Uratuj mnie 17

W ogromnych oczach Mili widać było zdumienie. Szok mijał powoli.
- Jak to? Zabrałeś mnie do domu swojej matki, żeby... O kurwa, Stefano! - Brakło jej słów.  
- Uspokój się – Jej gwałtowna reakcja zbiła go nieco z tropu, ale już po chwili odzyskał pewność siebie – Jesteśmy tu sami. Zresztą, to już nie jest jej dom.
- Co? - Miejsce zaskoczenia zajął niepokój – Chyba go nie sprzedaliście?  
     Myśl, że potrzebował pieniędzy na wykup udziałów spółki uderzyła ją, jak niespodziewana fala.  
- Nie – uspokoił ją – Nadal należy do rodziny. - Celowo dawkował informacje.  
     Mila wpatrywała się w niego bez słowa. Prawie widział jak obracają się trybiki jej myśli.
- Ten dom jest ogromny i ma pełno schodów. Mama wolała coś mniejszego. - powiedział powoli – Teraz należy do mnie i muszę podjąć decyzję, co z nim zrobić. Miałem nadzieję, że mi pomożesz – Przelotny uśmiech rozjaśnił jego twarz.
- Co masz na myśli? - Nagle zrobiło jej się duszno. Czuła, jak powietrze gęstnieje, jak ją oblepia.
- Moglibyśmy się tu przeprowadzić... - zawiesił głos, czekając na jej reakcję.
- Tutaj? - Rozejrzała się po sypialni. Mimo braku osobistych rzeczy Benedetty, nadal czuło się jej obecność.  
- Możemy go przemeblować, przebudować – Przyglądał jej się badawczo, jakby wyczuwając wahanie – Możemy sprzedać część mebli, albo nawet wszystkie...
     Mila zakryła usta dłońmi. Miała wrażenie, że serce wyrwie jej się z piersi. Jeśli to nie była próba powiedzenia jej, że chciałby spędzić z nią życie, to co to, do diabła było? - Żartujesz? - Zarzuciła ręce na silne męskie ramiona i przyciągnęła je do siebie – Ja miałabym pozwolić, żebyś się tego wszystkiego pozbył? Ja?
- Więc... chciałabyś tu zamieszkać?  
- Chciałabym? - Przewróciła oczami. Nawet jej się nie śniło coś takiego! - Och, Stefano! - Wtuliła się w jego szyję. Ten dom był jak coś wspaniałego, nieosiągalnego... Uwielbiała go!
     Radość Mili była zaraźliwa. Stefano poczuł się wreszcie w pełni odprężony. Chwycił tulącą się do niego dziewczynę i rozstawiając szeroko nogi posadził ją przodem do siebie. Wewnętrzne strony jej ud dotykały jego torsu, podczas gdy jego twarde umięśnione nogi obejmowały jej biodra. Bliskość i ciepło ponętnego kobiecego ciała w połączeniu z unoszącym się w powietrzy zapachem niedawnego seksu, podziałały na jego libido.  
- Znowu? - spytała z niedowierzaniem, spojrzawszy w dół, między ich ciała. Gładka, lśniąca główka jego nabrzmiałego członka odcinała się od ich ciał intensywnym kolorem.  
- Mówiłem, że jesteś uzależniająca – Wodził opuszkami palców po jej plecach, przyglądając się, jak pełne piersi robią się jeszcze pełniejsze, a brodawki twardnieją, choć nawet ich nie dotknął – Ciekawe – powiedział, jakby do siebie – Przygotowałem się na bitwę, a tymczasem poddałaś się prawie natychmiast. - Miał na myśli dom.
- Nie chcę walczyć - odparła miękko - Taka niewola mi odpowiada...
     Nie dokończyła jeszcze zdania, kiedy silne dłonie chwyciły jej tyłek i uniosły w górę.
- No, to siadaj na mojego rumaka. Zobaczymy, czy jesteś gotowa na taką niewolę – Nakierował jej ciało na siebie i ściągnął w dół.  
- Ufff! Potrafisz zrobić na dziewczynie wrażenie - wysapała.  
     Miał teraz przed sobą jej piersi i zamierzał to wykorzystać. Powolnym ruchem ogarnął jedną z nich i ważąc ją w dłoni zaczął pieścić ustami. Biodra Mili zadrgały i zaczęły się poruszać minimalnie w przód i w tył. Jej gotowość i uległość były takie podniecające!
- Ooooo!? - krzyknęła przeciągle, czując zęby zaciskające się na jej wrażliwej brodawce. Nowa fala wilgoci wypełniła jej wnętrze i spłynęła w dół. Przyjemne ciepło zaczęło się rozlewać po jej ciele, odganiając wszelkie myśli. Możliwość oddania kontroli Stefano, wzmagała jej pożądanie, a jednocześnie sprawiała, że czuła się bezpieczna.  
