Kac moralny cz.1

Kac moralny cz.1Sylwia, lat 26, instruktorka pływania, rozwódka. Ten ostatni przymiot podkreśliła sobie ze szczególną stanowczością, gdy wróciła jej świadomość. Jedno ucho słyszy, drugie... tylko oderwie od poduszki, też słyszy. Dwoje oczu jest, ale otwierają się wybitnie ciężko. Ok, jedno i drugie widzi tak samo, czyli lekkie -0.5 w obydwu, jak znajdzie okulary, będzie lepiej. Obie ręce żyją, nogi się ruszają, cycki są, jest dobrze. Jeszcze chwila i będzie mogła przystąpić do bolesnej analizy tego, czemu jej głowa tak ciężko podnosiła się z poziomu. Pierwsze pytanie: gdzie jest? A no tak, gdzie ma być, przecież u koleżanki. Koleżanki eee... Madzia, tak, Madzia. Tak na pewno ma na imię ta dziewczyna, która leżała w samej bieliźnie na łóżku w drugim końcu pokoju. Sylwia nigdy nie spodziewała się, że któregoś poranka obudzi się i zobaczy w pobliżu kilku metrów rozebraną do majtek i stanika inną niewiastę. To od razu wzbudziło w niej podejrzenia, że to nie był przypadek. Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek czuła seksualny pociąg do kobiet, ani tym bardziej, by wczoraj ktokolwiek inny z nimi pił. Poza tym, co ona tu robiła, przecież miała swój własny pokój? Co, jak ?
Chwila po wyprostowaniu się bolała. Wdech, wydech, ciężka głowa i... dopiero wtedy Sylwia zorientowała się, że i ona jest ubrana tylko w bieliznę, choć nie tak skąpą, jak Magda. "O kurwa" - wymskło jej się, gdy ten obraz skończył renderowanie w jej głowie. Dobra, szybki powrót, szukanie dnia wczorajszego. Co się tak w ogóle działo? Moment, nie da się tego tak po prostu w łóżku na ciężkim kacu zrobić. Wstała, udała się do kuchni - cud, że w tym wszystkim pamiętała, gdzie to pomieszczenie jest. W zmywaku umyła twarz zimną wodą, potem tej samej wody się napiła. Najpierw ze złączonych dłoni, a gdy dotarło do niej, że to kiepski pomysł, użyła pierwszej z brzegu leżącej na blacie kuchennym szklanki. Względnie przygotowana do życia na najbliższe kilkanaście minut szybko zaparzyła wodę na kawę. Czy to dobre pić kawę na kaca? Co ją to w tym momencie obchodziło, potrzebowała tego. Przez 5 minut tępo wpatrywała się w czajnik, jak na zbawienie wyczekując końcowego pstryknięcia wyłącznika. Zalała czarne dno jakiegoś kubka, upiła łyk i usiadła na krześle. Na stole znajdywała się niedokończona paczka papierosów, cienkich mentolowych linków. Nigdy, przenigdy wcześniej, nie miała takiej ochoty na zapalenie, jak wtedy. Chyba nawet mogła zaryzykować stwierdzenie, że poprzedniej nocy wypaliła więcej szkodliwych kiepów, niż przez całe wcześniejsze życie. Ale ten papieros faktycznie jej pomagał. Dzięki niemu mogła z każdym kolejnym wdechem gryzącego dymu przypomnieć sobie, chwila po chwili, poprzednią dobę.
Rozwód. To pamiętała aż za dobrze, łzawe przemówienie sędziego, gorsze, niż wszystkie odcinki paradokumentów sądowniczych z siwą sędziną razem wzięte. Gdyby mogła, to obrączkę wrzuciłaby w tym momencie do Góry Przeznaczenia, albo innego piekielnego ognia, tylko zamiast Golluma w zestawie, w dół poleciałby jej eks-mąż. Historia, jakich wiele. Szybki związek, szybki seks, szybka ciąża, szybki ślub. I równie szybki rozwód, bo ciążę życie brutalnie zakończyło po 3 miesiącach, a związek roztrzaskał się razem z porcelanową wazą, która wymierzona przez rękę Sylwii w głowę męża symbolicznie wydała dźwięk rozbitego serca. Powód krótszy, niż cały ten wywód - zdrada i jazda na dwa fronty przez rok, przed i po ślubie. Nie ma ciąży? Super, to można legalnie rżnąć kochankę bez obaw o alimenty. Ale cóż, przynajmniej w tym wszystkim Sylwię pocieszało to, że nienarodzone dziecko nie pozna koszmaru rozbitej rodziny.
