Kac moralny cz.5

Kac moralny cz.5Rumieńce na twarzy Magdy robiły się coraz bardziej czerwone, jej starannie szykowane rano włosy plątały się bez ładu co raz to opadając na jej oblicze. Rozkosz wypełniała jej ciało, czysta fizyczna ekstaza była coraz bliżej. Kochanek opadł na jej plecy i kilkakrotnie mocniej docisnął. Krótki jęk zadowolenia wyrwał się z jej gardła, a już po chwili leżała przeturlana na plecach i obserwowała, jak Michał kończy to ponad godzinne uniesienie. Nie finiszował w niej - tak, jak prosiła. Odrobiną bezwstydnej perwersji w tym wszystkim postanowił uwieńczyć ich akt pozostawiając białe, lepkie ślady na brzuchu dziewczyny. Następnie opadł bez sił obok niej i spojrzał na zegarek. Godzina 24 wyjątkowo wykraczała poza czas, w którym Magda miała już być odwieziona do mieszkania Sylwii. Dziewczyna tymczasem ciężko dyszała i ani myślała się podnieść. Obydwoje spełnieni i zadowoleni z tego, jak potoczył się ten wieczór pomimo tego dość poważnego zgrzytu na samym początku. Ciszę przerwała brunetka prosząc Michała o przyniesienie chusteczek. Gdy je dostała starannie wytarła całe nasienie i przekręciła się na bok, podpierając się przy tym ręką. Przejechała Michałowi po klatce piersiowej wolną dłonią i westchnęła, po czym spytała:
- Rozmawiałeś o tym z Sylwią?
- Nie - odparł chłopak nie patrząc nawet na nią - z resztą po co jej to wiedzieć?
- Niby tak. Ale nie mogę zrozumieć, dlaczego powiedziałeś mi o tym wszystkim teraz? Tak od razu, na pierwszym spotkaniu, no dobra, na pierwszej randce?
- Hmm... może dlatego, żebyś po dwóch-trzech latach, jak Ci zegar biologiczny zacznie tykać, nie obudziła się ze świadomością, że straciłaś tyle czasu na związek z kimś, z kim i tak nie będziesz na stałe.
- A skąd wiesz, że nie chciałabym?
- Magda, nie okłamuj sama siebie. Chcesz mieć kiedyś dzieci, ze mną ani Ty, ani nikt ich mieć nie będzie.
- Przecież można to leczyć.
- Można, ale rezultatów nikt nie gwarantuje, czasu na to też nie, a i za darmo tego nie dają.
Dziewczyna nachyliła się nad nim i pocałowała go czule. Nie chciała kontynuować tej rozmowy o zdrowiu.
- Odwieziesz mnie? Późno już, a Sylwia ze 3 razy dzwoniła "w trakcie"
- Jasne.
Ubrali się dość szybko i w dobrym momencie, bo dosłownie tuż przed ich wyjściem dzwonek od domofonu oznajmił powrót któregoś z współlokatorów Michałą. Dzięki temu, że zeszli po schodach zamiast użyć windy, chłopak uniknął niezręcznego spotkania i późniejszego tłumaczenia się przed średnio go obchodzącymi ludźmi. Za zamkniętymi drzwiami samochodu między niego i Magdę wróciła na moment chemia gestów i spojrzeń, jakby poprzednia rozmowa i cała otoczka związana z problemami Michała zniknęła. Krótka trasa i w niecały kwadrans byli już pod blokiem, do którego miała udać się dziewczyna. Pożegnanie jednak odwlekali, szczególnie od chwili, gdy ona zapytała Sylwię przez telefon o to, kiedy tamta kładzie się spać i uzyskała odpowiedź bardzo satysfakcjonującą - "jeszcze długo nie". Michał zaciągnął więc hamulec, wyłączył silnik i tak rozpoczęli jeszcze jeden rozdział rozmowy, ten dotyczący ich przyszłości. Trudno się było mimo wszystko spodziewać, by po tak upojnej nocy po prostu zerwali kontakt, nawet zważając na okoliczności, w których trudno byłoby im być parą. Opcji mieli wiele, począwszy od jednorazowych numerków raz na jakiś czas, wspólnych seks-wakacji, po różne inne kombinacje, w których uprawialiby czysto zwierzęcy seks bez zobowiązań. Problemem stało się to, że raczej nie uniknęliby zaangażowania albo zazdrości w sytuacji, gdy którekolwiek z nich skorzystałoby z "innej możliwości". Tym bardziej, że mieszkali przecież w innych miastach. Ostatecznie postanowili sprawdzić, jak to w ogóle może wyglądać na tydzień przed świętami wielkanocnymi - Magda załatwi u siebie wolną chatę, a Michał przyjedzie do niej i spędzą razem weekend. Jednocześnie obydwoje zarzekali się, że nie będzie zaangażowania i żadne z nich wobec faktów nie będzie próbowało drugiej osoby przekonać, by byli razem. Jak wiadomo, z planami różnie bywa, ale nie mogli też zakładać z góry, że się nie uda.

