Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Przygody na statku 1

Udało mi się! Wyłapałem pracę w być może najlepszym miejscu na świecie. Na statku. Co prawda jedynie jako kelner w restauracji, jednak dane mi będzie popłynąć dookoła świata, zarobić niemałą sumkę i przeżyć przygodę życia.
Tak ogólnie to nazywam się Piotr. Mam dwadzieścia jeden lat, choć gdy rejs się zakończy będę miał dwadzieścia dwa. Z wyglądu jestem dość wysokim blondynem o brązowych oczach, i jeśli mogę tak o sobie powiedzieć, przystojnej twarzy. Mam lekką nadwagę, jednak zacząłem z nią walczyć jeszcze przed wejściem na pokład, a tutaj mam na to nawet więcej czasu.
Dostanie się na statek nie było oczywiście łatwe. Było sporo ludzi na moje miejsce. Przekonałem ich przede wszystkim wysoką znajomością języka angielskiego (choć na potrzeby tej historii oczywiście wszystko będę tłumaczył), oraz tym, że znam się na potrawach świata (nadwaga sama się nie zrobiła). Samo zaś życie na statku było nad wyraz przyjemne. Statek był luksusowy, więc znajdowały się liczne baseny, wygodne salony, a ja, jako kelner, miałem blisko z pracy do pokoju z bilardem, gdzie mogłem spędzać przerwy w pracy, bądź czas wolny po niej. Moja kajuta też była wspaniała. Mimo iż była to kabina służbowa, to i tak była większa i lepiej wyposażona od pokoju, w którym żyłem w mieszkaniu rodzinnym. Normalnie żyć, nie umierać, jakbym pana Boga za nogi złapał.
W czasie wolnym udało mi się też zakolegować z resztą, hehe, załogi. Znalazłem paru kolegów, z którymi fajnie się rozmawiało, jednak najlepszą koleżanką z pracy, była Barbara, która grała w jednej z pokładowych orkiestr. Od razu gdy ją zobaczyłem uderzyła mnie jej uroda, jej rude, kręcone włosy śniły mi się nawet następnej nocy. Natomiast jej gra na skrzypcach kompletnie mnie zahipnotyzowała. Barbara była niesamowita. Drugiej takiej nie znalazłbym na całym świecie, a wiem co mówię, bo przecież byłem na rejsie dookoła naszego globu.
Jestem człowiekiem raczej skrytym, ale prędzej skoczyłbym za burtę, niż nie spróbowałbym się do niej zbliżyć. Zacząłem oczywiście powoli, jednak z czasem czułem, że coraz bardziej się do siebie zbliżaliśmy. Po dwóch tygodniach chciałem już jej powiedzieć co czuję. Planowałem jak i kiedy to zrobić. Chciałem wyznać jej miłość po jednym z jej solowych występów. Życie miało jednak nieco inne plany.
Pewnego wieczora, podczas rutynowego obsługiwania pasażerów w naszej restauracji z parkietem, przy którym grała inna orkiestra, miałem zanieść jedzenie pewnej bogatej rodzinie. Nic nadzwyczajnego. Dwójka starszych, mąż i żona, oraz dorosła córka.
- Stek z ziemniakami dla pana, ryba dla pani, oraz sałatka dla panny. - Wydałem posiłki i kulturalnie się ukłoniłem. - Życzą sobie państwo czegoś jeszcze?
- Nie, dziękuję, to wszystko młodzieńcze. - Podziękował pan, ukłonił się i wręczył sto dolców napiwku.  
Odwzajemniłem ukłon i zacząłem odchodzić od stolika, a podczas odchodzenia usłyszałem jak córka zaśmiała się pod nosem, po czym państwo zaczęło rozmawiać. Planowałem o tych ludziach szybko zapomnieć i skupić się na pracy.
Po jakiś dwóch godzinach skończyła się moja zmiana, choć restauracja oczywiście nie była zamykana. Po prostu przyszła nocna zmiana. Chciałem udać się do swojej kajuty, a miałem też takie myślenie, że nie będę się przebierał na zapleczu restauracji, tylko będę przychodził i wychodzić w stroju roboczym, więc byłem w mojej służbowej koszuli i marynarce. Zdjąłem tylko muchę. Gdy szedłem do wyjścia i przechodziłem obok parkietu, zauważyłem, że jedna dziewczyna stoi sama. Normalnie bym to zignorował, ale... no właśnie. Ale co? Sam nie wiem czemu do niej podszedłem. Była to ta dziewczyna, którą wcześniej obsługiwałem z jej rodzicami. Dopiero teraz się jej przyjrzałem. Miała długie, blond włosy, zielone oczy, śliczną twarz i szczupłe ciało, oraz małe, choć nie płaskie, piersi. Ubrana była w czerwoną sukienkę bez ramiączek, sięgającą do połowy łydki, choć miała na boku rozcięcie do połowy uda. Dodatkowo nad prawą piersią miała różowy kwiat. Na nogach natomiast miała czerwone szpilki. Do tego biżuteria w postaci kolczyków i bransoletek na lewej ręce.
