Kac moralny cz.2

Kac moralny cz.2Udawanie jest sztuką. Przywdziewanie maski obojętności często łączy się z wypieraniem ze świadomości zaistniałych wydarzeń. Sylwia miała w tym wprawę. Potrafiła udawać wiele rzeczy, od głosu Marilyn Monroe zaczynając, na orgazmach ze swoim eks kończąc. Umiała to robić na tyle dobrze, że wiele zakładanych przez nią masek otoczenie odbierało jako rzeczywistość. Udawanie było jej pierwszym noworocznym postanowieniem względem świata, a także wobec Michała. Postanowiła, że wszystko, co miało miejsce w okolicach godziny 4:00 będzie tylko jego i jej pijackim zwidem. Nie będą do tego wracać, temat sam zakopie się pod dywan, wszyscy będą zadowoleni. Nie przewidziała tylko jednego. O ile jej plan spełniał się doskonale, bo nawet Michał zdawał się przyjąć identyczną taktykę (albo faktycznie alkohol wyprał mu pamięć), o tyle ona w chwilach samotnej kontemplacji w swoim pokoju myślała wyłącznie o tym, jak go całowała. To był jedyny moment, który zapamiętała. Z jednej strony mogła się cieszyć, bo gdyby doszło do czegoś więcej, to by i to jej się przypomniało, skoro aż tak przeżyła ten pocałunek, a z drugiej...
- Sylwia, kurwa ogarnij się! - wrzasnęła bezwiednie po chwili orientując się, że ten krzyk wyszedł na zewnątrz jej głowy
- Wszystko ok? - usłyszała za chwilę zza zamkniętych drzwi
- Tak, spoko, przewidziało mi się coś - odparła kłamiąc mu nie po raz pierwszy z resztą
Dopiero dzień przed terminem powrotu pozostałych współlokatorów Michała mogła zająć swoje myśli czymkolwiek innym. Trafił jej się bowiem los na loterii. Mieszkanie do wynajęcia, niecałe 30 metrów, cena: czynsz + media. Brzmiało kusząco, tym bardziej, że jedyną wadą mieszkania było jego zapuszczenie i fakt, że mieszkał w nim schorowany starszy pan, któremu rodzina zafundowała półroczne wczasy w klinice czy innym sanatorium. Chcieli wynająć tylko na 6 miesięcy, dopóki nestor nie skończy kuracji i nie wróci szczęśliwie na swoje śmieci. Oczywiście haczyków było więcej, jak np. brak możliwości zmiany w tym lokum choćby o milimetr lokalizacji czegokolwiek, ale ogólnie w jej sytuacji i tak był to interes życia. W dodatku mogła zamieszkać sama, bo stać by ją było na to wszystko z pensji, jaką miała dostawać w miejskiej pływalni za prowadzenie zajęć dla dzieciaków. No i nie ryzykowałaby, że w końcu ona, albo Michał postanowi przestać udawać. Przeprowadziła się po cichu, nie informując go o niczym nawet wtedy, gdy pytał o postępy w poszukiwaniu mieszkania. Spakowała się w nocy, gdy jej brat był jeszcze w pracy, a wyszła z tobołami dokładnie o 7:31 i to tylko dlatego, że musiała obejrzeć Dragon Balla. To wszystko było możliwe dlatego, że chłopak miał akurat taką zmianę, że wrócił do mieszkania w środku nocy. Nic nie zauważył, o zniknięciu Sylwii zorientował się dopiero, gdy odemknął powieki w południe. W pokoju zajmowanym dotychczas przez siostrę znalazł na stoliku karteczkę: "ZNALAZŁAM MIESZKANIE, DZIŚ SIĘ WPROWADZAM. ZAPROSZĘ CIĘ NA PARAPETÓWĘ :P". Jeszcze tego samego dnia próbował się do niej dodzwonić, ale ona za każdą z czterech takich prób perfekcyjnie udawała, że nie słyszy telefonu. Odpisała mu dopiero pod wieczór, unikając tym samym rozmowy głosowej. I tu zrobił się kolejny problem: jak długo będzie tego unikała? Swoją drogą... skoro udawali obydwoje, że nic nie zaszło, to dlaczego ona tak się bała rozmowy z nim? Dlaczego zniknęła tak bez pożegnania? Pytań mnożyło się i jemu, i jej. Ale póki co żadne nie zrywało swoich ślubów udawania.
Aż wreszcie nadszedł taki dzień, na początku lutego (bliskość Walentynek zupełnie przypadkowa), w którym wszystkie te pijackie zwidy skumulowały się w sen. Kilka abstrakcyjnych kształtów utkanych w umyśle przez Piaskowego Dziadka czy inne cholerstwo, zagościło w głowie Michała w czasie odpoczynku po ciężkim dniu w pracy. Obudził się nad ranem. "Niekontrolowany drągal" był tylko skutkiem tego, co nadal było obecne w jego wyobraźni. A raczej kto. Sylwia, od której nie chciał oderwać ust i rąk. W tym śnie leżeli na kanapie, na której... leżeli w Sylwestra. Tyle pamiętał, a raczej tyle jego rozum dopuszczał do siebie. Zupełnie, jakby to się działo naprawdę... moment, bo to się działo naprawdę! Sylwia i on, leżeli na tej cholernej kanapie, całowali się i przytulali, wodzili rękoma po swoich ciałach. Każda sekunda tamtego zdarzenia wróciła mu teraz ze zdwojoną siłą, jakby mszcząc się za próbę wyparcia ze świadomości. Był to przełom, Michał zdecydował, że musi czym prędzej porozmawiać z Sylwią i wyjaśnić całą tą sytuację. Czas przestać udawać, że nic nie zaszło. Nie wiedział co prawda, czy chęć wyjaśnienia niesie ze sobą jakieś konkretne rozwiązanie sprawy, ale był pewny, że jest to konieczne, by odzyskać przynajmniej normalne relacje między nimi. Sęk w tym, czy takowe były jeszcze możliwe w obecnych okolicznościach? O tym chciał się przekonać kolejnego dnia. Około 15 chwycił za telefon i miał nadzieję, że tym razem Sylwia nie znajdzie dobrej wymówki do nieodebrania połączenia. Ku jego zaskoczeniu w słuchawce odezwał się ciepły, kobiecy głos:
- Co tam Michaś?
- Hej Sylwia - odparł nieco zdezorientowany - słuuuuchaj, mam pytanie, znaczy... musimy pogadać chyba.
- O czym? Coś się stało?
- Nie no, znaczy... no musimy o tym co się stało w Sylwestra, wiesz o czym mówię.
- No... - westchnienie w słuchawce było wielce wymowne - ehh, wiem, ale to nie jest najlepszy moment.
- Dobrze, więc o której mogę przyjechać do Ciebie?
- Ale kiedy, dzisiaj?
- No tak, najlepiej
- Michał, ale dzisiaj nie ma szans. Jestem...
- No dobra, a jutro?
- Też nie
- Czemu?
- Michał, ja siedzę w pociągu teraz, jadę z Magdą na narty, wracam w poniedziałek w nocy.