Dla Magdy wieczór jednak nie skończył się z chwilą zamknięcia drzwi do mieszkania przyjaciółki. Musiały oczywiście ze szczegółami obgadać cały miniony dzień i to, co się podczas niego działo. A raczej - Sylwia musiała się wygadać o Marku, koledze z pływalni, z którym się spotkała na niezobowiązującą randkę. Niestety dla niej lekko się zapędziła i w chwili, w której wiedziała, że partnera to w nim nie znajdzie, postanowiła go do siebie zniechęcić. Dziwnie jednak to zniechęcanie wyglądało, uznała bowiem, że granie stanowczej kobiety, która nie chce się wiązać, ale na jednorazowy seks chętnie się zgodzi, sprawi, że facet odpuści. Nie doceniła go jednak i mimo tych oczywistych wymijających kłamstewek nie mogła zaprzeczyć, że fizycznie jej się podobał. Przez to wpadła jak śliwka w kompot, bo Marek zamiast zmierzać do zakończenia randki, nakręcał się coraz bardziej i zaproponował kolejne spotkanie po pracy. Tym razem wyłącznie w celu seksu, a jego inwencja zaskoczyła nawet Sylwię. Stanęła teraz przed dylematem - albo powiedzieć mu prawdę i zakończyć tę znajomość, albo zgodzić się i poddać się szaleństwu całkowitemu, bo propozycją była seks-schadzka w...saunie. Tu oczywiście doradzić musiała jej Magda. Jak nietrudno zgadnąć, nie widziała wielu przeciwwskazań.
W miarę, jak coraz dłużej rozmawiały o tym, Magdę coraz bardziej zaczęło zastanawiać to, czemu przyjaciółka nie pyta zupełnie o nią i brata - przecież to było dla niej tak istotne. Nie chciała sama się z tego zwierzać, ale brak jakiegokolwiek zainteresowania ze strony dziewczyny zaczął być cokolwiek niepokojący. W końcu stało się to na tyle dziwne, że Magda sama zapytała:
- Nie jesteś ciekawa co u Michała?
- Szczerze mówiąc nie - odparła beznamiętnie czarnowłosa - mam nad czym myśleć, mam o kim myśleć... a jemu mam nadzieję, że w końcu przejdzie
- Jeszcze parę godzin temu sama sugerowałaś, bym go uwiodła.
- Wiem i zaczynam tego żałować, bo to było nie fair wobec Ciebie. Nie chciałam się Tobą wysługiwać ani Cię z nim swatać, a tak to wyszło. Głupio mi teraz, zwyczajnie mi głupio
- Syyyylwia, głupia to Ty jesteś? Przecież nic się nie stało, Twój brat to całkiem niezły materiał.
- Ale?
- Co ale?
- No widzę, że jest jakieś ale.
- Wiesz co... niech on Ci sam powie jakie jest ale. Co nie znaczy, że nie było miło, bo było. Wręcz bardzo miło.
- Na tyle miło, że chcesz się jeszcze ze mną zadawać?
- Tak i przestań głupoty pleść.
Wszystko wróciło momentalnie do normy i po obgadaniu jeszcze kilku pikantnych szczegółów obydwie dziewczyny mogły się szykować do snu. O ile Magda była w dość dobrym nastroju, o tyle Sylwia miała bardzo mieszane uczucia. Perspektywa związku jej brata z przyjaciółką na początku wydawała się kuszącą alternatywą dla ostatnich wydarzeń. Teraz na samą myśl o tym coś ją kłuło w środku. Jakby...zazdrość? Nie, to był i tak wystarczająco chory układ, by go w ten sposób zakończyć. Ale czemu nadal on siedział tak mocno w jej głowie? Przecież rozeszli się, jeżeli w ogóle można to tak nazwać. Ciągle powracały jej te momenty, gdy w tym oto łóżku, na którym teraz leżała, był i on. Olśniło ją - po prostu zaczęła jej doskwierać samotność, brak kogoś, na kim mogła tak polegać, jak na Michale. I to było całe nieszczęście w jej bracie - zaufanie, jakim go obdarzyła, było czymś niepowtarzalnym, co trudno będzie dać komukolwiek innemu. Ale mnóstwo osób potrafi przecież tak dobrze dogadywać się z rodzeństwem i nie chodzić ze sobą do łóżka. Tylko czy w przypadku jej i Michała chodziło tylko o seks? Oczywiście, że nie i ona doskonale o tym wiedziała. Wraz z przybyciem Magdy i randką z Markiem wszystko miało wrócić do normalności, tymczasem nic nie było normalne. Kręcąc się po łóżku zastała zegar pokazujący godzinę 4, a ona nie zmrużyła nawet oka. Te rozterki zaczynały być coraz bardziej męczące.
- Czemu nie śpisz? - usłyszała nagle głos dobiegający zza drzwi
Momentalnie otrzeźwiała. Nie zgasiła światła i tym samym zdradzała to, że może jeszcze nie spać. Magda stanęła w progu jej pokoju, wyraźnie będąc półprzytomną.
- Jakoś tak nie mogę... - odparła Sylwia, po czym bezwiednie przekręciła się na bok
Magda powoli zmierzała w jej kierunku. Sylwia ani na moment nie odwróciła wzroku, czując dziwne mrowienie w okolicy szyi. Kilka sekund później podniosła się kołdra. Teraz czarnowłosą przeszedł lekki dreszczyk podniecenia. Nie chciała się odwracać, bała się wygłupić - miała ochotę objąć Magdę i ją pocałować, ale bała się, że znadinterpretowała całą sytuację. Za moment jednak poczuła ulgę i cieplutkie usta okalające jej wargi. Wreszcie mogła się odwrócić, wsunąć ręce za plecy brunetki i odwzajemnić czułość. Gdy do pocałunków wmieszały się języczki, obydwie zaczęły się śmiać, jednocześnie nie przerywając tego, co się działo. Dalej potoczyło się już samo, wyświechtane bluzki służące za piżamy zostały ciśnięte na podłogę, a skryte kołdrą dziewczyny rozpoczęły najdłuższy i najczulszy pocałunek tej nocy. Nie zaszły dalej, nie miały na to ochoty. Wystarczył dotyk mokrych warg i dłonie wodzące wszędzie, od pleców po pośladki - chociaż chwile, w których Sylwia ugniatała dłońmi piersi łóżkowej sublokatorki i drażniła kciukiem sterczący sutek, były naprawdę gorące. Na tym jednak poprzestały. Gdy skończyły i pożegnały się po raz kolejny, Magda wróciła do salonu - uznały bowiem, że spanie razem to już byłby krok za daleko. Po czymś tak przyjemnym zasnęły błyskawicznie. Sylwia z błogim uśmiechem po zaspokojeniu swojej potrzeby bliskości, a Magda cóż... z lekkim zadowoleniem i słuszną satysfakcją przyjęła fakt, że w ciągu kilku godzin kochała się z dwojgiem ludzi ze sobą spokrewnionych, w dodatku obojga płci. Takie coś jednak zdarza się tylko szczęściarzom.