     Po niedawnym zmęczeniu nie było śladu. Poruszali się wolno, ze stałym dręczącym rytmem, jakby wpadli w trans. Stefano wciąż pieścił delikatną aksamitną skórę i twarde wisienki brodawek, od czasu do czasu wydobywając z gardła Mili ciche pomruki aprobaty lub głośne okrzyki, w reakcji na ostrzejsze doznania. Jej szczupłe palce zaciskały się raz po raz na jego ramionach, kłując go paznokciami. Jednak była to tylko niewinna pieszczota w porównaniu z tym, jak on obchodził się z jej cudownie wrażliwym ciałem. Kiedy dotarło do niego, że Mila właściwie jęczy nieprzerwanie, a jej skóra pokryła się mgiełką potu, postanowił narzucić szybsze tempo. Wypuścił z ust pierś, z zadowoleniem obserwując czerwone ślady pozostawione przez jego zęby i odchylił się do tyłu, opierając częściowo plecy o pokaźny zagłówek i wezgłowie łóżka. Przesunął dłonie na poruszające się teraz w górę i w dół biodra Mili.  
- Dalej, branko! Daj rozkosz swojemu panu! - Wyszczerzył zęby do jej przymglonych oczu.  
     Mila oparła dłonie o jego pierś, a on nadał jej ruchom szybszy rytm, podbijając go jeszcze własnymi biodrami. Pokój wypełnił się jego gardłowymi pomrukami, na tle jej głośnych jęków i odgłosu uderzających o siebie ciał. Kochając się wcześniej, dochodziła do orgazmu stopniowo, z przerwami, na nowo budując napięcie, teraz pędziła do celu na złamanie karku. Nacierali na siebie bez opamiętania. Doszli równocześnie, krzycząc i drżąc jak w gorączce. Mila padła wykończona, bez tchu. - Za-mek – cichy szept wydobył się z jej obrzmiałych, spękanych ust.  
- Teraz? - Stefano nie mógł powstrzymać rozbawienia – Prawie cię zabiłem, a ty dopiero teraz mnie powstrzymujesz?  
- Ja umarłam, prawda? - spytała słabym głosem – Na ziemi takie rzeczy się nie zdarzają.  
- Co za poezja. - Położył dłonie na jej plecach. - Żyjesz kochanie, i to jeszcze jak!  
- Ale, jak tak dalej pójdzie, to możemy tego nie przeżyć – jęknęła, ostrożnie rozciągając mięśnie. - Jesteś boski! - dodała z uwielbieniem.
     Odpoczywali długo, wypełniając czas delikatnymi czułymi pieszczotami. W końcu udało im się wstać. Stefano naciągnął bokserki i spodnie, a Mila okryła się tymczasowo jego koszulą, która w połączeniu z pończochami dała wyjątkowo seksowny "look”. Wyszli z sypialni i zajrzeli do wszystkich pokoi na piętrze, potem wspięli się wyżej, gdzie z obszernego pomieszczenia bez ścian można było wyjść na ogromny taras. Rozciągał się z niego widok zapierający dech w piersi.  
- Dachy Turynu – westchnęła Mila, dotykając nosem szyby – Jak dachy Paryża.  
- Nasza prywatna podniebna przestrzeń – Stefano obserwował ją uważnie – Moja matka prawie tu nie przychodziła. Jak zrobi się cieplej, postawimy tu parasol albo markizę.  
     Zeszli na sam dół po szerokich schodach wyłożonych kamieniem w odcieniu ciepłego brązu.  
- Kiedy chcesz się przeprowadzić? - Mila rozejrzała się po pozbawionym zasłon salonie.
- Na pewno trzeba będzie zrobić jakiś remont..., malowanie... - Przesunął dłońmi po krótko przystrzyżonych włosach – Chodź. Obejrzymy kuchnię.
     Weszli do dużego pomieszczenia z oknami wychodzącymi na ulicę. Całą przestrzeń podzielono kuchenną wyspą na dwie części. Jedna stanowiła właściwą kuchnię, a druga część jadalną, z niewielkim podwyższonym kominkiem, w którym zainstalowano ruszt. Wszystko utrzymane było w stylu toskańskiej prowincji: meble z rozbielonego drewna, rustykalne kafelki. Natychmiast się zorientowali, że tu renowacja będzie wręcz nieodzowna.
- Musisz zadecydować, jakie chcesz mieć tu meble i wyposażenie – Stefano wykonał zamaszysty ruch ręką.
- Te mi się podobają, trzeba je tylko odnowić. - Mila szła wzdłuż szafek, sunąc dłonią po kamiennym blacie – Poza tym, twoja mama bardzo tę kuchnię lubi... Myślę, że byłaby zadowolona...
- Chcę, żebyś ty była zadowolona – przerwał jej. - Ojciec przywiózł ją tu zaraz po ślubie. To było jedyne pomieszczenie, którego nie umeblował.  
- Mówiła mi o tym – roześmiała się – Pytałam, dlaczego stylem tak się różni od reszty domu.
     Stefano spochmurniał. Matka na pewno kochała ojca. On pewnie na swój sposób też ją kochał. Późniejsze zdrady wszystko zmieniły, zepsuły...  
     Mila przyglądała mu się uważnie. Zmiana jego nastroju była taka wyraźna! Zawsze tak reagował na wspomnienie rodziców. Wiedziała dlaczego. Z tego samego powodu długo nie myślał o małżeństwie. Ale zmienił zdanie, zakołatało jej gdzieś z tyłu głowy. Ostatnią rzeczą, którą chciała teraz oglądać, był jego smutek.
