Kac moralny cz.3

Kac moralny cz.3Kilka godzin spędzonych w absolutnej ciszy i próbie wyjścia z szoku. Otępienie skutecznie uzyskane bez alkoholu, puste spojrzenia w kolejne ściany. A tuż przed tą samotnią krótka wizyta w osiedlowym monopolu i pierwsza w życiu kupiona paczka papierosów. Taki efekt miała wizyta Michała. To, co zaszło, było dla Sylwii niepojęte. Była ze wszystkich stron okładana ciosami kolejnych myśli, jej dygoczące ręce mogły znaleźć ukojenie wyłącznie w kolejnych, odpalanych jeden po drugim papierosach. Wolała to, niż się upić - tytoń pozwalał zachować przynajmniej świadomość, a tę ostatnio traciła zbyt często, by mogła sobie pozwolić na ryzyko wypicia choćby kieliszka wódki. Nigdy nie paliła nałogowo, ilość wypalonych przez nią fajek nie przewyższała ilości łóżkowych partnerów - tych było 4. No... poza wyjątkiem w postaci niepamiętanej nocy z Magdą. Teraz były one jej jedynymi powiernikami. O ile do tej pory czas biegł jej dość szybko, to teraz każda minuta wydawała się trwać w nieskończoność. Wzrok wlepiła w ścianę, a umysł odjechał kilometry dalej. Trudno byłoby zebrać wszystkie jej myśli w jedno miejsce, szczególnie, że wiele z nich po prostu było ze sobą sprzecznych i walczyło o prym.
Przede wszystkim była wściekła na Michała, że mimo jej próśb nie przystopował i co gorsza, zainicjował pocałunek. Była też wściekła na samą siebie, że go nie odtrąciła od razu, tylko pozwoliła mu się zatopić w swych ustach. Jednocześnie miała tę świadomość, że kilka tygodni temu to ona była prowodyrką identycznej sytuacji. Nie dało się też ukryć tego, że od tamtej chwili ciągle o nim myślała i wprost mu się przyznała, że nie żałuje tego, co się stało. Jak więc teraz mogła żałować, skoro po prostu historia się powtórzyła? No i najważniejsze - dlaczego tamtego nie żałowała? Sylwia stawiała sobie setki pytań w tym samym czasie, nim zdążyła odpowiedzieć na jedno, pojawiało się kolejne. Potrzebowała ułożyć te rozsypane puzzle w całość, która mogłaby jej wyjaśnić jej własne motywy. Koło północy udało jej się zrobić ku temu pierwszy krok. Przypomniała sobie rozmowę z Magdą, kiedy przyjaciółka stwierdziła, że to wszystko efekt braku bliskości przez długi czas, a także tego, że Michał jako jedyny ją po prostu wspierał w najtrudniejszym czasie. Sylwia podświadomie szukała w nim oparcia, a gdy do tego doszedł alkohol i szampański nastrój, wyszło jak wyszło. Ale Magda nie wiedziała kilku istotnych rzeczy, które Sylwia przed nią ukryła, a które teraz wróciły ze zdwojoną siłą. Po pierwsze odkąd się tu przeprowadziła, o Michale myślała codziennie. W różnym kontekście - wdzięczności za pomoc, wspólnego mieszkania przez 2 tygodnie, a po tamtej historii udając, że nic się nie stało, zastanawiała się nad jego odczuciami. Nie było dnia, żeby choć na moment brat nie zagościł w jej głowie. Jednocześnie, co teraz bardzo zaniepokoiło Sylwię, chciała go lepiej poznać - ich kontakt urwał się, odkąd Michał wyjechał na swoje studia i wtedy zbiór cech, jakimi mogła go określić, zamykał się w kilku niecenzuralnych lub w najlepszym przypadku neutralnych słowach, jakie może sobie przypisać rodzeństwo po prawie 20 latach wspólnego dorastania. Kilka tygodni temu poznała jego inną twarz i to ją, o zgrozo, zaintrygowało. Zaczęła się interesować nim jako człowiekiem, jako facetem, mężczyzną, na którym może polegać zamiast wykłócać się o zmywanie po kolacji. Wszystko to zaczęło się nawarstwiać i przerażać Sylwię. Zaczęła dostrzegać to, że sama doprowadziła do tej sytuacji i zamiast ją przeciąć, brnęła w to i potraktowała go w najgorszy możliwy sposób - wtedy, gdy mogli sobie wszystko wyjaśnić i zamknąć sprawę, ona go wyrzuciła z mieszkania. Tak, mimo tego pocałunku była na to szansa - wystarczyło jedynie odsunąć się stanowczo, powiedzieć kilka miłych, a potem gorzkich słów, dać mu do zrozumienia, że są rodzeństwem i nic ich nigdy nie połączy, koniec tematu. Zamiast tego stało się co? Głupia nie dość, że odwzajemniała te czułości, to jeszcze stwierdziła, żeby wyszedł, bo zaraz zrobią coś, czego będą żałować. Coś, czyli co? Zdejmą z siebie ubrania, padną na łóżko, poliżą sobie to i owo, a potem będą się pieprzyć? To nie mieściło się w głowie Sylwii, ale... przyznała się przed sobą, że właśnie tego się obawiała. Ten brak bliskości, o którym mówiła Magda, mógł się skończyć właśnie tak. A tego by nie... nie chciała, no niby nie. Znaczy nie chciałaby z nim, ale ogólnie by mogła. Z nim też, gdyby nie był bratem, a przyjacielem albo po prostu nieznajomym. Tych sprzeczności zaczynało być za dużo. Szczególnie tych zahaczających o niemoralność.
