Uratuj mnie. Epilog

Uratuj mnie. EpilogTuryn, lipiec 2015.
     Caterina obudziła się z przeświadczeniem, że jest obserwowana. Starała się zachować spokój i oddychać głęboko, jak we śnie. Oddychać! No właśnie. Nie słyszała spokojnego głębokiego oddechu Fabia. Odwróciła głowę w jego stronę.  
- Buongiorno (Dzień dobry) – powitał ją z uśmiechem – Sei cosi Bella, quando dormi (Jesteś taka piękna, kiedy śpisz).
- E quando non dormo? (A kiedy nie śpię?) – przekomarzała się, przeciągając leniwie. Uwielbiała sobotnie poranki, kiedy nie musieli się spieszyć. Zwłaszcza teraz, latem, kiedy Vanessa zamiast iść do szkoły, wpadała jak burza do pokoju małego Carla i nie odstępowała go aż do śniadania.  
     Fabio nie odpowiedział, tylko przysunął się bliżej i przygarnął ją do siebie. Poczuła na brzuchu jego twardy wzwód. Miał dość jednoznaczne zamiary, a ona nie miała nic przeciwko temu… Chociaż, zaraz… - La porta (Drzwi) – jęknęła cicho, czując ciepłą dłoń sunącą w dół jej pleców – Chiudi la porta (Zamknij drzwi).
- E chiuso (Zamknięte) – szepnął wprost do jej ucha niskim seksownym głosem.  
Zwinne palce sunęły wzdłuż kręgosłupa, do miejsca, gdzie plecy Cateriny wyginały się uroczo i przechodziły w krągłe jędrne pośladki. Ciąża nie tylko nie zaszkodziła jej figurze, ale nadała jej kształtom apetycznych krągłości. Prawie dziewięciomiesięczny Carlo miał apetyt młodego wilczka, więc karmiła go piersią już tylko raz, wieczorem, dzięki temu rano mogła poświęcić więcej uwag mężowi. Fabio ujął jej udo, zakładając je sobie na biodro i sięgnął do pełnej piersi.
- Che bello (Ale piękne) – westchnął, uwalniając biust żony z miękkiego stanika – Rimane cosi? (Zostanie taki?) – Miał na myśli nie tylko rozmiar, ale też krągłość i wyjątkową wrażliwość.
- Si vedrà (Zobaczy się) – roześmiała się, odchylając głowę i wyginając się tak, że jej obnażone piersi zbliżyły się do twarzy Fabia.
- Non provocarmi cosi’(Nie prowokuj mnie w ten sposób) – warknął głucho i zbliżył usta do sterczącej brodawki okolonej ciemnomalinową aureolą. Objął ją delikatnie, żeby nie sprawić Caterinie bólu i poczuł w ustach słodkawy smak – Mmm, dolci rubati… (Mmm, skradziona słodycz…) – oblizał się koniuszkiem języka, obserwując, jak kolejne krople mlecznego płynu pojawiają się i spływają po jasnej skórze. Szybko je zlizał, po czym popchnął lekko ramię Cateriny, zmuszając ją do położenia się na wznak. Zanurkował w dół, do złączenia jej ud. Rozchyliła je lekko i westchnęła głęboko, czując ciepły oddech Fabia tuż nad łechtaczką.  
- Adoro quella parte di te (Uwielbiam ten kawałek ciebie) – zamruczał, głaszcząc delikatnie, pokrytą jasnymi włoskami wrażliwą skórę.
     Caterina poczuła pod powiekami łzy. Wiedział, jak strasznie się bała, że jego uczestnictwo w porodzie wpłynie na ich relację. Nie był przy urodzeniu Vanessy. Inna sprawa, że Valeria zażyczyła sobie cesarskiego cięcia, bojąc się… no, mniejsza o to. Kiedy dwa miesiące po porodzie nieśmiało napomknął, że chciałby się kochać, poczuła i ulgę, i niepokój zarazem. Nie wiedziała, jak bardzo zmieniło się jej ciało, jak go poczuje, jak on poczuje ją…?
- Mi piace quella cicatrice (podoba mi się ta blizna) – pocałował miejsce, gdzie miała małe nacięcie, teraz całkowicie już zagojone – E come la firma. Ti ho firmato. (To jak podpis. Podpisałem cię.) – roześmiał się, rozchylając delikatne różowe płatki i zbliżając do nich język.
- Non hai usato una penna qualsiasi... (Nie użyłeś byle jakiego pióra…) – jęknęła, czując jak język Fabia rozpycha się w jej obrzmiałym wnętrzu. Musiała długo poczekać na odpowiedź, bo jej rozmówca miał usta zajęte wyjątkowo lubieżnymi czynami.  
- No. E ora penso di usarlo di nuovo! (Nie. I teraz mam zamiar znów go użyć!) – głos miał niski, nabrzmiały podnieceniem, jej ulubiony.
     Powitała go głębokim westchnieniem. Jej szeroko rozłożone uda były tak ponętne, tak słodkie, w geście zaufania, jakim go obdarzyła. Przypomniał sobie wenecką noc, kiedy pierwszy raz się kochali i ten niesamowity dzień na jachcie, kiedy mógł ją mieć bez żadnej bariery... i potem jej niepewność, kiedy pierwszy raz po narodzeniu Carla mógł poczuć ciepło i wilgoć jej wnętrza.  
- Che delizia (Ale rozkosz) – Głos miała lekko schrypnięty, emanujący ciepłem i miękkością, którą tak lubił.  
- Zitta! (Cicho!) - wychrypiał, starając się panować nad emocjami.         
     Caterina roześmiała się dźwięcznie i chwyciwszy głowę Fabia w dłonie przyciągnęła ją do siebie. Ich usta znalazły się blisko..., prawie się zetknęły, ich oddechy zmieszały się, przyprawiając oboje o zawrót głowy. Zatracili się w sobie, czując narastające podniecenie  pochodzące od ocierających się o siebie ciał. Wkrótce pokój wypełnił się przytłumionymi przez pocałunki jękami na dwa głosy.  
- Fabio, aiuto... (Fabio, pomóż...) - w głosie Cateriny słychać było desperację. Wyprężyła się, czując, że jej wnętrze obrzmiewa, płonie, wypełnia się pulsowaniem...
