Uratuj mnie 14

Coś na podgrzanie atmosfery w deszczowe niedzielne popołudnie :)
----------------------------------------

Mila otworzyła oczy i ujrzała nad sobą zatroskaną twarz Stefano. Cień zarostu i zaczerwienione obwódki wokół oczu jeszcze pogłębiały to wrażenie.  
- Zemdlałam?  
- Chyba nie, ale mi zasłabłaś.
- Przestraszyłam się – W jej głosie wciąż brzmiał niepokój – Okropnie wyglądasz.
- Wiem. Nie miałem siły na prysznic. - Pogładził z czułością jej policzek – Nie bój się. Nikogo nie zabiłem.  
     Odetchnęła z wyraźną ulgą, ale zaraz zmarszczyła brwi. Jak mógł znaleźć tak szybko człowieka, którego nazwiska nie znała nawet ona? Skąd miał pewność, że to on? Był aż tak dobry w tym, co robił?  
- Nie zimno ci? Zaniosę cię do domu.- Położył dłoń na jej szczupłych palcach.
- Pójdę na własnych nogach – Obruszyła się i spróbowała usiąść. Pomógł jej, ale po krótkiej chwili siedziała już o własnych siłach. Nagle jej ciałem wstrząsnął dreszcz.- Muszę się przytulić – wyszeptała.
     Natychmiast ją objął. - Moja mała sikorka – Gładził jej włosy. - Jadłaś coś wczoraj?  
- Wypiłam kawę... - Teraz do niej dotarło, że jakoś zapomniała o jedzeniu.
- Chodźmy. Pietro na pewno ma coś dobrego – Pomógł jej stanąć. - Może po drodze powiem ci, gdzie byłem.
     Szli objęci przez budzący się do życia park. Milczeli. Dopiero, kiedy zbliżali się do głównego wejścia, Mila odważyła się zadać pytanie.
- Jesteś pewien, że znalazłeś właściwego człowieka?
- Tak. Przyznał się – odparł. Postanowił na razie nie mówić jej, jakich użył argumentów.
- Ale jak? - zdumiała się – Ja próbowałam od dłuższego czasu... "Kamień-woda”, a ty tak po prostu go znalazłeś? W ciągu kilku dni?
- Mam przyjaciół, którzy zostali w wywiadzie wojskowym. Poprosiłem o przysługę. - Wzruszył ramionami – Więcej nie mogę ci powiedzieć.
- Co się z nim dzieje? - spytała po dłuższej chwili.
- Siedzi w więzieniu, w Albanii, a w każdym razie tak mi obiecano. Sprawdzę to potem – Zatrzymał się na chwilę i położył jej dłonie na ramionach – Zjedzmy śniadanie, a potem o tym pogadamy.  
- Musisz wziąć prysznic – Przypomniała sobie.
- Koniecznie! Śmierdzę okropnie – Skrzywił się.
- Nie, ale jesteś po podróży i w ogóle – Objęła go mocno - Przepraszam. To wszystko przeze mnie. Nie chcę, żebyś dla mnie ryzykował. Chociaż... - Zawahała się.
     Posłał jej szybkie, trochę zaskoczone spojrzenie.
– Chyba czuję się lepiej, kiedy wiem, że został ukarany. To nie jest zemsta – dodała pospiesznie – Po prostu uważam, że powinien ponieść karę, że...
- Popełnił przestępstwo. Skrzywdził cię! Nie musisz go żałować, a tym bardziej się tłumaczyć! - Kurwa! Wyrwałbym mu serce, gdybyś o to poprosiła.
     Weszli razem do domu. Uderzył ich zapach słodkiego drożdżowego ciasta i kawy.  