Cisza nie mogła trwać wiecznie. Rano zakończył ją bezlitośnie budzik, oznajmiający czas pobudki i szykowania się do pracy z kilkudziesięcioma młodymi pływakami, z których większość prawie zapuściła korzenie przed komputerem. Przez moment Sylwia mogła zająć myśli czym innym, szczególnie odstającym od grupy drugoklasistów chłopaczkiem - lekko odstawionym na bok przez rówieśników, wielu "kolegów" robiło mu przykre psikusy, natomiast na zajęciach odznaczał się wyjątkowym talentem i najlepszą motywacją. Dziewczyna postanowiła mu pomóc w osiąganiu jak najlepszych rezultatów i starała się go odciągnąć od najbardziej dokuczliwych żartownisiów. Wiedziała, że nie może go ani faworyzować, ani odpłacić tej złośliwej bandzie pięknym za nadobne, bo wtedy dzieciak będzie miał jeszcze gorzej. Tym też zajęła swój umysł większą część dnia, by opracować jakiś plan dla chłopaka, aby ten wyszedł na ludzi i trenował z jeszcze większym zacięciem. Czuła, że jeśli się za jego talent wziąć odpowiednio wcześnie, może to być początek długiej drogi do kariery sportowca, której jej akurat matka natura i kruche kolana poskąpiły. Tak czy inaczej do godziny 15 nie musiała wracać do wydarzeń poprzedniego wieczora. Ale potem domowa samotnia, do tej pory będąca azylem i oazą spokoju, nagle stała się na nowo więzieniem ciszy i bezsilności. Wypalona niemal do cna paczka papierosów znowu zaczęła korcić, a że szybko się skończyła, to i po kolejną trzeba było się udać jeszcze przed "Wieczorynką". Sylwia świadomie brnęła w chwilowy nałóg, który był jej jedyną w tym momencie odskocznią od przykrej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której coraz bardziej obarczała samą siebie winą za zaistniałe fakty. Nawet jednak takie stanowisko nie przybliżało jej do odpowiedzi na fundamentalne pytanie: "co dalej?". Miała bowiem wrażenie graniczące z pewnością, że rozbudziła w Michale bardzo niemoralne i niezdrowe nadzieje na to, że cokolwiek z tej sytuacji wyniknie. Co dokładnie - nie potrafiła ocenić, ale też nie umiała tego stanowczo zakończyć. Bała się, że straci brata i swoją podporę w trudnym czasie. Straci na zawsze, bo po czymś takim trudno im będzie wrócić do normalności. Mimo wszystko postanowiła spróbować cokolwiek z tego przywrócić do akceptowalnego stanu. Sięgnęła po najbardziej dojrzałą metodę rozwiązywania problemów, jaką znały współczesne realia - SMSy. Co prawda ludzie dorośli z reguły próbują sobie nieporozumienia wyjaśniać prosto w oczy, ale ona swą szansę już zaprzepaściła dzień wcześniej i pozostało albo spróbować jeszcze raz, albo porozumieć się literkami. Pierwsza opcja nie przeszła jej przez tchórzliwe(a może wstydliwe?) ego, dlatego chwyciła za telefon i napisała mu krótką wiadomość:
"PRZEPRASZAM ZA REAKCJĘ, ALE MAM NADZIEJĘ, ŻE ROZUMIESZ POWÓD..."
