Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Przygody na statku 2: Z Barbarą

Miałem spore wątpliwości, czy chcę tego dnia w ogóle widzieć się z Barbarą. Właśnie przespałem się z inną kobietą. Mało tego, z pasażerką i córką bogatych ludzi. Próba widzenia się z Barbarą, a co dopiero wyznanie miłości byłaby, delikatnie mówiąc, niezręczna. Z drugiej strony, musiałem przynajmniej pójść na jej koncert. Kilku moich znajomych, którzy znali moje plany, miało tam być. Łatwiej byłoby się spowiadać z tremy i niepewności, niż z tego, że np. zapomniałem, zwłaszcza, że miał być to mój wolny dzień. No bo przecież nie powiem im, że moje wahania biorą się z seksu z Ewą. Nie ma co, sam na siebie zastawiłem pułapkę.
Postanowiłem pójść na koncert Basi, który miał być w samo południe. Dobry czas, bo większość pasażerów je wtedy obiad, więc publika miała być mała. To miał być jej solowy debiut i badanie gruntu. Wróciłem do swojej kajuty i zacząłem się szykować. Wziąłem kolejny prysznic, jak najdokładniejszy, by zmyć z siebie ślady jakichkolwiek zapachów po Ewie, przebrałem się w czyste ubrania, a stare wcisnąłem jak najgłębiej w kosz na brudy. Planowałem w pewnym momencie nawet wywalić je do oceanu, ale to ciuchy służbowe, nie prywatne, a ciężko byłoby się z tego wytłumaczyć.
Założyłem na siebie czystą koszulę i spodnie. Było chłodno, więc dorzuciłem jeszcze jakąś marynarkę. Do tego wziąłem też niewielki bukiet róż.
Niestety, okazało się, że pójście na koncert Barbary było fatalnym pomysłem. Nigdy wcześniej nie umiałem jej się oprzeć, i niestety i ten dzień nie był wyjątkowy. A wręcz przeciwnie. Był. Bo tego dnia, jak na złość, wszystko zostało spotęgowane. Nic dziwnego, to była jej wielka chwila. Barbara przyszła niebywale wystrojona. Ubrała się w niebieską sukienkę, na jednym ramiączku, z dekoltem i kończącą się lekko za kolanami. Miała na sobie też niebieskie szpilki, pasujące do sukienki. Jako ozdoby dorzuciła też perłowe, choć oczywiści te perły były sztuczne, bransoletki, po jednej na rękę. Zastanawiałem się skąd ona to wszystko wytrzasnęła. Na myśl przyszło mi, że może statek oferuje coś takiego na tego typu koncerty. Miałoby to jakiś sens.
Trzeba było zająć miejsce. Tutaj ponownie nie miałem szczęścia. Nie dość, że nie było tłumów, więc przednie stoliki były wolne, to jeszcze moi dwaj koledzy już zajęli jeden z najbliższych i tak usiedli, by z mojego miejsca był widok prosto na scenę, podczas gdy oni musieli odwracać głowy. Wiem, że chcieli mi pomóc, normalnie byłbym mega wdzięczny, ale akurat tego dnia po prostu nie umiałem. Nie pozostało mi jednak nic innego, jak usiąść i czekać na koncert. Jeszcze chwilę przed nim trochę pogadałem z chłopakami. Rzucali swoje niewybredne żarty, że "To mój dzień", że "Jak się mam przed wydarzeniem", że "Barbara da dziś koncert tylko dla mnie" itp.
W końcu się zaczęło. Barbara przyłożyła smyczek do swoich skrzypiec i już pierwszą nutą pochłonęła mnie. Wybrała na początek prostą, klasyczną piosenkę, jednak zagrała ją bezbłędnie. Z każdym dźwiękiem byłem pochłonięty coraz bardziej. Chłopaki śmiali się, że chyba tracę kontakt ze światem, ale mnie to nie obchodziło. Nawet ubiegła noc mi kompletnie wyleciała. Liczyła się tylko Barbara. Jej gra na skrzypcach, jej uroda, jej prezencja. Wszystko. Czułem się jakby nie człowiek, a jedna z greckich muz osobiście przybyła by zagrać. Kolejnym utworem była jakaś szanta, choć spokojna. Taki dobór pasował do klimatu koncertu oraz miejsca gdzie byliśmy. Ponownie mnie pochwyciła. Tak samo trzecim, czwartym, piątym i każdym następnym. Płynnie zmieniała utwory i poukładała je tak, by odpowiednio dostrajać klimat na taki, jaki chciała.
Koncert trwał dość krótko, bo jedynie pół godziny, jednak po nim dostała nie małe, jak na tak niewielką ilość odbiorców, brawa. Jeden osioł nawet wstał i dał jej owacje na stojąco. Tak, tym osłem byłem ja. Chłopaki mega mnie wyśmiali. Nawet Barbara wydawała się być zaskoczona i zaśmiała się pod nosem.