     Powolne, głębokie pchnięcie pokonało niewidzialną barierę i Caterina runęła w przepaść, zaciskając palce na ramionach męża i chwytając powietrze rozchylonymi ustami...  On był tuż, tuż. Wpatrywał się w jej rozjaśnioną twarz z zachwytem, czując, jak ogarnia go euforyczne wręcz szczęście... Orgazm uderzył go niepodziewanie mocno, odbierając mu zmysły na długie minuty...  
     Dochodzili do siebie powoli, z trudem odzyskując spokój. Biodra Fabia spoczywały między udami Cateriny, wtulone w jej zmęczone porannym wysiłkiem ciało. Czuła go w sobie i było to tak rozkosznie słodkie rozpierające uczucie, że aż bała się poruszyć. On również się nie spieszył. Wsparł czoło na jej nagim ramieniu i wdychał zapach jej spoconej, rozgrzanej seksem skóry.  
- O dio, sono esausta... (O boże, jestem wykończona...) – westchnęła w końcu, odchylając głowę. Na jej twarzy zagościł błogi uśmiech. - Non ti muovere! (Nie ruszaj się!) - jęknęła, czując, że Fabio unosi się na łokciach.
     Roześmiał się i na powrót rozluźnił mięśnie. Wiedział doskonale, że Caterina uwielbiała te chwile tuż po, kiedy przygniatał ją swoim ciężarem, a ona powoli zaciskała się wokół jego członka. Nigdzie się nie spieszył. - Non ci pensavo, che maternità' ti farà ancora più sensuale... (Nie sądziłem, że macierzyństwo uczyni cię jeszcze bardziej wrażliwą...) - powiedział powoli, specjalnie przeciągając słowa.
     W odpowiedzi zaczerwieniła się i odepchnęła go lekko. Przetoczył się na bok i padł z rozkrzyżowanymi rękami. - Ti adoro lo stesso. (I tak cię uwielbiam) – dodał, rozciągając obolałe mięśnie. - Vuoi un cappuccino? Ti lo faro (Chcesz cappuccino? Zrobię ci je).
- Personalmente? (Osobiście?) - spytała podejrzliwie.
- Mhm... - zamruczał, posyłając jej rozleniwione spojrzenie.
- Allora, si. Lo voglio (W takim razie chcę) – przekręciła się na bok i złożyła na jego ustach słodki wilgotny pocałunek.
     Fabio oderwał się od niej z ociąganiem. Wsparta na łokciu obserwowała, jak wstaje i nie wstydząc się jej zupełnie, przechodzi przez sypialnię do łazienki. Przypomniało jej się, jak ona po raz pierwszy przeparadowała tak przed nim... Jeśli miała teraz taką samą minę, jak on wtedy... Oblizała się koniuszkiem języka. Wyszedł z łazienki w bokserkach i krótkim szlafroku z czarnego jedwabiu.  
- Zajrzę do dzieci, a ty odpoczywaj – posłał jej rozbawione spojrzenie.
     Nie miała jednak zbyt wiele czasu na odpoczynek. Ledwie zdążyła odszukać stanik i krótką nocna koszulkę, w drzwiach pojawiła się Vanessa.  
- Mogę? - rzuciła i nie czekając na odpowiedź, rozsiadła się obok Cateriny.
- A Carlo? - Caterina pocałowała ją w policzek na „dzień dobry”.
- Niania daje mu tę papę na mleku – skrzywiła się – Musimy porozmawiać na poważnie – nachyliła się do Cateriny i ściszyła głos.
- Taak?  
- Wiesz, pomyślałam, że robimy młodemu straszne zamieszanie – zaczęła Vanessa, marszcząc z powagą czoło.
- Nie rozumiem...
- No, kiedy on mówi do ciebie „mama”, a ja „Caterina”. To mu miesza w głowie. - uniosła w górę dłonie – Póki nie mówił, to nie zwracałam na to uwagi, ale teraz, to poważna sprawa!
- Co proponujesz? - Caterina poczuła suchość w ustach. Vanessa przyjęła wiadomość o rodzeństwie z niepokojem, ale już po kilku dniach się cieszyła. Inna sprawa, że długo się z Fabiem naradzali, jak jej to przekazać. Informację, że będzie miała brata, powitała z radością, a kiedy dzień po narodzinach Carla przyjechała do szpitala i dostała go „na ręce” jako starsza siostra, była taka dumna!
- Pomyślałam, że ja też mogłabym do ciebie mówić mamo – wypaliła bez namysłu – W końcu robisz wszystko to, co robi mama, a mojej mamy tu nie ma. - Wzruszyła ramionami.
- Naprawdę byś tego chciała? - Caterina zamrugała szybko.
- Jasne, że tak – Vanessa spojrzała na nią zaskoczona – Kiedyś mówiłam do ciebie „wróżko”, ale przy dziewczynach to obciach, a młody dopiero by się głowił.
- A ja mogę mówić o tobie „córeczka”? - starała się za wszelka cenę trzymać fason, choć czuła, że w gardle ma kłąb waty.
- Może „córka”? - Vanessa bardzo chciała dodać sobie powagi w oczach koleżanek.
- Mam córkę – Caterina wyciągnęła do niej ręce.
- A ja mamę!
     Fabio, niosący tacę z dwoma filiżankami cappuccino i kubkiem kakao, wszedł do sypialni i stanął jak wryty. W łóżku siedziały przytulone Caterina i Vanessa, przy czym, pierwsza miała oczy wilgotne od łez, a druga wyglądała na bardzo z siebie zadowoloną.  
- Moje panie... - zaczął, nie wiedząc, co ma o tym wszystkim sądzić – Czy można wiedzieć, co się tu dzieje?
- My... - głos Cateriny drżał.
- Ja powiem tacie. Dobrze... mamo? - Vanessa wyszczerzyła w uśmiechu zęby do zaskoczonego Fabia.
- Chyba już rozumiem! - Postawił tacę na szafce nocnej i pocałował obie, najpierw żonę, a potem córkę – Przyniosę Carla – mrugnął do Cateriny.  
     Wreszcie miał wszystko, o czym marzył, a nawet więcej. Sto razy więcej!
------