Gdy przez pół godziny on nie odpisywał Sylwia uznała to za dobry omen i położyła się na kanapie, by oddać się krótkiej drzemce. Nie przypuszczała, że te zdawkowe przeprosiny, będą początkiem prawie tygodniowej wymiany tekstowych wiadomości.

Wszystko dlatego, że jego odpowiedzi zupełnie odbiegały od tych, jakich się spodziewała. Pierwsze, co przeczytała, wprawiło ją w osłupienie:
"MAMY REMIS, WTEDY TY, TERAZ JA. KTO STRZELI NA 2:1?"
Po otrząśnięciu się z szoku odpisała mu:
"NIKT MICHAŁ, TO BYŁO...MIŁE, FAJNE, ALE NIE MIAŁO PRAWA SIĘ STAĆ"
Na to trudno było znaleźć ripostę, która by wywołała dalsze drążenie tematu w stronę braku żalu za popełniony czyn. A jednak, jemu się udało:
"A ZDRADA DAWIDA MIAŁA PRAWO SIĘ STAĆ? TU PRZYNAJMNIEJ NIKT NIKOMU KRZYWDY NIE ZROBIŁ"
Od tego momentu Sylwia zupełnie zmiękła. Michał dotknął bardzo czułego punktu i te dwa zdania brzmiały wyjątkowo prawdziwie. Nie odpisywała mu przez dobry kwadrans. Dopiero po dobraniu odpowiednich słów dała mu do zrozumienia, że ma rację. W ten sposób rozmowa, zamiast przeprosin i zamknięcia tematu, stała się zarzewiem czegoś bardzo dziwnego. Tuż przed północą, gdy obydwoje szli spać, Sylwia już nie paliła. Nie dygotały jej ręce, nie była kłębkiem nerwów. Zamiast tego...uśmiechała się. Michał napisał jej kilka tak szczerych komplementów, okraszonych stwierdzeniem, że w przeciwieństwie do wielu frajerów on nigdy by nie pozwolił jej skrzywdzić i zabije każdego, który to zrobi. Żegnając się z nim napisała:
"COKOLWIEK MNIE DO TEGO PCHNĘŁO, CAŁOWAŁAM SIĘ Z NAJLEPSZYM FACETEM NA ZIEMI. I DLATEGO NIE ŻAŁUJĘ. DOBRANOC :*"
Kolejnego dnia rozmowę kontynuowali znowuż popołudniu. Pisali bez przerwy przez kilka godzin, a odstępy między wiadomościami nie wynosiły więcej, niż kwadrans. Gdy noc zapowiadała koniec kolejnej pełnej doby, Sylwia przeczytała całą korespondencję i ze zgrozą stwierdziła, że zaczęła ona nabierać znamiona flirtu. Trudno za taki bowiem nie uznać stwierdzenia: "TWÓJ UROK DA SIĘ PORÓWNAĆ TYLKO Z MOJĄ TROSKĄ O CIEBIE". Nie doczekała się odpowiedzi na pytanie o to, czy i on zdaje sobie z tego sprawę, że właśnie ze sobą flirtują. Zasnęła z dziwnym uczuciem, które zaczęło kiełkować w jej głowie, a nosiło niepokojące znamiona aprobaty dla zaistniałej sytuacji. Dopiero w południe odebrała odzew brata. Akurat wchodziła do szatni przebrać się na kolejne zajęcia z dziećmi z podstawówki, gdy na jej telefonie pokazał się tekst:
"WIDZĘ, ŻE ZASNĄŁEM W NAJGORSZYM MOMENCIE. CÓŻ, SKORO JUŻ O TO PYTASZ...MASZ PLANY NA WALENTYNKI?"
Trudno było jej skupić się na pracy po tym, co właśnie przeczytała. Parokrotnie łapała się na tym, że zamyślona układała w głowie odpowiedź, podczas gdy jej podopieczni od kilku minut się nudzili i nie wiedzieli, co mają robić po wykonanym ćwiczeniu. Zauważył to m.in. Marek, jeden z instruktorów, który ewidentnie od jakiegoś czasu smalił do niej cholewki. Próbowała go zbyć, ale on nie dawał za wygraną i dzięki swojemu uporowi przynajmniej upewnił się, że za stan trzeźwości Sylwii nie odpowiadał ani alkohol, ani chłopak. Co jeszcze bardziej go rozochociło, usiłował nawet wydobyć od niej numer telefonu. Nie udało się i tym razem, więc swoje wysiłki odłożył na inny dzień. A Sylwia mimo, iż skończyła pracę o 15, odpowiedź Michałowi wysłała dopiero o 20. Długo zbierała się do tego, by oddać jak najlepiej to, co miała ochotę odpisać i w końcu sformułowała krótkie zdanie:
"NIE I MAM NADZIEJĘ, ŻE TO NIE BYŁA SUGESTIA"
O naiwności... uwaga o charakterze raczej retorycznym. Cały nadchodzący wieczór był bowiem jedną wielką sugestią z jego strony, by spędzili ten dzień razem. W Sylwii zebrały się resztki zdrowego rozsądku, które łabędzim śpiewem kazały jej uciąć temat.
