Podróż dookoła świata, niesamowicie płatna praca, mająca liczne wysokie benefity, a teraz jeszcze związek z utalentowaną, piękną dziewczyną. Cała ta podróż już była najlepszym okresem mojego życia. O niczym innym i o niczym więcej nie mógłbym marzyć.
Pozostała jednak jeszcze sprawa Ewy. Była to co prawda pojedyncza noc, jednak nie dawała mi ona spokoju.
Przez dwa dni, od rozpoczęcia związku z Barbarą, nawet nie spotkałem Ewy. Nie wysyłała mi też żadnych wiadomości na telefon. Z początku nie wiedziałem co o tym myśleć, ale szybko doznawałem też ulgi, że to zwyczajnie zostanie zamiecione pod dywan. Trzeciego dnia jednak, gdy byłem w pracy na pierwszą zmianę, Ewa przyszła do restauracji i musiałem się z nią skonfrontować. Mój plan był prosty. Pójdę i wezmę zamówienie. Jeśli ona poruszy temat, to znaczy, że trzeba się z tym skonfrontować tu i teraz. Jeśli nie, to może nawet rozejdzie się po kościach. Tym razem, oprócz jej rodziców, była jeszcze inna rodzina, dwóch dojrzałych ludzi i jeden chłopak, na oko w moim wieku, który siedział obok Ewy.
- Witam szanownych gości. Czego sobie państwo życzą dziś na śniadanie? - Zachowywałem się formalnie. Wszyscy złożyli swoje zamówienia, a Ewa ledwo na mnie spojrzała, będąc zajęta rozmową z chłopakiem. Nieco inaczej sprawa jednak wyglądała, gdy przynosiłem zamówienie. Tym razem Ewa i chłopak trzymali się za ręce, jakby byli parą. Ewa jednak zdawała się patrzeć więcej na mnie, niż na niego. Trochę mnie to zbiło z tropu, ale uznałem, że wszystko idzie jak najbardziej po mojej myśli. A jeszcze bardziej zbił mnie z tropu SMS, który odczytałem w trakcie przerwy. Był od Ewy. "O 16, pod halą do gimnastyki".
Było to po mojej zmianie, więc mogłem się tam udać. Liczyłem, że chce powyjaśniać to i owo, więc udałem się tam. Stałem pod ścianą i czekałem. Ewa została odprowadzona na miejsce przez chłopaka ze śniadania. Przeraziło mnie to w pierwszej chwili, natomiast najbardziej zdziwiło mnie, gdy na miejscu Ewa pocałowała go w policzek, po czym kazała mu już iść. Dopiero gdy zniknął za rogiem zaprosiła mnie do środka. Wszedłem za nią i...
Zajęcia taneczne. Ściągnęła mnie na zajęcia taneczne. Teraz już musiałem się odezwać.
- Panienko... o co tu chodzi?
- Jak to, o co? Przyda ci się lekcja tańca. - Powiedziała lekko i przerzuciła włosy ręką.
- Lekcje? To jakieś zajęcia?
- Owszem. Chyba nie zapomniałeś, że lubię tańczyć.
- Myślałem, że my... - Przyłożyła mi palec do ust, przerywając mi.
- Nie teraz. Teraz jesteśmy na zajęciach. Po nich.
- Ale pani prowadząca mnie zna. Nie mogę ćwiczyć z panienką.
- Cóż, mojemu partnerowi, z którym miałam dziś przyjść, coś wyskoczyło, więc na ostatnią chwilę zgarnęłam jakiegoś kelnera, który akurat przechodził obok.
- Mówiąc "Partner", ma panienka... - Znów mi przerwała.
- Po zajęciach, Piotrze.