Magda dość powolnie przyswajała sobie informacje jej niedotyczące. Nawet typowo damskie ploteczki musiała najpierw rozebrać na części pierwsze, znaleźć ciąg przyczynowo-skutkowy, a dopiero potem się na ich temat wypowiadała. Powiedzieć Sylwii o tym, że w Sylwestra rozstała się z chłopakiem po półtorarocznym związku, było łatwo. O wiele łatwiej, jeśli to był w ogóle przyczynek do tego, by razem pojechały w góry - rezerwacja zrobiona na dwie osoby nie mogła się zmarnować. Wyrzuciła coś z siebie, wygadała się, dwie godziny jazdy w pociągu jakoś dzięki temu minęły. Ale wtedy nie była jeszcze zmęczona po jeździe na nartach, kilkunastu wjazdach pod górę i zjazdach w dół. Wieczorem kojarzenie faktów spowalniał jej jeszcze żołądek, bardzo męczący się z domową, gazdową zupą serwowaną w schroniskowej stołówce. Zdawać by się mogło, że od ostatniego słowa Sylwii minęły wieki, a mina Magdy streściłaby się w wypowiedzianej głośno tępym głosem literce "E".
- Zaraz - powiedziała po jakiejś minucie - po kolei. Wróciliście do mieszkania tak?
- Tak - odparła z trudem kryjąc rumieniec wstydu Sylwia
- I dalej... jak dobrze zrozumiałam, zaproponowałaś mu taniec tak?
- No tak
- I w trakcie tego tańca zaczęliście się całować?
- No konkretnie to ja go zaczęłam...
- O kurwa... nieźle, poleciałaś dziewczyno. I co, od tego czasu nic? Nie gadaliście o tym?
- Ja udawałam, że nic nie pamiętam, a on, że nic się nie stało. Ale i tak jest tak cholernie niezręcznie, że prawie się nie odzywamy do siebie
- Czyli jednak obydwoje pamiętacie co się działo, tylko żadne się nie przyzna
Wreszcie jej zatrybiło w głowie. Przez jakiś czas patrzyła się niemo w Sylwii oczy, nie wiedząc co jej ma powiedzieć. Ona z kolei uciekała wzrokiem, chodziła po pokoju jak nakręcona. Fakt, że tylko Magda o tym się dowiedziała jeszcze bardziej Sylwię dziwił. Owszem, znały się dobrze, ale nigdy nie były takimi "najlepszymi przyjaciółkami", by mówić sobie swoje sekrety. Z drugiej strony jedyne osoby, które Sylwia za takowe uważała, zostały w jej rodzimej wsi i raczej by ją obsmarowały błotem, gównem i na wszelki wypadek czosnkiem, gdyby im to powiedziała. Magda wychowana w trochę mniej radykalnych warunkach wydawała się być idealną osobą do tego, by przy niej zrzucić z siebie ten ciężar. Pod tym względem czarnowłosa rozwódka się nie przeliczyła.
- Wiesz co... - rzekła Magda siadając na swoim łóżku - nie mam rodzeństwa i ciężko mi sobie wyobrazić, jak można w ogóle chcieć się z kimś takim całować. Ale szczerze Ci powiem no... no sory, nie potępię Cię za to
- Dzięki - szepnęła niemal Sylwia stojąc przy oknie odwrócona do niej plecami
- Wiesz czemu? Ile Ty już czasu faceta nie miałaś? Rok ponad, nie całowałaś się, nie kochałaś się z facetem tyle czasu. Pragnęłaś po prostu bliskości czyjejś, a Michał z tego co mówisz no... podał Ci rękę, pomagał Ci, no jakoś tak samo wyszło no. Nie wiem, nie umiem tego inaczej wytłumaczyć.
- Magda, ale to mój brat. Co mnie do cholery podkusiło?
- Patrzyłaś kiedyś na niego inaczej, jak na faceta, przystojnego, fajnego faceta?
