Uratuj mnie 16

Mila przyglądała się z zainteresowaniem, jak Carlo, jeden z architektów Fabia odręcznie nanosił zmiany na plany kamienic. Lubiła z nim pracować. Miał świetne pomysły i nie był "buldożerem” jak czasami określała w myślach tych, którzy nie liczyli się z historią przebudowywanych miejsc. Zlecenie też jej się podobało. Właściciele chcieli przekształcić dwie przyległe kamienice w niewielki hotel. Poprosili o konsultację przed podjęciem decyzji. Zależało im na udziale Mili, ale to jej raczej nie dziwiło. Wyrobiła sobie dobrą markę. Miała solidne wykształcenie, które dawało jej przewagę nad innymi, a przy tym z niezwykłą lekkością zestawiała stare wartościowe elementy z nowoczesnym wyposażeniem. No i potrafiła współpracować prawie z każdym: z inżynierami, architektami, a co najważniejsze, z architektami wnętrz i dekoratorami. Fabio wykorzystywał jej zdolność do prowadzenia mediacji, dając jednocześnie dużo swobody w podejmowaniu decyzji. Oboje na tym zyskiwali.  
- Co o tym sądzisz? – zwrócił się do niej Carlo – Jeśli pozbędziemy się tej ściany, powstanie ładne i przestronne pomieszczenie. Mogą tu serwować nawet kontynentalne śniadania.  
- Zgadzam się, ale zostawimy łuk. Inaczej konserwator zabytków nie da nam zgody – Szczupłym palcem zakreśliła na kartce półkolistą linię.  
     Carlo potarł brodę palcami i zmarszczył czoło. – Jesteś pewna? – Nie wyglądał na zachwyconego.
- Obawiam się, że tak – Pokiwała głową. – Pogadam z nim, ale na wszelki wypadek, weź pod uwagę łuk.
- Skoro ty tak mówisz, to tak musi być! – Podniósł dłonie w geście poddania.
     Roześmiała się na ten widok. Od samego rana miała doskonały humor. Co prawda, w trakcie pierwszego spotkania w ogromnych magazynach meblowych, pełnych nowoczesnych mebli trudno jej się było skupić, ale jakoś się pozbierała. Miała w brzuchu motyle, raz po raz przypominające jej o porannym szalonym pocałunku i zapowiedzi równie niesamowitego wieczoru. Teraz też, na samo wspomnienie, poczuła przyjemny dreszczyk.  
- Co jest? – Carlo przyglądał jej się podejrzliwie – Masz taką dziwną minę.
- Tak? – Znów się roześmiała.
- Moja żona miała taką, jak w zeszłym tygodniu powiedziała mi, że zostanę ojcem po raz drugi – zachichotał.
- Naprawdę? Gratuluję! – Podekscytowana, ucałowała go w oba policzki. – Dlaczego wcześniej nie powiedziałeś?  
- Jesteś dziś taka roztargniona… - Pokręcił głową.
- Ja nie jestem w ciąży – zachichotała - Zakochałam się – dodała konfidencjonalnie.  
     Carlo wybałuszył oczy. Znał Stefano od lat.
- W Stefano! – prychnęła, widząc jego zdumienie.
- Aha, to w porządku – odetchnął z wyraźną ulgą i mrugnął do niej przyjaźnie – Wiosna idzie! Może też pomyślicie o pisklętach?
     Dalsze żarty przerwało im nadejście reprezentującego właścicieli, szpakowatego mężczyzny z brzuszkiem. Poznali go przed godziną i wydał im się rzeczowym i rozsądnym człowiekiem.
- Jak sądzicie? Opłaci się ta inwestycja? – spytał uprzejmie. – Miejsce jest doskonałe, ale jeśli przeróbki będą kosztowne, albo, co gorsza niemożliwe… - zawiesił głos.
- Proszę się nie martwić – Mila starała się oderwać myślami od Stefano i zawartości jego spodni – Dopatrzyłam się już kilku wcześniejszych przeróbek, na które konserwator się zgodził. Poza tym, te kamienice nie są aż tak stare, jak na Turyn.  