     Wchodząc do części domu stanowiącej ich apartament, Mila czuła dziwny niepokój. Jednak nie było to nieprzyjemne uczucie, a już na pewno nie miało nic wspólnego z lękiem, jaki towarzyszył jej od kilku dni. Stefano wszedł do ich sypialni i o mało nie potknął się o na wpół rozpakowane walizki. Ominął je bez słowa. Była mu za to naprawdę wdzięczna. Kiedy zniknął w łazience, rzuciła się do rozpakowywania. Właśnie skończyła opróżniać pierwszy bagaż, kiedy ją zawołał.  
- Tak? - zajrzała do łazienki, czując mocniejsze bicie serca.  
     Stał pod prysznicem całkiem nagi, w strugach wody. Kiwał palcem w jej stronę.  
- Przyłączysz się? - odczytała z jego ust.
     Jej ciało odpowiedziało natychmiast. Resztką woli, jaka jej pozostała powstrzymała się od wskoczenia pod prysznic w ubraniu. Zrzuciła je, czując na sobie jego wzrok.  
- Chciałbym dokończyć to, co zaczęliśmy – wyszeptał do jej ust, kiedy stanęła przy nim. Uniósł jej dłonie w górę i splótł ich palce razem.  
- Ooo?!  
     Poczuła między nogami przyjemne drżenie. Jego twardniejący członek napierał leniwie na jej podbrzusze. Była taka bezbronna, a jednocześnie tak cudownie bezpieczna w jego ramionach.
- W altanie powiedziałem, że chcę się z tobą kochać. Zgadzasz się?
- Och!? - jęknęła.  
     Cóż, w pierwszej chwili pomyślała o tym, co zaczęli w hotelu, ale tak, chciała się kochać. Pragnęła tego jak powietrza!  
- Zawiedziona? - Nachylił się do jej ust i chwycił delikatnie zębami jej dolną wargę. - Tamtego też spróbujemy, ale może później. - wyszeptał.
     Wciąż trzymał jej ręce nad głową, napierając na nią całym ciałem. Jej piersi wysklepiły się cudownie pod naciskiem jego klatki piersiowej. Całował ją, krążąc wolno językiem w jej ustach. Nie spieszył się. Jego biodra poruszały się nieznacznie w przód i w tył, sprawiając, że czuła napór jego wzwodu raz mocniej, a raz słabiej. Tamtego też spróbują? O, święte nieba! Chciał tego?
- Kochaj się ze mną – jęknęła, kiedy wycofał się z jej ust i zaczął skubać zębami wrażliwe ciało jej uniesionych ramion.  
     Przyjemne rozpieranie między udami przechodziło powoli w palące pragnienie. Nagle zdała sobie sprawę, że chciałaby poczuć go w sobie. Nie myślała o pieszczotach, o orgazmie, tylko o wypełnieniu. Tak, jakby ten akt miał oznaczać coś więcej, niż tylko seks.
- Już? - Odchylił głowę i zajrzał jej w oczy.  
- Już – wydyszała i wypchnęła biodra w jego stronę.
- Obejmij mnie za szyję – polecił, a sam przykucnął, kładąc dłonie na jej pośladkach.
     Zrobiła, co kazał, wstrzymując oddech. Uniósł ją w górę, jakby nic nie ważyła. Jej uda oparły się na jego twardych biodrach. Przywarła wrażliwym ciałem do jego umięśnionego brzucha. Gdzieś poniżej poczuła ucisk twardej główki penisa. Stefano uniósł ją nieznacznie w górę i zaczął powolutku opuszczać, szukając wejścia do jej wnętrza. Spływająca po ich ciałach woda sprawiała, że mokra skóra nie stawiała właściwie oporu. Po kilku chwilach poczuła go dokładnie tam, gdzie chciała. Spięła się w oczekiwaniu, ale on się nie spieszył. - Chcesz tego? - upewnił się.
- Tak! - jęknęła z frustracją – Chcę!
- Na pewno nie mam cię najpierw popieścić? - Kącik jego ust drgał leciutko, jakby powstrzymywał uśmiech.
- Na pewno! Och, Stefano – wydyszała – Zrób to, proszę. Tak bardzo cię pragnę!
- Miałem taką nadzieję...  
     Opuścił ją powolnym jednostajnym ruchem. On też był u granic. Wydała przeciągły jęk, który szybko przeszedł w głębokie westchnienie ulgi.
- Taka spragniona? - Zadowolenie mieszało się w jego głosie ze zdziwieniem.
- Tak bardzo się bałam, że już tego nie chcesz... że MNIE nie chcesz – Wyrzuciła z siebie cały nagromadzony niepokój. - Zawsze tego chciałeś, a potem nagle... nie.  
- Zawsze chciałem i nadal chcę – Przycisnął jej zgrabny tyłek do siebie, wypełniając ją aż do końca. Miękki opór jaki poczuł na główce członka, stopniowo ustępował. Dopasowywała się do niego. - Od początku wiedziałem, że za tym nie przepadasz, że godzisz się dla mnie... Och, Mila, nie masz pojęcia jak to jest, kiedy mnie o to prosisz. Kiedy wiem, że ty też chcesz!
- Więc na co czekasz? Kochaj się ze mną. Weź mnie. Po prostu mnie weź! - Jak mężczyzna kobietę, dorzuciła w myślach. Czysty, pierwotny seks! Bez myślenia, kontroli, hamulców! - O, tak! - jęknęła, kiedy uniósł ją w górę.  
     Oparł ją plecami o ścianę kabiny i zaczął rytmicznie poruszać biodrami, pracując jak tłokiem. Mila oplotła mocniej rękami jego ramiona i zamknęła oczy, rozkoszując się uczuciem wypełnienia, nacisku, tarcia... Wszystkie jej myśli skoncentrowały się nagle na niewielkiej przestrzeni między nogami, gdzie jej wspaniały dzielny mężczyzna dokonywał słodkiej inwazji. Jego siła i opanowanie imponowały jej w każdej dziedzinie życia. Poddawała mu się z ochotą, bez sprzeciwu, bez najmniejszej próby oporu. On chciał tego samego w łóżku. W łóżku? Otworzyła oczy i spojrzała nieprzytomnie na szybę kabiny, po której spływały strugi wody.  
