Silver Fangs-Rozdział 15

Rodzeństwo Schwester oczekiwali na niemieckim przepełnionym lotnisku na swojego mistrza, mieli na sobie mocne skórzane, ciemne ubrania, które nie wiadomo skąd załatwił im Wolf, a na dłonie czarne rękawice z tego samego materiału.
– Myślisz, że czeka nas coś niebezpiecznego? Może spotkam jakiegoś przystojnego, potężnego potwora? – Angie, jak zwykle bujała w chmurach.
– Bez broni daleko nie zajdziecie moi drodzy. – Ku nim kierował się mentor z biletami w rękach, dziewczyna niemal wyszarpała mu swój z ręki.
– Norwegia? Czy nie ma cieplejszych stron?
– Może i są, ale wątpię, byś znalazła tam krasnowodzkich kowali. – Tym razem Leon zaczął wykazywać oznaki większego zainteresowania.
– Krasnoludy? To one jeszcze istnieją? Pradawni wytwórcy broni...
– Nie oczekujcie od nich sympatii, z natury są wredne i nieprzyjemne. Jednak lepszych od nich rzemieślników nie znajdziecie. Pakujcie się na samolot, czekają na nas mroźne wrażenia. – Perspektywa odmrażania sobie ciała na mroźnych pustkowiach, nie napawała optymizmem, jednak spotkanie z niemal mitycznymi istotami sprawiało, że warto było lecieć.
     Podróż do Skandynawii potrwała kilka godzin, umożliwiając naszym bohaterom spokojny odpoczynek. Po przejściu procedur i przemierzeniu całego lotniska mroźny powiew północy przywitał ich na zewnątrz, dotykając każdej kości. Mistrz nie mogąc patrzeć na przemarznięte rodzeństwo, zabrał ich do kawiarni, by ciepły napój rozgrzał i orzeźwił zlodowaciałe umysły.
– Wolf, gdzie znajdziemy te twoje krasnoludy? – Dziewczyna z przyjemnością wlewała w siebie kakao.
– Na jednego z nich właśnie patrzysz. – Skierował ich wzrok na jedną z kelnerek.
– Żartujesz, nie nabierzesz mnie. Niemożliwe. – Nic jej nie odpowiedział, tylko zawołał, że chcę zamówić coś jeszcze. Przepiękna blondyneczka z nieświadomym uśmiechem podeszła do nich.
– W czym mogę pomóc drodzy klienci?
– Poproszę jednego Skjora, tylko bez skóry.
– Takie rarytasy mamy na zapleczu, zaprowadzę, proszę za mną. – Kelnerka szepnęła coś do swojej koleżanki i ruszyła dalej, po chwili otwierając czerwone drzwi. Przeszli przez cześć kuchni, a następnie skręcili do dużego pokoju socjalnego.
– Możesz mi powiedzieć Wolfie Silverze, czemu niepokoisz nas po tylu latach? Ostatnio widzieliśmy się, jak zniszczyłeś nasze najlepsze dzieło, mithrilowy topór. – Głos wypływający z pięknych ust brzmiał teraz grubo i męsko.
– Skjorze, a ty nadal się o to gniewasz? Przecież mówiłem, że tamta broń miała jedną, wielką skazę, nie chcieliście mi wierzyć, to zademonstrowałem.
– I to jak! Ha ha, jeszcze nie widziałem Radiana tak zdenerwowanego. – Zamiast kelnerki przed nimi w jasnym blasku stanął brodaty krasnolud, pozostawiając grudki ziemi dookoła siebie. Rodzeństwo nie ukrywało zdziwienia.
– A ci to co? Wyglądają, jakby ktoś im wyrwał nogi i wsadził, tam, gdzie światło nie dochodzi.
– Nowy narybek. – Wolf uścisnął wyciągniętą, wielką dłoń dawnego kolegi.
– Czyli zdecydowałeś się przekazać dalej nauki tych starców. Brakuje nam ich, bardzo dobrze zrobiłeś, świat potrzebuję łowców, mimo że panuję ta niby równowaga miedzy gatunkowa. Gówno prawda, ludzie zabijają ze strachu potwory, a ci nimi się bawią. Jednak nie przybyłeś taki szmat drogi, by porozmawiać. Czego tak naprawdę pragniesz druhu? – Spojrzał na swego rozmówce za zainteresowaniem.
