Silver Fangs-Rozdział 2

Stukot jej butów niósł się po całym korytarzu, już z daleka widziała swoją przyszłą ofiarę, zaczęła szybciej oddychać z coraz to większym podnieceniem, językiem przeciągnęła po umalowanych wargach i kontynuowała łowy. Będąc nie daleko niego, została złapana lassem na szyję i wciągnięta do pustej klasy.
– Jednak twoje wsiowe pochodzenie na coś się przydało...
– Zamknij się Charles i zwiąż jej ręce – Angelika poczuła się niezmiernie słaba, spojrzała na linę znajdującą się na szyi, pomiędzy zwykłymi nitkami, błyszczało srebro, a na całej długości, wypalone zostały symbole zaklęcia, które wzmocniło działanie srebra. Nienawistnym spojrzeniem obrzuciła napastników, trzech chłopców i jedną dziewczynę.
– Zobaczcie pani napuszona, już taka mocna nie jest, gdzie się podziało to twoje pogardliwe spojrzenie co? – Kopnęła związaną prosto w brzuch.
– Zabawiłaś się z naszymi braćmi i siostrami, teraz leżą w szpitalu. – Usłyszała.
– Chodzi wam o tych ćpunów? Jakoś nie narzekali, gdy wgryzałam się im w szyję, wręcz przeciwnie, mieli błogi wyraz twarzy, może to lubią? – Uśmiechnęła się, jednak był to błąd, kolejne kopniaki i uderzenia pięściami nadleciały w jej kierunku, opuchlizna i liczne rany oszpeciły jej ciało.
– To teraz my się z tobą zabawimy, ciekawe czy nadal będziesz miała taki uśmieszek, jak z tobą skończymy nad ranem, może jeszcze zajdziesz w ciąże? Nawet pani wampir po tak długich igraszkach powinna zostać zapłodniona, pomyślmy szlachcianka nosząca ludzkie dziecko... – Cień strachu padł na Angelice, oprawcy nie wiedzieli, jak bardzo mieli racje, w końcu wampir bez swoich mocy, nie może kontrolować ciała, a tym bardziej decydować o ciąży, wampir był w tarapatach. Jeden z oprawców już sięgał po zamek od bluzy, gdy krótkie, stanowcze:
– Stać! – Ostudziło ich zapędy. W drzwiach stał woźny, ze szczotką w ręce.
– Idź stąd robolu, mamy rachunki do wyrównania z tą zołzą, jeśli jednak nie, tobie też się dostanie – Dziewczyna podeszła do niego z krótkim mieczem, a jej źrenice były powiększone, a ręce lekko sinawe, Wolf westchnął i spokojnie powiedział:
– Dzieciaki zmiatajcie stąd, póki nic poważnego się nie stało, nie powiem nic dyrektorowi, szczególnie o narkotykach przez was zażywanych.
– Zamknij się! Nikt nie będzie traktował nas z góry – Ruszyła na niego, biorąc zamach od góry, woźny chwycił jej dłoń w mocnym chwycie, obrócił nadgarstek tak, by wypuściła broń i wykręcił jej rękę do tyłu, uniemożliwiając jakikolwiek ruch, wszystko to zrobił jedną ręką, bez wypuszczania szczotki.
– Puść Sylwie! – Dwóch braci rzuciło się na niego, a ostatni z napastników wyjął pistolet. Wolf poczuł, że żarty się skończyły, lekkim uderzeniem w kark pozbawił przytomności dziewczynę i czekał na nadchodzących, lewą nogę wysunął do tyłu, prawą ugiął w kolanie, złapał kij dwoma rękoma. I pierwszego pozbawił równowagi, kopiąc go za kolanem i butem, naciskając odpowiedni punkt na plecach, paraliżując go, drugiego końcówką uderzył w splot słoneczny, obaj nie byli już skłonni do walki, pozostał ostatni. Chłopak trząsł się za strachu, ten miękki woźny obezwładnił jego kolegów, niczym małe dzieci, odbezpieczył broń, a jego palec zaciskał się na spuście, momentalnie pojawił się przed nim woźny, z czerwienią w oczach złapał za pistolet i zgniótł go w dłoni, grubym strasznym głosem powiedział:
