Podrzemaliśmy do 9tej, potem na czczo na zalanym słońcem patio : asany jogi w wykonaniu Moniki i moja rozgrzewka czyli pompki plus kata, szybki wspólny prysznic bez pieszczot, w głowach jeszcze bezlitosne resztki 'jet lag' i wreszcie smaczne sycące zdrowe śniadanie na tarasie, obfite...
apetycznie podane musli z organicznym jogurtem, chilijskie rodzyneczki, kawa zbożowa albo bio Colombiana do wyboru w pięknym dzbanku z łabędzia szyjką...
plus świeże pajdy razowego chleba, sałata także bio, sycylijski hummus i tomaty, żółty ser : sok z pomarańczy fresco leje się litrami – wszystko jak w opisie z folderu, Bravo Ignazio !
Pałaszujemy jak króliki, a nasi Francuzi gramolą się po schodach w dół zmęczeni,
jakby nie wiadomo co wyprawiali całą noc i w dodatku mają o coś pretensje do Signore od samego rana - zapłacą za swój błąd...
Dostają tylko kilka kromek chleba i po kubku jakiejś lury, słyszymy markotne - Bon Jour, to częstujemy ich po bratersku muesli i kanapkami :
- Vive la France- vive la romance -uśmiecha się Francuz z wdzięcznością i klapią na kanapę obok nas,na słonecznym terazzo.
Dziewczyna ma bardzo jasną karnację, obfity ( jak i nasze śniadanie..) biust, jest ruda, piegowata, uroda hożej wieśniaczki, nosi bardzo skąpy podkoszulek oraz pomiętą sukienkę.
Monika : trochę się potarmosili na dzień dobry - komentuje Matti
próbując wymazać mi znienacka nos resztką sera z talerzyka-
niestety uprzedzam ten zdradziecki manewr-
odchylam się, odpycham go i duża biała ciapka ląduje na rece mojego faceta, który po chwili zaskoczenia wciera mi ją w szyję, tym razem skutecznie.
po czym owa ciapka zachęcająco ścieka w mój w dekolt...
- to bardzo odświeżające - uśmiecha się do nas uprzejmie Francuzka,
a jej towarzysz aż się zakrztusił darowaną kanapką - Michelle, cherie ( Kochanie ) ,for fuck sake, c`est... tres jolie haha. ( To bardzo ładne ) .. parska śmiechem i słyszymy ten od dawna nie slyszany, ulubiony, boski frrrancuski akcent,
Qui, mais 'fuck' c`est pas bon – moi je prefere l`amour ( Tak ale 'fuck' to niedobrze, ja wolę miłość )...syczy Michelle i hojnie chlusta mu szklanką pełną soku na dwie z darowanych przez nas kanapek ,
po czym z piskiem – i swoimi kanapkami w ręce ucieka do pokoju.
Wraca za jakiś czas w...stroju kąpielowym. Jednakże zachowuje się bardzo naturalnie, widzę że nie siedzi taka roznegliżowana by prowokować, jest swobodna. Chyba sie nie rozbierze przy nas...?
No ja niestety przy takich buforach w odległości metra od siebie nie potrafię zachowywać się naturalnie... Trochę trudno mi odwrócić uwagę od biustu tej dziewczyny, ale Monika konwersuje z nią swobodnie i wesoło, zatem hmm poświęcam się dla niej i usiłuję najpierw kontemplować np obrusik na stole , i aby odwrócić swoją uwagę od tych dużych piersi francuskiej "wieśniaczki" ratuję się też rozmową z Antoine, jej facetem
Tłumaczą że strasznie dawno się nie widzieli bo mieszkają w różnych częściach Francji.
Okazują się być bardzo sympatyczni, pytają czy gdzieś z nimi wyjdziemy wieczorem ? Rozmawiamy chyba z pół godziny.
Dochodzi wpół do jedenastej. W końcu rozmowy dobiegają końca, Francuzi dziękują nam, wychodzą po auto do wypożyczalni. My siedzimy jeszcze chwilę, przytuleni i najedzeni po tym smacznym śniadaniu, potem wreszcie idziemy przez miasteczko na plażę, przywitanie z morzem.