- To wspaniale! – Zatarł ręce – Jeśli pani pozwoli, to właścicielka jest w domu obok i chciałaby z panią zamienić dwa słowa, a pan… – Zwrócił się do Carla – Gdyby mógł mi pan pokazać, co wymaga największych zmian.
     Mila bez pośpiechu wyszła z kamienicy i ruszyła do wejścia budynku stojącego obok. Mieli je z Carlem scalić i stworzyć spójną przestrzeń... O rany, znów będzie ojcem! Przypomniała sobie przyjęcie z okazji narodzin ich syna, jakieś trzy lata temu. Jak on to powiedział? Pisklęta... Nagle zatrzymała się gwałtownie. Kurde, minął tydzień, a ona nie miała okresu! Wyciągnęła z torebki telefon i szybko przeliczyła dni w kalendarzu. Nie wzięła ostatnich dwóch tabletek, bo je straciła razem z torebką, ale Caterina twierdziła, że to nic takiego. Miała zrobić tygodniową przerwę i zacząć kolejne opakowanie po miesiączce... Cholera! Nie krwawiła. Spokojnie, spokojnie, powtarzała w myślach. Test, wizyta u ginekologa... To może być reakcja na stres. Schowała telefon i wzięła głęboki wdech. Nawet jeśli była w ciąży, to co? Stefano chciał mieć dziecko. Weszła do obszernego holu i rozejrzała się. Nie było nikogo. – Dzień dobry! – Jej głos odbił się echem od pustych ścian.
- Dzień dobry. Jestem tutaj – Głos dobiegał z pokoju w głębi.  
     Ruszyła w tamtym kierunku, nie mogąc jednak pozbyć się myśli o ciąży. Ciekawe, jak Stefano zareagowałby na taką wiadomość? Zatrzymała się w drzwiach do salonu i na moment ją zatkało. W niedbałej pozie, oparta o parapet, stała Chiara.
- Ciebie się tu nie spodziewałam – Mila z trudem odzyskała głos.
- Dlaczego? To domy wujostwa, a właściwie prawie moje... - zawiesiła głos.
     Mila milczała.
- Nie jesteś ciekawa, o czym chcę z tobą rozmawiać? - Chiara odepchnęła się lekko od kamiennego parapetu i stanęła wyprostowana, krzyżując ręce na piersiach.  
- Jestem pewna, że zaraz mi to powiesz – Mila siliła się na spokój. - Jeśli chodzi o kamienice, to potrzebuję dwóch, trzech dni... - zaczęła.
- Och, mniejsza o kamienice! – W głosie Chiary słychać było zniecierpliwienie – Wolę porozmawiać o tobie, a właściwie o tobie i Stefano.
- No, to akurat nie jest temat do rozmowy – Mila poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku. Miała zamiar po prostu odejść. Niech diabli wezmą zlecenie, pomyślała, odwracając się na pięcie.
- Nie tak szybko! Nie uciekniesz przede mną! - Chiara nie dawała za wygraną.
- Nie uciekam. Po prostu nie mamy o czym rozmawiać. - Wzruszyła ramionami. Kogo ja chcę oszukać? Nie potrafię z nią rozmawiać, desperowała.  
- Zależy mi na nim – rzuciła Chiara – A ja zwykle dostaję to, czego chcę.
- Skoro tak jest, to po co ze mną rozmawiasz? - spytała, czując, że w środku cała dygocze. Jednak próbowała uciec. - Może warto zapytać, czego chce Stefano? - Samo wypowiedzenie jego imienia dodało jej sił.
- Nie bądź naiwna! Nie masz ze mną szans! - Chiara patrzyła na Milę z wyższością – Proponuję ci pieniądze w zamian za to, że oszczędzisz mi bezsensownego użerania się z tobą.
     Mila odwróciła się bez słowa. Chciała jak najszybciej opuścić to pomieszczenie. Czuła, jak cała krew odpływa jej z twarzy. Czy to miała być kara? Jeszcze tego ranka myślała, że najgorsze minęło. - Rozmawiaj ze mną! - usłyszała za plecami gniewny głos. - Mogę mu dać rzeczy, o których nawet nie marzył!