Sobotę i niedzielę spędziły we dwie chodząc po różnych miejscach miasta, m.in. na pływalnię - Magda nie mogła sobie odpuścić okazji, by zobaczyć tego osławionego Marka. Obydwie co prawda udawały skupione na sporcie, ale widać było, że łypią na niego obydwiema parami oczu i momentami bezczelnie o nim rozmawiają, patrząc przy tym w jego stronę. Magdzie nawet uroił się chory pomysł stworzenia małego trójkącika, ale Sylwia szybko sprowadziła ją na ziemię - to nie było w jej stylu. Jeszcze przez kwadrans poudawały uprawianie sportu i już miały udawać się do szatni, gdy Marek przywołał Sylwię do siebie i na moment obydwoje zniknęli na zapleczu dla instruktorów. Tam zapytał ją wprost, czy się zgadza w końcu na zaproponowaną randkę w saunie. Za tydzień, w piątek wieczorem po zakończeniu wszystkich zajęć w budynku.
- A co jak nas nakryją? - zapytała przezornie
- Nie nakryją, już ja o to zadbałem - zapewnił ją adorator
Uległa i zgodziła się. Pomyślała: raz kozie śmierć, najwyżej jej się to nie spodoba i wyjdzie. Wzruszyła ramionami i pożegnała się z kolegą, po czym pomknęła pod prysznic. Oczywiście o wszystkim w dyskretny sposób poinformowała Magdę, wykorzystując fakt, że były same w szatni. Potem, gdy już ubrała się całkowicie, sięgnęła do torebki i spojrzała na telefon.
- Michał dzwonił... - powiedziała beznamiętnie - sprawdź, czy Cię nie szuka
Magda jednak zaprzeczyła, jakoby brat dziewczyny dzwonił też do niej. Na dowód pokazała listę nieodebranych połączeń. Ki czort więc go przysyłał do Sylwii? Postanowiła oddzwonić po wyjściu z budynku, przynajmniej dzięki temu może znowu uwierzy, że między nimi może być normalnie. W istocie, rozmowa była przyziemna, ale dotycząca mocno niewygodnego tematu - zbliżających się świąt wielkanocnych. Michał chciał jechać na wieś do rodziców, Sylwia po ostatniej awanturze bożonarodzeniowej nie miała na to specjalnie ochoty. Ale namówił ją, przekonywał, że może im przeszło, że tyle czasu minęło, przetrawili to jakoś, wszystko będzie dobrze i on sam o to zadba.
- Lepsze to niż siedzieć samej w pustym mieszkaniu - oznajmiła Magdzie po zakończeniu rozmowy
- Zawsze możesz przyjechać do mnie do domu, rodziny licznej nie mam, więc dodatkowa twarz jest zawsze mile widziana
- Dzięki, ale spróbuję jeszcze ten jeden raz z nimi.
Jeszcze wtedy dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, co ta decyzja tak naprawdę oznaczała. Na razie miała głowę zaprzątniętą tym, że za tydzień spotyka się z Markiem i być może popełni największe szaleństwo w swoim życiu erotycznym. Oficjalne oczywiście, bo tego, co się działo z Michałem, nie chciała już pamiętać. Nie chciała, a jednocześnie ciągle sobie to przywoływała w głowie i najlepszy na to dowód miała wtedy, gdy Magda wyjechała od niej i mieszkanie na powrót było puste. Ale przedtem zdążyła nacieszyć się obecnością przyjaciółki w każdy możliwy sposób. Poszły na pizzę, wypiły kawę, zwiedziły sporo sklepów z ubraniami, po powrocie do domu pograły w karty, a że była to ich ostatnia wspólna noc przed powrotem Magdy do siebie, to nietrudno sobie wyobrazić ich dalszy pobyt w jednym mieszkaniu. Ubrały się w piżamy (z racji tego, że przestały się krępować swoich ciał wobec siebie nawzajem, to piżamami były jedynie lekkie koszulki i majteczki). Dalej poszło samo: głupawka, odrobina alkoholu na rozluźnienie, jeden pocałunek, drugi i dziewczyny po raz kolejny wylądowały w jednym łóżku. Tym razem poszły już na całość i jak zaczęły się całować, tak odkleiły się od siebie dopiero po godzinie lesbijskiego seksu, w którym oprócz zabawek(takich żadna ze sobą nie miała), było chyba wszystko, co dwie kobiety mogą sobie zaoferować. Obydwie na ten czas kompletnie zapomniały o Michale i o wstydzie, jaki towarzyszył im w górach, kiedy kochały się po raz pierwszy. Gdy po wszystkim leżały i wodziły dłońmi po swoich ciałach, Magda stwierdziła:
- Wiesz, może zamiast szukać facetów powinnyśmy same być parą?
Zaskoczona tym pytaniem Sylwia spojrzała na nią i jakby wyczekiwała dopowiedzenia, że to był żart. Nie doczekawszy się tego odpowiedziała w końcu:
- Może jednak zostańmy przy spontanicznym seksie?
Dopiero wtedy Magda roześmiała się i stwierdziła:
- Gdzie tam, Ty byś ze mną godziny nie wytrzymała w związku, a ja bym Ci po tygodniu chyba chuja do pasa przykleiła, bo by mi czegoś brakowało między nogami.
Czuły pocałunek zwieńczył tę idiotyczną w gruncie rzeczy rozmowę. Spać poszły, zgodnie z zasadami, osobno - po to, by na pytanie: "czy spałyście ze sobą?" mogły odpowiedzieć przecząco, nie kłamiąc przy tym. Mimo wszystko jednak Sylwia nie była do końca przekonana o żartobliwym charakterze tej uwagi o związku. Miała jednak wielką nadzieję, że to efekt upojenia i osiągniętego przez Magdę orgazmu. Nie zniosłaby chyba tego, że w ciągu pół roku przez kontakty seksualne zepsułyby się jej relacje z dwojgiem tak ważnych dla niej ludzi.