Po koncercie miała iść prosto do garderoby i właśnie tam miało się wszystko rozstrzygnąć. Z początku chciałem nawet złapać ją w pół drogi, jednak im dalej od koncertu, tym bardziej podniecenie ze mnie schodziło. Niestety, w emocjach zacząłem już iść, a chłopaki szli za mną. Od pewnego momentu zacząłem stawiać wręcz opór, twierdząc, że to głupie, że nie powinienem, że pewnie nic z tego nie będzie. Oni jednak śmiali się, że po tym jak dałem jej owacje na stojąco, to już nie ma dla mnie odwrotu i chętnie pomogą mi dotrwać do końca. Z jednej strony się śmiali, jednak z drugiej wiedziałem, że chcieli mi pomóc i starali się jedynie rozładować napięcie.
W końcu stanęliśmy na przeciw drzwi do garderoby Barbary. Dało się słyszeć ze środka, że Barbara nie jest sama. Słyszałem stamtąd jeszcze dwa żeńskie głosy, choć ciężko było stwierdzić o czym rozmawiały. Chciałem tego użyć jako kolejnego pretekstu, że zły moment, ale jeden z kumpli już zapukał do drzwi. Najpierw rozmowy z drugiej strony ucichły, a potem jedna z dziewczyn otworzyła wrota. Były to koleżanki Barbary.
- Cześć wszystkim. Jak tam humory po show? - Spytał kolega co pukał do drzwi.
- Hej! A bardzo dobrze. - Odpowiedziała dziewczyna, co otworzyła drzwi, po czym spojrzała na mnie, jak stoję z kwiatami. - A was co sprowadza?
- A, przyszliśmy pogratulować dobrego pokazu. - Zaśmiał się drugi kolega i puścił do mnie oko. - Prawda? - Spytał mnie, wciągając w rozmowę.
- O-owszem. - Odpowiedziałem na głos, po czym do kolegi szepnąłem. - Dzięki.
Dziewczyna wpuściła nas do środka. Po wejściu, miałem wrażenie, że wszyscy, włącznie z Barbarą, która siedziała na krześle obrotowym wiedzieli co ma się szykować. Podeszliśmy, my jako chłopaki, do Barbary całą trójką, gdzie ja byłem w środku, z kwiatami. Spojrzałem wtedy na Barbarę. Pomyślałem, jak bardzo ją kocham, jak bardzo chcę by to wszystko poszło w dobrą stronę, jak wielka to może być chwila... i jak mocno to wszystko spaprałem zeszłej nocy. Znów miałem przed oczami Ewę. Westchnąłem ciężko. Wszyscy raczej wzięli to za przejaw tremy, bo parsknęli pod nosami.
- To dla mnie? - Spytała Barbara z uśmiechem, wskazując na kwiaty.
- Tak. Za twój niesamowity popis. - Odpowiedziałem z uśmiechem rezygnacji, po czym podszedłem do niej i wręczyłem je z głębokim ukłonem.
- Dziękuję, są cudowne. - Odpowiedziała radośnie. W tym momencie wszyscy pozostali dyskretnie zaczęli zbliżać się do drzwi.
- Cudowna, to jest osoba, której je wręczam. Gdybym wiedział o twoim koncercie wcześniej, to kupiłbym z portu dziesięć razy tyle, bo na nie zasługujesz.
- Tylko dziesięć? Myślałam, że stać mnie na więcej. - Odpowiedziała chichocząc. Była w niesamowicie dobrym humorze.
W tym momencie wszyscy pozostali "Oczywiście" nagle musieli się szykować na swoje zmiany i musieli zostawić nas samych. Chciałem też się wycofać, ale znów dałem się uwieźć Barbarze. Patrzyłem się jak na obrazek, gdy wąchała kwiaty i odkładała je na biurko.
- Duża garderoba. Zupełnie jak nasze kajuty. - Rzuciłem, by pociągnąć rozmowę.
- A tak, podobno, gdy jakiś artysta da pokaz, to czasem przychodzą jacyś bogatsi pasażerowie by pogadać. Wtedy trzeba pokazać dużą garderobę.
- Sukienkę też stąd masz, jeśli wolno spytać?
- Owszem. Mają tu kilka do wyboru w moim rozmiarze i ta mi się spodobała. - Wstała gdy skończyła mówić, po czym lekko się poobracała by się pooglądać.
- Mnie również się podoba. Wyglądasz w niej nieziemsko.
- To stąd te oklaski na stojąco? Nie moja gra, a wygląd wywaliła cię z krzesła? - Zaśmiała się ponownie.
Westchnąłem ciężko.
- W tobie nie ma jednej rzeczy, która by mnie nie wywalała, nie tylko z krzesła, ale za burtę. - Znów przypomniałem sobie Ewę i to, że z nią spałem, mimo iż kocham Barbarę.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Spytała Basia z lekkim uśmiechem. Wiedziałem już, że się domyśliła co do niej czuję, tylko chce, bym to powiedział.