Zdjąłem z siebie kamizelkę i muchę, by mieć więcej swobody. Ewa przyszła w tej samej sukience, w której z nią tańczyłem poprzednio, z tym, że bez kwiatu. Ustawiliśmy się dość daleko, by prowadząca nie słyszała naszych rozmów. Ewa Podchodziła do mnie swobodnie, a ja, mimo presji swojej sytuacji, starałem się podchodzić do niej tak samo. Kazała mi się też komplementować co jakiś czas. Zwracałem uwagę na jej wygląd, elegancję, umiejętności taneczne. Starałem się być jak najbardziej "Szczery". Czułem się, jakbym z nią flirtował. Ona też parę komplementów rzucała mnie, mniej, lub bardziej szczerych. Przez godzinę zajęć jednak nie przeszliśmy do tego, o czym chciałem z nią porozmawiać.
Na to czas znaleźliśmy po zajęciach. Zaraz po nich zaprosiła mnie do swojej kajuty. Twierdziła, że tam się wszystko wyjaśni. Po drodze odebrała telefon. To był zapewne tamten chłopak. Nazywała go Jackiem. Opowiadała o zajęciach, o tym, gdzie się podszkoliła, oraz stwierdziła, że następnym razem pójdą razem. Rozłączyła się tuż zanim weszliśmy do środka. Po wejściu oparła się plecami o ścianę i wzięła głęboki oddech.
- Uhh... Nie spodziewałam się, że zadzwoni. Nie byłam... na to gotowa. Liczyłam, że... stanie się to później.
- Na co dokładnie? Panienko, mieliśmy porozmawiać.
- Tak, masz rację. Masz rację. - Była lekko zaniepokojona. - Liczyłam, że na zajęciach się rozluźnię, ale ten telefon... Cały Jacek. Zawsze nie wtedy, gdy trzeba. - Parsknęła śmiechem.
- Czy ten Jacek... to panienki chłopak? - Spytałem nieco zaniepokojony sytuacją.
- Narzeczony.
- Oh. Rozumiem. - Nadal nie wiem, czemu tutaj zapaliło się dla mnie największe światło nadziei. Liczyłem, że jak ma narzeczonego, to zerwiemy i tyle. Jakbym zapomniał całej zeszłej godziny. Albo pamiętał, ale liczył, że Ewa chciała po prostu rozluźnić sytuację.
- Cóż, narzeczony z wymuszenia, bo to dość aranżowane małżeństwo. W tak bogatych rodzinach to dość powszechne. Co nie znaczy, że Jacek jest zły, nie trafiłam najgorzej.
- A zatem... jak rozumiem, my powinniśmy... - Kłaniałem się już, by pokazać, że się odsuwam.
- Zostać kochankami. - Stwierdziła. Tak po prostu. Zbijając mnie kompletnie z tropu.
- Chcę, byś został moim kochankiem na czas tego rejsu, Piotrze.
- O czym panienka mówi? - Nie wiedziałem, jak się zachować.
- Ten rejs... to przygoda mojego życia. Zobaczę świat w młodym wieku z rodziną, na luksusowym statku. Bez żadnych zmartwień, czy problemów. Z obsługą na zawołanie i przyjaciółmi dookoła.
- Brzmi jak niebo. - Odpowiedziałem szczerze.
- Tak, tak brzmi. - Westchnęła. - I dlatego cię potrzebuję. Nie chcę, by wszystko szło idealnie i gładko.
- Nie bardzo rozumiem.
- Widzisz... dla mnie ten rejs... nie jest przygodą. Nie jest przeżyciem. Wszystko jest łatwe i doskonałe. Brak mi w tym wszystkim... Czegoś. - Podeszła do mnie. - Chciałabym romansu. Namiętności i ognia, wynikającego z sytuacji i napięcia. Chciałabym też mezaliansu. Dwoje ludzi z różnych sfer, którzy mimo ryzyka decyduje się na miłość między sobą. - przełożyła ręce za moją głowę i zbliżyła swoje usta do moich. - Co ty na to?
Położyłem ręce na jej talii. Dałem jej się pocałować, jednak po pocałunku drążyłem temat.