********
Jest nieco wietrzna pogoda, niestety pochmurno. Siedzimy sobie nad morzem do południa, a ono szumi głośno i pięknie, ten hipnotyzujący dźwięk fal rozluźnia głęboko nas oboje...
Monika oparta o mnie patrzy w dal, wyczuwam w niej resztki napięcia. Jestem rozczarowany że nie wchodzimy jeszcze do Morza a raczej nie wbiegamy : to nasz drugi dzień tutaj, korzystajmy pomimo gorszej pogody ! Ale wtedy moja partnerka zaczyna skarżyć się na ból brzucha. - Chyba niedługo dostanie okresu - mówi - czyli niestety wracamy wkrótce do mieszkania...
A na razie wstajemy z żalem, idziemy na bosaka po rozgrzanym piasku, raz po raz pozwalając aby fale kojąco lizały nam stopy, wreszcie dochodzimy do wyjścia z plaży i wracamy powoli do miasteczka. Dopiero wtedy wiatr rozgania ostatecznie chmury, potem prawie zanika i południowe Słońce zaczyna przypiekać coraz mocniej...
Restauracyjka którą upatrzyliśmy sobie na obiad oczywiście zamknęła pół godziny temu podwoje do wieczora : przecież to Sycylia, jest już sjesta...? Nie , po prostu taka przerwa. Ale znajdujemy w końcu otwartą.
Potem Monika ma już dość, idziemy do naszego pensjonatu i moja partnerka kładzie się. Mówi do mnie : ta francuska parka jest niegroźna, możesz wyjdź z nimi wieczorem , naprawdę - dodaje - ja jestem teraz tylko w stanie poleżeć, może zasnę, a jutro będzie lepiej. Aha, kupisz mi coś w aptece ?
Wychodzę z budynku. Gapie się na piękną architekturę, obok mnie przemyka skuterek, po chodniku idą turyści, lokalni, ci pierwsi na drugich prawie nie zwracają uwagi - sycylijczycy jako wyspiarze są trochę introwertyczni.
Natomiast ja sam sobie się dziwię jak szybko zapominam o mojej narzeczonej, która tam w pokoju zwija się z bólu, zapominam bo widzę lokalne piękności to znaczy mogę wreszcie swobodnie na te dziewczyny patrzeć bo idę sam, a jako że uroda śródziemnomorska bardzo mnie jara to już po chwili myśle tylko o nich...
te zgrabne pupy opięte w jeansy, rzadziej sukienki, bluzeczki których wlaścicielki mają czym oddychać, ciemne karnacje i włosy : oczywiście prawie każda to szatynka czy brunetka, i na ogólnie na ich tle nawet najładniejsze turystki wypadają, moim zdaniem, po prostu marnie...
Taaak, wiem : Włoszki, Hiszpanki, Hinduski, latynoski itd szybko się starzeją : ale, na miły Bóg, ja się tutaj nie rozglądam za 50letnimi kobietami ! Łapię się na tym że po prostu mam ochotę podchodzić do kolejnych panienek i pytać o jakaś bzdurę, drogę itd.
Zarówno do w wieku studentek, jak i sporo starszych. I ta ściana ciepłego powietrza, to wszystko z jednej strony przymula a z drugiej daje poczucie luzu i dodaje energii : czuję apetyt zarówno fizyczny jak i seksualny, obserwując te dziewczyny i kobiety na ruchliwej uliczce...jestem pobudzony i spragniony przygody.
Zamiast pójść do najbliższej apteki, idę dalej do centrum.
Wchodzę do czwartej z rzędu. Zamykam za sobą ciężkie drzwi, podchodzę do lady i po prostu mnie zatyka z wrażenia :
stoi za nią fantastycznie piękna dziewczyna, ma na oko może 25 lat, niesamowicie zgrabna, jeansy, piękne długie czarne włosy oraz buzia modelki i wypchana bluzeczka z wycięciem...wygląda prawie jak aktorka ?
Gapię się na ten dekolt o o chwilę za długo - dziewczyna podnosi na mnie wzrok, ma bardzo smutne oczy. Takie spojrzenie smutnej sarny, te ciemne oczy patrzą na mnie badawczo, wreszcie rzuca coś po włosku czego niestety nie rozumiem.