Minął tydzień. Przez cały ten czas Sylwia nie kontaktowała się z Michałem, z Magdą jedynie sporadycznie pisząc w wolnych od zajęć chwilach. Dziewczyna postawiła sobie za cel żyć własnym życiem i oderwać się raz na zawsze od wspomnień związanych z kazirodczym związkiem z bratem. Wreszcie miała na to realną szansę. Pójdzie na całość z Markiem - randka bez zobowiązań, dobry seks i dzięki temu wróci do normalnego życia. Wypełniała sobie czas wszystkim, co tylko się dało - po pracy biegała, gotowała trochę bardziej skomplikowane rzeczy niż ryż z kurczakiem, czasami flirtowała SMSowo z Markiem, ale tak, by go jedynie nakręcić na piątek, a nie dawać nadzieję na coś więcej. Czas zleciał jej błyskawicznie, a jej wyobraźnia coraz bardziej rozpalała się przed tym, co wymyślił jej kochanek. Liczyła na coś konkretnego, nawet na dużo - miała w głowie wizję tego wieczora i nie dopuszczała do siebie ewentualności, że będzie to wyglądało inaczej. W końcu to ona musiała się na to zgodzić, to od niej ten wieczór był uzależniony. Jak to zwykle w takich wypadkach bywa, ułożona w głowie wizja nie musiała zgodzić się z rzeczywistością i tego Sylwia nie przewidziała. Owszem, dopuszczała myśl, że coś tam odbiegnie od ideału, ale nie zepsuje to przecież całego wieczoru.
Zaczęło się bardzo dobrze. O godzinie 21:30 na pływalni pozostała już ostatnia grupa, która miała kończyć równo za pół godziny. Sylwia od godziny siedziała sama w "kanciapie", będąca z nią na zmianie koleżanka wykorzystała fakt, że jest bardzo mało pływających i dzięki "przymknięciu oka" przez Sylwię mogła wyjść wcześniej. Dziewczyna czekała na Marka, który miał przyjść na zaplecze i zastąpić ją na stanowisku, dzięki czemu ona mogłaby sama wykorzystać chwilę i popływać. Chłopak nie przychodził i to zaczęło ją lekko irytować - nie tak się umawiali. To był pierwszy omen tego, że tego wieczora nic nie pójdzie po jej myśli. Dopiero 10 minut przed zamknięciem basenu Marek wbiegł na zaplecze przepraszając dziewczynę za to, że musiała czekać. Tu jeszcze puściła mu to płazem, by po chwili zrobić coś, o co nigdy siebie nie podejrzewała. Kazała mu zamknąć drzwi, a sama przeszła tam, gdzie nie kończył się zasięg wzroku z okienka na korytarz. Stanęła przed swoją torbą i jak gdyby nigdy nic przy Marku zaczęła się rozbierać.
- No proszę, tak wcześnie zaczynamy, czy pozbyłaś się wstydu? - zaczepił ją Marek
- Nie, po prostu skoro i tak mnie zobaczysz nagą, to i tak nie ma znaczenia kiedy - odparła bez żenady ściągając majtki i ukazując mu tym samym swoje gładkie łono bez choćby śladu włosków - ale zanim dojdę do szatni, tam się przebiorę, zamknę szafkę, to stracę akurat tyle czasu, ile mam do zamknięcia basenu, a chcę chociaż parę minut popływać.
Mówiąc to wszystko naciągnęła na siebie kostium kąpielowy. Dość skąpy, dół był wiązany po bokach i lekko uciskał pośladki, a góra tak samo wiązana, tyle że za plecami. Wszystko koloru czerwonego. Dziewczyna zdjęła okulary, zastąpiła je goglami wodnymi i przechodząc obok Marka klepnęła go w tyłek, po czym rzuciła zdawkowe:
- A teraz mi przez kwadrans nie przeszkadzaj
Czmychnęła do wody. Jak wskoczyła z podestu, tak dopiero po kilkunastu basenach przystanęła na moment, by złapać oddech. W międzyczasie ostatni klienci zabrali swoje manatki i wyszli, a Marek musiał w ramach rekompensaty za spóźnienie posprzątać po nich wszystkie pozostawione rzeczy. Gdy dochodziła już 22:15, a Sylwia nadal nie wychodziła z basenu, chłopak podszedł do krańca toru i przywołał ją do siebie.
- Nie spiesz się, recepcjonistka się dopiero zwija, a facet od sauny czeka na mnie, by dać mi klucz. Mamy jeszcze jakieś pół godziny
To trochę uspokoiło Sylwię, przeszła jej złość na absztyfikanta i dzięki temu mogła spokojnie poćwiczyć jeszcze technikę pływacką. Wyszła z wody dopiero po trzech kwadransach wodnych harców i udała się z powrotem na zaplecze, gdzie kadra ratowników i instruktorów miała swój własny prysznic. Po oczyszczeniu ciała z chloru i nawilżeniu go jakimś balsamem, dziewczyna w czarnej bieliźnie i przepasana ręcznikiem od piersi w dół wyszła i czekała na sygnał od Marka. Wreszcie drzwi się otworzyły, a chłopak z kluczem w dłoni i wyrazem dzikiej satysfakcji na twarzy oznajmił:
- Chodź
Więc poszła. Serce coraz bardziej zaczęło jej bić z podniecenia, każda sekunda przybliżała ją do tego, by popełnić kolejne w życiu, ale tym razem w pełni legalne szaleństwo. No, na wpół legalne - gdyby ich nakryli skończyłoby się pewnie grzywną. Ale ile osób tak robi? Ci co bardziej szaleni potrafią na wyłączność wynająć choćby jacuzzi, by tam uprawiać nawet mini orgie, więc czym ona się będzie przejmować? Nie było strachu, a jedynie ciekawość. Emocje sięgnęły zenitu, gdy Marek zamknął drzwi od sauny i podszedł do niej tylko po to, by rozplątać supeł na ręczniku i zdjąć go na podłogę. Sylwia odwdzięczyła mu się tym samym i w mig zaczęli się całować. Nie było w tym uczucia, bezceremonialnie przeszli od razu do lizania się języczkami, intensywnych pieszczot dłońmi i coraz śmielszych gestów. Dziewczyna była miło zaskoczona tym, jak dobrze Marek potrafił pieścić jej piersi, w jakim przede wszystkim robił to tempie. Wydawał się być niezmordowany, gdy drażnił jej sterczące sutki i poznawał każdy kawałek jej ciała. Przez chwilę żałowała, że nie założyła stringów, co by tylko dodało odrobiny pikanterii w to wszystko. Czar jednak szybko prysł. Bardzo szybko, bowiem gdy Sylwia wyprostowała się i ponownie zaczęła go całować, on rozpoczął zdejmowanie z niej majteczek. A gdy już to osiągnął, uchwycił ją za pośladki i wsunął środkowy palec pomiędzy nie, prosto w rowek. Lekkie zaskoczenie narastało w Sylwii - dobra, zabłądził, chciał w cipkę, zaraz to naprawi. Ale Marek wcale nie zamierzał nic zmieniać, tylko wsuwał palec coraz pewniej w perskie oko. Tego jednak było już za wiele i dziewczyna przerwała pocałunki, by powiedzieć:
- Marek, przestań, wyjdź stamtąd
- Dlaczego? - spytał chłopak nie rozumiejąc jej oburzenia
- Marek nie chcę tam, proszę Cię, nigdy nikt mnie nie namówi na to
Już w tym momencie atmosfera trochę siadła, ale Marek starał się robić dobrą minę do złej gry. Usadził Sylwię na drewnianej ławce i klęknął przed nią, by zaspokoić ją ustami. Robił to jednak wybitnie bez przekonania, jakby to odtrącenie jego analnych zapędów było dlań obrazą. Sylwia też nie czuła się zbyt komfortowo, tym bardziej, że zamiast skupić się na przyjemności zastanawiała się, czy facet nie zechce w rewanżu, by wzięła jego męskość do buzi. Postanowiła sama temu zapobiec i natychmiast po tym, jak osiągnęła udawany orgazm po pieszczotach oralnych przyciągnęła go do siebie i pocałowała. Jednocześnie powoli obracała się tyłem do niego i tym samym dała mu znać, by założył prezerwatywę i szykował się na większy wysiłek. Chwila, w której czekała na niego, aż skończy zakładać gumkę na penisa, wydawała się być wiecznością, ale nie ze względu na pragnienie doznań. Docierało do niej powoli, że ten cały wieczór był błędem - nic nie szło tak, jak to sobie wymarzyła. Miało być miło, coś pomiędzy romantyzmem, a perwersją, tymczasem on zaczął od penetrowania palcem jej odbytu i praktycznie cała bajka się skończyła. Teraz Sylwia czekała jedynie na koniec, by nie musiała spędzać z nim ani chwili dłużej. Ot - dać mu się pobawić, poudawać trochę jęków, poczekać, aż mu coś z prącia wypłynie i dobranoc.