Papieros domagał się kolejnego bucha, bez niego nie przypomni jej się nic więcej. Zaciągnęła się i kolejny obraz uformował się w jej głowie. Michał, który przyjechał po nią i któremu mogła się wypłakać w rękaw. Tak, naprawdę to zrobiła, jej starszy brat widział ją ryczącą jak bóbr. Teraz uznała się za żałosną nastolatkę, która zamiast ogarnąć się po zdradzie pajaca, zwyczajnie dała się sprowokować emocjom i pokazała swą słabość. Trudno, dobrze, że wypłakała się bratu, a nie komuś, kto jej potem będzie wypominał tę sytuację. Dobrze, te fakty znała doskonale. Potem wróciła do mieszkania, gdzie spotkała Anię, współlokatorkę Magdy. Te dwie dziewczyny po godzinie się wymieniły, jedna wyjechała z chłopakiem na weekend gdzieś tam, a Magda wróciła z pracy. Dziura w pamięci... nie, jednak to jeszcze udało się zapamiętać. Magda przyniosła wódkę i papierosy, dużo wódki i papierosów. Zarządziła wielkie chlanie, opijanie rozwodu. Żadnych smutków, Sylwia miała znaleźć wyłącznie pozytywne strony rozwodu, drzeć się tak, by obudzić sąsiadów i obie miały się spić, pójść spać, a rano zacząć życie na nowo. Znaczy Sylwia miała, no i... tu się skończyły zapasy magazynu pamięci, od około 22:34, gdy skończył się film w telewizji, nie pamiętała już nic. Nawet kolejne buchy nie poprawiały sytuacji, papieros skończył swoją rolę kroniki dnia wczorajszego.
Okazję do przypomnienia sobie miała jednak szybko. Nie zdążyła jeszcze wziąć ostatniego pociągnięcia, a w drzwiach kuchni stanęła jej Magda. Tak samo na wpół roznegliżowana, jak była na łóżku. Przywitała ją uśmiechem - dobry znak, czyli cokolwiek się działo, nie było złe i nie wkurzyło jej. Przez moment siedziały naprzeciw siebie, w przeciwieństwie do Sylwii, Magda rozpoczęła dzień nie od zimnej wody i kawy, a od papierosa. Jedna gapiła się na drugą, bez skutku usiłując porozumieć się nie używając słów.
- Wiesz o co chcę zapytać... - jęknęła Sylwia
Jęknęła - to dobre słowo, bo sama uznała, że jej ton był żałośnie smutny. Ale musiała coś powiedzieć. Sytuacja, w której ona w czarnej bieliźnie siedziała naprzeciwko koleżanki w białych koronkowych stringach i staniku, zaczęła ją lekko krępować.
- Wiem - odparła tamta zaciągając się dymem - więc pytaj
- Ok. Będę...bardzo bezpośrednia. Całowałyśmy się?
- Tak
- Seks był?
- Nie
- Całe szczęście
- Też tak sądzę
- Jakim cudem jesteśmy obie w bieliźnie?
- Bo seks prawie był
- Dobra, wytłumacz mi więc, co się działo po tym durnym filmie
- Wiesz chociaż, o czym to było?
- Chyba nie pamiętam.
- O lesbijce. Pod koniec zaczęła się ta blondzia migdalić z jakąś, a Ty stwierdziłaś, że to musi być ciekawe i skoro Twój mąż był chujem, to może powinnaś tego spróbować.
- O kurwa, pięknie się zaczyna. Mów dalej
- Zapal sobie, to trochę potrwa...
Sylwia usłuchała tej rady, z resztą bez tego chyba nie dotrwałaby choćby do połowy opowieści. Teraz to Magda mówiła i krok po kroku prowadziła ją przez otoczony alkoholem korytarz pamięci.