- Nie, zawsze był bratem, irytującym, wkurwiającym, a jak trzeba, to kochanym. Ale bratem.
- Nie wiem Sylwia, ale jak Cię to tak męczy, to chyba naprawdę musicie pogadać.
- Tylko to będzie jeszcze bardziej niezręczne, niż sama ta sytuacja.
- Ale jak nie pogadacie, to będzie trwało wieki. Wiesz, że nie możecie dłużej udawać, że nic nie zaszło.
- No wiem...
Wiedziała i wcale jej z tą myślą nie było lżej. Miała ochotę znowu zapić problem, czym wprawiła samą siebie w stan dwudziestominutowego przerażenia. Podczas tego jednego wieczora po rozprawie rozwodowej, a także podczas nocy noworocznej, wypiła łącznie więcej alkoholu, niż przez całe swoje studenckie życie. No, może była w tym lekka przesada, ale zwykle zachowywała umiar i nigdy jej się nie urywał film. A ostatnie dwa takie ekscesy zaowocowały tym, że dobierała się ustami, językiem i łapami do dwóch osób, którym nigdy nie powinna dać więcej, niż buziaka w policzek. Tego wieczora jednak picia w planach nie było, a to dlatego, że kolejnego dnia razem z pierwszymi promieniami słońca miały ruszyć na stok i zostać na nim do zmroku. Tym niemniej ich rozmowy weszły na wyższy poziom. Zwierzyły się sobie ze wszystkiego, co do tej pory chowały w tajemnicy. Nie było sensu dłużej ukrywać przed sobą wielu faktów, skoro i tak same miały przed światem własną, słodką tajemnicę. Refleksja na jej temat naszła Sylwię wtedy, gdy kładły się spać. Po zgaszeniu światła w pokoju przez dłuższy czas wpatrywała się w ledwie widoczne kontury łóżka Magdy, próbując dostrzec jej sylwetkę. Z jednej strony cieszyła się, że nie wracały do tamtej nocy, a z drugiej czuła pewną pustkę związaną z tamtym wydarzeniem. Coś, co nie pozwalało zapomnieć, a jednocześnie nie chciało się samo przypomnieć. Większość upojnych minut, które ze sobą spędziły, pozostało wyłącznie wyobrażeniem Sylwii, urwany film nie zanotował bowiem nic. Już niemal zasnęła rozmyślając o tym, gdy jej telefon zameldował cichymi wibracjami o nadejściu SMSa. To był Michał, od którego nie spodziewała się tego dnia dostać już zupełnie nic. A już na pewno nie tego krótkiego pytania, jakie jej zadał:
"POWIEDZ MI TYLKO JEDNO: ŻAŁUJESZ?"
Doskonale wiedziała, o co ją pytał. Nigdy tak długo nie odpowiadała na tak krótką wiadomość. Biła się z myślami, które z jednego punktu zapalnego przeszły w drugi. Pisała trzy litery, które potem skreślała i zastępowała innymi trzema literami, po chwili dopisując do nich kolejne cztery. I tak w kółko, przez prawie kwadrans. Michał, leżący w tym czasie sporo kilometrów dalej, w zaciszu swojego pokoju już miał uznać, że jego siostra śpi, w końcu była już prawie północ. Nie zdziwiłby go ten fakt, zwłaszcza, że ostatnio unikała z nim kontaktu. Sam powoli już odpływał, aż w końcu sygnał wiadomości wyrwał go z letargu. Na ekranie swojego telefonu zobaczył ukazujące się na górnej części matrycy dziesięć znaków. Sześć z nich stanowiło imię siostry, jeden był dwukropkiem, a pozostałe trzy układały się w wyraz.
"NIE" - brzmiała odpowiedź