– Masz szczęście, że nie wypalił – Drugą rękę zacisnął w pięść i uderzył niedoszłego strzelca w brzuch, młodzieniec poczuł, jakby dostał młotem w trzewia, zgiął się w pół i zwymiotował.
– No pięknie, jeszcze będę musiał po was posprzątać – Ukucnął przed Angeliką i wyszeptując kontr zaklęcie, uwolnił ją. Wściekłość zawitała na pięknej twarzy wampirzycy, podeszła do nieprzytomnej i kopnęła ją.
– I co nadal jesteś taka twarda? Zaraz zobaczę, jak smakujesz – Otworzyła swe usta, ukazują błyszczące w świetle księżyca kły.
– Zostaw ją, tak jak mówiłem, żadnych porachunków – odparł woźny, sprawdzając stan pozostałych.
– Bo co mi zrobisz, lina już nie zadziała, pobijesz mnie? – Nachyliła swe zęby w kierunku szyi nieprzytomnej, była tak gładka i pachnąca, nie mogła się powstrzymać. Poczuła chłodny dotyk metalu pod szyją, wycofała się, a Wolf ze szkarłatnymi oczyma, idealnie podkreślonymi w mroku, celował do niej ze szczotki, tylko że drugą stroną uzbrojoną w srebrny grot z germańskimi runami.
– Jedno cięcie i po twojej pięknej główce, to nie jest zabawka, wiec zostaw ją, jeśli cenisz swoje życie – Jego głos zadudnił w pomieszczeniu.
– Kim ty tak właściwie jesteś? Wpadasz tu znienacka, ogłuszasz napastników i mierzysz do mnie ze starożytnej broni, która nie powinna istnieć. Poznaje te symbole, jesteś jednym z łowców... Przecież Pierwsza Rada Starszych wyrżnęła wszystkich jeszcze w starożytności, uznając, że za bardzo zbliżyliście się do ludzi – Była pewna, że ostrze jest fałszywe, bo jak to możliwe, by ktoś przetrwał gniew rady, najsilniejszej grupy istot magicznych. Wolf przysunął broń bliżej, Angelika poczuła ogromne pieczenie, jak włócznia zrobiła jej malutką rankę, krzyknęła i odsunęła się po ścianę.
– Ty jesteś prawdziwym łowcą...
– Brawo odkryłaś Amerykę, poczekaj chwile, zaraz ci pomogę z tym trudno gojącymi się ranami. Sam nie wiem, skąd gówniarze mieli taki artefakt – Dwóch niedawnych napastników było przytomnych, przestraszył ich paroma wyszeptanymi do nich słowami, oni się skłonili w pasie i zabrali swoich nieprzytomnych dwóch towarzyszy, uciekli, tak jakby sam diabeł ich gonił.
– A ty chodź za mną – Zanim wyszli, zaintonował zaklęcie sprzątające i cała sala wróciła do właściwej świetności.
– Na pewno chcesz być ze mną sam na sam? – odparła osłabiona Angelika.
– Miałbym sobie nie poradzić z jedną młodą, a na dodatek osłabioną wampirzycą? Nie żartuj, spróbowałabyś się wgryźć w moją szyję, a natychmiast leżałabyś w strasznej agonii na podłodze.
– Wyczułeś mnie? – spytała zdziwiona.
– Wydzielałaś tyle hormonów, co kotka w rui, dlaczego nie uczą młode wampiry, jak maskować się przed atakiem? Gdyby mój oddział jeszcze istniał, miałby tak łatwo... Nie tylko cię czułem, ale słyszałem, twój oddech był, jak startujący odrzutowiec, a bicie serca jak nalot bombowców. Siadaj tutaj – Weszli do kantorka i przeszli przez drzwi do jego mieszkania, wskazał jej stołek w części kuchennej.
– Nie rozumiem, czemu moje rany się nie goją? – Popatrzyła się na swoje ręce.
– Nie wiem, czy ci wasi rodzice coś was uczą, ale tamta lina była artefaktem, stworzonym przez potężnego czarodzieja, nawet po zdjęciu jej wampir nie odzyskuje w pełni swoich możliwości, bez pomocy z zewnątrz, zajmuje to kilka dni. W głębi serca ciesze się, że dostałaś nauczkę, ale chcąc zachować to, co teraz się wydarzyło w głębokiej tajemnicy, muszę ci pomóc. W twarz wetrzyj tę maść i wypij ten napar – Dziewczyna popatrzyła na śmierdzącą maść i nieciekawy wywar.
