W pułapce rozkoszy 8 - Koniec.

W pułapce rozkoszy 8 - Koniec.- Klaudia, ja... - Zamurowało mnie. Dziewczyna, którą wykorzystałem i poniżyłem stoi teraz przede mną, wpatrując się zaciekle. Podbiegła i zaczęła okładać mnie pięściami, zalewając się równocześnie łzami.
- Ty pieprzony dupku! Masz czelność się tutaj pokazywać? - Złapałem ją za ręce i unieruchomiłem.
- Daj mi wytłumaczyć!
- Niby jak?! Jak wytłumaczysz to, że zaciągnąłeś mnie do łóżka tylko po to, żeby mnie przelecieć i zapomnieć? Dobrze Ci było?!
- Nie potrafię tego wytłumaczyć, Klaudia. Byłem wtedy zwyczajnym kretynem, chciałem zemścić się na Twoim bracie... - Usiadłem na jednym z krzeseł przy ścianie. - Nie potrafię Ci tego wynagrodzić, nie mogę pogodzić się z tym, że tak Cię potraktowałem. Przepraszam... - Zakryłem twarz w dłoniach, dając upust emocjom w sposób mało urywający dupę.  
Usiadła obok mnie, wpatrując się dłuższy czas. Minęła minuta, może dwie, a ona ciągle mnie obserwowała. "Odezwij się do cholery, dziewczyno" - Cieszę się, że nie potrafi czytać w moich myślach.  
- Kochasz ją? - "O kurwa, jednak potrafi!"  
- Co? - Zapytałem zdziwiony. W co ona gra?
- Pytam się, czy kochasz Adę. Widziałam was razem przed szkołą. - Stanęła naprzeciwko mnie. - Jest Twoją kolejną naiwną dziewczyną do popieprzenia czy na prawdę coś do niej czujesz?  
Ogarnęła mnie fala gorąca. "Ona wyczuje kłamstwo!" Starałem się nakłonić swój mózg do efektywniejszej pracy. Wytężając szare komórki natrafiłem na wspomnienie. Wspomnienie, które mój zajebisty mózg schował tak, abym w życiu nie dał rady go znaleźć. Moje oczy zaczął spowijać mrok, mrok który zapanował też nad moim umysłem oraz nogami. Wyczułem zmianę pozycji, jednak nie widziałem już otaczającego mnie świata. Zobaczyłem jednak w tej ciemności dwoje dzieci, bawiących się w berka. Oboje mieli maksynalnie po 5 lat. Mała, zadziorna dziewczynka doganiała chudego, podobnego do niej wzrostem chłopca i powaliła go na ziemię. Zadowolona schyliła się i pocałowała chłopczyka w usta. Po chwili ten oderwał się, czując odruchy wymiotne.  
- Błeee! Co Ty robisz? - Zaczął wycierać się malec.  
- Widziałam jak robią tak w serialu mamy. - Usiadła markotnie. - Myślałam, że też chcesz.
- Kiedyś będziemy tak robić, mama mówi, że to nie ładnie tak długo się całować.
- Noo dobzie... A! I jeszcze pan i pani mówili tam, jak bardzo się kochają i ja też tak chcę! Kocham Cię!
- Kocham Cię, Ada!

No tak! W tym momencie wróciłem do rzeczywistości. Znowu widziałem Klaudię, która patrzyła na mnie teraz z litością.
- Nic Ci nie jest?
Kocham ją! - Prawie krzyknąłem.- Odkąd tylko pamiętam.
Spojrzanla się na mnie jak na pijanego menela, na którego w tym momencie wyglądałem.  
- Nie nawidzę jej od samego początku, za Ciebie, ale nie pozwolę skrzywdzić kolejnej osoby. Idź do niej.

Nie myśląc długo, a właściwie to wcale, pobiegłem w stronę drzwi, chcąc wydostać się ze zbienawidzonego gimnazjum. Po drodze trafiłem, a raczej przetrąciłem dwóch szkolnych cwaniaczków, którzy już rok temu zaczynali nękać młodszych, więc w tym roku są najstarsi i pewnie najgorsi. Nie zastanawiałem się nad tym. Wpadłem na nich z impetem, przez co obydwaj wylądowali na ziemi. Usłyszałem za sobą przezajebisty wianuszek wyzwisk i gróźb, na które chętnie bym odpowiedział, ale nie teraz. Teraz muszę znaleźć Adę. Odczuwam taką cholerną potrzebę wyznania swoich uczuć, że moje serce zaczęło walić jak szalone. Zaraz... To chyba przez to, że od dłuższego czasu biegnę. Nie mniej jednak muszę ją znaleźć, pocałować i powiedzieć w końcu, co mi leży na sercu.  