Nie spodziewała się w tym wszystkim bólu. Nie takiego, jaki zadał jej Marek wchodząc bez ostrzeżenia z całym impetem. Jej jęk chłopak zinterpretował jako zachętę, a tymczasem Sylwię zwyczajnie to zabolało. Jej łono było niemal całkowicie suche i pozbawione jakiegokolwiek nawilżenia, bo skoro o podnieceniu już nie mogło być mowy, to tym bardziej o tym, by tam było odpowiednio mokro. A tymczasem chłopak wchodził jak po swoje, sztos za sztosem coraz mocniej, rżnąc ją od tyłu jak pierwszą lepszą sukę wyrwaną w osiedlowej mordowni. W jego marzeniach pewnie było to samo, co widział pod sobą, tylko fiut w ciaśniejszej dziurce - skoro tego nie dostał, to przynajmniej chciał mieć z tego jakąkolwiek dziką przyjemność. Sylwia nie odwracała głowy, zamknęła oczy. Rękoma zaparła się o ścianę, wsuwając palce między polakierowane deski. Większą przyjemność miała z tego, jak jej w tym wszystkim skakały piersi, niż z kolejnych sunięć kochanka. Pod tym względem Marek odpadał w przedbiegach w starciu z Michałem... cholera, dlaczego akurat teraz jej się musiał ten Michał przypomnieć? Cały tydzień o nim nie myślała, wyparła z pamięci te cudowne noce i wieczory z nim spędzone, a teraz powrócił jej do głowy w chwili, gdy posuwał ją kolega z pracy? Niepokojące w tym było to, że dzięki tym myślom przez moment przestawała odczuwać, jak twarde przyrodzenie Marka po prostu ją atakuje i jej cipka będzie po wszystkim czerwona jak burak. W dodatku to podsunęło jej pewien pomysł. Zebrała się na odwagę i odwróciła głowę w kierunku kochanka. Przyłożyła palec do jego ust, a po chwili sama zeszła z jego penisa i odwróciła się przodem. Gestem ręki kazała mu się położyć na ławeczce. Markowi oczy aż się zaświeciły z radości - myślał, że przyszedł czas na lodzika. Jakież więc było jego zaskoczenie, gdy Sylwia po prostu usiadła nad nim okrakiem, nabiła się powoli na przyrodzenie i powoli zaczęła go ujeżdżać. Chociaż ta jedna rzecz miała pójść po jej myśli, według jej scenariusza - spontanicznego, ale jej. W głowie odtwarzała sobie obraz z walentynkowej nocy, kiedy dokładnie w takim ułożeniu Michał ją objął i doprowadził do pierwszego w życiu orgazmu podczas stosunku. Chciała to koniecznie powtórzyć, by nie spieprzyć sobie całkowicie tego wieczora. Mieć chociaż ten jeden element satysfakcji, skoro nic nie szło tak, jak powinno. Czekała na jego ruch, czekała aż ją obejmie i zacznie czulej w nią wchodzić. Czekała długo, ujeżdżając go i zachęcając swoimi udawanymi jękami rozkoszy. Tymczasem jemu jakby opadało napięcie i powoli bardziej wyczuwalna dla Sylwii była jego prezerwatywa, niż penis. Sądziła, że pocałunkami go pobudzi na nowo, ale z każdą chwilą było coraz gorzej. Wreszcie on nachylił się nad jej uchem i zasugerował jej jednoznacznie, że potrzebuje pomocy.
W tym momencie Sylwia mogła wszystko rzucić i po prostu stamtąd wyjść. Miała okazję zakończyć ten nieudany seks w chwili, gdy jeszcze miało to sens. Ale postanowiła dać mu szansę. Odmawiając mu kolejnej rzeczy mogła już mieć pewność, że on przestanie się jakkolwiek starać. Przemogła swój wstręt, którego nabawiła się do robienia loda przez swojego byłego męża. Ściągnęła mu kondoma i powoli wsunęła sobie główkę do ust. Zamknęła oczy, nadal czuła się źle sprawiając w ten sposób przyjemność jakiemukolwiek mężczyźnie, ale czując, że to faktycznie mu pomaga, kontynuowała zabawę. Marek dawkował pomruki zadowolenia, a przynajmniej tak jej się wydawało. Gdy jęknął nieco głośniej nie wyczuła w tym żadnego podstępu - a tymczasem on starannie to sobie zaplanował. Sylwia właśnie lizała mu czubek na skórze i gdy ponownie objęła całość ustami poczuła, jak coś wypływa jej do gardła. Zakrztusiła się, a po chwili uniosła się do góry i otworzyła szerzej wargi, z obrzydzeniem patrząc, jak z jej ust ścieka sperma prosto na przyrodzenie Marka. Część, której nie zdążyła na jej szczęście wpaść do gardła, ulewała się teraz po jej dłoni, która chyba tylko resztkami szoku trzymała penisa u nasady. Marek był wyjątkowo zadowolony z tego, co widział, ona wręcz przeciwnie.
- Przegiąłeś - warknęła i splunęła tym, co miała w buzi prosto na jego brzuch
Wściekła obróciła się na pięcie, nerwowo założyła ręcznik i nie zważając na to, że źle go zawiązała i odkryła cały tyłek, wręcz wybiegła z sauny do pokoju dla instruktorów. Ubierała się błyskawicznie, a w torbie nerwowo szukała jakiegokolwiek batona albo czegoś, co zabiłoby ten obrzydliwy dla niej smak. Już była gotowa do tego, by rzucić się do ucieczki, gdy drogę zagrodził jej Marek.
- Co Ci jest? Przecież sama tego chciałaś, Sylwia! - krzyczał nie dając jej wyjść
- Marek, czy Ty się mnie w ogóle pytałeś, czy ja to lubię? - odparła nie patrząc mu w oczy - Nienawidzę tego, mój były mąż raz jeden tak zrobił i nigdy więcej nie próbował. Naoglądałeś się pornosów i myślałeś, że dam Ci najpierw w dupę, a potem do buzi?
Nakręcała się z każdą chwilą coraz bardziej.
- Jesteś beznadziejny - wrzasnęła- sądziłam, że skoro nic między nami nie będzie, to chociaż seks będzie fajny, ale Ty już na starcie wszystko spieprzyłeś!
- Wystarczyło powiedzieć, Sylwia, przepraszam Cię no...
- A PYTAŁEŚ IDIOTO?! Nie pytałeś, po prostu mi zacząłeś palec w dupę wsadzać, a potem jak gdyby nigdy nic spuściłeś mi się do ust. Odejdź, chcę wyjść
- Sylwia, ochłoń, pogadajmy, wróćmy tam, będzie lepiej następnym razem, będę uważał
- Nie będzie następnego razu, odejdź albo wezwę ochronę!
Groźba podziałała, Sylwia wreszcie była wolna. Wracała do domu z pogardą dla samej siebie, ciągle czując w ustach posmak nasienia. Wysiadając z autobusu przed swoim blokiem pierwsze kroki skierowała do monopolowego, jedynego o tej godzinie otwartego sklepu. Kupiła kilka paczek ciastek, mocne piwo i papierosy - wolała czuć w ustach dym tytoniowy, niż spermę. Gdy wróciła do mieszkania nerwowo otworzyła opakowanie ze słodkościami i wepchnęła sobie kilka naraz do ust, popiła szybko otwartym w międzyczasie piwem, a gdy wreszcie mogła złapać oddech, zaczęła palić. Jednego za drugim, nie z nałogowej potrzeby, ale z chęci zabicia tego smaku jak najszybciej. Nie mogła się uspokoić, a w dodatku pierwszą myślą, jaka jej do głowy przyszła, było teraz zadzwonić do Michała. Odrzucała ją przez kwadrans, o tej godzinie przecież nie będzie go budzić, a poza tym może być przecież w pracy równie dobrze. Napisała więc jedynie SMSa: "Wiesz, pomimo tego wszystkiego, co było, muszę Ci powiedzieć, że zawsze Cię kochałam jak brata, kocham jak brata i będę kochać jak brata". Słowa przychodziły jej same, czuła wewnętrzną potrzebę takiego wyznania. Ale odpowiedź nie nadchodziła, więc Sylwia wróciła do swojej samotni.