- Więc, to jest moje, tak? - Rozłożyła szeroko ręce. Postanowiła odwrócić jego uwagę od nieprzyjemnych myśli.  
- Tak.
- W takim razie zostaje tak, jak jest. Mam fantastycznego renowatora. Jest drogi, ale zrobi z tego cudo! Tylko dokupię trochę sprzętów. Może taki ekspres do zabudowy? - Dotknęła z czułością jednej z szafek. - Zobaczymy, czy wystarczy mi pieniędzy. Najwyżej dokupię go później – zamruczała do siebie.  
- Kochanie, zrób wszystko, na co masz ochotę. Mamy pieniądze.
- Ty masz – poprawiła go.
- Na jedno wychodzi – wzruszył ramionami – Zresztą, potraktuj to jak rodzinną tradycję. Pod tym względem, ja i tak jestem postępowy. Moja matka nigdy nie pracowała zawodowo. To, że ojciec pozwolił jej wybrać kuchnię, było z jego strony gestem. Płacił za wszystko...
- Ja pracuję, a poza tym, ty nie przywiozłeś tu żony – wypaliła, biorąc się pod boki.  
     Stefano uniósł gwałtownie głowę i otworzył szeroko oczy. Zaskoczyła go. - Nie. - Zmarszczył brwi. W oczach Mili igrały wesołe ogniki – Dla ciebie to temat do żartów? - spytał, mrużąc oczy.  
     Natychmiast spoważniała. Kurwa, nie o to chodziło, zaklęła w myślach. Miała nadzieję skierować rozmowę w zupełnie inną stronę. A może wcale nie...?
- Ej, nie bądź taki – poprosiła łagodnie. Podeszła do niego i położyła mu dłonie na klatce piersiowej, wpatrując się w jego ciemoorzechowe oczy – Nie chcę się kłócić. Po prostu nigdy nie miałam niczego tak... swojego. Meblowanie naszego mieszkanka było fajne, ale to co innego. Mam swoją kuchnię! - Nawet nie starała się ukryć radości – I jadalnię!
- Sikorko, masz cały dom. - Ujął w dłonie drobną twarz Mili. Jej dziecięca radość go rozbrajała – Daję ci to wszystko. Chcę, żebyś go urządziła po swojemu. Tak, jak ci się podoba.
- A tobie jak się podoba?  
- Mnie? - zastanowił się – Funkcjonalnie. Urządź go dla nas. Znasz się na tym, jak nikt inny.  
- Postaram się. To będzie świetna inwestycja – rozpogodziła się.
- Jestem tego pewien. - Otoczył ją ramieniem – Jutro pogadam z prawnikami. Chcę, żeby ten dom naprawdę należał do ciebie.
- Ja chyba znam sposób. - wyszeptała. Teraz, albo nigdy, postanowiła – Nawet dość prosty...
     Stefano zatrzymał się i powoli uniósł w górę jej brodę, szukając oczu, ale Mila nakryła je rzęsami. Serce zabiło mu mocniej. Czyżby chciała mu odpowiedzieć na pytanie, które zadał dawno temu?
- Pomyślałam... że jeśli... że... - dukała nieskładnie – Jeśli nadal chcesz... - głos odmówił jej posłuszeństwa. Dlaczego on nic nie mówi? Posłała mu szybkie spojrzenie pełne desperacji.
- Wiesz, że chcę – Przyszedł jej z pomocą, gdy tylko dotarło do niego, co próbowała mu powiedzieć. - Cały czas czekam. Nic się nie zmieniło!
     Broda zaczęła jej drżeć i zanim zdążyła cokolwiek zrobić, rozpłakała się.  
- Sikorko! - Objął ją mocno.
- To nic – szlochała i śmiała się przez łzy – Ja tak mam. Przecież wiesz... - Otarła twarz wierzchem dłoni.  
- Czy teraz mi odpowiesz? - Zajrzał w jej pełne łez oczy. Po twarzy błąkał mu się wesoły chłopięcy uśmiech. - Wyjdziesz za mnie?  
- Tak, tak, tak! - rzuciła mu się na szyję – Wyjdę za ciebie i będę cię kochać, i słuchać, i będę się strasznie starać... - Łazy płynęły jej po policzkach, kapiąc na nagie ramiona i plecy Stefano.  
     Chwycił ją w ramiona i okręcił się wokół własnej osi. Rozpierała go radość. Miał ochotę ogłosić ją całemu światu. Dziwnie się z tym poczuł, bo przecież nigdy nie był ekstrawertykiem. - Dlaczego mam wrażenie, że wodzisz mnie za nos? - spytał wesoło, pozwalając, by jej stopy dotknęły posadzki.  
- Ja? - W jej głosie słychać było szczere zdziwienie – Nie śmiałabym... - zachichotała, ocierając lśniące od łez oczy.
- Ty czarownico! Rzuciłaś na mnie urok... – westchnął.
     Stali tak, tuląc się i dotykając, jakby chcieli mieć pewność, że to nie sen. Stefano pierwszy odzyskał głos. - Na końcu ulicy jest świetna restauracja. Co ty na to? Ja umieram z głodu!  
- W porządku. Tylko musimy uzupełnić garderobę – zamachała mu przed nosem zbyt długimi rękawami koszuli.  
- Jeśli o mnie chodzi, to może tak zostać. – Prześliznął się wzrokiem po jej widocznych przez cienki materiał, apetycznych krągłościach – Ale masz rację, nie będę się z nikim dzielił.