Pewnie niestety nie rozumie po angielsku, ja w międzyczasie rozglądam się po wnętrzu nowej plomby wkomponowanej w historyczny budynek. Idzie na chwilę na zaplecze, wówczas ja kontempluję jej oddalający się tyłeczek....
Po chwili pojawia się inna kobieta , po czterdziestce , tez wysoka i podobna do niej .
Wita mnie i pyta czym może służyć "bo siostrzenica prawie nie mówi po angielsku" :
podaję nazwę lekarstwa. Kobieta mówi coś za siebie : Elena ! Dziewczyna za chwilę przynosi opakowanie. Tamta odchodzi.
Elena staje za ladą, a ja zmuszam się by słuchać jak podaje mi cenę po włosku, aby nie gapić się na te niesamowite piersi. Kiwam głową , patrzę na jej usta.
Pyta coś, woła : ciociu ! Tamta wraca i pyta czy znam przeciwskazania leku. Mówię że to dla młodej kobiety, hmmm, gapię się na Elene i w końcu mówię eee...
dla siostry ! ( W głowie słyszę rechot mojego wewnętrznego krytyka : tiaaa, siostry... ) - -Ale wiek ? Podaję : 34.
Ciocia kiwa głową, Elena pakuje pudełko w papierowe opakowanie, odwraca się na chwilę po spinacz, wówczas znowu bezczelnie ślizgam się wzrokiem po niej całej. Czuję jak mój ptak rośnie w spodniach...Płacę , dziękuję i wychodzę. Popycham ciężkie drzwi i zaraz opieram się o nagrzany mur na zewnątrz :
południowe kobiety zwykle robią na mnie wrażenia, ale ta piękność ? O Monice zapomniałem w kilka sekund..
Gdy wracam do pensjonatu dowiaduję się że "zapomniałeś komórki a a jeszcze coś trzeba dokupić. "
W spożywczym i aptece : traktuję to jak pretekst by zobaczyć ponownie wlaścicielkę tego epickiego biustu !
Przytulam czule moją narzeczoną. ale rzecz jasna myślami jestem już zupełnie gdzie indziej, a mianowicie obejmuję w pasie tą śniadą piękność z apteki i przejeżdżam językiem po jej wydatnych wargach...
Po kilku minutach wychodzę, a "siostra" zasypia zwiniętą w kłębek.
Idę przed siebie aby ochłonąć, po pół godzinie wstępuje do najbliższego marketu.
Robię zakupy, wodzę po półkach nieobecnym spojrzeniem, nagle słyszę śmiech tuż za sobą : to ciotka Eleny.
Uśmiecha się i pyta łamanym angielskim : jak siostra ? Kiwam głową że lepiej.
Jest prawie tak wysoka jak jej siostrzenica, ale zapięta pod szyję. Podchodzi i staje blisko mnie. Dopiero teraz zauważam jak bardzo jest atrakcyjna, jej biust - na którym staram się nie zatrzymywać spojrzenia - jest mniejszy niż tamtej , ale bardzo zgrabny , no tyle co widzę przez bluzkę, takie biusty to moja obsesja, a znajduje się od czasu do czasu jakieś 15 cm od mojego łokcia... gdyż ciotka Eleny gestykuluje żywo gdy mówi.
Czuję rosnące nieracjonalne podniecenie : bo przecież ta kobieta się mną nie interesuje, jest po prostu sympatyczna i tyle !
Opowiada mi coś o tutejszej pogodzie, potem dodaje : wpadnij do apteki, siostrzenica teraz jest sama, może się z nią jakoś dogadasz.
Uczyła się angielskiego na stypendium w Mediolanie, ale siedzi tu na prowincji od kilkunastu miesięcy, nie miała z kim rozmawiać bo turyści ledwo próbują dukać po włosku , no i zapomniała . - Dwa lata temu zostawił ją chłopak - wzdycha kobieta - i od tego czasu jest osamotniona. A ja mam na imię Giancarla.