Rano zastanawiała się, czy dobrze zrobiła odpisując mu w ten sposób. Nie skłamała, ale to wcale nie zamknęło tematu. Gorzej, to zostawiało wiele niedomkniętych furtek do różnych wariantów dalszego rozwoju sprawy. Z rozmyślań wyłączyła ją Magda, która ochoczo zerwała się ze swojego łóżka wraz z pierwszym budzikiem nastawionym na 7:30. Przez następne kilka godzin w umyśle Sylwii o pierwszeństwo walczyły ze sobą myśli związane ze sprawnym układaniem kolan, unikaniem bandy dzieciaków na stoku, szukanie wzrokiem czerwonej kurtki należącej do Magdy oraz walka z pęcherzem, który musiał wytrzymać do zmroku. Miały się wyszaleć, wyszumieć i wykorzystać to, że po raz ostatni przez nie wiadomo jak długi czas spędzą ze sobą w ogóle czas. Później zapewne będzie z tym różnie, odległość między miastami, w których mieszkały, stanowiła lekką przeszkodę dla niezmotoryzowanych dziewczyn. Dlatego też ostatni wjazd na górę stoku po krzesełkowym wyciągu obie uczciły smutnym westchnieniem. W pokoju spędziły następne 2 godziny, zmieniając przepocone ubrania, kąpiąc się i przygotowując do wieczornych rozrywek. A te polegały na zejściu do stołówki, zjedzeniu obiadu, poobiedniej sjeście połączonej z krótką drzemką, a następnie wyprawie do baru i zakupie suchych przekąsek i alkoholu na wieczór. Właśnie wtedy przypieczętowały przejście swojej znajomości z etapu psiapsiół do "przyjaciółek od serca". Zwierzały się sobie z takich rzeczy, które dotychczas stanowiły wielką tajemnicę.
Nie trzeba było wiele, aby to wymknęło się spod kontroli mimo stosunkowo niewielkiej ilości wypitego alkoholu. Po pierwszej skończonej butelce wódki zapitej winogronowym sokiem Sylwia zaoferowała się, że pójdzie po kolejną.
- Lepiej nie - zaprotestowała Magda
- Czemu? - spytała zaskoczona Sylwia
- Bo rano znowu będziesz się zastanawiać, czy się całowałyśmy, czy pieprzyłyśmy.
- Aha... a planujemy coś takiego?
Pytanie miało charakter żartobliwy. Do czasu, gdy Magda odpowiedziała:
- To zależy, czy chcesz dokończyć to, na co wtedy nie starczyło nam odwagi.
- Magda... Ty tak na serio ? - w głosie Sylwii przerażenie było aż nadto rozpoznawalne
- A czemu nie? Jestem singlem, mogę się kochać z kim chcę, Ty też
Sylwia usiadła na łóżku. Wlepiła swój wzrok w jej źrenice, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. W końcu na moment zacisnęła powieki, westchnęła i rzekła:
- Wiesz, że nie pamiętam nic z tamtego wieczoru? Nawet momentu pocałunku, nic zupełnie... - zapomniała przy tym, że tuż przed świętami pocałowała ją tuż przed odjazdem
- Chcesz sobie przypomnieć? - tamta najwidoczniej też...
Ciało Magdy wyprostowało się, uniosło dziewczynę z podłogi i zaprowadziło przed oblicze czarnowłosej koleżanki. Najpierw ostrożnie usiadła obok Sylwii i chwyciła ją za dłoń. Potem ponagliła:
- Chcesz czy nie?
Przyparta do muru Sylwia musiała w końcu odpowiedzieć:
- Mam być szczera?
- Tak, wyłącznie szczera
- Marzę o tym