- Cóż, zaraz po filmie skończyła się wódka. Stwierdziłam, że idziemy po kolejną, na co Ty stwierdziłaś, że masz jedną w pokoju. Poszłyśmy i siadłyśmy, ja na jednym, Ty na drugim łóżku. Trochę trudno było mi polewać wyciągając się z wyra do Ciebie, więc kazałaś siadać na podłodze. Zaczęłyśmy gadać o filmie i coraz bardziej chciałaś się dowiedzieć, czy dopuszczałabym seks, albo chociaż całowanie się z kobietą. W końcu powiedziałam Ci, że musiałabym takiej ufać i traktować to jako fajną przygodę, a nie bycie lesbijką na zawsze. I ona też. Nachyliłaś się i spytałaś, czy ja Ci ufam. Potem się wycofałaś, przepraszałaś mnie, że głupia jesteś i zaczęłaś znowu ryczeć, jaka to jesteś beznadziejna i w ogóle. Padłaś na łóżko i tyle z Ciebie pożytku było. No i... No i potem ja usiadłam przy Tobie, przytuliłam Cię i jakoś tak...samo poszło
- Dobra, moment, kto kogo pierwszy pocałował? - przerwała ten monolog Sylwia
- Chyba ja Ciebie. Tak, na pewno.
- A kto zaczął kogo rozbierać?
- Chyba też ja, no ale jak się z kimś całuje przez kwadrans, to coś z łapami trzeba robić.
- O ja pierdolę... coś poza tym się stało?
- W zasadzie to tyle, że... jak mi zdjęłaś bluzkę, to zaczęłaś lizać po szyi i uszach, a potem... no...
- Nie mów, że Ci zrobiłam minetę...
- Nie. Rozebrałyśmy się obie do bielizny, zdążyłyśmy sobie wzajemnie... no wiesz, cycki, a potem zapytałaś, czy na pewno chcemy sobie lizać cipki. Ja stwierdziłam, że nie dam rady, Ty, że też nie i wtedy wstałam, poszłam na drugie łóżko. Gadałyśmy jeszcze chwilę i tak się skończyło.
Wbrew pozorom wcale to nie było najgorsze. Gdy skończyły tę wymianę zdań, Magda wstała i oznajmiła:
- Wiesz, i ja wiem, że obydwie nie jesteśmy lesbami. Ale jakbyś kiedyś chciała, a mnie by wkurwił facet, to daj znać.
Z tą myślą Sylwia została sama. Najpierw w kuchni, a potem w pokoju. Do południa nie mogła się pozbierać i leżała na łóżku, tępo patrząc się w sufit. Kac nie mijał, choć głowa ciężka już nie była. Ciągle myślała o Magdzie. O każdym przeżytym z nią roku studiów, o tylu wyjściach na piwo, na siatkówkę, na basen, o wszystkich chwilach, w których nigdy żadnej z nich nie przyszło do głowy, że kiedyś wylądują w jednym łóżku. Analizowała każdy szczegół, każde słowo, o jakim usłyszała, że padło z jej ust. Jak w pornosie, opowieść Magdy była jak scenariusz dennego pornola. Chociaż finał był inny i obie się w porę opamiętały, tym niemniej ona pierwszy raz całowała, pieściła i lizała kobietę, a jej koleżanka właśnie zdradziła swego faceta i nie widziała w tym nic złego. Mogłyby to powtórzyć w każdej chwili, co dobiło ją jeszcze bardziej. Wytłumaczenie Sylwia znalazła szybko - od roku nie uprawiała z nikim seksu. Najpierw ciąża, potem poronienie, potem ponad pół roku rozprawy rozwodowej i przez cały ten czas nawet palcówki sobie nie zafundowała. Z resztą o kim by miała myśleć podczas takiej, poza Michałem miała obrzydzenie do wszystkich facetów dookoła, nawet swych niegdyś dobrych kumpli. A o własnym bracie fantazjować nie będzie. Tym niemniej było to kiepskie usprawiedliwienie na to, by po pijaku obracać koleżankę. Gorzej jeszcze, że usiłowała sobie przypomnieć moment pocałunku, ale nie potrafiła. Chciała przypomnieć sobie i zdecydować, czy był to słodki grzeszek, czy obrzydliwa wpadka. Och... i tu doszła do sedna. Nie czuła obrzydzenia. Ani do siebie, ani do niej. Pytanie tylko, czy przez tydzień, jaki jeszcze miała z nią mieszkać do świąt, da radę powstrzymać się przed tymi myślami. Tak czy inaczej, zaliczyła właśnie pierwszego kaca moralnego w życiu.