"POSŁUCHAJ, JEDYNE, CO CHCIAŁABYM Z TOBĄ ZROBIĆ, TO EWENTUALNIE SKOPAĆ CI DUPĘ W TEKKENA JAK W PODSTAWÓWCE. TO CHYBA JEDYNE, CO MOŻEMY RAZEM"
Nie spodziewała się zupełnie, że Michał przekuje to w...zakład.
"W PORZĄDKU, WIĘC SPOTKAJMY SIĘ WE ŚRODĘ NA TEKKENA. JEŚLI WYGRASZ, NIGDY JUŻ NIE WRÓCIMY DO TEGO I SPOTKAMY SIĘ DOPIERO WTEDY, GDY OBYDWOJE BĘDZIEMY ZAJĘCI. JEŚLI PRZEGRASZ, TO W CZWARTEK IDZIESZ ZE MNĄ DO KINA"
Propozycja była dziecinna, a jednocześnie kusząca. Sylwia dostała sygnał, że może się stać to, czego chciała - zakończyć ten temat i wrócić do normalnych relacji z bratem. Ale też i ryzyko było duże - ich potyczki w Tekkena były w większości przypadkowymi kombinacjami guzików na padach, których głównym czynnikiem była loteria. Tym niemniej zgodziła się. Z zastrzeżeniem, że kino nie oznacza randki i niech Michał sobie nic nie wyobraża. Niestety, tu spotkało ją kolejne rozczarowanie - stawką istotnie była albo randka, albo święty spokój. I to drugie było zbyt dużą motywacją, by Sylwia zaprzątała sobie głowę niemoralnym i nierealnym charakterem sformułowania "randki z bratem".
Kolejne dni upłynęły pod znakiem jeszcze dziwniejszych rozmówek. Zamiast czekać do środy i przestać o tym myśleć, dziewczyna zasugerowała Michałowi, że cokolwiek on sobie wyobraża, to tak naprawdę jej w ogóle nie zna. A ona jego. Nie znali swoich upodobań, zwyczajów z dorosłego życia. Sylwia w wieku 18 lat, kiedy to Michał wyjeżdżał na studia, była zupełnie inną osobą, niż teraz, on z resztą tak samo. Nie zbiła go tym jednak, bo Michał celnie ripostował - "w końcu po to będzie ta randka". A argument Sylwii stał się nieważny już po dwóch dobach, kiedy zupełnie puściły im obydwojgu hamulce i opowiadali szczere historie o sobie samych. Niektóre dość intymne, inne zabawne, jeszcze inne zwyczajne, codzienne. Tak im upłynął czas do środy. Termin wyzwania rzuconego przez Michała siostrze zbliżał się nieuchronnie.

Spotkać mieli się o 17. To była jedyna możliwość, bo on miał nocną zmianę, a Sylwia kończyła razem z ostatnią klasą ze szkoły zajęcia o 15. Punktualnie o umówionej godzinie dzwonek domofonu spowodował przyspieszenie bicia serca dziewczyny. Wpuściła gościa do bloku i jak na wyrok czekała na moment, w którym ujrzy Michała w drzwiach. Przywitała go w starych, wyświechtanych dresach i długiej bluzie. Pierwsze spojrzenie zabolało. Ukłuła świadomość, że po tych wszystkich wiadomościach i jawnym flircie, miała ochotę go chociaż objąć. Stanęło na tym, że szybkie przywitanie skończyła rychłym zniknięciem za ścianą kuchni. Dzięki czynności gotowania ciepłej herbaty mogła na jakiś czas uniknąć jego wzroku. On w tym czasie rozstawiał "sprzęt prawdy", czyli laptopa z dwoma podłączonymi padami. Niezręczna cisza trwała dość długo, ale ostatecznie trzeba było powiedzieć cokolwiek. Skomentowała więc jego wygląd, Michał przyszedł do niej w garniturze i koszuli.