     Mila wyszła spod prysznica i otuliła mokre ciało bawełnianym szlafrokiem. Spojrzała w lustro, przechylając zalotnie głowę. Stefano poszedł z małym Giovannim na taras, żeby podarować jej trochę czasu „dla siebie”. Choć ich syn miał już ponad trzy miesiące i rósł jak na drożdżach, wciąż wymagał troskliwej opieki. Początkowo myśleli o niani, która z nimi zamieszka, ale ostatecznie zdecydowali się na inne rozwiązanie. Od dwóch tygodni mieli opiekunkę od rana do popołudnia, przez pięć dni w tygodniu. Weekendy były dla nich. Rozchyliła szlafrok i poprawiła piersi. Po karmieniu, satynowy stanik na szerokich ramiączkach utrzymywał wszystko na swoim miejscu, a fikuśne majteczki z falbanką dodawały całemu kompletowi smaku. No, zobaczmy, czy udało się uśpić małego rozbójnika, pomyślała, uśmiechając się do siebie i weszła do sypialni. Już miała iść dalej, kiedy jej wzrok padł na małą buteleczkę lubrykanta, stojącą na szafce nocnej po stronie Stefano. Na samo wspomnienie okoliczności jej użycia, poczuła przyjemny dreszczyk podniecenia.
- Lekarz mówił, że na początku może boleć – jęknęła cicho, kiedy usta Stefano powędrowały w górę jej ciała, porzucając na chwilę jej pulsującą pożądaniem łechtaczkę.  
- Lubisz ból... - niski aksamitny i władczy głos czarował ją i pieścił.
- Tak, ale...
- Pomyślałem o tym – nie pozwolił jej dokończyć i po chwili poczuła między nogami chłodne krople.
- Co to jest?
- Nic złego – pokazał jej buteleczkę.
     Otrząsnęła się ze świeżych wspomnień, czując, że jej policzki robią się ciepłe, a złączenie ud zaczyna rozpierać. Szybko wyszła z sypialni i zajrzała do dziecinnego pokoju, ale łóżeczko było puste. Czyżby wciąż byli na tarasie? Ruszyła w górę po szerokich kamiennych schodach. Nie odczuwała niepokoju. Stefano był chyba najbardziej troskliwym i kochającym ojcem, jakiego znała. Nawet Fabio nie mógł się z nim równać, a przynajmniej ona była tego absolutnie pewna! On był po prostu idealny pod każdym względem. Jej myśli znów popłynęły do tamtej nocy sprzed dwóch tygodni...
- Auuuuu! - zajęczała płaczliwie, kiedy się z niej wysunął. Było jej tak cudownie, tak dobrze, kiedy się kochali. Poczuła ukłucie, kiedy w nią wszedł, ale zaraz potem zadbał, żeby już o tym nie myślała. Tym przykrzejsze było odczucie, które miała po. - Wciągnęła powietrze z głośnym sykiem.
- Nie ruszaj się – Stefano zanurkował pod kołdrę.
- Co robisz? - spanikowała lekko.
- Spokojnie. Tylko podmucham. - roześmiał się i po chwili poczuła, że rzeczywiście to zrobił. Nagle przypomniało jej się, jak ojciec dmuchał na jej poparzone paluszki albo obite kolanka, kiedy była mała i zaczęła chichotać przez łzy.  
- No widzisz, już dobrze. – Stefano przygarnął ją do siebie i pocałował delikatnie w usta.
     Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Sama nie wiedziała, kiedy pokonała schody i znalazła się w pokoju wypoczynkowym pełnym miękkich kanap i pufów. Ostrożnie podeszła do przeszklonej ściany i wyjrzała na taras.  
     Stefano leżał z zamkniętymi oczami na drewnianym szezlongu, trzymając na piersi maleńkiego ciemnowłosego chłopczyka. Obaj oddychali głęboko, posapując cichutko przez sen. Jasna skóra i biała koszulka maleństwa odcinała sie wyraźnie od umięśnionego opalonego męskiego torsu. Mila wpatrywała się w nich jak urzeczona. Potem cicho cofnęła się do pokoju i wziąwszy ze stolika telefon, zrobiła im kilka zdjęć. Nagle Stefano otworzył oczy i na widok żony jego twarz rozjaśnił szeroki szczery uśmiech.  
- Jestem szczęśliwy – odczytała z ruchu jego warg i poczuła nagle, jak te proste słowa spływają do jej serca i ją także napełniają szczęściem.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2583 słów i 14304 znaków.