Kilkadziesiąt kilometrów dalej telefon Michała nawet nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Wyłączone miał nawet wibracje. A Michał nie patrzył na telefon, tylko delektował się upojną chwilą z Magdą. Im, w przeciwieństwie do Sylwii, plany na wieczór bardzo się udały. Kręgle, piwko, a po wszystkim niezobowiązujący seks. Ciągłe docinki w jego trakcie, kiedy to na przemian Magda pytała: "czy to wszystko, na co Cię stać?", albo on sugerował: "mogłabyś się bardziej postarać" tylko podkręcały atmosferę. Atmosferę zabawy, bo tak to wszystko traktowali. Nie było w tym czułości, nie było na nią już miejsca. Obydwoje zabronili sobie wzajemnie się angażować z oczywistego powodu. Ale nie przeszkadzało to w tym, by w ciągu jednej nocy trzy razy złączyć swoje ciała w miejscach, gdzie obydwojgu rozchodziły się nogi. Próbowali wielu układów, za każdym razem zmieniając i tempo, i pozycje. Magda była nieco bardziej odważna w kwestiach łóżkowych od Sylwii, ale tak jak ona na seks analny nie godziła się wcale. Z tym, co tak bardzo obrzydziło jej przyjaciółkę, nie miała jednak większych problemów. Leżąc po udanym stosunku na plecach oglądała swój brzuch i piersi, na które przed kilkoma sekundami spuścił się jej kochanek.
- Nie mam już więcej chusteczek - oznajmił Michał wyczekując jej reakcji
- No to mamy problem, jak się tego pozbyć? - odpowiedziała zaczepnie brunetka
- Nie wiem, nie wiem. Pomyśl, różne są sposoby
- Taak? Na przykład taki?
Taki, czyli zebranie odrobiny spermy na palec i włożenie go sobie do ust. Michał był zaskoczony, ale nie udawał, że mu się to nie podoba.
- Nie sądziłem, że to lubisz... - rzekł lekko ośmielony tym, co zobaczył
- Lubię czasami, od fajnych facetów - kontynuowała grę Magda czyszcząc w podobny sposób kolejne resztki
- Mieliśmy nie flirtować
- Wiem, nie flirtuję, po prostu sprzątam po Tobie - to mówiąc dziewczyna połknęła ostatnią część nasienia
Po wszystkim leżeli oddzielnie, nie dając sobie żadnej bliskości. Mieli to zakazane, ale też nie czuli ochoty. Magda wiedziała, że nie ma co się w to angażować, bo ona nie zrezygnuje nigdy z posiadania dzieci w przyszłości, a Michał miał na tyle honorowe podejście, że nie chciał dziewczyny krzywdzić i robić jej nadziei, że kiedyś będzie inaczej. Mieli spędzić ze sobą tę jedną noc i zobaczyć, co z tego będzie dalej. Właśnie o tym rozmawiali długo po ostatnim finale. A doszli do zaskakujących bądź co bądź wniosków. To było bowiem ich ostatnie takie spotkanie, Magda uznała, że nie ma sensu bawić się na odległość w seks bez zobowiązań - dużo łatwiej i szybciej będzie im obydwojgu, jak sobie w swoich miastach kogoś znajdą. Poza tym okazji ku temu, by ze sobą sypiać, mieliby bardzo niewiele - o ile nie stałby się cud i co tydzień mieliby wolną chatę, dużo pieniędzy na benzynę/bilety autobusowe itd. Za dużo było tych "ale". Na każdy pozytyw znajdywali trzy negatywy, z niezręcznością wobec Sylwii na czele. O ile zrozumiałe było to, że Michał nie przyznał się Magdzie do seksu z własną siostrą, o tyle ona sama trzymała w tajemnicy upojne lesbijskie noce, które razem przeżyły. A najzabawniejsze w tym było to, że każde z nich poza Sylwią miało w głowie trójkącik, tylko żadne z oczywistych względów nie powiedziało tego głośno. Przecież Magda, mimo dość liberalnego podejścia do życia i seksu, nie będzie patrzeć, jak na jej oczach dokonuje się coś, na co jest paragraf kodeksu karnego. A Michał nie był naiwny i wiedział, że w zależności od sympatii lub antypatii, kiedyś ona może to wykorzystać przeciwko niemu. A poza tym wszystkim powód, dla którego musieli i chcieli przerwać tę dziwną relację był taki, że Magda zamierzała po obronie pracy magisterskiej uciec z kraju i już miała zaplanowane wszystko ze szczegółami. W ciągu tygodnia niemal jej sytuacja zmieniła się diametralnie i od końca czerwca wyjeżdżała zagranicę bez daty powrotu - rodzina pomogła jej znaleźć lokum, pracę na miejscu i potrzebna była jej już tylko odrobina cierpliwości.
- Nic mnie już tu nie trzyma - oznajmiła ubierając się w piżamę - więc to prawdopodobnie jedno z naszych ostatnich spotkań w ogóle
- Przyjedziesz jeszcze do nas? - zapytał Michał mając na myśli miasto, gdzie obydwoje z Sylwią pracowali
- Pewnie tak, ale to już muszę z czarnulką uzgodnić - pod tym pojęciem zapewne miała na myśli kolor włosów przyjaciółki
Każde z nich spało w oddzielnym łóżku. Michał jeszcze przed ułożeniem głowy na poduszkę odczytał wreszcie wiadomość od siostry. Zaśmiał się na widok trzech wyraźnych podkreśleń słów "jak brata", ale odpisał jej tylko: "Ja Ciebie też, pogadamy w drodze do domu". To zaś oznaczało, że raczej się przez kolejny tydzień odzywać do siebie nie będą. Ta myśl mocno Sylwię zdołowała, ale w sumie nie dziwiła się Michałowi - w takim stanie, w jakim były ich relacje po krótkim, zakazanym epizodzie to i tak było dużo.