Potem wszystko potoczyło się samo. Na trzeźwo, a jakby w alternatywnej rzeczywistości. Wreszcie ta senna mara, jaką był dotyk ust Magdy, stała się rzeczywistością. Już wtedy wiedziała, czemu tak bardzo pragnęła poczuć to, zamiast tylko o tym fantazjować. Kobiecy pocałunek był wyjątkowo długi, mokry i subtelny. Nie dążył za wszelką cenę do tego, by skierować głowę Sylwii w dół celem obciągnięcia fujary gotowej do akcji jeszcze przed zdjęciem jej gumki do włosów. Zapragnęła jeszcze większej delikatności i poczuła ją dotykając policzka brunetki, która w przeciwieństwie do niej miała na tyle odwagi, by wcielić fantazję w życie. Dlatego to do niej należała inicjatywa, to Magda nadawała tej intymnej chwili tempo. Wraz ze zwiększeniem intensywności pocałunków stopniowo położyły się obie na łóżku. Przerwały swoje czułości jedynie na moment, gdy w Sylwii odezwały się resztki wstydu. Spod podwiniętego swetra zaczęły jej wystawać piersi, których jak na złość nie zakryła stanikiem. Wymieniły wówczas ze sobą wyjątkowo czułe uśmiechy, aż czarnowłosa zasugerowała, by wyłączyły chociaż światło. Magda zgodziła się zgasić główną lampę pod sufitem, ale nie odpuściła i zostawiła małą lampkę przy stoliku nocnym. Mimo sprzeciwów Sylwii tu postawiła na swoim i od teraz kochały się przy skromnym, żółtym świetle.
Napięcie narastało w miarę, jak Magda coraz odważniej rozbierała przyjaciółkę i zajmowała się jej piersiami. To był ten moment, w którym Sylwia zawsze dochodziła, gdy masturbowała się w zaciszu łazienki wyobrażając sobie dokładnie tę scenę. Rzeczywistość była jeszcze przyjemniejsza, bo to nie było apogeum, a ledwie preludium przyjemności, jakie ją czekały. Mrużyła oczy i zaraz je otwierała, by przekonać swój umysł, że uprawia seks z dziewczyną. W chwili, gdy jedynym jej odzieniem stały się własne włosy, była już rozpalona do granic. Czekała tylko na ten moment, gdy Magda jako pierwsza złamie ostatnią granicę. Po skroniach przeszły jej krople potu, a zaciskające się wokół palców dłonie partnerki tylko przybliżały tę magiczną chwilę. Podniosła powieki i skierowała spojrzenie w dół. Zmysły wzroku i dotyku od tej chwili działały wspólnie, gdy pod bujnymi włosami okalającymi jej nogi poczuła cudowny języczek penetrujący jej łono. Prócz tego usta, całujące zarówno wnętrze, jak i wygoloną skórę dookoła, ciche odgłosy jęków i cmokania o rozpalone ciało. Sylwia była tak nakręcona, że do szczęścia nie potrzebowała długich pieszczot, ale pragnęła ich jeszcze bardziej, gdyż to były jedyne rozkosze, jakich doznawała podczas seksu. Magda zaspokoiła ją perfekcyjnie, a do tego była tak delikatna, że nie dało się tego nie docenić. O cudownej rozkoszy, jaka przeszła ją na wskroś, poinformowała kochankę w najlepszy możliwy sposób - jękiem i wygięciem ciała do tyłu, a także mocniejszym zaciskiem wokół jej dłoni. Zaraz po szczytowaniu Sylwii obie utonęły ponownie w swoich objęciach i ciągle się do siebie uśmiechając wymieniały stopniowo gasnące pocałunki. Jedna mruczała, druga jej wtórowała. Pod wpływem tego, jak Magda zagryzła wargi i sugestywnie skierowała dłoń Sylwii na swą nabrzmiałą pierś, stało się jasne, że teraz nastąpi zmiana ról.