     Mijając eleganckie wejścia do mieszkań i nieliczne wystawy eleganckich sklepików i lokali usługowych, zajmujących partery budynków, Mila starała się wyobrazić sobie ich dwoje w tej dzielnicy. Do tej pory każde z nich prowadziło jakby odrębne życie. Stefano podążał za Fabiem, jak cień, towarzysząc mu także w podróżach. Ostatnie dwa lata obfitowały również w inne wyjazdy. Nie wiedziała co robił, ani gdzie, ale wracał zmęczony i spragniony snu. Drżała o niego, choć nigdy głośno tego nie powiedziała. Musiał jednak zdawać sobie sprawę z tego, co przeżywała. Choćby dlatego, że witała go zawsze, jakby wracał z zaświatów.
- O czym tak myślisz? - spytał, przyciągając ją do siebie, by nie zderzyła się z grupką Azjatów z aparatami fotograficznymi.
- Dociera do mnie, że wszystko się zmienia – szepnęła – I jeszcze bardziej się zmieni, kiedy tu zamieszkamy.
- Mam nadzieję! – Mrugnął do niej wesoło, jakby planował jakąś psotę.
     Weszli do eleganckiego, ale przytulnego wnętrza i zatrzymali się obok niewielkiego blatu z kryształowego szkła, wspartego na kamiennej kolumnie. Natychmiast podszedł do nich szef sali i wskazał im stolik w głębi. Mila usiadła przodem do okna, tak, by widzieć przechodniów. Był to chyba najbardziej lubiany przez Stefano lokal. Turyści stanowili niewielki odsetek gości, ze względu na dość wysokie ceny, natomiast z upodobaniem przychodzili tu okoliczni mieszkańcy. Było to jedno z tych miejsc, gdzie mogli powiedzieć kelnerowi "to, co zwykle” albo "ostatnio mieliście taką tartę z bakłażanem...”. Z przyjemnością pomyślała, że teraz będą tu stałymi bywalcami. Mogliby też czasem zamówić gorące cornetti con cioccolato na śniadanie z niewielkiej ciastkarni na końcu ulicy. Była pewna, że wielu mieszkańców tak robiło. Miała się podzielić ze Stefano swoimi rozmyślaniami, ale spojrzawszy na niego, zmieniła zdanie. Był całkowicie pochłonięty studiowaniem karty dań, a po twarzy błąkał mu się ledwie uchwytny uśmiech. Zdała sobie sprawę, że ostatni raz widziała go takiego chyba na wakacjach poprzedniego roku. Westchnęła cicho i odwróciła głowę do okna, gdzie po przeciwnej stronie ulicy zaparkował swój skuter kurier. Od razu się domyśliła, że nim jest, bo bagażnik pojazdu miał przymocowaną ogromną, jak na jednoślad, skrzynkę. Chłopak otworzył ją i ostrożnie wyciągnął z niej nieregularny jasnoszary pakunek. Zatrzasnął niedbale kufer i rozejrzał się na boki z zamiarem przejścia na drugą stronę ulicy.  
- Sikorko, na co masz ochotę? - Głos Stefano odwrócił jej uwagę.
- Może karczoch po rzymsku? - spytała z roztargnieniem.
- Też o tym pomyślałem – Mrugnął do niej z uśmiechem i uniósł nieznacznie dłoń, dając znak kelnerowi. Następnie pochylił się nad stolikiem i ujął jej brodę ręką, zaglądając w oczy – Jestem szczęśliwy – powiedział i złożył na jej ustach długi gorący pocałunek.
     Zachichotała nerwowo, zaskoczona zarówno jego zachowaniem, jak i szczerym stwierdzeniem.  
- Przesyłka dla pana – Kelner zatrzymał się obok ich stolika. Zza jego pleców wyłonił się kurier z... bukietem róż!  
- Właściwie, to przesyłka dla tej damy – Stefano podał dyskretnie złożony banknot chłopakowi i wziąwszy od niego kwiaty, wstał z miejsca i odwrócił się w stronę oniemiałej z wrażenia Mili.  
     Nagle w całym lokalu zapadła cisza.  
     Nie zważając na to, Stefano uklęknął na jedno kolano. - Wiem, że już mi odpowiedziałaś, więc to mi ułatwia sprawę, ale i tak to powiem. Chciałbym, żebyś to przyjęła – To mówiąc, sięgnął pomiędzy kwiaty i wyciągnął stamtąd mały satynowy woreczek, przywiązany do jednej z róż. Rozsupłał go sprawnie i wyciągnął z niego pierścionek.