Kiwam głową, a wyobraźni widzę już obie rozebrane w kabinie prysznicowej, za której szklaną szybą z matowego szkła stoję ja. A właściwie stoimy oboje, ja i mój przyjaciel w spodniach...rozsuwam powoli drzwi kabiny mmm ten widok : dwie nagie Sycylijki które patrzą na mnie zachecająco...
ale i widok jaki mam na razie w rzeczywistości jest i tak świetny, to znaczy Giancarla i jest po prostu za blisko :
Włoszka bez wątpienia widzi że zrobiła na mnie wrażenie, jednak taktownie nie daje mi tego po sobie poznać. - a może to była żona mafiosa , lepiej daj sobie spokój ,
to tylko rozmowa, stanęła blisko bo szuka jakiegoś magazynu na półce z prasa za Tobą i tyle.. bądź bardzo uprzejmy i to wszystko - krytyk w głowie znowu się budzi.
Ciotka Eleny uśmiecha się do mnie, wychodzimy ze sklepu i... moją dzika wyobraźnia pracuje, ona poprosi mnie aby zanieść jej zakupy do auta, może do mieszkania ?
Będzie szła po schodach kręcąc zgrabnym tyłkiem ? I złapie mnie za ptaka przez spodnie na klatce schodowej ? Ścisnę jej biust przez bluzkę gdy odwróci się do mnie plecami ? Przecież nie wytrzymam...
Ale Signora Giancarla ma tylko malutką siatkę w ręce. Zagaduje do mnie przez chwilę.
Pytam skąd jestem w Polsce, życzy : Buona Fortuna ! Macha mi i pokazuje że idzie w inna stronę. Po czym odchodzi.
A ja mam nadal erekcję ( Erotoman gawędziarz - syczy znowu mój krytyk ).
Muszę coś wymyśleć...
ale pewnie to wszystko mi się wydaje, to tylko ja tak zareagowałem, moją rozbujała fantazja, no dobra dawno Włoszki nie widziałem, skąd w ogóle wzięło się to powiedzenie : mokra włoszka, może... nagle przelatujący gołąb robi pac przede mną na wypolerowanym chodniku,
w ostatniej chwili obchodzę tą kupę, a jakaś parka na skuterze rży widząc jak mało nie wdepnąłem.
Staram się przestać myśleć..idę ponownie do apteki, jak po sznurku.
W środku tym razem : nikogo ! Czekam i czekam . Wreszcie wychodzi jakieś brzydkie dziewczę. Obrzucam ją obojętnym spojrzeniem , podaję nazwę olejku dla Moniki. Niestety nic tu po mnie, może za późno przyszedłem i tyle ?
Wtedy z bocznych, wewnętrznych drzwi w aptece wychodzi Elena. Ma teraz na sobie rozpinaną na guziczki bluzkę... z nadrukiem nazwy apteki.
Uśmiecha się i patrzy na mnie tymi smutnymi oczami :
Hai dimenticato qualcosa (zapomniał pan czegoś) ?
W jej spojrzeniu jest teraz coś wyraźnie innego, ale nie rozpoznaję jeszcze tego. Jakby.. ślad zainteresowania ?
Elena, wyobraź sobie że zrobiłaś niesamowite wrażenie na tym spoconym stranieri ( Cudzoziemcu ) , no po prostu - tłucze mi się po głowie.
Mruczę kilka słów po włosku, odwracam od niej wzrok. Usiłuję się skupić na rozmowie z dziewczyną przy kasie, ona dobrze mówi po angielsku, jak na ironię.
Jestem bardzo podatny na kobiece wdzięki, ale nie sądziłem że ta włoska panienka i jej ciotka, tak na mnie podziałają.
Jak automat płacę, zabieram opakowanie, wychodzę. Po kilkudziesięciu metrach dociera do mnie że zapomniałem paragonu, i reszty ! A o niego spyta Monika, ale wtedy będzie wiedziała gdzie jest apteka... może zechce abyśmy tam poszli razem, tak przy okazji - "skarbie, to tu kupowałeś mi olejek ? Chodź , kupimy coś dla Ciebie"...