Podszedłem do niej i ukłoniłem się elegancko.
- Dobry wieczór panience. Jak mija czas jeśli wolno spytać?
- Dobry wieczór. - Spojrzała na mnie i wykonała lekkie dygnięcie. - Jak widać. Niestety dziś jest znacznie więcej dziewczyn niż chłopaków, więc nie mam z kim tańczyć. - Odpowiedziała i napiła się szampana z kieliszka.
- Jeśli mogę poprawić pani wieczór w ten sposób, mogę z panią zatańczyć. - Choć wyciągnąłem rękę i powiedziałem to niezwykle formalnym tonem i starałem się wyjść na człowieka z wyższych sfer, to sam nie wiem po co to zrobiłem.
- Jesteś tym kelnerem co nas dziś obsługiwał?
- Tak panienko.
- Hmm... - Spojrzała na mnie analizująco. - Zgoda, z chęcią z tobą zatańczę. - Chwyciła moją dłoń. - Nazywam się Ewa. A ty?
- Piotr. Niezwykle mi miło. - Powiedziałem, choć w głowie miałem, by stamtąd uciekać.
Poszliśmy na parter i zaczęliśmy tańczyć. Utwór znałem, bo grali go co trzecią noc, więc przynajmniej jeden problem z głowy. Za to cała reszta jak najbardziej na widoku.
- Nieczęsto tańczysz prawda? - Spytała spokojnie.
- Niestety, nie zdarza mi się.
- Czuję. Lekko gubisz rytm, mimo trzymania tempa. Masz też chaotyczne kroki.
- Jest panienka rozeznana. - Zaimponowało mi to.
- Owszem. Bardzo lubię tańczyć, więc sporo się o tym uczyłam.
Mimo mojego braku umiejętności, Ewa nie przerwała tańca. Wręcz wydawało się, że się dobrze bawi. Moje lekko koślawe kroki wprowadzały nieco szaleństwa, a alkohol w jej żyłach nieco wyrównywał szanse. Przetańczyliśmy tak dwa utwory.
- Dziękuję Piotrze, to było odświeżające. - Powiedziała zadowolona, wykonując proste dygnięcie.
- Zawsze do usług panienko Ewo. - Ukłoniłem się nisko, po czym poszliśmy do miejsca, gdzie Ewa zostawiła swoje rzeczy.
- Podaj mi swój numer telefonu. - Powiedziała wyciągając swój telefon. Podałem jej go oczywiście, choć spodziewałem się, że szybko się wszystko zakończy, nawet mimo zapewnienia, że zadzwoni za godzinę.
I faktycznie zadzwoniła. Kazała mi przyjść do jej kajuty. Normalnie nie byłoby to możliwe, bo służba mogła tam wchodzić tylko, no cóż, służbowo, ale szedłem na jej osobistą prośbę.
Przyszedłem oczywiście, choć wziąłem prysznic i przebrałem marynarkę. Po zapukaniu i otrzymaniu pozwolenia na wejście, doznałem dwóch szoków.
Pierwszym była kajuta. Była trzy razy większa od mojej. Do tego była o wiele lepiej udekorowana, światła zmieniały kolory, bulaje były znacznie większe i wyposażenie trzymało znacznie wyższy poziom.
Drugim była sama Ewa. Siedziała na łóżku. Nie zmieniła sukni, lecz gołym okiem było widać, że też się odświeżyła. Do tego związała sobie włosy dużą gumką. Była wygięta do tyłu, opierając się za plecami rękoma o łóżko, oraz miała nałożoną nogę na nogę, przez co wcięcie wyraźniej wystawiało jej nogi na widok. Na stoliku obok łóżka był niewielki szampan, wibrator, chusteczki, oraz kondomy.
- Miło że przyszedłeś. Bałam się, że się wystraszysz.
- Nie mogłem... - Przełknąłem ślinę. - Nie mogłem panience odmówić.
- Proszę, skończ z panienką. Jestem Ewa. - Pomachała nogą i odwróciła wzrok. Wydawało mi się, że pojawił się u niej lekki rumieniec.
- Gdybym przestał, oznaczałoby to brak kultury i szacunku. Nawet jeśli panienka mi na to pozwala.
- Wiedziałam że tak powiesz. - Uśmiechnęła się lekko. - Prawdę mówiąc, właśnie dlatego zgodziłam się z tobą zatańczyć i teraz cię zaprosiłam.
- Co ma panienka na myśli? -Podszedłem nieco bliżej.