     Mila zacisnęła dłonie w piąstki i przycisnęła je do piersi. Dopiero po dłuższej chwili wyciągnęła w kierunku Stefano lewą dłoń. Palce drżały jej, jak gałązki mimozy.  
- Ja... ja nie wiem, co powiedzieć – wyszeptała wzruszona. - Nie spodziewałam się...
     Stefano wsunął jej na palec pierścionek i przyjrzawszy się swemu dziełu, przycisnął do ust drżącą dłoń Mili.  
- Auguri! (Gratulacje!) - Ze wszystkich stron dobiegły ich głośne okrzyki i oklaski. Wśród gości wybuchła euforia. Kiedy wreszcie zapanował względny spokój, Stefano mógł wrócić na swoje miejsce. Siedzieli przez dłuższą chwilę wpatrując się w siebie. - Jak to zrobiłeś? Kiedy? - Mila nie mogła wyjść z podziwu – Przecież nie wiedziałeś...
- Poczekałem, aż wejdziesz do łazienki – Twarz dorosłego poważnego mężczyzny rozświetlił chłopięcy uśmiech – Naprawdę nie wiedziałem. Nie zabrałem ze sobą pierścionka. No, ale w końcu słynę z umiejętności organizacyjnych.
- Jesteś niemożliwy, ale kocham cię za to! - Wpatrywała się w połyskujący na jej palcu kamień. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że musi być antykiem. Owalny rubin w kolorze wina otaczały maleńkie diamenciki osadzone w białym i żółtym złocie. - Jest piękny. Wygląda jak Tiffany...  
- Bo to jest Tiffany. Matka kupiła go na aukcji. Podobno była pod wrażeniem filmu... Nalegała, żebym dał ci właśnie ten pierścionek.  
     Dalszą rozmowę przerwał im kelner, który poza przystawkami przyniósł też szampana i dodatkowy kubeł na lód wypełniony wodą. Umieścił w nim bukiet czerwonych róż, który Mila ułożyła tymczasowo na stoliku i co chwila dotykała delikatnych chłodnych płatków.  
     Ledwie zdążyli skosztować delikatnego serca karczocha, który w połączeniu z wytrawnym szampanem mógł swobodnie pretendować do królewskich stołów, kiedy leżący na stoliku telefon zadrgał leciutko, wydając cichy pojedynczy dźwięk. Stefano rzucił okiem na ekran, ale nie wykonał żadnego ruchu. Mila posłała mu pytające spojrzenie.
- Moja matka – Nadal nie odbierał, choć telefon wibrował.  
- Och, nie wygłupiaj się! Odbierz. To może być coś ważnego – ofuknęła go. Doceniała, że chciał całą uwagę skupić na niej, ale to w końcu jego matka! I właśnie dostała pierścionek, który należał wcześniej do niej!
- Tak mamo. – Stefano z wyraźną ulgą podniósł do ucha komórkę. Słuchał przez chwilę, po czym spojrzał na Milę z wyrazem zaskoczenia na twarzy. - Dziękuję – bąknął. Rozejrzał się dyskretnie i po chwili skinął głową parze w wśrednim wieku, siedzącej kilka stolików dalej. Nachylił się tak, żeby Mila mogła słyszeć. Przełączenie na głośnomówiący nie wchodziło w grę.
- Mila, słyszysz mnie? - Głos Benedetty lekko drżał.
- Tak – odparła z przejęciem.
- Bardzo, bardzo się cieszę! Mam nadzieję, że nie macie planów na sobotę, bo chciałabym was zaprosić na małe przyjęcie do mojego nowego mieszkania... - zawiesiła głos, czekając na odpowiedź.
     Stefano kiwnął głową, dając Mili znak, że jest wolny.
- Przyjdziemy na pewno. - odparła szybko – Ten pierścionek jest przepiękny!
- To cieszę się podwójnie! Bawcie się dobrze, dzieci. Miłego wieczoru.
     Rozłączyła się, pozostawiając Milę z wyrazem osłupienia na twarzy. Nigdy tak do niej nie mówiła. "Dzieci”, to było też o niej, do niej... Poczuła drapanie w gardle. Matka jej ukochanego nie tylko ją zaakceptowała, ale najwyraźniej także polubiła.  
- Co jest? - Stefano przyglądał jej się podejrzliwie – Jeśli nie chcesz iść, to nie musimy, ale Caterina i Fabio też tam będą.
- Och, Stefano, oczywiście, że chcę iść! Po prostu nie radzę sobie z taką ilością szczęścia na raz.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 3803 słów i 20972 znaków.