     Zatrzymała się. Coś się w niej zagotowało. Ta wredna baba chciała jej odebrać sens życia!     - Nie wiesz o czym on marzy – Głos Mili zabrzmiał zadziwiająco spokojnie, wręcz zimno. - Skąd wiesz, czy ja mu tego nie dałam? Może spełniłam jego marzenie... - zawiesiła głos i patrzyła z satysfakcją jak twarz jej rozmówczyni się zmienia.
- Chyba nie powiesz, że... - zachłysnęła się.
- Nic ci nie powiem. - roześmiała się trochę sztucznie.
     Rozległo się skrzypnięcie drzwi wejściowych – Mila, jesteś tu?! - Rozpoznała pełen niepokoju głos Luki.
- Idę! - odkrzyknęła, dziękując w duchu, że się zjawił. Była bliska omdlenia.  
- I tak go stracisz – usłyszała jadowity szept.  
- Nie sądzę – wycedziła przez zęby. Przeżyłam takie rzeczy, że mi nie zaimponujesz, dorzuciła w myślach.
     Nie miała pojęcia, skąd znalazła w sobie siłę, by dotrzeć do wyjścia. Niech diabli wezmą te kamienice i ich losy, powtórzyła sobie w duchu.
     Przy drzwiach czekał na nią Luca - Gdzie Carlo? - spytała, siląc się na spokojny ton.
- Już pojechał do biura. Powiedział, że tam się spotkacie. - Luca zmarszczył brwi – Coś się stało?
- Nie. Głowa mnie boli – Machnęła ręką – Zatrzymaj się koło apteki.
- Nie ma sprawy. Stefano dzwonił i prosił, żebyś na niego poczekała w biurze, bo jest na spotkaniu.
- Dlaczego nie zadzwonił do mnie? - Przynajmniej wiem, że nie spotkał się z tą suką!
- Bo wiedział, że jesteś zajęta. Zawsze może przekazać wiadomość przeze mnie. - Luca wydawał się zaskoczony jej pytaniem.
     Mila potarła czoło, próbując się skupić. To było logiczne. Stefano też często tak robił, kiedy był z Fabiem. Odbierał jego telefony i pilnował rozkładu dnia. Teraz Luca robił to dla niej, a przynajmniej się starał. Tak po prostu. Złapała się na tym, że szuka drugiego dna w każdej decyzji Stefano. To był jakiś obłęd! Test. Będzie czas, żeby go zrobić, zanim się spotkają. Wyciągnęła z torebki komórkę i odszukała numer swojego ginekologa. Przy odrobinie szczęścia powinno się udać, pomyślała.
     Kiedy parkowali przed budynkiem, w którym mieściły się pracownie architektów, inżynierów i informatyków, Mila prawie odzyskała równowagę. Luca upewnił się, że nie opuści budynku i odjechał. Wreszcie mogła użyć testu, który zdawał się wypalać podszewkę w jej torebce.
     Zamknięta w kabinie, czekała na wynik, zastanawiając się, czy dodatkowy paseczek w okienku plastikowej płytki skomplikuje jej życie, czy raczej uprości? Siedziała na klapie zamkniętej muszli klozetowej i kiwała się w przód i w tył, wpatrując się tępo w mały prostokącik. Przypomniała sobie słowa Alessandry. - Powinniście się pobrać. To ostudzi zapędy tej cwaniary. Dziecko, to chyba wystarczający powód do ponownego oświadczenia się, pomyślała. Z drugiej strony, jak to będzie wyglądało?! - Ożeń się ze mną, bo jestem w ciąży. - Okropność! Jeszcze wystarczy poprosić o pieniądze i i mamy "brazylijską telenowelę”. Wzdrygnęła się.  
     Ktoś wszedł do łazienki. Słyszała stukanie obcasów o posadzkę, ciche skrzypnięcie drzwi od kabiny obok. Ja tu przeżywam katusze, a życie obok toczy się jakby nigdy nic, przemknęło jej przez myśl. Dziewczyna za ścianą pogwizdywała coś cicho i niepostrzeżenie wpadająca w ucho melodia wśliznęła się do umysłu Mili. Znała to, znała...  
"Come vorrei vorrei amarti meno
e invece no, niente oltre te
e invece no, sei padrone di me...”