- No dalej, maleńka, poddaj się temu – wychrypiał tuż koło jej ucha.  
     Jego głos był seksowny jak cholera. - Pomogę ci – Chciał wsunąć rękę między ich ciała.
- Nie! - Powstrzymała go gwałtownie – Chcę tak. Dam radę...  
     Zmienił taktykę. Jego ruchy stały się wolniejsze, bardziej posuwiste. Ile rodzajów tarcia istnieje na świecie, przemknęło jej przez myśl? Z pewnością ten, którego doświadczała w tej chwili, był jej ulubionym. Znów przymknęła oczy. Stefano przyspieszał, wzmacniał pchnięcia... oddychał coraz szybciej i płycej. To takie podniecające, pomyślała. Zawsze ją podkręcało, kiedy czuła, że on jest już blisko. Silne palce wpiły się mocno w jej pupę.  
     Jestem jego! Należę do niego! Dojdę dla niego! Lubieżne myśli pulsowały jej w głowie jak czerwona alarmująca lampka.
- Dojdę. Dla. Ciebieee! - przeciągły jęk odbił się od ścian kabiny.  
     Odpowiedział jej niski zmysłowy pomruk. Jeszcze jedno pchnięcie, jeszcze jedno... Stefano znieruchomiał na ułamek sekundy, a potem jego biodra zadrgały konwulsyjnie. Stęknął z wysiłkiem. - Mała, zabijesz mnie – wydyszał, wciąż trzymając ją w objęciach.
     Chciała mu odpowiedzieć, ale w jej głowie panował kompletny zamęt. Jej wnętrze pulsowało rozkosznie, blokując skutecznie jakiekolwiek logiczne myśli. Miała wrażenie, że jej łechtaczka płonie, że jej piersi eksplodują pod naporem jego muskularnego ciała. Orgazm trwał!  
- Oddychaj – głos Stefano dotarł do niej jakby z oddali. Wzięła głęboki wdech. - Ej, maleńka, co się stało? - Przyglądał jej się uważnie.
- Nie wiem... - jęknęła – To było takie... intensywne... i nadal trwa...
     Jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Chyba pierwszy raz od wielu dni.  
- Uwielbiam cię – rzucił z nieukrywaną radością.
     Ciemne lśniące oczy patrzyły na nią z zachwytem. Miała ochotę śmiać się i płakać równocześnie, tak, jakby rozkosz wypełniła jej żyły różowym szampanem najlepszego gatunku. Wyciągnęła w górę ręce i wyprężyła się, wciąż oplatając udami biodra Stefano. - Jak mi dobrze! - rzuciła z westchnieniem.
     Stefano przytrzymał ją, żeby mogła postawić stopy na podłodze. Jakoś trudno jej było utrzymać równowagę. Śmiejąc się i zataczając, ostrożnie skierowała strumień wody na swoje podbrzusze.  
- Mam nadzieję, że nic ci nie uszkodziłem – Uśmiechnął się z zakłopotaniem, widząc, jak się krzywi sięgając do złączenia ud.  
- Bez obaw – sapnęła – Po prostu jestem cała śliska od... - Posłała mu wymowne spojrzenie.
- Stęskniłem się – odparł z miną niewiniątka. Znów patrzył na swoją wesołą beztroską sikorkę. Ta myśl była tak radosna, że nie mógł się nie roześmiać.  
     Wychodząc spod prysznica, Stefano z żalem myślał o tym, że musi wkrótce zakłócić ten pogodny nastrój, jaki zapanował między nimi. Jakby w odpowiedzi na jego myśli, Mila zarzuciła mu ręce na szyję i zajrzała w oczy.
- Zastanawiasz się, czy mi opowiedzieć o wyjeździe? - spytała poważnie.
     Pokiwał głową, wiedząc, że tak naprawdę nie ma wyboru.  
- Jestem gotowa. Ja też chcę zmienić wiele rzeczy – dodała ciszej.
- Chciałbym ci pokazać tego faceta – zaczął niepewnie - Nie musisz oglądać, jeśli nie chcesz. To raczej nie będzie przyjemne. Sam nie wiem, dlaczego to nagrałem – Przesunął dłonią po krótko przystrzyżonych włosach – Wtedy wydawało mi się, że to dobry pomysł, ale teraz już sam nie wiem…
- Chcę zobaczyć – przerwała mu cichym matowym głosem – Chcę zobaczyć, jak on teraz wygląda.
     Stefano objął ją i mocno przytulił. Po chwili wypuścił z ramion i zdecydowanym krokiem wyszedł na korytarz. Wrócił z niewielką kamerą, którą sprawnie podłączył do jej nowego laptopa.
- Czy mógłbyś mnie zostawić? – Spytała nieśmiało.
     Posłał jej zaskoczone spojrzenie, ale po chwili jego wzrok złagodniał. Z pewnymi oporami, ale jednak postanowił uszanować jej potrzebę prywatności.
- Wystarczy wcisnąć – Wskazał niewielki przycisk kamery - Będę u siebie – dodał.
     W milczeniu pokiwała głową.
     Kiedy Stefano wyszedł, usiadła przed ekranem komputera i wbiła w niego wzrok, jakby chciała tam znaleźć odpowiedź na nurtujące ja pytanie: Naprawdę chce to oglądać, czy nie? Powoli, jakby pokonywała opór, wyciągnęła rękę do kamery. Czas nagle zwolnił.
- I don't know, if You remember me... - Głos mężczyzny, którego ujrzała na ekranie brzmiał obco. Nie patrzył w obiektyw. Wygłosił krótką grzecznościową formułkę na powitanie, po czym, chyba szturchnięty przez kogoś niewidocznego dla kamery, uniósł głowę.
     Mila zamarła.