- Taka praca - odparł beznamiętnie, chyba samemu starając się nie powiedzieć nic głupiego
Szybko rozpoczęli właściwą część wieczoru. Na dłuższy czas zniknęło to napięcie i emocje przeżywane przed ekranami telefonów w ostatnie dnie. Najpierw Sylwia zażądała kilkunastu minut treningu. Potem ustalili warunki gry. Najprostsze z możliwych - do 10 wygranych, na więcej nie starczy czasu. Do stanu 4:4 walka była cios za cios - raz wygrał on, raz ona. Aż w końcu Sylwii przestały wychodzić tzw. "randomowe uderzenia" i z kretesem poległa w 4 kolejnych partiach. Po dziewiątej klęsce spojrzała na Michała, który jedynie złośliwie się uśmiechnął i zasugerował, by już myślała nad sukienką na jutrzejszą randkę. Ta perspektywa zrobiła się tak realna, że na nowo zaczęła dziewczynę przerażać. Zmobilizowała się i wygrała kolejną partię, tylko po to, by w kolejnej bronić się przez ledwie kilkanaście sekund. Michał odłożył triumfalnie pada, rozsiadł się na kanapie i spojrzał na nią.
- O której mam przyjechać? - zapytał rozanielony
- O której chcesz - odpowiedziała Sylwia nie dowierzając w to, co właśnie przegrała - ale błagam, kino, a nie randka...
- Zgodziłaś się, nie wymiguj się
- Ale jak to brzmi w ogóle, jak mogę iść na randkę z Tobą?
- Zamykasz mnie we friendzone?
- Michał, kuźwa, jakie friendzone?! Ja jestem dla Ciebie co najwyżej w sisterzone, a Ty dla mnie brotherzone. Rodzeństwa nie chodzą ze sobą na randki
- Nie całują się, nie zdejmują sobie staników, wiem...
Cisza. Sylwia nie miała siły dyskutować, padła pod naporem kolejnych celnych uwag.
- Ehh... - westchnęła - randka to jeszcze nic nie znaczy, pamiętaj
- Pamiętam.
- I żadnego trzymania za rękę, powiedz, że o tym nawet nie myślisz.
- Przejrzyj ostatni tydzień SMSów to sama sobie odpowiesz.
- Matko boska... umawiam się na randkę z Tobą...
- Spokojnie, prześpij się z tym, ja uciekam do roboty. Widzimy się jutro o 18, zarezerwuję bilety.
Wstał, a ona za nim. Tylko po to, by go odprowadzić do drzwi i pożegnać się kompletnie bez słowa. Nie tego się spodziewała. Sądziła, że chociaż spojrzy na nią na do widzenia, albo chociaż w policzek pocałuje jak zawsze. Celowo tego nie zrobił? Cholera raczyła go wiedzieć, ale nie było to normalne biorąc pod uwagę to, o czym i jak ostatnio pisali. To i tak jednak nie było choćby w połowie tak dziwne uczucie, jak ostatnie 2 godziny przed umówioną 18:00 w czwartkowe walentynki.
Pierwszy raz od dawna ręce jej się trzęsły, gdy malowała sobie rzęsy. Nawet cholerny eyeliner nie trzymał się w palcach, a ona była spięta jak licealna sierota idąca na bal maturalny z przystojniakiem z innej szkoły. Czy myślała o tym, że robi z siebie idiotkę i o tym jak chore jest to, że wybiera się na walentynkowy wieczór z własnym bratem? Owszem, ale z każdą godziną częstotliwość tych myśli spadała. A tuż przed przybyciem Michała kompletnie wyparła to z głowy. Która sukienka, jakie rajstopy, jak wygląda - to ją absorbowało. A także potencjalne skutki tego, na co się zgodziła. Mimo wszystko ustalili, że randka nie oznacza niczego, a co najwyżej w ich przypadku miło spędzony czas. Przecież co się może stać? Są rodzeństwem, do niczego nie dojdzie, pośmieją się i wrócą do siebie. Takie rozumowanie miała jeszcze o 18:03, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Od 18:04 świat stanął kompletnie na głowie.