(Jak bardzo chciałabym, chciałabym kochać cię mniej
a tymczasem nie, nic oprócz ciebie
a tymczasem nie, jesteś władcą mojego życia...)

     Poczuła drapanie w gardle. Co się ze mną dzieje? Stara piosenka z San Remo wytrąca mnie z równowagi? Kompletnie mi odbiło!
     Odgłos spuszczanej wody i równoczesne trzaśnięcie drzwi sprawiły, że aż podskoczyła. Spojrzała na test. Jedna kreska. Jedna! Sprawdziła na zegarku. Osiem minut, a wystarczyło pięć... Z głośnym sykiem wypuściła powietrze z płuc. A więc los chciał, żeby wszystko było oparte na wolnej woli, bez przymusu... Przełknęła ślinę. Może to i lepiej? Upchnęła wszystko do torebki i ostrożnie uchyliła drzwi. Była w łazience sama.  

"Come vorrei vorrei amarti meno
e invece no, niente oltre te...”
     Nuciła pod nosem, myjąc ręce.
-----------------
     Stefano stał już przy drzwiach, kiedy Benedetta podeszła do niego i położyła mu na ramieniu dłoń. Odwrócił się i ucałował ją w oba policzki.
- Dziękuję – szepnęła z uśmiechem – Mogłam kogoś wynająć, ale nie lubię, jak obcy dotykają moich osobistych rzeczy.  
- Mamo, przecież wiesz, że zawsze ci pomogę. Wystarczy telefon... - Jego spojrzenie pełne było ciepła i miłości.
- Mój mały chłopiec – westchnęła – Tak bym chciała, żebyś był szczęśliwy.
- Jestem – Rozciągnął usta w szczerym uśmiechu.
- Wiesz, co mam na myśli. - Pogłaskała jego gładko ogolony policzek - I chciałabym dożyć wnuka – dodała cicho.
- Pracuję nad tym – Poczuł się odrobinę zakłopotany. Matka potrafiła go przejrzeć, jak nikt inny. Na szczęście, nie była zachłanna, jak większość matek włoskich "mammone” - Chcę powiedzieć Mili o domu... - zawiesił głos.  
     Benedetta przyglądała mu się z uwagą. Miał dziwne uczucie. Z jednej strony chciał już wyjść, skryć się przed nią, ale z drugiej... Gdzieś w głębi duszy nosił niepokój.  
- Obawiasz się jej reakcji? - Pytanie trafiło w sedno. Uniósł głowę zaskoczony. - Niepotrzebnie – powiedziała ze spokojem. - Stefano, nie jestem głupia. Widzę, że coś się dzieje między wami. Mila nie miała na palcu pierścionka, który ci dałam. - W jej głosie dało się wyczuć nutkę zawodu - Ale wiem, że się kochacie. Ja nigdy nie zaznałam czegoś tak wspaniałego... Może dawno temu, na samym początku – Otarła ukradkiem łzę.
- Właściwie mi nie odpowiedziała... - Nie bardzo wiedział, jak wytłumaczyć matce całą sytuację, bez wciągania jej w szczegóły.  
– Na twoim miejscu byłabym spokojna. Po prostu zapytaj ją znowu. - Wzruszyła ramionami – Kobiety takie są. Pokaż jej, że może na tobie polegać, że zapewnisz jej dom. Kocha cię.
- Mam nadzieję – wykrztusił przez ściśnięte gardło.
- Mnie nie oszukacie. Widzę, jak na siebie patrzycie. Jakby wcale nie było tych lat, jakbyście się poznali wczoraj. – dodała weselej – No, idź już – Popchnęła do lekko w stronę drzwi.
     Wsiadając do samochodu spojrzał w lusterko. Po twarzy błąkał mu się uśmiech. Czuł przyjemny dreszczyk emocji, na myśl o niespodziance jaką przygotował dla Mili. Tak naprawdę, miała to być niespodzianka dla nich obojga. Przed pracą zdążył jeszcze kupić potrzebne rzeczy...  
     Przyjemne rozmyślania przerwał mu sygnał SMS-a.
     "1. Propozycja przyjęta. 2.Przesyłka zlokalizowana, do podjęcia za trzy dni”.
     Uśmiechnął się do siebie. Zdaje się, że wszystko zaczynało się wreszcie układać po jego myśli. Bardzo liczył na Nikołaja. Już od pewnego czasu chciał mu zaproponować stałą posadę w nowotworzonej części firmy. Fabio nie miał zastrzeżeń. Ostateczna decyzja zapadła po osobistym spotkaniu. Przypadli sobie do gustu. Dla przyzwoitości, odczekał dobę i złożył propozycję. Nikołaj postąpił tak samo, zanim się zgodził. No i drugi "ptaszek” się znalazł. - To dobra wróżba – powiedział do siebie i zapuścił silnik. Przyjemny niski dźwięk był muzyką dla jego uszu.  