Z początku wszystko szło gładko. Sylwia z radością spoglądała w oczy rozanielonej brunetki, by upewnić się, że te nieśmiałe liźnięcia na sutkach, czy niezdarne pieszczoty na szyi i piersiach sprawiają jej przyjemność. Stopniowo odkrywała kolejne kawałki ciała Magdy, ze zdumieniem odkrywając, że owo ciało jest po prostu idealne - żadnych fałdek, tylko czysta i gładka skóra z resztką letniej opalenizny. To, zamiast ją nakręcić, całkowicie ją przybiło. Uznała, że gdzie jej do tego ideału, który teraz miała w rękach i ustach. Oznaczała każdy milimetr jako zdobyty, zbadany i posmakowany. Szok przeżyła wtedy, gdy zeszła między nogi. Zawsze, gdy komukolwiek dotarła w te strefy, wbijał jej się niemal w oko sterczący kawałek mięsa z odrobiną spermy na czubku. Tu, z oczywistych względów, miała do czynienia z czymś innym. Czymś sobie obcym, bo czym innym była jej własna szparka, którą uwielbiała pieścić, a czym innym czyjaś. Sylwia zrozumiała wtedy, dlaczego większość mężczyzn lubi patrzeć na robiące im dobrze dziewczyny, ale sami penisa do ust nigdy nie wezmą. Przynajmniej do tego umiała to porównać. Całe podniecenie jej minęło, ale postanowiła nie odbierać przyjemności Magdzie. Zanurzyła więc się w tych nieznanych sobie wodach i zrobiła to, co do niej należało. Z tym, że Magda potrzebowała dużo więcej czasu, by dojść do finału. Jak na złość, Sylwia pragnęła tę udrękę jak najszybciej skończyć i gdy już była blisko, gdy palce kochanki zaciskały się wokół jej włosów, nagle nastąpiło rozluźnienie i musiała starać się od nowa. Z czasem nawet przywykła i nauczyła się paru ruchów, które szczególnie podniecały partnerkę i to na nich się skupiła. Odważyła się nawet wsunąć jej do wnętrza swe własne palce, czym chyba trafiła w samo sedno. Aż wreszcie udało jej się doprowadzić Magdę do końca. Wówczas Sylwia nie powstrzymała się i lubieżnie spojrzała na wijącą się niczym kotka dziewczynę, która odpływała w rozkoszy wraz z kolejnym dotykiem czubka języczka czarnowłosej na skórze pośrodku szparki.
Resztę aktu wypełniły kolejne pocałunki. Sylwia uznała je za najlepszy element lesbijskiej gry wstępnej. Wiedziała już, że nie mogłaby być z kobietą. Momenty, w których to ona była pieszczona przez Magdę, były cudowne, ale gdy przyszło do zamiany - przestało to już być takie świetne. Tym niemniej obie miały jakieś swoje spostrzeżenia po tym eksperymencie i większą część nocy spędziły na wymianie ich. Również w formie pocałunków. Postanowiły zgodnie, że ostatnim już wyrazem tego szaleństwa będzie wspólne spanie. Gdyby podsumować ich dyskusje, pełne zarówno nieporozumień słownych, jak i kuszących pomruków przy co pikantniejszych stwierdzeniach, można byłoby uznać, że choć obie tego chciały, raczej nie zdarzy im się powtórka ani ze sobą, ani z innymi dziewczynami. Ale to nie przeszkadzało im jeszcze się pocałować. No jeszcze raz, dla pewności. Nie, na pewno nie kręciła ich ta delikatna wymiana czułości między sobą. Nie, już raz się lizały po cyckach, wystarczy... no, to liźnięcie było ostatnie... dobra, to już na pewno. A może jeszcze raz? Ani się spostrzegły, a od "dobranoc" przeszły do "teraz 69, bo zwariuję". Cóż, Sylwia przemogła się raz jeszcze. I tym razem jakoś nie czuła wstrętu. W sen zapadły przed 3:00, po dość długiej "dogrywce".