Wpadłem jak poparzony do liceum, nie zważając na liczne protesty woźnych na temat mojego obuwia. Do ciężkiej cholery! Jest pierwszy dzień szkoły, a one już karzą zmieniać buty? Uczniowie, którzy przyszli tu w garniturach muszą wyglądać komicznie. "A buty zmieniłeś?" Boże...  
- Gdzie jest sala gimnastyczna. - Spytałem naburmuszonej szatniarki, która chyba ciągle myślała o moich nieistniejących butach na zmianę. Przewaliła oczami jak kapryśna paniusia z bogatego domu. A odpierdziel się!
- Korytarzem do końca i w prawo - Syknęła, wypuszczając z ust wytwór ślinopodobny. A może to był jad? Nie ważne. Olewając jej kolejny lament o buty, skierowałem się w wyznaczonym przez nią kierunku, szczerze modląc się, aby nie posłała mnie mnie do pomieszczenia gospodarczego, gdzie będzie mnie torturować, aż zgodzę się zmienić obuwie. Co się ze mną dzieje? Mówię do siebie, zmyślam niestworzone rzeczy i do tego tracę chyba rozum. "Bo jesteś tępy." O dzięki mój mózgu! Co ja bym bez Ciebie zrobił? Zdrajca.  

Otworzyłem drzwi i wszedłem jak poparzony na halę, wywołując spore poruszenie wśród uczniów. Przedzierałem się przez rzędy krzesełek, na których od siedzenia powyżej dwudziestu minut boli dupa, jakby ktoś bez przerwy w nią kopał. W końcu natrafiłem na miejsce Ady, która wyglądała na przerażoną. W końcu niecodziennie znajduje się kretyn, który przerywa szkolny apel.  
- Coś się stało? - Zmierzyła mnie zatroskanym wzrokiem, sprawiając, że miałem ochotę się rozpłynąć. "Ogarnij się, Damian!"
- Muszę Ci powiedzieć coś ważnego. Teraz! - Złapałem dziewczynę za rękę i wyprowadziłem szybkim krokiem na korytarz. Mijając całą masę uczniów, coraz bardziej dochodziło do mnie to, co za chwilę zrobię. Jak Ada na to zareaguje? Kocha mnie, ale czy to wszystko ma sens? "Po prostu to zrób, kretynie." - Podświadomość znowu dała mi z liścia. Zamknąłem za nami drzwi i spojrzałem szatynce w oczy.  
- Ada... No tak... Od czego by tu zacząć... Pamiętasz jak się poznaliśmy? Ja nie. Byłaś ze mną od zawsze, odkąd tylko pamiętam. Nie wiem czemu, ale cholernie trudno sklecić mi zdanie na temat... - Dziewczyna skrzyżowała ręce. Dałem jej sprzeczny sygnał. Ciekawe o czym myśli, może o tym, że próbujesz z nią zerwać?
- Powiesz mi w końcu, czemu wyciągnąłeś mnie z apelu, przyprowadziłeś tu i chcesz...  
- Nie, nie o to mi chodzi! - Złapałem ją za ręce, automatycznie czując ciepło jej delikatnych rąk. Aksamitnu zapach, który błądził po moim nosie, odbierał mi resztki rozumu. - Ada... Nie wiem jak damy sobie radę z odległością, ale muszę Ci coś powiedzieć. Kocham Cię i te kilka tysięcy kilometrów nie są dla mnie przeszkodą.  
Dziewczyna nie straciła swojego badawczego spojrzenia. Zmierzyła mnie wzrokiem, ale największą uwagę przywiązując do oczu.  
- Kochasz mnie? - Spytała z nutką ironii w głosie. Spojrzała w lewo, na drzwi damskiej toalety. Uniosła znacząco brwi, a w jej oczach pojawił się blask. - Udowodnij.

*I to była ostatnia część tego opowiadania. Po raz pierwszy zrezygnowałem z erotyki, aby zostawić wam własną interpretację sceny pominiętej ;) Dziękuję, że dotrwaliście aż tutaj. ZicO!

ZicO

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1309 słów i 7103 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Gimbus

    Mam chłopaka z którym jestem już ponad rok :) prawdziwa miłość zdarza sie wszędzie ^^ jest starszy :D

    5 lis 2014

  • Użytkownik ZicO

    Cam, w gimnazjum też znajdują się pojedyncze przypadki ;) Rzadko, ale zawsze są.

    25 paź 2014

  • Użytkownik Cam

    Ogólnie opowiadanie super, ale nie wierzę, że gimnazjaliści byliby w stanie to takich racjonalnych uczuć :) ja bym bardziej dała akcje w liceum... Sorry gimbusy ale nie wierzę w wasze prawdziwe miłostki, bo zako****ecie się przynjmniej raz tygodniu :)

    25 paź 2014