- Jesteś dobrym człowiekiem. Podoba mi się twoja skromność i kultura. W kręgach, w których ja się obracam kultury jest wiele, jednak skromności za grosz.
- Przykro mi.
- Nie przejmuj się. To nie twój problem. - Wstała i podeszła do mnie. Położyła swoje ręce na moich barkach i oplotła je wokół mojej szyi. - Twoim i moim problemem jest to, by uczynić tę noc niezapomnianą. - Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Ewa mnie pocałowała. Bardzo namiętnie. Poczułem słodki zapach jej perfum i smak jej ust. Tak musiały smakować wyższe sfery. Chcąc, nie chcąc odwzajemniłem pocałunek i położyłem obie ręce na jej talii. Jej suknia była miła w dotyku. Kontynuując pocałunek Ewa obróciła nami i poprowadziła nas na łóżko tak, że ona była nade mną. Odkleiła nasze usta i spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Jej jedna ręka wylądowała na mojej klatce piersiowej, a następnie palcem, delikatnie przejechała po moim ciele aż do krocza.
- Robiłeś to już kiedyś? - Spytała.
- Zdarzyło się parę razy. - Odpowiedziałem. Czułem się niezwykle swobodnie, a z drugiej strony czułem, że ta rozmowa i sytuacja były niezwykle dojrzałe i poważne.
- Mi również. - Odrzekła, po czym rozpięła mi rozporek.
Najpierw ręką wyciągnęła mojego penisa z moich majtek, po czym zaczęła go delikatnie masować. To paradoksalenie sprawiło, że było mi jeszcze przyjemniej niż zwykle. Następnie sama powoli się cofnęła i wzięła go do ust. Jej lizanie i ssanie nie było najlepszym jakie w życiu miałem, nie była (na szczęście) w tym tak doświadczona jak w tańcu, jednak cała atmosfera sprawiała, że czułem się zupełnie inaczej. Jakby to był mój pierwszy raz, a poprzednie to jedynie jakieś praktyki. Jęknąłem. Raz, drugi, trzeci. Było mi anielsko. Ona również zdawała się coraz lepiej rozumieć co robić, by mi było dobrze.
- Czekaj. - Powiedziałem wyrywając się z transu. Faktycznie przerwała, lecz spojrzała na mnie zdziwiona.
- Coś nie tak?
- Tak. To nie fair, że mi jest tak dobrze, a panienka... ty nic nie dostajesz ode mnie.
Uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Chyba lepiej wiedziała co mam na myśli, niż ja sam. Podciągnęła swoją sukienkę, weszła na łóżko i przystawiła mi swoją waginę pod nos. Słynne sześć dziewięć. Ja natomiast mogłem zająć się jej waginą. Nie miała na sobie majtek. Z początku pomyślałem, że nie miała ich wcale, ale potem pomyślałem, że mogła ich nie zakładać po prysznicu. Zacząłem lizać jej waginę. Jęknęła. Następnie ona znów zaczęła lizać mojego penisa. Jęknąłem. Lizaliśmy i ssaliśmy się nawzajem. Żadne z nas nie chciało jęczeć, by nie przerywać przyjemności drugiej osoby. To tylko potęgowało efekt. Oboje doszliśmy w tym samym momencie. Ja do jej ust, ona zaczęła się trząść nad moją głową.
Położyła się obok mnie i się obróciła. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Wzięła chusteczkę i podała mi ją, a ja wytarłem resztki mojego nasienia z jej ust. Wszystko jeszcze przepłukała szampanem.
Następnie oboje się rozebraliśmy do naga, choć ona zostawiła sobie biżuterię, a ja założyłem kondoma. Położyła się przede mną i zrobiliśmy to po Bożemu. Wszedłem w nią delikatnie, lecz nie potrafiłem się przy niej hamować. Nasz seks był intensywny. Dźwięki łóżka, naszych łączących się ciał, oraz rozkoszy rozchodziły się po całym pokoju. Położyła mi ręce na ramionach, a ja jedną na jej piersi, drugą na jej talii. Niewiele już mówiliśmy. Nie musieliśmy.
Cieszyliśmy się sobą nawzajem.
To była nasza noc.
W końcu doszliśmy. Skończyłem w niej, choć oczywiście w kondoma. Ona natomiast tym razem trysnęła brudząc mnie, siebie, oraz łóżko. Nie miało to znaczenia. Ani dla niej, ani dla mnie. To była niezapomniana noc.
Zwłaszcza rano, gdy przypomniałem sobie, że przecież tego dnia miał być solowy występ Barbary.