Ten kac trwał jeszcze jakiś czas. Tuż przed wyjazdem do rodzinnego domu, który rodzinę miał tylko w nazwie, postanowiła oderwać się od rzeczywistości i pójść na basen. Zrobiła to, co kochała, czyli przepłynęła łącznie 3 kilometry. Po jednym miała już lekko dość, ale uznała, że dopóki nie wyrzuci z siebie wszystkich negatywnych emocji, nie wyjdzie z wody. Wyszła po prawie dwóch godzinach, po czym udała się tradycyjnie pod prysznic. Tu niemiła niespodzianka, bo nagła awaria natrysków uniemożliwiła jej kąpiel oczyszczającą z chloru i potu. Musiała więc szybko się ubrać i pognać do mieszkania. Szczęśliwie była wtedy jedyną osobą, która wówczas okupowała ten lokal. Była tak zmęczona, że zdejmowała z siebie ubranie w żółwim tempie. Najpierw leniwie rozplątała kok, zespalający jej krucze włosy, a następnie zdjęła okulary. Bluza dresowa bardzo powoli odsłoniła jej czerwone od wysiłku ręce. Po odrzuceniu jej niedbale na podłogę, Sylwia chwyciła delikatnie bluzkę i uniosła ją do góry. Przyklejoną niemal do ciała przez pot zdejmowała bardzo długo, aż wreszcie stanęła przed lustrem w samych spodniach i staniku. Rozpinając biustonosz czuła każdy mięsień wygiętych w tył rąk. Widok swoich piersi, które po chwili zostały uwolnione od bielizny, poprawił jej humor. Uznała, że przynajmniej nie stały się jeszcze obwisłe i prezentują się całkiem nieźle mimo krótkiego epizodu ciążowego. Rozpięła rozporek w dżinsach i obróciła się tak, by widzieć się bokiem w lustrze. Gdy opuszczała nogawki w dół i odsłaniała sobie ostatni element garderoby, czyli czarne stringi, z dumą stwierdziła, że przez cały czas rozprawy rozwodowej nie przytyła i nadal słowo "chuda" opisujące jej figurę można pisać przez samo "h". Popatrzyła na swój tyłek i pogładziła się po pośladku. Pierwszy raz od dawna była zadowolona ze swojego ciała, z satysfakcją stwierdziła, że pływanie pozwoli jej jeszcze przez parę lat przyciągać uwagę facetów i może wśród nich znajdzie się taki, który dla dwóch centymetrów w talii mniej nie pójdzie w tango z byle dziwką z dyskoteki. Zadowolona z siebie weszła do wanny z prysznicem i puściła na siebie strumień gorącej wody. Po grudniowym mrozie była to największa ulga, jakiej mogła doznać.
Gdy uznała, że na pewno jest w mieszkaniu sama, spojrzała na krocze i ze zdziwieniem zorientowała się, że weszła w majtkach pod prysznic. Tym lepiej, przynajmniej i one się trochę odświeżą. Wsunęła rękę pod tkaninę, by zdjąć te stringi, gdy nagle zapragnęła sama sobie zrobić dobrze. Należało jej się to od życia, dawno nie pozwoliła sobie na taką chwilę zapomnienia. Delikatnie muskała czubkiem palca łechtaczkę, ale po jakimś czasie przestało jej to wystarczać. Samo zaspokajanie się bez jakiegoś obrazu w głowie, bez fantazjowania... to nie było to, musiała szybko o czymś pomyśleć. Masturbowała się coraz śmielej i żwawiej, wsuwając sobie już dwa palce coraz głębiej i szybciej, a fantazja nie chciała się pojawić. Do chwili, gdy nie pomyślała o (nie)pamiętnym wieczorze z Madzią. Ciągle nie mogła sobie przypomnieć, jak to było, gdy się całowały. Aż nagle stało się - pod wpływem własnego dotyku każda sekunda tamtego wydarzenia wracała do jej głowy. Widziała pod zamkniętymi powiekami, jak przytulona przez koleżankę podnosi głowę i ich usta spotykają się. Nieświadomie otworzyła szerzej usta, jakby teraz, w tej chwili wsuwała swój języczek do warg Magdy. I czuła, choć to było tak odległe i nierealne. Czuła ten dotyk, te ręce błądzące po plecach, po jej plecach, po Magdy piersiach, szyi. Przypomniała sobie, jak zdjęła jej sukienkę, tak, ona miała wtedy na sobie jesienną sukienkę, grubą ale cholernie seksowną. Zdjęła ją i puściły jej wtedy wszelkie hamulce. Pocałunki stały się coraz bardziej dzikie, a dłonie chciały rozpiąć stanik. Tak, Magda ją powstrzymała, odrzuciła jej dłonie majstrujące przy zapięciu