     Stefano bezskutecznie próbował się skupić na pracy. Im bardziej się starał oderwać myśli od minionego dnia, tym gwałtowniej one tam wracały. Wreszcie wstał i zaczął krążyć po pokoju, nasłuchując odgłosów z sypialni.  
     Kiedy Mila pojawiła się w jego mieszkaniu było podobnie. Pracując lub leżąc przed zaśnięciem, nasłuchiwał dyskretnych oznak jej bytności. Czasem były to lekkie kroki, czasem coś upuściła, rozmawiała przez telefon lub słuchała muzyki. Świadomość, że jest tuż obok, tak bliska i tak nieosiągalna, była słodką obietnicą i męczarnią jednocześnie.  
     Teraz czuł się podobnie. Nie miał pojęcia, jak zareaguje na to, co zrobił. Mogło to rzeczywiście pomóc w rozwiązaniu jej problemów... ich problemów! Ale mogło też oddalić ich od siebie. Ogarnął go niepokój. Spojrzał na zegarek. Nagranie dawno się skończyło, a Mila nie wykonała żadnego ruchu. Ostrożnie otworzył drzwi na korytarz. Wydało mu się, że w panującej ciszy rozlega się tylko coraz szybsze bicie jego własnego serca. Nagle z sypialni dobiegł go jakiś dźwięk. Nadstawił uszu. Melodia?  
     "Piccolo, piccolo, piccolo amore...”
     Mila uwielbiała stare włoskie piosenki. Były jej sposobem na "ból duszy” jak określała kiepski nastrój.  
     Stefano stanął przed drzwiami, opierając o nie dłonie i czoło. Poskrobał cicho opuszkami palców. - Sikorko... - W jego głosie brzmiała nieśmiała prośba.
     Długo musiał czekać, zanim wypowiedziała jego imię. Wszedł do pokoju i serce mu się ścisnęło. Mila siedziała na krześle z podciągniętymi pod brodę kolanami. Obejmowała je rękami. Bose stopy oparła o brzeg krzesła. Wyglądała jak prawdziwa zziębnięta sikorka, jak mały bezbronny ptaszek...
- Kochanie... - Zrobił krok w jej stronę i zatrzymał się niepewny, co ma dalej robić.
     Podniosła na niego wielkie smutne oczy. Nie płakała, ale gdzieś w głębi jej duszy widział morze łez.  
- Przytul mnie – Właściwie bardziej odczytał to z ruchu jej warg, niż dosłyszał. Chwycił ją w ramiona i porwał w górę. Opadł na krzesło, sadzając ją sobie na kolanach. Zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła twarz w jego koszulę. Jej ciałem wstrząsnął bezgłośny szloch.  
     Maleńka, kochana, powtarzał w myślach, jak mantrę. Emocje nie pozwalały mu wypowiedzieć cisnących się na usta słów, więc tylko tulił ją i kołysał w rytm sączącej się z komputera tęsknej muzyki. Łkanie stopniowo przechodziło w spokojny oczyszczający płacz. Łzy wsiąkały w materiał koszuli, ale zupełnie mu to nie przeszkadzało.  
- Płacz skarbie, płacz - szeptał, czując drapanie w gardle i dziwny ucisk za mostkiem – Płacz...
     Nagle Mila odchyliła się, ujęła w dłonie jego głowę i przywarła do ust. Gwałtownie wpiła się w niego, jakby od tego pocałunku zależało jej życie. Nagromadzone emocje wybuchły jak fajerwerki. Jęcząc, pochłonęli się nawzajem, splątali języki, pożerali się z pasją. Stefano, wepchnął język do jej ust i zaczął nim poruszać w przód i w tył. Mila poddała się temu rytmowi, rozchylając szerzej wargi i odchylając głowę. Stefano położył dłoń na jej szyi, kciukiem przytrzymał żuchwę, przechylił jej ciało. Wygięła się w tył, jej włosy spłynęły miękkimi kaskadami na plecy. Wciągnęła nosem powietrze i jęknęła.  