– Broni dla adeptów. I nie mówie tu o starodawnych włóczniach, zostawmy je dla takiego dziadka, jak ja. Mam parę pomysłów. – Twarz krasnoluda wykrzywiła się w wielkim uśmiechu, zaczął gładzić brodę, a po chwili skinął na nich ręką i poprowadził ku dotąd niezauważalnych drzwi.
     Kamienne schody, zauważalne dopiero po otwarciu magicznych wrót, prowadziły na dół, a liczne pochodnie przytwierdzone do ścian, znakomicie oświetlały wnętrze.
– Założę się, że wasze młode główki zaprzątają pytania o mój "strój roboczy". To w czym przed chwilą was obsłużyłem, to runiczny model golema. Specjalny model wynaleziony przez nas z nudów, dzięki niemu mamy pracę i większe możliwości, a przede wszystkim satysfakcje. Nawet nie wiecie, ile napaleńców przychodzi do naszej kawiarni, pewnie fantazjują o kelnereczkach, nie wiedząc, kto nimi steruję. I to pokazuję, że każda istota to wzrokowcy. – Na chwile przerwał swój wywód, a następnie ryknął. – Ferajna! Na chwile skończcie z tą dziwną robotą, mamy zlecenie, prawdziwe, wreszcie przypomnimy sobie, co tak naprawdę potrafimy.
Wolf wraz ze Schwestami oglądali z uwagą grotę, do której prowadziły poprzednie schody, w kącie stały piętrowe metalowe łóżka, a centralną cześć zajmowały wszelaki kowalski ekwipunek, od wielkiego pieca do topienia, do stołu, na którym grawerowano magiczne runy. Zgraja około dziesięciu krasnoludów odstąpiła od swej dotychczasowej pracy i spokojnym krokiem zbliżyła się do Skjora, spomiędzy nich dostojnym krokiem w najbardziej zniszczonym odzieniu wystąpił ich towarzysz, lustrując Wolfa od stóp do głów.
– Wielką radość uczyniłeś nam Łowco, odwiedzając kowali w ich skromnych progach, wyczuwam w tej parce starodawną moc, czyżbyś reaktywował świętobliwe zgromadzenie?
– Witaj Radianie, cieszę się, że mimo wieku nadal trzymasz się dobrze. Owszem mając wiele powodów, musiałem porzucić obietnicę o spokojnym doczekaniu śmierci, jednocześnie nie pielęgnując zarośniętego krwawymi krzewami dorobku łowców. Dlatego przybyłem do was, byście dopełnili rytuału wstępu, cóż znaczy strażnik równowagi bez swojego ekwipunku. – Gdy oficjalne powitanie dobiegło końca, twarz starego kowala pojaśniała.
– Minęło tyle tysiącleci, kiedy moje ręce mogły wytworzyć takie cuda. Z góry dźwięk niesie, więc usłyszałem, że chcesz poszerzyć arsenał, podobnie jak twój poprzednik van Helsing. Zawsze stałem po jego stronie, jednak druidzi nie chcąc porzucać tradycji o jednej i tej samej broni, znacząco utrudnili walkę swoim ludziom. Czego pragniecie? Srebrnej broni palnej? Granatów z wodą święconą?
– Zacznijmy od podstawowej broni. Myślę, że dla dziewczyny idealne będą dwa ostrza z możliwością połączenia ich łańcuchem, a chłopak idealnie poradzi sobie z obusiecznym, jednoręcznym mieczem, zmieniającym się we włócznie o dwóch przeciwległych ostrzach. – Wolf zasiadł do potężnego stołu i nalał sobie mocnego wina, pozostali dosiedli się do niego.
– Zacny wybór, srebrny wilku. Rzeczywiście temu rodzeństwu bliżej do morderczych tancerzy niż do potężnego osiłka. A co z innymi zabawkami, jak to mawiają dzisiejsi młodzi.