- Jaka jesteś rozśpiewana. "Come vorrei vorrei volerti meno. Come si fa? Bella come sei...” (Jak chciałbym, chciałbym pragnąć cię mniej. Jak to zrobić? Jesteś taka piękna...) – zanucił.
- Przyczepiła się do mnie dzisiaj ta melodia! Dokąd mnie zabierasz? - Mila domknęła za sobą drzwi samochodu i pocałowała Stefano w policzek.  
- Jak ci powiem, to nie będzie niespodzianki – Uśmiechnął się chytrze i podał jej papierową torebkę z logo Chanel.  
- Prezent? - Zdziwiła się.  
- Tak. Zawiąż sobie oczy – polecił. - Najpierw musimy ustalić reguły.
- Reguły? - rzuciła podekscytowana.
- Mhm. Chciałbym czegoś spróbować, ale żeby się udało, musisz mi całkowicie zaufać. Powiedzmy... na dwie godziny.
- Ufam ci. Zawsze ci ufałam...
- Chodzi mi o takie zaufanie... - Szukał słów – Całkowite. Bezwzględne. Masz robić dokładnie to, czego zażądam. – Obniżył głos. - Teraz zasłoń sobie oczy.  
- Och! Reguły. - Już sama zapowiedź ją podnieciła. - Hasła bezpieczeństwa też?
     Stefano nie odpowiedział od razu. Właściwie wcale o tym nie pomyślał. Nie potrzebowali żadnych haseł, ale skoro tak ją to kręciło? Spojrzał na jej zaciśnięte uda. - Taaak – powiedział powoli – Wybierz sobie słowo, którego użyjesz, gdybyś chciała mnie powstrzymać – Celowo nadał swojemu głosowi niskie głębokie brzmienie.
     Mila zawiązała szal z tyłu głowy. Zastanawiała się przez chwilę, oddychając przez otwarte usta – Zamek – wyszeptała przejęta.  
- Zamek? - powtórzył – No tak! Już raz tego użyłaś – uśmiechnął się do siebie.
     O rany, wcale nie miała zamiaru użyć go wtedy jako hasła. Naprawdę widziała zamek. A on zapamiętał ich rozmowę sprzed kilku lat! - Święte nieba, pamiętasz wszystko, co ci mówię? - spytała z niedowierzaniem.
- Dlaczego cię to dziwi? Zapamiętuję ważne rzeczy, a ty jesteś dla mnie ważna. Najważniejsza – Poprawił się. Jechał niezbyt szybko, wybierając nieco okrężną drogę. - No dobrze, wróćmy do reguł. Masz spełniać moje polecenia bez sprzeciwu. Wolno ci się odzywać tylko, kiedy ci pozwolę, albo o coś zapytam. Zrozumiałaś? - W jego głosie zabrzmiała groźba, ale Mila odebrała ją, jak grzeszną obietnicę.
- Zrozumiałam! - pisnęła – Czy mam do ciebie mówić "tak panie”?
- Chyba jednak nie zrozumiałaś – Głos miał seksownie niski, nabrzmiały pożądaniem. O kurwa, ale to podniecające, przemknęło mu przez myśl. Właśnie sobie uświadomił, że mu stanął. - Potem się z tobą policzę.
- Przepraszam – szepnęła. Wierciła się niespokojnie, nasłuchując odgłosów ulicy. Kiedy samochód się zatrzymał, była tak podekscytowana, że całkiem zapomniała, gdzie jest i uderzyła głową o szybę.  
- Spokojnie kochanie, poczekaj tu i nie podglądaj – Wysiadł z samochodu, przeskoczył kilka schodków i otworzył szeroko drzwi do domu, blokując je, by się nie zamknęły. Wrócił do samochodu i pomógł jej wysiąść. - Wezmę cię na ręce – powiedział, zamykając drzwi do auta.  
     Mijający ich ludzie przyglądali im się z uśmiechem. Wyglądali, jak para nowożeńców, przekraczająca po raz pierwszy próg nowego domu.  
- Gdzie jesteśmy? - Mila łowiła docierające do niej hałasy.