- A jeśli się nie zgodzę? Panienka wybaczy, ale też mam swoje życie i swoje do stracenia.
- Cóż... - Westchnęła. - Nie mogę cię do niczego zmusić. Masz pełne prawo mi odmówić. Jednak... czy to, co już masz ci wystarczy? Nie chciałbyś czegoś więcej? Czegoś, czego prawdopodobnie nigdy więcej nie będziesz mógł mieć?
Cały świat, a zwłaszcza rejs przeleciał mi przed oczami. Przecież ja już to mam. Już mam takie rzeczy. Mam podróż dookoła świata, pracę, która mnie ustawi, od niedawna cudowną dziewczynę. A teraz... kochankę z wyższych sfer. Którą właśnie trzymałem w ramionach. Którą właśnie namiętnie całowałem. Od której ust, moje usta sunęły w dół, do jej piersi. Która sapała lekko, gdy całowałem jej dekolt. Czułem się jak w transie. Jakby mnie zaczarowała. Sama nie pozostała dłużna, tylko też przeszła do działania. Zaczęła rozpinać moją koszulę. Guzik po guziku. Po czym mi ją zdjęła. Następnie ją rozebraliśmy z jej sukienki. Została w samej bieliźnie, a ja w spodniach. Chwyciłem ją za rękę i skinąłem głową na łóżko. Zrozumiała mnie i poszła przodem, czując zapewne na sobie mój wzrok. Usiadła na jego końcu, przodem do mnie z rozłożonymi nogami, a ja klęknąłem przed nią, przesunąłem jej majtki i zacząłem lizać jej waginę. Jęczała delikatnie. wbiła swe palce w moje włosy. Wolną ręką rozpięła swój stanik, który opadł w dół. Przyśpieszyłem ruchy języka, na co ona przyśpieszyła swoje dyszenie. Dałem jej się delektować tym uczuciem, póki nie rozluźniła ręki w mych włosach. Wtedy wstałem z kolan i stanąłem przed nią. Natychmiast rozpięła me spodnie, ściągnęła je i cofnęła się na łóżku. Rozumieliśmy się bez słów. Wszedłem w nią. Tym razem bez żadnych barier. Patrzyłem jej prosto w oczy. U niej jęki zmieniły się w jęki, a ja sam także zacząłem wzdychać. Było mi dobrze. Bardzo dobrze. Zapomniałem nawet o Barbarze.
Z moich jęków wyłoniło się przypadkiem słowo "Dziura" (bo przypominam, że nasze rozmowy były po angielsku), co o dziwo zauważyła Ewa.
- Dziura... Oh... Wspaniałe... Nazywaj mnie dziurą... ohhh...
Sam nie rozumiałem, co ją tak podnieciło, ale spełniłem tę prośbę.
- Dobrze panienko... Dziuro. Oh... Dziuro. To wspaniałe uczucie.
Ponownie się pocałowaliśmy. Nasze ciała przylegały do siebie tak bardzo, jak było to możliwe. I trwaliśmy tak do końca. Mojego końca w niej. W ogóle się tym nie przejmowałem.
Po wszystkim siedzieliśmy po obu stronach łóżka, plecami do siebie.
- Czy... czy tego panienka chce?
- Mam przeczucie... że to dopiero początek. I nazywaj mnie dziurą.
- Czemu?
- Sama nie wiem. Bo to... zwykłe słowo. Bardzo zwykłe. Ale może... zacznie mi się kojarzyć z tobą... z nami. Gdy będziemy czasem rozmawiać przy twoich znajomych z pracy, bądź mojej rodzinie, albo nawet Jacku... gdy padnie słowo "Dziura" w dowolnym znaczeniu... Rozumiesz mnie?
Wtedy przypomniałem sobie inne słowo. Perła. Wróciło wszystko co z nim związane.
- Tak. Rozumiem.
Dodaj komentarz