     Nie przerywając tego szalonego pocałunku, Stefano powoli uniósł się z krzesła i wciąż trzymając Milę w ramionach, przemieścił się w stronę łóżka. Położył ją powoli, przygniatając własnym ciężarem. Wciąż brał w posiadanie jej usta, pochłaniał je... Splótł palce z jej palcami i przytrzymał nad głową. Ona z głębokim westchnieniem rozsunęła uda. Poczuł na tyłku jej stopy. Oplotła go nogami. Poruszył biodrami w przód, wciskając się w nią mocniej. Odpowiedział mu gardłowy pomruk. Pragnęła go, potrzebowała... Oboje potrzebowali zespolenia, potwierdzenia... A więc podjął słuszną decyzję, nie pomylił się! Poczuł ulgę, a potem gwałtowny przypływ energii. Sięgnął ręką w dół, między ich ciała, szarpnął pasek szlafroka, rozpiął swoje spodnie. Mila jęczała i całowała go zapamiętale. Odszukał miejsce, które zamierzał spenetrować. Powitała go miękkość i wilgoć. Rozchylił palcami delikatne płatki i wśliznął się do środka. Westchnęła głęboko i na moment znieruchomiała, po czym powoli wyszła mu biodrami na spotkanie. Oderwał od niej usta, spojrzał w pociemniałe, rozszerzone pożądaniem źrenice. Wciąż był w nich ból, ale już inny, jakby spłowiały w promieniach tego, co miało nadejść. Wilgoć spływała mu po palcach. Jego nabrzmiały wzwód domagał się swoich praw, więc nie czekał dłużej. Zagłębiał się powoli, rozkoszując się naciskiem obrzmiałych miękkich ścianek jej wnętrza. Pachniała sobą, nim i seksem. Szeroko rozłożone uda w geście oddania... Co za rozkosz!  
- Tak bardzo cię pragnę – wychrypiał.  
- Więc mnie weź. – szepnęła - Jestem twoja.  
- Moja. Nikt mi cię nie odbierze i nikt cię więcej nie skrzywdzi!
- Wiem.
- Obronię cię. Obronię cię przed całym światem! - Tak bardzo potrzebował jej to powiedzieć.
- Wiem. Wiem, najdroższy...  
     Kochali się powoli, wpatrując się w swoje twarze, upajając się rozkoszą i... sobą. Mila rozłożyła szeroko ramiona, zaciskając palce na kołdrze. Jej pełne piersi ze sterczącymi twardymi brodawkami poruszały się płynnie w rytm pchnięć. Twarz oblewał coraz ciemniejszy rumieniec, oddech stawał się coraz płytszy i bardziej chrapliwy. Od czasu do czasu zaciskała zęby, by po chwili rozchylić usta i łapać głośno powietrze. Stefano oglądał to niczym podniecający spektakl. Jej reakcje były tak spontaniczne i tak inne, niż do tej pory. Mimo trawiącej go chuci, nie przyspieszał, zwiększył jedynie siłę nacisku, gdy zagłębiał się w to cudowne ciało. Mila prężyła się w odpowiedzi, jej oczy rozszerzały się nieznacznie, usta drżały. - Ooooo! - jęknęła przeciągle.
- O tak, poczuj mnie w sobie.  
- Ooooch! - Tym razem jęk był głośniejszy.  
     Piękna twarz Mili jaśniała rozkoszą i błogim zadowoleniem. Przymknęła oczy i rozprostowała palce, ściskające do tej pory kołdrę.
     Stefano nie przestawał się poruszać. Pochylił się nad nią i oparł mocniej na łokciach. Przyspieszył. Ciche pojękiwania Mili stworzyły erotyczny duet z jego chrapliwym przyspieszonym oddechem. Doszedł głośno, gwałtownie, wyczerpująco długo czując drgania w kroczu. Wcisnął mocno biodra w jej rozwarte uda, wygiął się w pałąk i znieruchomiał.  
     Dopiero po kilku minutach ostrożnie przetoczył się na bok, pociągając za sobą Milę.
- Kocham cię – wyszeptała, przyciągając do siebie jego głowę i tuląc ją do piersi – Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.  