Udało jej się w pracy osiągnąć tyle, że grafik zajęć dostosowany został do jej prostej prośby - jakkolwiek, byle nie z Markiem. Na pytanie przełożonego o to, co się stało, dziewczyna odparła z rozbrajającą szczerością, że po prostu "zwyczajnie faceta nie trawi" i nie chce nic narzucać, ale prosiłaby o ten drobny wysiłek dla niej. Dzięki temu przez kolejne kilka dni mijała się ze swoim kochankiem tak, że gdy on ją zaczepiał wchodząc do budynku szkoły, mogła mu powiedzieć: "sorry, spieszę się" i ten wobec zbliżającego się dyżuru nie mógł jej zatrzymać i marnować cennych minut z wynagrodzenia. Z utęsknieniem czekała na czwartek, kiedy to będzie miała ostatnie zajęcia z grupami szkolnymi i wreszcie na kilka dni wyjedzie z miasta. Co prawda po bożonarodzeniowej awanturze nadal miała uraz do rodziców, ale wobec namów Michała uległa i zdecydowała się przyjechać razem z nim. W zasadzie tylko dlatego, żeby pogadać z kuzynką, z którą się zawsze świetnie rozumiały i okazje do spotkań mają tylko na święta wszelkiego rodzaju. Wraz z ostatnią grupą, której życzyła "wesołego jajka" odetchnęła z ulgą, poszła się przebrać w wiosenną sukienkę i po założeniu na to lekkiego płaszczyku wyszła, udając się do swojego mieszkania. Mieszkania, które jak się dowiedziała dzień wcześniej, będzie mogła przedłużyć do sierpnia ze względu na przedłużający się pobyt w sanatorium starszego pana, który do tej pory zajmował lokal. Rodzina wybitnie chyba chwaliła sobie fakt, że mieli dziadka z głowy i staruszek znajdował się pod fachową opieką, zamiast pod ciągłym ich stróżowaniem. Spakowała się już poprzedniego wieczora, teraz tylko czekała na przyjazd brata. Ten kończył pracę dopiero po 20:00, więc mogła przynajmniej odespać kilka ostatnich nocy. W oczekiwaniu na niego tuż przed umówioną godziną wzięła szybki prysznic i zadzwoniła do Magdy celem złożenia jej życzeń świątecznych. Wtedy dopiero dowiedziała się, że przyjaciółka opuszcza Polskę i udaje się z rodziną na zagraniczne wojaże.
- Ehhh.. - westchnęła wtedy do słuchawki - zobaczymy się jeszcze chociaż przed tym wyjazdem?
- Pewnie. Ale nie wiem kiedy jeszcze, zgadamy się koło maja - odparła leżąca w łóżku po drugiej stronie województwa brunetka
No cóż, ledwie zyskała przyjaciółkę od serca (i seksu), a już ją straciła. Życie potrafiło ją nieźle zaskakiwać, ale ostatnimi czasy po prostu miała już dość tej passy. Chciała wreszcie jakiejś stabilizacji, jakiegoś bezpieczeństwa - nie ryzykować ciągle, że ulokuje swoje zaufanie w nieodpowiedniej osobie. Oprócz życia zawodowego, które mimo wszystko całkiem jej się udało(mało komu udaje się znaleźć pracę w zawodzie instruktora pływania tak po prostu z marszu, jak jej), cała reszta od rozwodu przypominała niekończącą się równie pochyłą. Od jakiegoś półtora roku nie pozostawała w normalnych relacjach praktycznie z nikim, z każdą osobą, z którą łączyła ją jakakolwiek więź, lądowała w łóżku lub w saunie. Brakowało tylko tego, by zaczął ją zarywać jakiś żonaty ojciec jednego z dzieciaków, co przychodzą na zajęcia - jeden próbował, ale był tak ubogi w intelekt, że nawet gdyby nie miał obrączki, to by nic z nim nie wyszło. Może te święta odmienią jej jakoś życie? Może po nich wróci z nową energią, do świata rzeczywistego, pozbawionego kazirodztwa, lesbijskiego seksu i analnych miłośników spustu w twarz? Krótko mówiąc: znajdzie w końcu normalnego faceta, z którym będzie się mogła związać i choć po części odbudować stracone do płci męskiej zaufanie?
Na razie musiała stawić czoła jednemu z tych demonów. Obecność Michała, choćby jako kierowcy, przywoływała wspomnienia. Bolesne, ale i piękne zarazem. Błogie i jakże niemoralne, zakazane przez wszystkich. Jemu chyba też, bo na normalną rozmowę trudno im się było zdobyć przez pierwszą część jazdy. Dopiero po wizycie na stacji benzynowej zaczęli choć trochę się do siebie odzywać. Magda była doskonałym "łącznikiem" i tematem o tyle bezpiecznym, że niedługo wyjeżdża i nic już się między nią, a tą dwójką nie wydarzy w najbliższym czasie. Od słowa do słowa okazało się, że jednak jak chcą, to potrafią ze sobą normalnie rozmawiać i nawet fakt, że Sylwia była w sukience bez rajstop tego specjalnie nie zakłócił. Na miejsce dojechali bez kłótni, bez przykrego wypominania sobie tego, co było, bez strat w morale i w ogólnym nastroju dobrym.