- Wszystko w swoim czasie. Ty naprawdę mnie prowokujesz tym swoim nieposłuszeństwem – szepnął jej do ucha.  
     Umilkła natychmiast. Stefano niósł ją w górę, potem zamknęły się za nimi drzwi.      Kawałek przeszedł po prostym, potem znów po schodach w górę. Wokół nich panowała całkowita cisza. Kroki odbijały się echem od ścian. Nie miała pojęcia, gdzie jest. W domu nie, w hotelu też nie, myślała gorączkowo.  
- Postawię cię na podłodze. - powiedział nagle i po chwili dotknęła stopami podłoża – Stój grzecznie, chcę cię rozebrać.  
     Mila poruszyła się niespokojnie, ale tym razem powstrzymała się od słów. Stefano powoli rozpiął guziki jej bluzki i zsunął ją razem z płaszczykiem, który na sobie miała. Po chwili poczuła, że sięgnął do tyłu i rozpiął guzik. Spódnica gładko zjechała w dół. Usłyszała pomruk zadowolenia. Specjalnie zamieniła rajstopy na pończochy. Opłaciło się!  
- Zrób krok do tyłu i usiądź – Usłyszała jego seksownie niski głos tuż przed sobą. Wykonała polecenie. Zdjął ostrożnie jej krótkie kozaczki na obcasie. - Ręce do przodu. To nam nie będzie potrzebne – Odpiął stanik. Popchnął ją lekko, tak że padła na materac. - Teraz ręce w górę – polecił.
     Poczuła, jak materac obok niej ugina się pod jego ciężarem. Podciągnął ją w górę i założył pętlę z miękkiego sznura najpierw na jeden, a potem na drugi nadgarstek. Zadrżała.
- Nie jesteś związana – powiedział natychmiast – Możesz w każdej chwili wysunąć ręce, o tak – poruszył jej dłońmi - Ale nie chcę, żebyś to robiła. Zgoda?  
- Zgoda – szepnęła bez tchu. - Jesteśmy tu sami – upewniła się.
- Kochanie, do trzech razy sztuka. Miarka się przebrała! – Położył ciężką dłoń na jej dekolcie i powoli przesunął po jej ciele w dół, między piersiami, po brzuchu, aż do spojenia.  
     Wyprężyła się pod tym dotykiem, zaciskając jednocześnie palce na sznurze.
- Chcę wiedzieć, czy cię to podnieca? – Władczy ton doskonale podkreślał jego słowa. - Odpowiedz.
- Nie wiem, co? – jęknęła, zaciskając odruchowo uda.  
- To, że nie przestrzegasz reguł i będę musiał dać ci klapsa, albo nawet kilka... Odpowiedz mi!
- Tak.  
- Co tak?  
- Podnieca mnie to! - wydyszała.
- Tak myślałem – stwierdził z zadowoleniem. Zrzucił z siebie kurtkę i koszulę. Wcześniej pozbył się butów i skarpet. - Rozsuń nogi. Chcę wiedzieć, jak bardzo się podnieciłaś.  
     Niski tembr jego głosu i władczy ton sprawił, że zareagowała natychmiast. Z drugiej strony, pokusa odrobiny nieposłuszeństwa była taka silna, a wizja wymierzanej kary cielesnej, taka podniecająca... Dotyk sznura na rękach sparaliżował ją na ułamek sekundy, ale to minęło. Teraz czuła przyjemne rozpieranie między nogami i narastające pragnienie wypełnienia, ale Stefano się nie spieszył. Gładził palcem koronkę majtek, sunąc za każdym razem nieco niżej. Mila oddychała coraz szybciej i płycej. Wreszcie poczuła, jak jego palce zahaczają o gumkę i po chwili miała na sobie jedynie samonośne pończochy.  