biustonosza, ale to jej nie wyhamowało. Uchwyciła wtedy jej pierś w dłoń i zaczęła całować, a potem też lizać po szyi. Nakręcała się coraz bardziej na te obrazy, tak rzeczywiste, a jednocześnie nakreślone wyłącznie przez opis koleżanki, która jako jedyna zachowała wtedy resztki trzeźwości. Czy ona to sobie przypominała, czy wyobrażała, nie miało znaczenia - teraz zajęta była myślą o lizaniu piersi swojej ciemnowłosej kochanki. Gdy w swojej fantazji doszła do momentu, w którym to Magda lizała sutki jej, poczuła, jak zbliża się jej orgazm - jedyny, jaki mogła przeżyć, bowiem nie potrafiła zaznać rozkoszy przez stosunek. Sama sobie zagwarantowała szczytowanie, choć była wściekła, że w takim momencie przerywa jej się ta senna wizja. Odjechała, odpłynęła, krzyknęła i zrobiła się czerwona na twarzy. Doszła do końca. Roześmiała się sama do siebie, rozpromieniona chwyciła słuchawkę prysznica i zmniejszywszy strumień wody polała się po piersiach.
Jeszcze przez moment tak rozradowana siedziała na brzegu wanny i dopowiadała sobie w myślach resztę tej fantazji. Uznała, że skoro już nawet ją to podnieca, to kiedyś faktycznie będą musiały pójść na całość, najlepiej w podobnej scenerii. Wreszcie wstała i odwróciła się... wtedy zdrętwiała, bo dotarło do niej, że nie zamknęła drzwi od łazienki. Miała jedynie nadzieję, że podczas szczytowania nie krzyczała imienia Magdy, ani że w ogóle nikt w tym czasie do mieszkania nie wszedł. Aha...i nadal była w stringach. Na szczęście uniknęła wpadki, ale Magda wróciła do mieszkania dosłownie pół godziny po tym, jak wykąpana, zaspokojona i rozanielona Sylwia włożyła na siebie domowe dresy i zapadła w drzemkę.
Pobudkę miała jednak okraszoną niespodzianką. Poza Magdą, której się spodziewała, w kuchni zastała Michała, który siedział przy stole zajęty swoim smartfonem i nie zauważył, jak Sylwia wchodzi do pomieszczenia.
- O matko, co Ty tu robisz? - zapytała dopiero co budząc zmysł wzroku
- A wpadłem, niedaleko miałem - odparł Michał odkładając telefon na bok - jadę do domu jednak dzisiaj, więc jeśli chcesz i nie masz planów na jutro, to pakuj się i jedziemy
- O rany, mogłeś mnie uprzedzić, teraz to ja się wieki będę szykować.
- Dobra, poczekam, pójdę w międzyczasie do jakiegoś sklepu i coś na drogę kupię.
- Super, to daj mi... no z godzinę najmarniej
O tym, co się działo przez rzeczoną godzinę, najlepiej wspomnieć w kilku dyplomatycznych zdaniach. Dziewczyny korzystając z nieobecności Michała podczas jego wycieczki do supermarketu ucięły sobie pogawędkę przy pakowaniu walizek Sylwii. Wróciły do tematu moralnego kaca sprzed kilku dni. Magda uznała, że choć sytuacja była podniecająca, nie chciałaby, mimo swoich popijackich zapędów, by kiedykolwiek to się choćby powtórzyło. Dlatego uznały, że najlepiej będzie, jak po nowym roku, Sylwia znajdzie sobie inne mieszkanie i nie będzie wystawiać ich znajomości na taką próbę. A najzabawniejsze w tym było to, że Magda uzasadniła swoje stanowisko tym, że... coraz trudniej jej się powstrzymać przed pocałowaniem koleżanki. Sylwia obstawiała, że prawdziwym powodem tej scenki, były wyrzuty sumienia Magdy po, jakby nie patrzeć, zdradzie, jakiej się dopuściła wobec chłopaka, ale teraz to nie miało żadnego znaczenia. Przedostatnim aktem tej chorej sytuacji było to, że do chwili powrotu Michała, a potem wspólnego wyjścia z mieszkania, nawet się do siebie nie odezwały i obie udawały, że Magda śpi. A ostatnim, na który na zawsze spuściły zasłonę tajemnicy, był moment, w którym Sylwia "rzekomo" czegoś zapomniała i w ostatniej chwili przed odjazdem wróciła się do mieszkania. Tylko po to, by życzyć Magdzie wesołych świąt długim pocałunkiem. Ich następnym kontaktem była wymiana SMSów w Nowy Rok, a do normalności ich relacje wróciły kolejnego dnia. Tyle, że do tego czasu u Sylwii życie się trochę...skomplikowało.