Po pierwsze przywitali się czulej, niż ostatnio. Objęciem, całusem w policzek i pytaniem Sylwii o to, czy w tej grafitowej sukience nie wygląda za grubo. Michał zlustrował ją od góry do dołu i oznajmił, że z takimi nogami ciężko być grubą. Do tego pochwalił wybór jaśniejszych rajstop. Kolejną rzeczą, która wymknęła się spod kontroli było to, że do samochodu odprowadził ją obejmując za ramię i uśmiechając się do niej. W drodze do kina stwierdzili obydwoje, że to najdziwniejsza randka w ich życiu i przez moment wydawało się, że obrócą całą sytuację w dobry żart. Ale to były tylko pozory powracającej normalności. Film, na który poszli, był dość dobrym, trzymającym w napięciu thrillerem(wybitnie walentynkowe kino), ale przez to Sylwia nie zauważyła, jak w pewnym momencie złapała Michała za rękę i ... po prostu nie puszczała. Nawet, gdy się zorientowała, co zrobiła, po prostu spojrzała mu w oczy, potem na splecione dłonie, znowu na niego, a chwilę później już oglądała dalej film. Rozdzielili się dopiero na napisach końcowych. Michał szarmancko podał jej płaszcz i pomógł założyć. Ze świadomości Sylwii wyszli jedni z ostatnich żołnierzy moralności i wstydu, każąc jej powiedzieć mu do ucha:
- Módl się, żeby mnie ani Ciebie tu nikt w tym kinie nie znał!
Pod blokiem, w którym dziewczyna wynajmowała mieszkanie, znaleźli się z powrotem o 22:00. Samochodem zajechali na jedyne wolne w pobliżu budynku miejsce parkingowe. Przez moment siedzieli w ciszy, ale nie unikali już swoich spojrzeń. Sylwia odezwała się pierwsza:
- Dzięki za fajny wieczór. Naprawdę
- No cóż, nikt nas nie rozpoznał, film niezły, spędziłem czas z fajną dziewczyną... miło.
Pojawiła się szansa na to, by po dwóch zdaniach zakończyć spotkanie. Ale Sylwia miała to do siebie, że najprostsze sytuacje komplikowała. Tu zawaliła sprawę propozycją:
- Może wstąpisz chociaż na herbatę?
Uznała, że dzięki temu może ta "randka" się przedłuży, ale za to pożegnanie będzie mniej niezręczne. Sądziła, że Michałowi się spieszy, przecież i tak odmówi. Ale on ochoczo zaciągnął hamulec, wyłączył silnik i użyczył swego ramienia jako podpórki. Wrócili do mieszkania.

Sylwia zgodnie z propozycją zaparzyła gorącej herbaty. Dopóki nie poczęstowała nią brata, panowała między nimi cisza. Opadały powoli emocje, obydwoje zdawali się wracać powoli do równowagi w swoich relacjach. Do momentu, w którym dziewczyna nie zorientowała się, że Michał nie odrywa od niej wzroku. Cierpliwie stała przy blacie kuchennym czekając, aż będzie mogła zalać kubki wrzątkiem. Tuż przed chwyceniem czajnika w ręce zebrała się na odwagę i spytała:
- Czemu mi się tak przyglądasz?
- Trudno Ci się nie przyglądać, gdy tak wyglądasz - odparł spokojnie rozsiadając się wygodniej na kanapie
- Dziękuję - odpowiedziała sądząc, że w ten sposób uda się jej uciąć rozmowę o walorach fizycznych, jednak Michał szybko ją z tego błędu wyprowadził
- Widzisz, już jakiś postęp. Jak Cię komplementowałem przed Sylwestrem, to warczałaś
- Ehhh... - westchnęła Sylwia chwytając dwa kubki w dłonie i podeszła z nimi do stolika przed kanapą
Postawiła jego naczynie przed nim, a sama wzięła swój między dłonie. Potem jej ton nabrał poważnego brzmienia:
- Michał, powiedz mi...po co to wszystko? Ta randka, to kino, to flirtowanie? Do czego Ty w ogóle dążysz?
On, po upiciu łyku rozgrzewającego napoju, odpowiedział:
- Do czego? Do tego, żeby zobaczyć, czym się to może skończyć. Jak daleko możemy się posunąć po tym, co się stało w Sylwestra.
- Aha, fajnie, czyli Twoim jedynym celem jest zaciągnąć mnie do łóżka?
- Nie! Gdyby tak było, to byśmy w nim wylądowali już wtedy.
- Dobrze... powiedz mi, obiecuję, że nie przerwę, ani nie zrobię tego, co ostatnio. Opowiedz mi ze szczegółami to, co się wtedy stało. Jeszcze raz, ale szczerze i na spokojnie.
Opowieść, jaką usłyszała Sylwia zamiast ją przerażać, intrygowała z każdym słowem. Ostatnią rzeczą, o której wiedziała, było to, że leżała na nim, pozwalała się rozbierać i wręcz zachęcała go, by spędzili noc razem. Dalsza historia była krótka, ale wyjątkowo wymowna w swej istocie. Michał pozbawił ją wtedy biustonosza, pieścił jej piersi i gdy miał już zdjąć sukienkę powiedział, że nie ma prezerwatyw. Sylwia błagała go, by poszedł po nie, bo nie chciała "stracić tej nocy". A gdy on po kwadransie poszukiwań wrócił, Sylwia już spała.