Jeśli za ladą wówczas będzie Giancarla albo jej kuzynka, a raczej napewno któras z nich i zapytają : och to Twoja siostra, jak się miewa ?
Hahaha... rymuje się z : katastrofa !
Zauważam że mówię do siebie na głos, płoszę gołębie z chodnika, chodzę chwilę w kółko tam i z powrotem, nie chcę jeszcze wracać do naszego pokoju.
Dochodzi mnie jakiś jednostajny głos, ktoś mnie woła ? Podbiega do mnie ta brzydka dziewczyna z apteki : zapomniał Pan rachunku i reszty !
W międzyczasie dzwoni moja komórka :
Moniczka słodkim jak to zwykle ona, ale i zbolałym głosem informuje mnie że "zostajemy dłużej, bo czuję się źle, to znaczy już przedłużyłam u Ignazio naszą rezerwację o dwie noce, a w ogóle to spała i mam się nie martwić, ale przyjść jak tylko kupię co trzeba" -
wtedy w lekkim amoku pomieszanym z ekscytacją że zostajemy dłużej tłumaczę jej że"cieszę się khe khe to znaczy kochanie bardzo Ci współczuję, ale to jakże rozsądne,
no ja trochę dalej poszedłem do apteki bla bla, poza tym, wiesz wpatruję się w...architekturę i to mnie wciągnęło" co jest częściowo prawdziwe, bo uwielbiam tą śródziemnomorską.
Monika paple coś do mnie, że rozumie, ja prawie nie słucham, tylko potakuję co chwilę. Sprzedawczyni z apteki czeka uprzejmnie aż skończę. Ufff, wreszcie...
Wówczas uśmiecha się i wręcza mi papierek oraz zwitek euro i drobne monety. Elena kazała mi Pana dogonić i to przekazac... biorę machinalnie do ręki to wszystko, dziękuję jej, kiwam głową.
Tak idę w stronę naszego B and B , zamyślam się i potykam, wypada mi kilka monet. Podnoszę je i upycham w portfelu, wkładam też do niego paragon z apteki który był włożony w dwa banknoty.
Jest zadrukowany tylko z jednej strony...ale spinaczem jest do niego przymocowana karteczka , pewnie jakaś promocja ?
Jest na niej odręczne pismo... zatrzymuje się przez chwilę, wchodzę w boczną uliczkę, opieram plecami o mur , patrzę na przechodniów i myślę o Elenie.
Upał rośnie, lokalsi zamykają sklepiki, bary : święty dla zdrowia czas sjesty. Widzę jakiegoś starszego Pana który zamyka swój sklepik , idzie na zaplecze a ja podchodzę do szyby , zaciekawiony : on siada za stolikiem gdzieś z tyłu , przed nim talerz i zaczyna za pomocą widelca wsysać nitki makaronu...
Italia, Sycylia, gorąco, luz, misiu jest dobrze - mówię sobie - a diabełek gdzieś z boku szepcze mi do ucha :
Moniczka nic nie będzie kumać, rób wszystko na luzie, to wtedy będziesz wiarygodny... pamiętaj to ważne, masz podzielną uwagę przecież, rozegrasz to bardzo dobrze albo i lepiej, to jakiś znak że dostała teraz okresu, to znaczy - diabełek chyba bierze oddech - że Twoje marzenie może się spełnić, pomacasz sobie cudowne cycki tej laski,
a może i loda Ci zrobi namiętnie gdzieś na romantycznej plaży późnym wieczorem , pozwól sobie i Jej na to, przecież w takim upale lody są wskazane : stanowią jakże ważny fragment zbalansowanej śródziemnomorskiej diety...rechocze bezczelnie.
-uprzedzając Twoje myśli : jakie wyrzuty ? Przecież kochasz Monikę i tak...A masz mentalność podobną do tutejszej, "żona i kochanka", odnajdujesz się w sekundy w takiej roli...
dwóch numerów komórek co prawda nie będziesz tu miał, ale wykombinujesz jakąś sekretną komunikację, nie wzbudzisz podejrzeń bo rzucisz się do przytulania Moniki zaraz jak przyjdziesz, wysłuchasz, wycałujesz buziaczek , "tak kochana już się stęskniłem" !