- No, to jest nas dwoje – westchnął, przyciskając do siebie jej pupę.  
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś! Widziałam film, rozpoznałam tego drania, ale nadal nie mogę w to uwierzyć! Och, Stefano! Byłam taka głupia, że ci nie zaufałam!
- Ćśśś... - Odchylił głowę i położył jej palec na ustach – Skarbie, to już minęło. Teraz jesteśmy tutaj. Razem. Kocham cię i ty mnie kochasz...
- Wiem, ale jest tyle rzeczy, które musimy sobie wyjaśnić...
- Zrobimy to – Przerwał jej – Powoli wszystko nadrobimy. - Ujął jej brodę i uniósł odrobinę w górę, tak by patrzyła mu w oczy – Podczas lotu miałem dużo czasu na przemyślenia. Próbowałem zrozumieć i chyba coś mi się zaczyna rozjaśniać.  
- Więc mi wybaczyłeś? - W jej oczach zalśniły łzy.
     Stefano milczał. Wybaczyć? Powinien jej wybaczyć? Kurwa, w ogóle nie powinien mieć żalu! - Tu nie ma nic do wybaczania – powiedział powoli. - Gdybym się bardziej postarał... Mila, ja mogłem dotrzeć do pewnych... faktów. Wysyłałaś sygnały... Teraz to widzę, wiem... Po prostu wcześniej ich nie zauważyłem. - Wzdrygnął się. Prawda była taka, że nie chciał jej inwigilować. Uznał w pewnej chwili, że ma obsesję na punkcie szukania informacji i wyhamował.  
- To nie twoja wina – Mila kręciła głową, nie odrywając oczu od jego twarzy. - Nie twoja!
- I tak, i nie – Nie dawał za wygraną – Po prostu chciałem uszanować twoją prywatność. Nie zadałem sobie trudu, żeby poznać, co z twojej przeszłości powinienem jednak wiedzieć.
- Nie mów tak – Przerwała mu gwałtownie – Ty jesteś idealny. Zawsze robisz to, co trzeba. To ja nie dałam ci szansy. A przecież i tak naprawiasz moje błędy... - Broda zaczęła jej drżeć. - Ja... czuję się przy tobie taka... Nie zasługuję na kogoś takiego – wyszeptała - Ale będę się bardzo starać. Przysięgam.  
- Idealny? Głuptasie! - Przytulił ją do piersi. - Daleko mi do ideału. Najlepszym dowodem jest to, że żadna kobieta nie wytrzymała ze mną dłużej niż pół roku. Oczywiście, oprócz ciebie.
- Myślałam, że to raczej ty kończyłeś... - zaczęła nieśmiało, ale umilkła natychmiast. Nigdy jednoznacznie tego nie powiedział. Były to raczej jej domysły, oparte na strzępach informacji, jakie czasem mu się wymykały.
- Różnie bywało – Roześmiał się, a w jego głosie dosłyszała odrobinę goryczy – Początkowo przestawały odbierać telefony i tyle. Potem sam już wiedziałem, kiedy skończyć związek. Nie było mi trudno – Uprzedził, zanim Mila zdążyła otworzyć usta – Może na samym początku. Nigdy nie zamieszkałem z żadną dziewczyną. Zresztą, przy moim trybie pracy, to było niewykonalne. Aż do chwili, kiedy ty się zjawiłaś. To było coś zupełnie nowego, nieoczekiwanego... Ale przecież wiesz. - Pocałował ją w czubek głowy.
- Bałam się, że mnie też powiesz: To koniec. Mam dość. - przyznała – Musiały minąć chyba ze dwa lata, żebym uwierzyła, że naprawdę będziemy razem.
- Aż dwa lata? A mnie się wydawało, że mi ufasz.
- Jasne, że tak! Tylko... - Spuściła wzrok – Trochę się pogubiłam. Było nam ze sobą dobrze, ale te twoje związki... - Zastanowiła się, szukając odpowiedniego określenia - "bez zobowiązań”. To mi jakoś nie pasowało do ciebie. Nigdy nie mówiłeś, dlaczego wam nie wychodziło, a ja nie miałam odwagi pytać. Ty tak nie lubisz mówić o sobie. Chociaż, to zrozumiałe, biorąc pod uwagę, gdzie pracowałeś – Dodała szybko, jakby się bała, że przekroczyła ustalone granice.