- Nie mów, że je kupiłeś wtedy? - zapytała ledwie kryjąc śmiech
- Owszem. Jak więc widzisz, już wtedy mogło do czegoś dojść.
- Ale nie doszło.
- Sylwia?
- No?
- Od kiedy Ty palisz?
Dostrzegł na parapecie niedokończoną paczkę papierosów. Nie mogła się wymigać.
- Od tamtego wieczora, gdy pocałowałeś mnie na trzeźwo - oznajmiła spokojnie - chwilę paliłam, już nie chce mi się jarać.
- Czyli jednak żałowałaś tego.
- Nie! Michał błagam, nie żałowałam, ale czy Ty nie możesz zrozumieć, że to było chore? I to co teraz robimy, jest chore?
- Nie zrozumiem, bo żadne z nas drugiemu nie robi krzywdy. Chyba, że sądzisz inaczej.
- Nie, nie krzywdzisz mnie, ale...na co to wszystko? Nie będziemy przecież parą.
- A gdybym Ci powiedział, że chcę tego spróbować?
- CO?!
- Chcę zobaczyć, co jest między nami.
- A co niby ma być? Jest dziwnie, ale i tak lepiej, niż było.
- Czyli to, co było w nowy rok, było tylko Twoją pijacką zabawą? Fajnie wiedzieć...
Tu dla odmiany, w porównaniu z poprzednią taką sytuacją, jemu puściły nerwy. Wstał i po prostu ruszył z impetem do wyjścia.
- Michał, stój! - kolejna odmiana, Sylwia każąca mu zostać, a nie wypieprzać
Nie posłuchał, więc poszła za nim. Nadal nie słuchał, tylko zakładał buty. Już miał sięgać po kurtkę i wtedy stało się. Sylwia chwyciła go za ręce, przyciągnęła do siebie i pocałowała. W usta. Nie jak brata, bardzo nie jak brata. I musiała przyznać, że tym razem było inaczej, niż poprzednio. Właściwie przez lata był dla niej obcym człowiekiem, który mieszkał z nią pod tym samym dachem, a potem pojawiał się tylko na święta. Teraz... teraz wszystko się zmieniło. Michał odwzajemnił gest i już nie chciał wychodzić. Nie chciał uciekać od tego, co nieuniknione. I miał rację: jego usta jej nie krzywdziły. Były ukojeniem, o które ostatnio było Sylwii tak trudno. A wraz z kolejnymi sekundami ich wargi zaciskały się wokół siebie coraz mocniej, czulej. Coraz trudniej przychodziło im się oderwać, złapać oddech. A coraz łatwiej okazać sobie, ze to nie jest nic złego. Szukanie usprawiedliwień poczeka, tym bardziej, ze to wszystko i tak zaszło już do momentu, w którym cofnąć się tego nie dało. Można było tylko pójść o krok dalej. Dłonie szukające na plecach bliżej nieokreślonego celu, włosy otulające ich złączone w pocałunku oblicza - tego połączenia nie rozrywali przez ponad kwadrans. Bali się. On, że Sylwia przestanie. Ona, że gdy zechce przestać, on znowu ucieknie. Tak dobrze było jej poczuć bliskość męskiego ciała, po raz pierwszy od dawna. Pragnęła go coraz mocniej, a on nie pozostawał jej dłużny. Światło zgasło samo, odruchowo trąconym przez Michała wyłącznikiem. Nogi same poprowadziły ich do sypialni, znajdującej się tuż za plecami. Ostateczność była nieunikniona, nie da się zaradzić czemuś, co się po prostu dzieje bez ich kontroli. Rozpięta koszula szybko zeszła z jego ciała przy pomocy rąk Sylwii, która kompletnie straciła głowę. Zapomniała o rozterkach moralnych, o zakazach społecznych i moralnych dotyczących kontaktów intymnych z własnym bratem. Za jej pozwoleniem ciepła, grafitowa sukienka, znalazła się obok koszuli Michała na podłodze. To wszystko toczyło się samo, a jedynym hamulcem było tempo. Tempo schodzących coraz niżej pocałunków, które obsypywały ciało dziewczyny od ust i policzków, przez szyję, po dekolt i jeszcze dalej. Trzeźwość pomagała w odczuwaniu cholernie grzesznej przyjemności, bo nie mogła zaprzeczyć, by nie było przyjemne. Gdy poczuła, jak Michał posuwa się coraz dalej i zaczyna smakować jej piersi, poczuła, jakby odzyskała coś bardzo cennego. Wspomnienie, którego nie było. Bliskość, którą przeżyła, a której za nic nie potrafiła sobie przypomnieć. Wtedy jednak niespodziewanie odchyliła jego głowę do tyłu i spojrzała mu w oczy.