- Jaka jesteś mokra. - Dwa palce wsunęły się do jej wnętrza, sprawiając, że jęknęła głośno, próbując jednocześnie złączyć uda. Nie mówić bez pytania? Zgoda, ale jednak... - Szeroko skarbie! – Wydyszał. - Jedną ręką pieścił jej łechtaczkę i obrzmiałą, ociekającą wilgocią szparkę, podczas gdy drugą rozpiął spodnie i wyciągnął na zewnątrz twardy wzwód. Widok leżącej przed nim, całkowicie oddanej i potulnej Mili był tak podniecający, że zaczął się obawiać o swoje możliwości. Weź się w garść, zganił się w myślach. Palce miał mokre od jej soków. Chwycił miękkie uda i zmusił do podciągnięcia w górę kolan. - Powiesz mi, jak będziesz blisko – warknął.
- Tak, powiem... – wyjęczała.  
     Wszedł w nią powoli, jednym płynnym ruchem. Natychmiast odpowiedziała mu wypchnięciem bioder i przeciągłym jękiem. Oboje zamarli na chwilę w bezruchu, jakby się upajali tym zespoleniem. - Ale mi w tobie dobrze - Stefano odetchnął głęboko i wycofał się. Oparł się na rękach po obu stronach jej szyi i zaczął gwałtownie pracować biodrami. Pięć... dziesięć... dwadzieścia... liczył w myślach, starając się opanować narastające podniecenie. Mila wiła się i prężyła pod nim bliska ekstazy. Jej rozchylone usta łapały szybkie, płytkie oddechy...  
- Oooooch! - Wygięła się, odchylając głowę.
     Stefano znieruchomiał. Mila nadal się poruszała, próbując zmusić go do działania.
- Błagam! - skamlała. Było jej wszystko jedno. Pragnęła doświadczyć spełnienia, które wydawało się tak bliskie.
- Nie ruszaj się skarbie. – Dotarł do niej jego schrypnięty głos. - Nie ruszaj się!
     Ale ona właśnie chciała się ruszać! - Och!  
     Stefano wysunął się gwałtownie, wciskając jednocześnie jej biodra w materac.
- Trzymaj się – wychrypiał, chwytając ją za nogi. Nagle obrócił ją na brzuch. - Nie słuchasz mnie! Tyłek w górę – warknął.
     Wsunął jej pod biodra coś miękkiego, sprężystego... poduszkę? Leżała, dysząc z emocji. Była tak blisko... Co teraz? Klapsy? Miała w głowie zamęt. Najpierw usłyszała głośne plaśniecie, a dopiero potem poczuła piekący ból - Ałła!  
- Bolało? - cichy, niski głos zabrzmiał tuż obok jej ucha. Poczuła ciepły oddech na karku i twardy kształt dociskający się do jej obolałego pośladka.      
- Tak. - jęknęła.  
- Przyjemne? - Wyprostował się.
- Tak. - wyszeptała. Co mogła poradzić na to, że właśnie tak to odczuła?
- Podoba mi się ślad mojej ręki na twojej pupie – Stefano pogładził zaczerwienione miejsce. - To za to, że byłaś nieposłuszna, a to... - Cofnął rękę i wymierzył klapsa w drugi pośladek – Za to, że mi nie powiedziałaś... - krzyknęła głośno - Chciałaś dojść, chociaż ci nie pozwoliłem.
     Czekał na sprzeciw, albo chociaż na użalanie się nad sobą, ale się nie doczekał.  
- Przepraszam, już nie będę – Cichy szept zabrzmiał tak słodko...  
     Pochylił się i zaczął delikatnie całować zaróżowione pośladki. Mila wciągnęła powietrze z głośnym sykiem. Obnażył zęby i przyszczypał skórę. Wypięła się mocniej. Czuł, że musi ją mieć. Teraz. Natychmiast! Pragnął jej, jak powietrza. Podciągnął w górę krągłe biodra. - Dalej skarbie, zróbmy to – wychrypiał, wchodząc w ją bez trudu. Była miękka i mokra. Zagłębienie jej pleców lśniło od potu. Czysta rozkosz. - Krzycz, jeśli chcesz. Nikt nie usłyszy...