- Kocham cię Barbara. - Rzuciłem jakby od niechcenia. - I to od dawna.
Nawet nie zauważyłem, że nie patrzę jej w oczy. Ona jednak zauważyła. Chwyciła mnie za podbródek i nakierowała moją głowę na nią, po czym mnie pocałowała.
To był dobry pocałunek. Odwzajemniłem go. Do tego położyłem jedną rękę na jej plecach. Ona odwdzięczyła się położeniem jednej ręki na mojej klatce piersiowej.
- A co ty czujesz? - Spytałem Barbarę.
- Chyba to samo co ty. - Zaśmiała się.
- Czyli wstyd za to co zrobiłem wczoraj i za to, co zrobię za chwilę? - Pomyślałem.
Wsunąłem rękę pod jej sukienkę. Podniosła wówczas swoje udo. W końcu dotarłem do jej majtek. Chciałem już je z niej ściągać i ona chyba też tego chciała, ale uznałem, że to jeszcze nie czas na to. Najpierw przeszedłem z nią bliżej stojącej w garderobie kanapy. Barbara miała utrudnione zadanie, bo skakała na jednej nodze. Gdy do niej podeszliśmy, sam usiadłem, a jej kazałem ściągnąć sukienkę. Zrobiła to z radością. Rozpięła ramiączko, oraz tył sukienki, przez co ta osunęła się w dół, a Barbara, podczas wychodzenia z niej, specjalnie robiła to powoli, bym mógł popatrzeć na jej piersi. Były znacznie większe niż te Ewy, a Basia nie miała żadnego Push upu. Ja w tym czasie zdjąłem marynarkę i rozpiąłem spodnie. Chciałem pozostać jednak w ciuchach. Mój penis następnie został przeze mnie wyciągnięty z portek. Barbara popatrzyła na niego przez chwilę, po czym klęknęła do niego. Lizała go, ssała i obciągała, ale niestety, w tym nie była tak dobra jak Ewa. A może to nadal miałem z tyłu głowy poczucie winy? Nawet jeśli, to w sumie mi pomogło, gdyż mogłem dłużej wytrzymać z Basią teraz. Ostatecznie doprowadziła mnie do pionu, po czym chciała mnie ujeżdżać. Na to jednak się nie zgodziłem. Zarządziłem byśmy zamienili się miejscami. To ona teraz siedziała, a po chwili leżała na sofie, a to ja w nią wszedłem. To ja musiałem ją zadowolić. Tak czułem. To jej się należało. Dlatego też, podczas posuwania jej, brałem każdą jej najmniejszą reakcję pod uwagę, by dać jej jak najwięcej przyjemności. Na szczęście działało, bo nawet nie próbowała chować jęków rozkoszy. Było ją słychać na całą garderobę. Mówiła jak jej dobrze i że mnie kocha. Ja natomiast mówiłem, że kocham ją i zrobię wszystko, by ta chwila była dla niej tak wspaniała, jak to tylko możliwe. Dla niej, bo przecież nie dla mnie.
Znów zmieniliśmy pozycję. Widziałem, że bardzo chce mnie ujechać, więc zgodziłem się. A ona to wykorzystała do cna. Skakała na moim penisie jakby nie była skrzypaczką, a tancerką. Do tego rozchyliła stanik by pokazać mi swoje piersi, i bawiła się nimi, gdy ja masowałem jej uda. Jęczała i cieszyła się każdym skokiem, a ja cieszyłem się, że było jej dobrze.
W końcu przyszedł czas na finał. Nie mieliśmy prezerwatyw, więc uznaliśmy, że skończę jej w ustach. Oczywiście wszystko połknęła. Po tym czynie, położyliśmy się na kanapie spełnieni.
- Kocham cię. - Powiedziałem zasapany.
- Ja ciebie też. - Odpowiedziała zadowolona.
- Więc oficjalnie jesteśmy parą? Mam dziewczynę? - Spytałem tym razem ja rozbawiony.
- O, tak, masz dziewczynę. - Zaśmiała się. - I jeszcze coś.
- Co takiego?
Dała mi jedną ze swoich bransoletek, w których była na koncercie i przez cały seks.
- Zatrzymaj ją. Na pamiątkę chociaż tego seksu.
- Ja... dziękuję. - Odpowiedziałem zdumiony. Wiedziałem co ten gest znaczył.
Następnie wtuliliśmy się w siebie i tak siedzieliśmy do momentu gdy palnąłem.
- Wiesz, że nasi znajomi nas przez cały czas podsłuchiwali?
- I dobrze. Niech zazdroszczą.
Oboje się roześmialiśmy. Sprawą Ewy będę się martwił potem. Teraz liczy się tylko moja Barbara. Moja perła.

Dodaj komentarz