7 komentarzy

 
  • Użytkownik adaadaada

    kiedy kolejna część?;)

    10 cze 2015

  • Użytkownik Monika258

    Twoje opowiadania są genialne. Czytałam je w pracy i nie mogłam się oderwać. Jak dla mnie powinnaś pisać książki. Słowem mówiąc, czapki z głów.

    3 cze 2015

  • Użytkownik Roksana76

    Dzięki za komentarze. Wybaczcie, ale kolejna część będzie z opóźnieniem  (ok. tygodnia). Postaram się jakoś Wam to wynagrodzić. Proszę o cierpliwość. Pozdrawiam  :kiss:

    2 cze 2015

  • Użytkownik Wiktor

    @Roksana76 Witaj Roksano!!!. Wybaczamy i poczekamy!!!. Przynajmniej ja poczekam. Każdy ma swoje życie prywatne i obowiązki. Pozdrawiam serdecznie Wiktor

    2 cze 2015

  • Użytkownik -lol-

    Kiedy kolejna część?

    1 cze 2015

  • Użytkownik Roksana76

    Mila - Chorwatka o kasztanowych włosach i dość ostrych rysach, ładna, ma 36 lat i bliznę po oparzeniu na ramieniu. Stefano - atletycznie zbudowany Włoch, o ciemnych oczach i krótko ściętych włosach, ma prawie 39 lat. Są razem od 7 lat.

    31 maj 2015

  • Użytkownik ...

    Najlepsze,ale trochę się pozapominało,przypomnisz jak wyglądają i le mają lat?bo tyle tego czytam i już nie da rady spamiętać;)

    30 maj 2015

  • Użytkownik ANITA

    Świetnie ! <3

    30 maj 2015