9 komentarzy

 
  • Halusien

    Świetna część! Lubię pomieszanie sensacji, miłości i erotyki. W Twoich opowieściach zawsze coś się dzieje.
    Cieszę się, że Mila i Stefano znaleźli drogę do siebie. Cieszę się też tym, że teraz mogą być razem. I cieszy mnie to, że obie nasze pary doczekały się potomstwa.
    Fajnie się czyta o dalszych losach bohaterów z pierwszej części. Jednego, czego mi brakuje, to tłumaczenia, również angielskich dialogów.
    Pozdrawiam i lecę do meteorów!

    3 cze 2019

  • Domini

    Cuuuudo cudo. A co zrobili z Valeria dostala za swoje

    5 maj 2019

  • emeryt

    @Roksana. Czytam to opowiadanie już któryś raz i ciągle mam niedosyt. Droga Autorko, pisz ciągle, bo bardzo szkoda byłoby stracić taki talent.

    23 sty 2018

  • ed

    Pisz dalej  nie ważne co   czyta się świetnie. Jest 2 w nocy idę wreszcie spać Dziękuje za wspaniałe opowiadanie .!

    14 sty 2018

  • Margo

    To opowiadanie cholernie wciąga !!!
    Zastanów się nad trzecią częścią . Proszę !!!
    Jestem ciekawa co byś w nastepnej części wymyśliła :-)  
    Pozdrawiam

    19 maj 2017

  • Roksana76

    Wszystko się niestety kiedyś kończy, ale pracuję nad czymś nowym.Może się wam spodoba? Pozdrawiam wszystkich i dzięki za miłe komentarze, Roksana ;)

    24 lip 2015

  • Artek

    To już koniec? :-(  
    Chcę jeszcze, i chyba nie jestem jedynym który tego chce.

    21 lip 2015

  • Ej

    I CO JA TERAZ BIEDNA CZYTAĆ BĘDĘ...

    21 lip 2015

  • Roksana76

    @Ej , mam coś w zanadrzu, ale to trochę potrwa. Jak mi wena dopisze, to może być nawet lepsze od poprzednich opowiadań. No, zobaczymy... Pozdrawiam, Roksana :hi:

    21 lip 2015

  • ANITA

    Piękne zakończenie ! :)

    20 lip 2015