Wszystko zaczęło się od wigilijnego wieczoru, kiedy do "rodzinnego" domu zjechało się kuzynostwo z mężami, żonami, dziećmi, a nawiedzeni rodzice postanowili przy całej tej gromadce zrobić Sylwii awanturę o rozwód. Dziewczyna przekonała się wtedy, że Bóg wybacza zawsze, internet nigdy, a księża i nawiedzeni rodzice nie wybaczą nigdy dwóch rzeczy: przedmałżeńskiego seksu i rozwodu. Możesz okraść sąsiada, zabić mu psa, ale jeśli przed ślubem pieprzyłaś się z chłopakiem to jesteś wyklęta na zawsze, a po rozwodzie wiele bywalczyń i bywalców wiejskiego kościoła śle do proboszcza modlitwy w twojej intencji o rychłą ekskomunikę. Sylwii udało się wcześniej ukryć ciążę, bo nim zdążyła o niej powiedzieć, dziecka już w łonie nie miała. Ale po rozwodzie mleko musiało się rozlać i cała historia musiała zostać ze szczegółami opowiedziana rodzicom, wychowanym w katolickim rygorze cnoty, dziewictwa do ślubu i trwania w małżeństwie nawet, jeśli jedno bije drugie tępą siekierą, bo przecież "tak jest po bożemu". W ten sposób cała latorośl wnucząt poznała kolejne formy słów: "bezbożna", "ladacznica" i "wydziedziczona". Ponadto Sylwia dowiedziała się, że na pewno chciała biednego chłopaka złapać na dziecko, zniszczyła mu życie, a jej życiorys jest skazą na nieskalanej historii rodziny, w której dominującą cechą było wyzywanie wszystkich sąsiadów, polityków i miastowych zaraz po odśpiewaniu przez księdza "Idźcie, ofiara spełniona". Od tej pory słowo "rodzinny" musiała wykreślić z przymiotników określających dom oddalony o 400km od miejsca jej dotychczasowego zamieszkania.
W jej obronie stanęli co prawda niektórzy z obecnych, ale najbardziej zaskoczył ją Michał, który zagroził, że jeszcze raz ojciec nazwie siostrę "kurewką", to własnoręcznie mu przypierdoli. Ciąg dalszy tej jego reakcji miał miejsce w nocy, kiedy kuzynostwo wróciło do siebie, a oni zostali sami z tymi, których do końca życia będą mieli mimowolnie wpisanych w dowodach osobistych. Sylwia, zapłakana i zrezygnowana, leżała bez życia na swoim tapczanie w pokoju, jaki niegdyś obydwoje dzielili przez prawie 25lat. Michał przysiadł koło niej i podał jej rękę, a ona doznała deja vu - dokładnie tak samo czuła się, gdy po rozprawie rozwodowej poszła z nim na kawę do sądowej kawiarenki. Miała w nim oparcie, jako jedynemu z całej tej zacofanej i zaściankowej rodziny. Wygadała mu się ze wszystkiego, również z tego, że od stycznia musi szukać nowego lokum. Na to niestety Michał wiele poradzić nie mógł, bo sam wynajmował maleńki pokoik w mieszkaniu w zupełnie innym mieście. Od niechcenia rzucił hasło, że może by spróbowała zacząć od nowa właśnie tam, gdzie on na co dzień żyje.
- Wiesz, to nie jest takie głupie - odpowiedziała wtedy i przez lata zastanawiała się, co jej strzeliło do głowy, że to w ogóle wzięła pod uwagę
Po niezliczonych kombinowaniach i szukania do środka nocy mieszkań, a przede wszystkim pływalni, w których potrzebują instruktorki, Michał wyszedł do niej z propozycją, którą również Sylwia po latach wspominała jak pijacki zwid.
- Do 6 stycznia mieszkam sam, zadzwonię do współlokatorów, czy mogłabyś do tego czasu u mnie pomieszkać, dopóki nic nie znajdziesz, a w tym czasie coś się wymyśli
Jej kiwnięcie głową i aprobata dla tego pomysłu sprawiło, że od tego momentu była przez ponad 2 tygodnie skazana na ryzyko - albo się uda i odbuduje się w nowym miejscu, albo Michał będzie świadkiem tego, jak jej życie zakopuje się razem z resztkami honoru, który nakazywał jej radzić sobie ze wszystkim samej.
Z początku wszystko szło dobrze. Współlokatorzy zgodzili się na taki układ z Michałem, ona wprowadziła się do drugiego pokoju zajmowanego przez parę studenciaków z ostatniego roku zarządzania i marketingu. W czasie, gdy jej brat chodził do pracy, czyli hotelowej recepcji, której był managerem, ona szukała nowego mieszkania, a także zajęcia. O ile to drugie znalazła bardzo szybko, co zdziwiło ją jeszcze bardziej niż pedantyzm Michała, o tyle z mieszkaniem był dramat. Wygwizdów Dolny, cena jak za willę, odpadający tynk, brak ogrzewania albo wspólna łazienka ze starszym panem erotomanem - to obraz wszystkich ofert, jakie jej się trafiały. Na dwa dni przed nowym rokiem powróciło załamanie, które ratowało jej tylko codzienne chodzenie na basen dla podtrzymania formy i praca, którą zacznie od 3 stycznia. Huśtawka nastrojów była jej codziennością, ale tego, co ją spotkało w sylwestrową noc nie potrafiła ani wyjaśnić, ani usprawiedliwić.