– Przede wszystkim broń palna, shotgun, karabin wyborowy, pistolety i rewolwery. Przyda się także kusza, wyrzutnia linki z hakiem, różne granaty i profesjonalny sprzęt na wszelkie możliwe potwory. Oczywiście wszystko musi mieć możliwość modyfikowania. – Stary mistrz kowalstwa nie przestraszył się tej wielkiej wyliczanki, można nawet powiedzieć, że lista ta sprawiła mu dużo przyjemności. Wolf wyciągnął wielką, wypchaną po brzegi sakiewkę ze złotem, po czym z głośnym hukiem postawił na stole.
– Wiem, drogi Radianie, że nigdy nie wzięliście ani sztuki pieniędzy za swoją pracę, jednak przyjmij ten podarunek, by ulepszyć waszą kuźnię. Potrzebujecie materiałów, odnowionych maszyn, a to kosztuję, teraz wracając na starą drogę, będę zobowiązany polegać na was w produkcji sprzętu. – Jedna z małych istot na rozkaz szefa, schowała sakiewkę. Staruszek kiwnął głową na znak wdzięczności.
– Chciałbym powiedzieć, że tak szczodry dar jest zbędny, niestety jest tak, jak mówisz. Wypadliśmy z obiegu, by znów tworzyć ekwipunek na wspaniałym poziomie, potrzeba zmodernizować nasz sprzęt. W czasie naszego bezrobocia technika wytwarzania poszła naprzód, więc trzeba zakupić odpowiednie rzeczy. Mam nadzieję, że zostaniecie w tym pięknym mieście, będziemy potrzebować waszej obecności, by zrobić pomiary i inne potrzebne rzeczy. Nie będziecie się nudzić, tutejsi mają problem z trollami jaskiniowymi. To najgłupsze bestie, jakie można spotkać, tylko żrą i piją, szukając okazji do bitki. Nie przekonasz ich słowami, czy przekupstwem, tu tylko pomoże zimna stal. Wprawdzie nie mamy nic wspaniałego, by was wyposażyć, ale duma obsługi technicznej Łowców nie pozwala puścić was tak nieprzygotowanych. Weźcie dwa krótkie miecze i jeden jednoręczny, dodatkowo kuszę z błyszczącymi bełtami. Ach srebro, nic lepiej nie załatwia potworów od niego. Ej chłopaku i dziewczyno. Chcecie iść na polowanie w takim stroju? Jedno machnięcie łapą albo maczugą i po was. Wolf zabierz ich do Lami, będzie miała coś mocnego i lekkiego do nich, jest również burmistrzem, więc ucieszy się z waszego powrotu. A teraz zmiatać mi stąd, za chwile ta kuźnia ożyję własnym życiem. – Cała trójka wyganiana przez gospodarzy wyszła na zewnątrz.
– Myślisz mistrzu, że takie wymęczone karły dadzą radę?
– Dobrze, że tego nie słyszały, inaczej zbierałbyś z ulicy własne zęby. Może nie wyglądają dobrze z tymi zaniedbanymi brodami i resztą, ale lepszych nie znajdziesz. Właśnie oni stworzyli destruktora, zbroję z ogromnym pokładem many, słuchającą tylko swojego mistrza.
– Słyszałam legendę o niej, ponoć Egzekutorzy Rady pokonali ją w wielkiej bitwie.
– Najlepszy przykład propagandy zwycięzców, przypisywanie sobie czyjejś zasługi. Wierzcie mi, ten przeklęty chodzący oręż nie został pokonany, tylko zapieczętowany przez kilku druidów i ich łowców. Ale o tym pogadamy po drodze, w tych ubraniach długo nie wytrzymacie w tym mrozie, a co dopiero mówiąc o walce. – Ruszyli raźnym krokiem w stronę sklepu odzieżowego z namalowaną wróżką na nim.

1 komentarz

 
  • Almach99

    Moja ulubiona rasa - Krosnoludy!!!

    10 gru 2018

  • krajew34

    @Almach99  jeśli są istoty magiczne,  to i krasnoludów nie może zabraknąć, gdzie indziej można znaleźć taki dobry kowali?

    11 gru 2018

  • Almach99

    @krajew34 wiadomo, ze krasnoludzcu kowale sa najlepsi!

    11 gru 2018