Potem ona zaśnie słodko w Twoich ramionach a Ty już będziesz kombinował jak dyskretnie Francuzom powiedzieć że potrzebujesz mocnego alibi na ten wieczór, i jutrzejszy bo masz randkę z taką laską... - Dobry scenariusz ? Dopytuje się diabełek.
Ten wewnętrzny dialog trwa w mojej głowie, idę boczną uliczką i marzę już tylko o zimnym soku grejpfrutowym, i moich dłoniach na oszałamiających zderzakach Eleny...już wyobrażam sobie jak biorę jej twarz w dłonie, patrzę w te smutne oczy, głaskam chwilę policzek ale potem już konkret bo w spodniach mam namiot,
zatem szybko obracam to uroczę dziewczę pupą do mnie, przytulam ją na stojąco "na łyżeczkę" i ona czuje mój korzeń na kształtnych pośladkach, odwraca do mnie twarz, powoli jakby zwolnione ruchy...
całuję ją w usta, powoli, niespiesznie, rozsmakowywuję się jej wargami, a moje dłonie szybko z twarzy zjeżdżają na te rozkoszne wypukłości pod koszulką , czuję już pod palcami twardniejący biust... a sutki łapałbym zębami nawet przez koszulkę bo takie są duże i nabrzmiałe,
no a dłoń dziewczyny już wsuwa się pod mój pasek od spodni i wtedy... jestem przeciez w miasteczku i widzę przed sobą jakiś słup, skręcam nagle , to znak drogowy... prawie zszedłem z chodnika !
Jacyś ludzie patrzą z okna na pierwszym piętrze i śmieją się do mnie : ragazzo, zakochany jesteś ?
Wracam do zewnętrznej świadomości. Ale Elena jest w mojej głowie, a i w moich spodniach też jest ktoś na kogo ona mocno działa. Jakie to romantyczne, mówię do siebie.
No ale...Co znowu wymyślę aby tam pójść ?
Wyciągam tą karteczkę i podchodzę do kosza na śmieci. Może to wszystko mi się wydaje, może zwykłą życzliwość sprzedawczyni z apteki odczytałem błędnie jako sygnały seksualne ? Przesadzam, to tylko moja projekcja, niestety...
Urojona randka z młodą wersją Moniki Bellucci - mój wewnętrzny krytyk wyżywa się wreszcie na mnie po litościwej przerwie i chyba pęka ze śmiechu - co Ty myślisz, samozachwyt ze niby jesteś facetem 9/10 ? Nie jesteś. Masz wyobraźnię i tyle... plus gorąco, wakacje, a reszta to iluzja !
Kiwam głową sam do siebie. Get real... - myślę na głos. W dłoni nadal trzymam zaciśnięty papierek.
Już mam zamiar ją zmiąć i wyrzucić , gdy tuż obok chodnika hamuje z piskiem Mercedes A klasy. Ten niby banalny ale mocny bodziec jakoś sprawia że mój umysł i zmysły wyostrzają się, wyrywa z kolejnego rozmarzenia.
Pamiętam ze szkolenia że "dla umysłu nie ma znaczenia czy myślę o cytrynie czy naprawdę czuję jej sok i smak w ustach".
Use your illusion - powtarzam sobie - już samo wyobrażanie sobie upojnych chwil z Eleną jest fantastycznym przeżyciem ! Chociaż tyle... A przecież w rzeczywistości masz , poza tym, Monikę. Nie wystarczy ?
W międzyczasie odskakuję instynktownie od krawężnika, bo drzwi się otwierają i wwysiada starszy facet z kobietą, elegancko ubrani.
Karteczka wypada mi z dłoni :
podnoszę ją i trzymam w ręce tą zapisaną częścią do góry, tam jest jakiś znak.
Coś jest narysowane, Co to jest , celtycki symbol...? I jakieś cyferki.
Pod nimi jakby kobiece usta ? Jest tak gorąco ! Mam problem aby się skupić.
Sjesta może by się faktycznie przydała ? Skup się , potem będziesz się relaksował.