Dopiero rano obie poczuły się wobec siebie niezręcznie. Spały ze sobą, nago. A mimo to od razu po wstaniu jedna i druga dążyły tylko do tego, by jak najszybciej ukryć jak najwięcej ciała. Przez długi czas unikały nawet słownych relacji. Aż w końcu roześmiały się obie, już w pociągu powrotnym, by uroczyście przysiąc sobie, że ta słodka tajemnica nigdy się nie powtórzy i nigdy nie wyjdzie na jaw. Mimo wszystko było im wyjątkowo niezręcznie żegnać się na dworcu, na którym wysiadała Sylwia. Ostatecznie dały sobie tylko buzi w policzek. Tylko i aż, bo po tym żadna już nie miała wątpliwości, że po jakiejś tam przerwie ich relacje będą mogły wrócić do normalności. Z tą normalnością problem miała jeszcze Sylwia, której pozostała jedna kwestia do uregulowania. Wyciągnęła telefon i wybrała pierwszy numer z listy ostatnich połączeń.
- Cześć Michał - rzekła spokojnym, wręcz poważnym tonem - za godzinę będę w domu, chcesz to przyjedź... tak... tak Michał, miejmy to z głowy ok?... dobrze. Czekam, pa
Wróciła do swojego mieszkania i od razu przekonała się, że minie kilka godzin, nim znowu będzie mogła siedzieć w cieple. Wyłączenie kaloryferów było kiepskim pomysłem, ale czasu nie da się cofnąć. Przyspieszyć też nie, a szkoda, bo już chciała mieć tę rozmowę za sobą. Po szybkim prysznicu uznała, że scenariusz jest prosty: powie mu prawdę, że nie żałuje, ale to się nie ma prawa powtórzyć, a jak będzie szło opornie, to go wyrzuci z mieszkania i spotkają się dopiero, gdy jemu przejdzie ochota na rozpamiętywanie tej sceny. Jak wiadomo, każdy scenariusz może się łatwo posypać. Jej posypał się łatwo, gdy tylko zobaczyła Michała w drzwiach. Pierwsze co wówczas chciała zrobić, to go... przytulić. Zrobiła to, czym wszystkie możliwe "polubowne" rozwiązania przekreśliła już po kilku sekundach. Dalej było coraz trudniej. Poczęstowała go herbatą i usadziła na starej kanapie w zdezelowanym salonie. Jedynym elementem, który przykuwał uwagę we wnętrzu klitki, był kominek - jedyny element młodszy niż 40 lat wśród całego wystroju. On też na moment oderwał uwagę obydwojga od głównego tematu rozmowy. Do czasu, gdy Michał postawił sprawę jasno:
- Sylwia, musisz mi powiedzieć wszystko, co pamiętasz. Absolutnie wszystko - rzekł coraz bardziej zniecierpliwiony
- Dobrze. Pamiętam tyle, nic więcej, nic mniej - odparła, po czym upiła łyk herbaty i rozpoczęła krótki monolog - zaczęliśmy tańczyć. Nie wiem czemu, chciałam po prostu, bo na sylwestrze w ogóle mnie nie zauważałeś. Tańczyliśmy, kazałam Ci włączyć radio, no i...zaczęłam Cię całować, po prostu. Tyle i tylko tyle pamiętam. Sądziłam, że od Ciebie dowiem się czegoś więcej
- Ok - oznajmił Michał odkładając kubek - więc dowiesz się, o ile chcesz
- Chcę. Michał, chcę, chcę mieć to już z głowy
- Dobrze. Zaczęłaś mnie całować. Nie protestowałem, bo wiedziałem, że jesteś pijana i rano nie będziesz nic pamiętać. Ale Ty nie przestawałaś, tylko coraz bardziej całowałaś. I wtedy ja...ja też nie chciałem przestać...
Twarz Sylwii była coraz bardziej malowana niedowierzaniem i strachem. Z każdym słowem Michała była przekonana, że stało się coś o wiele gorszego, niż zwykłe pocałunki. Nie pomyliła się wiele.
- Potem zaczęłaś napierać coraz bardziej i wylądowaliśmy na kanapie. Nie przestawałaś całować a ja zacząłem Cię... masowałem Cię po plecach, po tyłku... aż w końcu chciałaś, żebym Cię rozebrał. Powiedziałem nie, ale powiedziałaś, że chcesz tego i jeśli ja też tego chcę, to spędzimy tę noc tylko we dwoje.