     Krzyknęła przeciągle, czując, że narasta w niej pulsująca fala rozkoszy. Stefano poruszał się mocnymi zdecydowanymi ruchami, wydając przy każdym pchnięciu gardłowe stękniecie. Zwykle kochał się cicho, ale tym razem go poniosło. Od czasu do czasu, wymierzał lekkiego klapsa to w jeden, to w drugi pośladek. Były słabsze niż dwa pierwsze, ale wywoływały dokładnie taki sam efekt. Mila odchodziła od zmysłów.  
- Dalej sikorko, chcę zobaczyć, że ci dobrze. – wychrypiał. - Chcę usłyszeć.  
     Słowa dotarły do niej i zadziałały jak katalizator. Tego potrzebowała, przyzwolenia.  
- Teraz – jęknęła – Teraz! Teeeraaaaaz! - Jej głośny krzyk odbił się od ścian.    
     Wbił się jeszcze raz, ostatni, i znieruchomiał, czując, jak potężna fala przetacza się przez jego wyprężone ciało. Uporczywe skurcze jąder zmusiły go do poruszenia biodrami. Więc to tego szukali: ona – uległości, on – dominacji. Zawsze dążyli do uzupełnienia się, choć sobie tego nie uświadamiali. Teraz, kiedy wreszcie odkryli swoje prawdziwe natury, tworzyli doskonałą całość. Odetchnął głęboko i ostrożnie przetoczył się na bok, pociągając ją za sobą. Dyszeli.
- Fantastycznie – westchnęła z rozmarzeniem. Tak cudownie było nie myśleć, tylko czuć. Bez skrępowania, bez hamulców, wiedząc, że on odczuwa taką samą rozkosz...
- Jesteś uzależniająca – szepnął jej do ucha, pokrywając pocałunkami spoconą szyję i kark.  
- Ale nie idź na odwyk – zachichotała.
- Teraz, kiedy wiem, jak się z tobą bzykać? Nie zamierzam! - Sięgnął w górę i uwolnił jej nadgarstki.
- Mogę już patrzeć? - spytała nieśmiało.
- Jeszcze nie, ale reguły już nie obowiązują. Chcę cię o coś spytać. Nie musisz mi odpowiadać, ale pamiętaj, że było mi naprawdę dobrze i twoja odpowiedź tego nie zmieni. - Dał jej chwilę, żeby dobrze go zrozumiała – Chcę się tak kochać. - ciągnął - Nie zawsze muszę zadawać ci ból. Bardziej zależy mi na dominacji.  
- W porządku. Pytaj – Chyba wiedziała, co nie dawało mu spokoju.
- Czy kiedy się kochaliśmy, mam na myśli "teraz”... Czy przypomniało ci się tamto? - zadał to pytanie spokojnie, ale wiedziała doskonale, że w głębi duszy nie był spokojny.
- Nie. Ani przez chwilę! – odparła z mocą – Nawet kiedy mnie wiązałeś. Zawahałam się, ale to był odruch. Nie myślałam.
     Otoczył ją ramionami i przytulił do siebie, wdychając zapach jej włosów. Czuła go w sobie i na sobie. Czuła go tak blisko, jakby stopili się w jedną całość. Wydało jej się, że ich serca biją jednakowym przyspieszonym rytmem.
     Leżeli tak dobrych kilka minut, zanim Stefano rozluźnił uścisk, odsunął się i jednym wprawnym ruchem zdjął jej z oczu zasłonę. Zamrugała kilka razy, zanim obraz wyostrzył się na tyle, że poznała wnętrze. - O ja cię...! - głos uwiązł jej w gardle. Usiadła gwałtownie.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 4960 słów i 27512 znaków.

3 komentarze

 
  • Domini

    No w koncu

    5 maj 2019

  • prf

    Bardzo dobre :)

    22 maj 2015

  • ANITA

    Świetnie !  :D

    21 maj 2015