Michał zaprosił ją na domówkę do kolegi z pracy. Przepiękny, duży dom poza miastem, 40 osób, parkiet do tańczenia, własny DJ - po prostu impreza noworoczna w dobrym stylu i w towarzystwie ludzi, a nie bezmózgów. W dodatku poza nią i rzeczonym kolegą, Michał nie znał tam nikogo. To, że się zgodziła, było jednak cudem, bo namawiać ją musiał wielokrotnie przez cały poprzedzający imprezę dzień. Ostatecznie udało mu się i punktualnie o 19:00 w ostatni dzień roku ujrzał Sylwię w czymś innym, niż wymięte, oprószone mąką domowe dresy. Oniemiał. Sylwia założyła na siebie klasyczną małą czarną, do tego jasne, ledwie rozpoznawalne na nogach rajstopy, a fryzura rozpuszczona opadała jej łagodnie na osłonięte cienkim, szerokim rękawem ramiona.
- Uoo - zareagował na ten widok, gdy ją zobaczył sięgającą po kieszonkową torebkę stojącą na stole w kuchni - pięknie wyglądasz
- Co, nigdy dziewczyny w sukience nie widziałeś? - zapytała lekko skonsternowana tą reakcją
- Dziewczynę tak, ale Ciebie nie
- Jeszcze powiedz, że Ci się podobam - zironizowała
- O co Ci chodzi?
- O nic, jesteś moim bratem i nigdy nie prawiłeś mi komplementów.
- Weź wyluzuj, na imprezę ze mną idziesz, ale widzę, że będę musiał Cię pilnować
- Tylko spróbuj. Ja się nie wtrącam, kogo Ty będziesz obracać.
- Ehh, chodź już lepiej
Sylwia nagle była opryskliwa. Jak nigdy. To była jej zasłona i obrona przed tym, by nie pokazać mu, że przyjmuje komplement od faceta, nawet od brata. Nie zmieniało to faktu, że akurat od niego takie słowa ją dziwiły. A jeszcze bardziej to, że sama oceniła jego strój, czyli zwykłe dżinsy i czarną, elegancką koszulę, jako wyjątkowo męskie i... o cholera, spodobało jej się to. Naprawdę. Szybko wyrzuciła tę myśl z głowy, ale zaniepokoiło ją to, że już to przeżyła. Już raz miała takie dziwne skojarzenia z osobą, co do której nie powinna ich mieć - chodziło rzecz jasna o Magdę. Otrząsnęła się dopiero, gdy trzaskający mróz i padający śnieg wbiły jej się w twarz, włosy i oczy.
Sama impreza, jak to Sylwester - bez historii, czyli dużo alkoholu, czipsów i żarcików, paru adoratorów, którzy wyłowili samotną rybkę w ławicy zamężnych i zaręczonych, aż o trzeciej w nocy zapadła decyzja, że w 7 osób ledwie rozróżniających piwo od mrożonej pizzy to już pora decydować o tym, kto zostaje, a kto wraca do siebie. Michał i Sylwia postanowili wrócić, szczególnie, że dziewczyna lekko zawiodła się na jednym z uczestników biby. Facet wydawał się konkretny i już chciała mu dać szansę na randkę, gdy ten zwyczajnie zarzygał cały kibel i po chwili został odprowadzony do wanny i tam już pozostał. Sylwia wówczas poczuła, że poza alkoholem we krwi przy życiu nie trzyma jej już na tej imprezie nic. Udała się więc z Michałem do taksówki. Spotkali się po raz pierwszy, od północy, gdy złożyli sobie serdeczne i chyba jedyne tego wieczoru szczere życzenia noworoczne. Zachowywała się teraz zupełnie inaczej, niż przed wyjściem, a długą drogę do domu postanowiła spędzić drzemiąc na ramieniu brata. Tego, co było dalej, nie mogła w żaden sposób odróżnić od snu.
To, że mu dziękowała "z całego serca" za fajną imprezę, za pomoc, za troskę i ostatnie kroki w drodze do domu pokonała trzymając go za dłoń, jeszcze była w stanie zrozumieć. To, że w windzie dała mu buziaka w policzek, też. Swój upadek na podłodze, po której poślizgnęła się na szpilkach ujawniając Michałowi tyłek zasłonięty jedynie rajstopami, też. Ale dlaczego potem, gdy szykowali się do snu, nagle weszła do niego do pokoju i spytała, czemu z nią w ogóle nie tańczył? Czemu to powiedziała, czemu w ogóle po tym zasugerowała mu, żeby nadrobił swoje "niedbalstwo"? Dlaczego kazała mu włączyć jakąś rockową balladę, złapała za rękę i tańczyła tak, jakby jeszcze impreza trwała? Pytań mnożyło jej się coraz więcej wraz z powolnym odpływaniem świadomości do krainy snu. Jak to się w ogóle stało, że w pewnym momencie tańczyli patrząc sobie w oczy, a jej plecy napotkały ścianę? Nie, to niemożliwe, ale mogłaby przysiąc, że świadomie zamknęła oczy i poczuła pocałunek. Delikatne zwilżenie swoich warg przez jego usta, połączone z mocniejszym uściskiem wokół jej talii. Dotknęła jego policzka, czy nie dotknęła? Odwzajemniła... nie, ona chciała więcej, to ona go pierwsza pocałowała. Co jest? Gdzie tu jawa, a gdzie senny koszmar? Nie miała prawa pocałować własnego brata, zawsze brzydziły ją tego typu relacje. Ale też nigdy wcześniej nie sądziła, że pocałuje kobietę, a jednak i to się stało.
Różnica między tamtym wydarzeniem, a tym, co się stało w noc sylwestrową była taka, że wtedy mogła rano wstać, pogadać z Magdą, spalić buraka i przeżyć na kacu moralnym cały dzień, by potem wrócić do codzienności. A tu obudziła się o szóstej rano i nie mogła zasnąć. To, że Michał spał u siebie, tylko potęgowało jej strach przed tym, co właśnie sobie uświadomiła. Niczego nie była pewna. Ani tego, czy go faktycznie całowała, ani tego czy tylko na pocałunkach się skończyło. Pewne było tylko to, że leżała przykryta kołdrą i kocem, w tej samej kiecce, którą nosiła wieczorem i nie miała na sobie stanika...