W tym sycylijskim miasteczku gdzie popołudniowy żar leje się z nieba lepkie gorące powietrze po prostu mnie okleja...a ja żałuję że jednak nie zanurzyłem się w Morzu bo teraz byłoby mi zdecydowanie lepiej.
A karteczka tak pachnie, mocnymi kobiecymi perfumami...
Nagle , wreszcie, dociera do mnie o co chodzi. Wreszcie błysk, jasność w głowie ! Na tym pomiętym kawałku papieru, zaraz zaraz, to przecież triskelion...
***********
Stukam się w czoło, portfel do kieszeni, przecieram twarz , siadam na pierwszej ławce w zasięgu wzroku... biorę łyka z mojej rowerowej butelki z wodą ( którą noszę ze sobą gdzie się da) , potem głęboki oddech : wyciągam komórkę i wstukuję do niej numer Eleny.
Jest prosty do zapamiętania. Po minucie która trwa jak wieczność , a w trakcie niej wyobrażam sobie że biję się z myślami , że jednak nie i wycofam się : ale to fałszywe wyobrażenia. Chcę tego romansu... Jestem pewny, spokojny, kalkuluję chłodno pomimo tego upału i wysyłam do niej pierwszego smsa.
Potem przeciągam się na ławce, obserwuję spowolniałe ruchy lokalnej ludności , tych nielicznych którzy jeszcze nie schronili się przed letnim upałem, ulice się wyludniają, ruch prawie zanika.
Odpowiedź przychodzi po kilku minutach, a raczej dwa trzy, 5 smsów : moja komórka jest chyba prawie tak podekscytowana jak ja ! Pod wpływem tego co czytam w wiadomościach od niej mój wewnętrzny krytyk milknie nagle, pewnie mu głupio ?
Wstaję i chodzę wzdłuż ławki, obok bar z którego sączy się muzyka, akurat leci Eros Ramazzotti. - Una cosa della vita - nucę sobie pod nosem. W upojnym nastroju wkraczam do środka. Pomieszczenie jest niewielkie, prawie puste, ale wnętrze ładne, oryginalny wystrój.
Zamawiam świeżo wyciśnięty sok grejpfrutowy - spremuto, por favor - jakie por favor ? - tu jest Italia, pomyliło Ci się z gorąca ? Haha- uśmiecha się do mnie zza lady młodziutka Włoszka i poprawia mnie dobrym angielskim- powiedziałeś po hiszpańsku !
Zamieniam z nią kilka słów : studiuje w Rzymie, tutaj pracuje w wakacje. Mówi mi że była w Krakowie ze swoim chłopakiem, Rynek bardzo jej się spodobał.
Odwraca się na chwilę do mnie, wyciąga kostki lodu z pojemnika. Widzę jej tyłeczek, ma krótką spódniczkę, zgrabne nogi opięte ciasno pończochami i kruczoczarne włosy spięte w długi warkocz.... następne co widzę to że macha mi dłonią przed oczami i uśmiecha się : dwie, trzy ? Co proszę ?
Ile kostek lodu, cavaliero ? U mnie kolejna zawiecha... z gorąca , i z wrażenia. Dlaczego nie urodziłem się Włochem ?
Za każdym razem tutejsze kobiety robią na mnie takie wrażenie.
Mrugam raz po raz, komórka znowu mi pika w kieszeni : zgadują zgadula...Monika czy Elena ? Okazuje się że obie napisały..
Barmanka nadal się uśmiecha wyrozumiale, bez słowa wrzuca mi trzy kostki do kubka, coś tam odpowiadam uprzejmie po włosku i wychodzę.
Stawiam kubek z sokiem na niskim zewnętrznym parapecie okna kawiarni, odpisuję pośpiesznie Monice, potem wracam na moją ławkę i już na spokojnie skupiam się na wiadomościach od Sycylijki.
Elena pisze łamanym angielskim, właściwie to głównie po włosku i wtrąca angielskie słówka , z błędami. Ale wszystko rozumiem i czuję w tych wiadomościach pokusę i tęsknotę prawie : urwie się wcześniej z apteki, i tak chce się że mną zobaczyć dziś wieczorem...
cdn
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.