- Jezu... dosyć, Michał wystarczy. Nie chcę więcej - rzekła w melodramatyczny sposób i wstała z kanapy. Rozlała przy tym herbatę na całej lewej ręce
- Sylwia! Daj, pod zimną wodę - krzyknął Michał
- ZOSTAW! Wystarczy, dam sobie radę
Mimo prób i błagań, by nie podchodził, nie udało jej się odwieść Michała od zamiaru pomocy. Natychmiast włożył jej rękę pod strumień wody, stając tak blisko niej, jak to możliwe. Gdy już Sylwia poczuła się już lepiej, zdjęła sweter i już była gotowa usiąść z powrotem. Zatrzymały ją ręce Michała, które objęły ją. Wtedy po raz pierwszy od dawna spojrzała mu prosto w oczy, nawet podczas rozmowy na temat Sylwestra uciekała wzrokiem. Teraz zdobyła się na odwagę.
- Sylwia... - rzekł Michał ciepłym, męskim głosem - napisałaś mi, że nie żałujesz
- Bo nie żałuję - odparła stanowczo - ale to nie ma prawa się powtórzyć, zrozum
- Dlaczego? Skoro nie żałujesz...
- Michał, jesteś moim bratem, a ja Twoją siostrą! Nie mamy prawa się całować, ani robić nic więcej
- Trochę inaczej mówiłaś, gdy zdejmowałem z Ciebie stanik
- Bo byłam najebana rozumiesz?! Chcę skończyć ten temat, zapamiętać to jako pijacki wybryk, ale nie mogę. Prześladuje mnie to, sądziłam, że przyjedziesz, wyjaśnimy to sobie i będzie koniec. Rozstaniemy się w śmiechu, będzie to nasza słodka tajemnica i koniec. A Ty mnie teraz przytulasz jeszcze
- Ty pierwsza się na mnie dziś rzuciłaś, jak ledwie drzwi przekroczyłem
Westchnęła ciężko. Oparła mu głowę o ramię i zacisnęła uchwyt.
- Wiem - rzekła gdzieś w eter - wiem i nie rozumiem tego. Kocham Cię, ale jak brata, nie chcę byś był dla mnie kimkolwiek więcej!
- Nie chcesz?
- Nie
Odchylił się lekko, a prawą ręką uniósł jej podbródek do góry. Ponownie spojrzeli na siebie
- A jeśli Cię teraz pocałuję to co się stanie? - zapytał
- Michał nie rób tego...
Za późno. Zrobił to. Pocałował ją. A ona jego. I nie próbowała go odtrącić. Było jej piekielnie dobrze. Czuła się bezpieczna, w ramionach jedynego mężczyzny, na którym w ostatnim roku mogła polegać i który jej nie zawiódł, gdy go potrzebowała. Całowała go i czuła się z tym świetnie. Ale resztki przyzwoitości i tego czegoś, zwanego tabu, odezwały się w niej w końcu i do pocałunków dołączyła łzy. Gorzkie i niemożliwe do zatrzymania. Michał poczuł te łzy na swoim policzku i oderwał ich usta od siebie. Wtedy Sylwia powiedziała:
- Błagam Cię..idź już
- Sylwia...
- Zostaw mnie samą. Idź już, zanim zrobimy coś, czego obydwoje będziemy żałować
- Ale...
- MICHAŁ WYJDŹ STĄD KURWA!
10 kolejnych sekund było wyjątkowo trudnych. Tyle czasu potrzebował Michał, by chwycić kurtkę, otworzyć zamek w drzwiach i trzasnąć nimi. Zamknięte drzwi nie oznaczały jednak bynajmniej końca tematu. Teraz stał się on jedynie bardziej skomplikowany i bolesny dla obydwojga.

Incestor

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 5415 słów i 29303 znaków.

4 komentarze

 
  • Natalia20

    Bardzo dobrze się czyta, czekam na dalszy ciąg;)

    17 lis 2015

  • Szpareczka

    Czekam na dalszy ciąg

    17 lis 2015

  • NaNa#

    Cholernie dobrze piszesz :D

    16 lis 2015

  • Micra21

    Świetne, napisane bez błędów, tylko parę przecinków by się przydało no i chyba "...po skroniach spłynęły jej krople..." Poza tym całość jest delikatna, bez nachalnego seksu. Wszystko wynika samo z sytuacji. Mają dylematy, ale któż ich nie ma, szczególne w takich okolicznościach. Mam nadzieję, że to nie koniec... Pozdrawiam

    16 lis 2015