Incestor

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 5440 słów i 29341 znaków, zaktualizował 11 mar 2016.

5 komentarzy

 
  • Micra21

    Bardzo dobrze napisane. PozytywnyKrytyk świetnie to ujął. Koniecznie napisz następne części. Właśnie piszę opowiadanie w klimatach incest, ale bardziej hardcorowe, bo matka-syn. Ale już nie pod prokuratorem. ;) Pozdrawiam

    6 lis 2015

  • Incestor

    @Micra21 Zachęcony biorę się do pisania, kiedy skończę to niestety nie jestem w stanie stwierdzić :)

    6 lis 2015

  • Micra21

    @Incestor Trudno, będziemy czekać... Ale masz dobre "pióro". Ktoś Ci robi korektę? Bo wyjątkowo Twój tekst jest dość dobrze dopracowany, a tutaj to rzadkość. A z własnego doświadczenia wiem, że siebie trudno poprawiać. Napisałem kilka tekstów dla Najlepszej Erotyki i mam tam swojego redaktora/korektora, który jest bardzo pomocny. Pozdrawiam i życzę lekkiego pisania ;)

    6 lis 2015

  • Incestor

    @Micra21 Nie, sam robię korektę na zasadzie: napiszę, po 24h czytam od zera i poprawiam. Czasami po raz 3ci jak trzeba ;) Zastanawiałem się, czy nie wrzucić tych opowiadań gdzieś indziej, ale jakoś lol24 mi wydał się najbardziej ze wszystkich takich portali pozbawiony napalonych ludzików o inteligencji gęsi, którzy czytają tylko opisy "przyszedł-wsunął kut*sa-spuścił się-wyszedł" ;)

    6 lis 2015

  • Micra21

    @Incestor jeszcze są pokątne, beztabu, no i NE. Ale na NE nie jest łatwo się dostać. Trzeba uzyskać akceptację Kolegium Redakcyjnego. Mnie przyjęto z opowiadaniem "Szalony wyjazd na żagle", który też tu jest. Zresztą inne też tam poszły. "Akcja ratunkowa" i jeszcze jedno, które będzie tu w końcu tygodnia, chyba. Pozdrawiam

    6 lis 2015

  • PozytywnyKrytyk

    Zgadzam się z przedmówcami - Twoje opowiadania Incestor świetnie pobudzają wyobraźnię! Jeśli nawet komuś tematyka incest nie do końca pasuje, to nie sposób nie docenić bogatego języka, braku wulgaryzmów i przemocy. Odcinek pilotażowy bardzo przyjemny, tylko byłoby miło, jakby układ Sylwii i jej brata nie był tak hermetyczny, jak w przypadku tego "Idealnego". Znaczy niech Sylwia coś przeżyje z kimś jeszcze.

    5 lis 2015

  • Incestor

    @PozytywnyKrytyk dzięki za ten komentarz, fajnie widzieć, że kogoś mimo wszystko interesuje jednak fabuła ;) Co do hermetyczności - nie ujawniając za wiele napiszę tylko tyle, że postać Magdy nie jest wprowadzona bez celu :)
    A wulgaryzmy czasami się jednak znajdują, choćby w dialogach ciężko ich czasem uniknąć chcąc zachować realizm sytuacji, ale dobrze wiedzieć, że nie przeginam z nimi

    5 lis 2015

  • nienasycona

    Ponownie- nie moje klimaty, ale jesteś tu najlepszy w temacie incest. Brawo

    4 lis 2015

  • Incestor

    @nienasycona Nie wiem czemu, ale jak czytam Twoje "nie moje klimaty, ale..." to pierwszą myślą jest poczucie dobrze napisanego tekstu ;) Pozdrawiam

    6 lis 2015

  • nienasycona

    @Incestor, a ja wiem czemu:) Bo dobrze piszesz:)

    6 lis 2015

  • Szarik

    Nie do końca moje klimaty, ale ciekawe. Myślę, że możesz się brać za kolejną część.

    4 lis 2015

  • Incestor

    Pilotażowy odcinek nowej serii, jak się spodoba, to będą kolejne ;)

    4 lis 2015