- Chyba właśnie sobie odpowiedziałaś na twoje pytanie – odparł spokojnie – Potrafiłaś nie pytać. Wiem, że byłaś ciekawa, ale mimo to, nie wypytywałaś mnie o przeszłość, o pracę... Po prostu przyjmowałaś mnie takim, jakim byłem.
- Byłeś? - W głosie Mili brzmiało zaskoczenie.
- Jestem – poprawił się – Ale chcę to zmienić. Będę z tobą rozmawiał. Będę ci odpowiadał na pytania. Nie bój się pytać. - Głos leciutko mu zadrżał – Jak miałaś się przede mną otworzyć, skoro przez tyle lat nie nauczyliśmy się ze sobą rozmawiać?
- A jeśli spytam o coś, czego nie będziesz mógł mi powiedzieć? - Spojrzała na niego zaskoczona – Co wtedy?
- Wtedy powiem ci, że więcej nie mogę powiedzieć. Tak jak dzisiaj rano. - Jego głos brzmiał poważnie. - Mila, ja nie potrzebuję obrączki. Myślałem, że ty będziesz tego chciała. Jesteś kobietą mojego życia i nic tego nie zmieni.
     Wypowiedziane ze spokojem słowa były jednocześnie tak nieoczekiwane, że Mila zamarła. Chyba nigdy nie rozmawiali tak szczerze, na takie tematy. Na pewno nie z takim spokojem. To też było nowe i nieoczekiwane. Poczuła się, jakby zaczynali wszystko od początku, jakby się zakochiwali w sobie...
- Ja czuję tak samo – wyszeptała przejęta. Więc była nadzieja! Więcej niż nadzieja, więcej, niż wszystkie nadzieje świata! Radość przepełniała jej serce. "Kobieta jego życia”. Rozkoszowała się tymi słowami. W sumie, to obrączka mogłaby być, przemknęła jej nieśmiała myśl.
- Muszę wstać – Stefano pocałował ją w czoło – Czeka na mnie parę pilnych spraw.
- Ja też powinnam się ruszyć – westchnęła, żałując, że ta rozmowa już się skończyła. - Alessandra będzie zajęta przez kilka następnych dni, więc jeśli chcę coś od niej uzyskać, to musimy się spotkać dzisiaj.
- Nie wolisz zostać w domu? - Stefano z troską pogładził jej włosy.
- Nie. Chcę się czymś zająć, a to zlecenie dla szejka naprawdę wypełni mi czas. - Usiadła na łóżku i otuliła się szlafrokiem - Pojadę do galerii wybrać obrazy. Może Alessi uda się namówić któregoś z malarzy na zrobienie fresku?  
- Luca cię zawiezie.  
- Mogę jechać sama.
- Nie możesz. - rzucił przez ramię i ruszył do łazienki, ale po chwili zawrócił. - Powinnaś się przyzwyczaić do ochrony. - dodał łagodniej.
- Przecież tamci są w więzieniu. - stwierdziła, wzruszając ramionami. I tak miała zamiar się podporządkować, skoro sobie tego życzył, ale jeżeli chciał jej wyjaśnić...  
- Tamci tak, ale mogą być inni – Nachylił się nad nią i zajrzał jej w oczy – Już od dawna powinniśmy zadbać o wasze bezpieczeństwo. Mam na myśli ciebie i Caterinę. Gdybyś sobie zdawała sprawę, czym się ostatnio zajmujemy, może nie doszłoby do tego porwania.
- Oooo!? - Nie potrafiła ukryć zdumienia. Nie był tylko pewien, czy bardziej zdziwiło ją to, czym się zajmowali, czy to, że się tłumaczył. Podał jej dłoń i pociągnął mocno, pomagając wstać. Przyciągnął ją do siebie i klepnął w pupę.  
- Czy możemy się umówić, że do czasu, aż Franco będzie w pełni sprawny, wychodzisz ze mną albo z Luką? - spytał, siląc się na pogodny ton – To oczywiście na razie, puki się nie upewnimy, że wszystko w porządku.
- Tak, możemy się tak umówić – Posłała mu promienny uśmiech.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 4893 słów i 26935 znaków.