Wszystko zmieniło się dnia następnego. Rodzice ani myśleli przeprosić Sylwii za te przykrości, jakie powiedzieli jej kilka miesięcy wcześniej. Wręcz sprawiali wrażenie, jakby po domu oprócz nich i Michała, chodził jakiś robak, którego trzeba unikać, bo zatruwa powietrze. Pod wieczór dziewczyna miała tego już serdecznie dość i już im miała wygarnąć, co myśli, gdy powstrzymał ją jej brat.
- Ja to załatwię - powiedział i nakazał jej wręcz, by czekała w swoim pokoju
Przyszedł do niej po godzinie. Pełnej krzyków i rzucania różnymi przedmiotami w dolnej części domu. Sylwia z poziomu pokoju na poddaszu słyszała wszystko doskonale i zamurowało ją, gdy dochodziły ją teksty świadczące o tym, jak Michał jej broni. Zaciętość, z jaką udowadniał rodzicom, że są zaściankowi i krzywdzą córkę, była imponująca. Tylu ciepłych słów pod swoim adresem nie usłyszała od niego nigdy, jak razem mieszkali. Własnym uszom nie wierzyła też słysząc, że matka dała się przekonać do jego racji! Gdy przyszedł na górę, spodziewała się radosnego i triumfującego chłopaka. A zobaczyła załamanego i zrezygnowanego mężczyznę, który wyglądał, jakby wrócił z pola walki. Podeszła do niego, zamknęła drzwi na klucz i po prostu go przytuliła.
- Wszystko dobrze? - zapytała kładąc głowę na ramieniu
- Tak, ale jestem wypruty po prostu. Psychicznie zmęczony.
- Dziękuję - szepnęła zaciskając ręce wokół jego ramion coraz mocniej - jak to jest, że tylko na Ciebie mogę liczyć i Ty mnie nigdy nie skrzywdzisz?
- Może dlatego, że Cię kocham? - zapytał równie cicho
- Wiem. Ja Ciebie też. Bardzo.
Odchyliła głowę do tyłu, lekko poluzowała uścisk. Patrząc mu głęboko w oczy dodała:
- Chyba nawet momentami za bardzo...
Tego się po sobie nie spodziewała. Tych przed chwilą wypowiedzianych słów i tego, co nagle zaczęły dla niej znaczyć. Zrozumiała nagle, że odkąd się rozeszli, ciągle siedział w jej głowie i patrzyła na niego nadal, jak na mężczyznę, a nie brata. Coś w niej w końcu pękło i ta świadomość rozlała się po całym jej umyśle.
- Chyba tak... - odparł Michał kładąc dłonie na jej ramionach - nadal jak brata?
Sylwia westchnęła. Opuściła wzrok, ale nie wyrywała mu się. Poczuła, że musi się do tego przyznać sama przed sobą. I przed nim.
- Nie... bardzo nie jak brata - powiedziała łamiącym się głosem, który zwiastował rychłe pojawienie się płaczu
Ich spojrzenia spotkały się. Po oczach spotkały się usta. I nic już nie było normalne. Od tego momentu nie miało to już szans wrócić do normalności ani teraz, ani później. Pocałunkiem zamknęli sobie drogę do tego, by być znowu rodzeństwem. Tym razem obydwoje, w tym samym czasie i z tymi samymi chęciami, żadne z nich nie zamierzało tego przerywać. Ale trzeba było, bo nie znajdywali się w bezpiecznym mieszkaniu, tylko w domu, w którym w każdej chwili ktoś mógłby ich nakryć i wówczas dopiero mogliby mieć kłopoty. Spojrzeli po sobie po raz kolejny, Sylwia oparła głowę o ramię Michała.
- Co teraz? - zapytała cicho
- Nie wiem... coś wymyślimy - odparł Michał głaszcząc ją po włosach
- Powiedz mi, dlaczego Ci z Magdą nie wyszło? Co poszło nie tak?
- Nic nie poszło nie tak, po prostu powiedziałem jej prawdę o sobie.
- Jaką prawdę?
Tu Michał westchnął ciężko i odszedł kilka kroków w stronę okna. Podpierając się dłońmi o parapet odpowiedział:
- Magda chce mieć kiedyś dzieci, prawda?
- No chce, a Ty jej powiedziałeś, że nie chcesz?
- Nie Sylwia, ja nie mogę mieć dzieci z nikim. Ani z nią, ani z nikim innym. Po prostu jestem bezpłodny, bez żadnej gwarancji w leczeniu
Sylwia oniemiała. Wszystkiego się spodziewała, ale nie takiego wyznania z jego strony. Teraz jednak wiele rzeczy zaczęło jej się układać w logiczną całość...

Incestor

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 8265 słów i 44474 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Noname

    Tak obiektywnie, to znalazłem dwie literówki. Co do reszty zaś...

    13 mar 2016

  • Użytkownik Micra21

    Muszę wrócić do poprzednich części, bo już się zatarły trochę w pamięci. Świetne opowiadanie. Pozdrawiam :)

    12 mar 2016

  • Użytkownik Incestor

    @Micra21 cóż, długo to trwało, zanim przyszła wena i pomysł na coś, co bie będzie gniotem ;) ale sądząc po lawinie komentarzy i tak słabo wyszło ;) również pozdrawiam i czekam na Twoje kolejne opowieści

    12 mar 2016