2 komentarze

 
  • Użytkownik eksperymentujacy

    Fajnie się czyta niestety przeszkadza mi brak realizmu. Chyba autor nigdy nie był na wycieczkowcu. Wszędzie kamery, kelner nie mógłby tańczyć z pasażerką bo nie wolno im przebywać po pracy w strefach dla pasażerów, a za niesłużbowe wejście do kabiny pasażera (nawet na prywatne zaproszenie) członek załogi wylatuje z pracy w najbliższym porcie. Opis jego kabiny bardziej odpowiada kabinie wyższych oficerów. Kelnerzy mają je o wielkości składziku na węgiel i mieszkają z innym członkiem załogi.  
    Ale już bzykanko między członkami załogi jest jak najbardziej zalecane.
    Nie wymądrzam się. Pisze to wszystko żeby zwrócić uwagę na to że opowiadania jeżeli są osadzone w pewnych realiach i nie jest to fantasy powinny być poprzedzone sprawdzaniem faktów.

    16 sty 2023

  • Użytkownik Chaosik

    @eksperymentujacy Wychodzę z założenia, że fikcja powstała właśnie po to, by móc uciec od rzeczywistości, a realizm jest jej największym wrogiem. Dlatego też nie widzę nic złego w zignorowaniu wielu faktów i zbudowaniu własnego świata.
    Oczywiście jeśli stworzę jakieś zasady, to muszę się ich potem trzymać, to się nazywa spójność, jednak dopóki trzymam się własnych zasad, wszystko wydaje mi się w porządku.
    Podałeś za przykład kabinę Piotra, że jest nierealistyczna. Cóż, jestem o tym przekonany. Natomiast według świata, który tu tworzę, jej rozmiar pokazuje do jak bogatych ludzi on należy, skoro nawet służbie załatwia takie kajuty.

    16 sty 2023

  • Użytkownik eksperymentujacy

    @Chaosik spoko, sporo pływam na wycieczkowcach (jako pasażer) i dużo czytam/rozmawiam z załogą o ich życiu na morzu dlatego Twoja wizja kłóci się z realnym
    światem cruise industry ;)
    Ale oczywiście możesz do tego tak podejść :)

    16 sty 2023

  • Użytkownik zzzzzz

    Bardzo fajne opowiadanie. Będzie dalsza część przygody na statku?

    15 sty 2023

  • Użytkownik Chaosik

    @zzzzzz W planach jest jeszcze nocka z Barbarą, a potem próba wyjścia z nieprzyjemnej sytuacji.

    15 sty 2023

  • Użytkownik Gazda

    @Chaosik to czekam na ciąg dalszy

    15 sty 2023