– Muszę?
– Mogę ci jeszcze dać zastrzyk, ale to może skutkować bólem głowy przez tydzień – Nie zastanawiając się długo, sięgnęła po kubek i opróżniła jego zawartość, obrzydliwy smak rozszedł się po jej gardle, zaczęła kasłać.
– Masz, popij tym – Nalał jej ciecz z czarnej butelki, miała trochę obaw przed kolejną mieszanką tego dziwnego człowieka, ale było jej wszystko jedno, byle pozbyć się tego z ust. Wychyliła napój do dna, poczuła, jakby piła krew i to taką sycącą.
– Co to jest?
– Wino z pewnych ziół, mam przyjaciela wampira, który wpada nieraz się odprężyć po ciężkim dniu. Smakuje jak krew, prawda? Niestety zioła, z którego to robię, są rzadkie i hoduje je w małych ilościach swojej szklarni. Zanim zareagowałem na sytuacje w klasie, zadzwoniłem po swojego towarzysza, zaraz powinien tu być – Angelika, będąc ciekawa pierwszego specyfiku, wzięła go trochę na palcu i powąchała, odór nie mal zwalił ją z nóg, jednak ciekawość zwyciężyła i posmarowała sobie największą opuchliznę, przyjemny chłód orzeźwił jej zmęczoną twarz i poczuła, jak stres z całego tygodnia ulatuję z niej. Do drugich drzwi ukrytych w szafie ktoś zapukał, Wolf poszedł otworzyć i z uśmiechem na ustach powitał gościa.
– Witaj Otto, czyżby trudny dzień?
– A daj spokój, ciągle jakieś problemy – Angelika niemal zakrztusiła się, pijąc drugą szklankę tego pysznego wina, słysząc znajomy głos. Obok woźnego stał jej ojciec, prawie zawsze w pracy, wysoki z surową twarzą, na której uśmiech nigdy nie gościł z tym samym niezmienionym smokingiem, a tu? Rozmawiając z dziwnym nieznajomym, śmiał się, jak nigdy, nie przypominał tego człowieka, jakiego znała. Podszedł do niej, nie zmieniając wesołego grymasu na twarzy.
– Witaj córko, chyba dzisiaj dostałaś nauczkę?
– Ale... – Nie mogła wykrztusić słowa.
– Jej pewnie chodzi o zmianę twojej aury, w końcu widziała cię tylko z twoim typowym zachowaniem, szlachcica z kijem w tyłku. Usiądźcie przy stole, a ja coś przyszykuje do jedzenia, bo jestem śmiertelnie głodny... – Angelika patrzyła na całą scenę rozgrywającą się przed jej oczyma, jak na teatrzyk lalek, godzinę temu chciała tylko przekąsić człowieka, a została porwana, związana, pobita i prawie zgwałcona, a teraz siedzi przy stole z tajemniczym gościem i ojcem, który zachowuję się jak po narkotykach, zupełnie przeciwnie do swojego dotychczasowego zachowania. Dałaby wiele, by ktoś normalny wytłumaczyłby jej co, tu się do jasnej cholery wyprawia i dlaczego do tego doszło?

krajew34

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy, użył 1751 słów i 10063 znaków. Tagi: #wilkołaki #wampiry #łowcy #szkoła #nienawiść #woźny #akcja

2 komentarze

 
  • Almach99

    Sporo tajemnic odkryles jak Na drugi odcinek. Choc przyznam, ze wyczuwam powazne problemy, z ktorym nasi nowi przyjaciele Beda musieli sobie poradzic by przezyc.

    12 lis 2018

  • krajew34

    @Almach99 odkryłem tylko odrobinę, wiadomo, że był łowcą, ale kim oni byli? Zna się na ziołach, ale skąd? Zna ojca Angeliki, ale jak to? Coś tam odkryłem, ale powinny tylko wzbudzać kolejne pytania

    12 lis 2018

  • WereWolfMax

    Łał, skąd ty masz tyle weny człowieku? Chociarz, patrząc na woźnego, czy na pewno człowieku?

    12 lis 2018

  • krajew34

    @WereWolfMax  dzięki za komentarz, mam nadzieję, że nowy projekt się spodoba, ma wyobraźnia to silniczek, który non stop chodzi :)

    12 lis 2018