6 komentarzy

 
  • an

    O maj Gad. Rzucilam sie w wir matur, a tu prosze :) Jutro wyjezdzam na wybrzeze, wiec bede miala niezla lekture w autokarze i skomentuje wszystko na biezaco.  :kiss:

    15 maj 2015

  • Roksana76

    Artek. No wiem! Ale obie formy są w słowniku komputera i on czasem poprawia sam, a ja nie mam jak tego wyłapać, choć czytam zawsze to, co napisałam. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje. :|

    11 maj 2015

  • artek

    Super. Z niecierpliwością czekam na każdy następny rozdział.
    Tylko słowo "póki" od zawsze oczy razi... Chociaż polonistą nie jestem.

    11 maj 2015

  • katy

    Absolutnie nie jestem znawcą ale czytanie Twoich tekstów sprawia mi ogromną przyjemność, a chyba właśnie o to chodzi. Byle tak dalej. Zaskakujesz mnie w każdej części. :* <3

    11 maj 2015

  • obojętna

    Zapiera dech w piersiach ! Twoje opowiadanie jest kwintesencją słów , naprawdę świetne ! :)

    10 maj 2015

  • Lilith

    Mistrzyni! Rozpływam się, gdy czytam Twoje prace. Jesteś tak uzdolniona, że nawet pozazdrościć to mało! ;) Najlepsze opowiadania na tej stronie. I mogę to przyznać z całym szacunkiem ;)

    10 maj 2015