- Michał... - niemal szepnęła
Jego twarz zbliżyła się do niej ponownie. Ucałował ją krótko i rzekł:
- Nie żartowałem mówiąc, że je wtedy kupiłem
Zaśmiała się, co było koronnym dowodem na to, że już nic nie powstrzyma jej przed przeżyciem najbardziej niemoralnej nocy w życiu.
- Tylko mi nie mów, że je od tamtej pory nosisz w portfelu... - powiedziała z zastanawiająco ciężkim tchem
- Nie. W plecaku, który leży w tej chwili metr za nami
- Nie wierzę - odparła i na przekór temu pocałowała go po raz kolejny
Łaknęła jego ust coraz bardziej. Tylko na moment jednak było jej dane ponownie zaznać tego uczucia. Poczuła, jak traci ostatni element ubrania, a wraz z nim wzrasta temperatura jej ciała. Odnalazła dłonią łóżko, usiadła na nim. Pozwoliła mu rozebrać się do końca. Jego sylwetka napierała na nią, ponownie przez moment złączyła się z jego ustami pocałunkiem. A potem leżała już tylko nago na pościeli i czuła, jak jego języczek znaczy powolną drogę po jej ciele. Dotarłszy do kobiecości obdarzył ją najlepszymi pieszczotami, jakie tylko Sylwia znała. Dokładnie to samo czuła, gdy na jego miejscu była Magda. Ale smak zakazanego owocu był tu jeszcze bardziej...intrygujący? Potęgujący? Lekki dreszczyk przeszedł ją, gdy igraszki przyspieszyły. Była w stanie osiągnąć orgazm tylko teraz, tylko w taki sposób. I dopięła swego. Drżała, wiła się próbując opanować ciało, które odmówiło jej posłuszeństwa. Moralność zniknęła, na tę chwilę liczyła się tylko przyjemność. Przyciągnęła go z powrotem do siebie i wbiła się w usta niczym dzika kotka. Wiedziała, że ze swojej strony osiągnęła już szczyt rozkoszy, ale mimo to pozwoliła mu, a wręcz zachęciła, do tego, by stało się to, co ma się stać.
To trwało całą wieczność. Mimo, iż tylko na moment Michał wyszedł z pokoju, sięgnął do plecaka i wyjął co trzeba. Sylwia odwróciła się plecami do niego, dając mu jednoznacznie do zrozumienia, jak chce być kochana. Już po chwili ich ciała stały się perfekcyjną całością. Zgrzeszyli ostatecznie. Jego męskość w lateksowej osłonce weszła tam, gdzie nigdy znaleźć się nie powinna. Sylwia zacisnęła dłonie na kołdrze i czekała, poddała się tej chwili. Próbowała odczuć cokolwiek więcej, niż zwykle jej się udawało. Mimo, że napięcie w niej wzrastało i fizyczność wzięła górę, nie czuła do siebie wstrętu. Teraz pragnęła tego, gdyby nie chciała, mogła w każdej chwili przerwać. A jedyne, co się teraz miało dziać, to on...w niej...z nią...dla niej. Czując, że nie może go teraz zawieść, a jednocześnie chcąc dać coś od siebie w pewnym momencie Sylwia wychyliła się ku niemu, objęła jedną ręką za szyję i zaczęła całować. Jego dłonie w rewanżu utknęły na jej piersiach. Coraz mocniej, silniej i intensywniej pieścili się wzajemnie. Pożądanie wkraczało coraz śmielej, aż w końcu zdominowało ich całkowicie.

Najważniejsze wydarzyło się jednak po kwadransie ich czułości. Zmiana układu na siedzący wywołała w Sylwii dziwne mrowienie. Gdy siedząc na nim okrakiem obejmowała go i całowała, poruszając biodrami w rytm wspólnego tańca, zorientowała się, że męskość Michała dotyka dość czułego punktu. Spodobało jej się to i jedyne, o czym marzyła, to by nie przestawał. Po minucie zaczęła jęczeć, rozkosznie wijąc się w jego objęciach. A gdy on przyspieszył, by zgasić ten namiętny ogień między nimi, krzyknęła i zatopiła się w jego ustach tak, jakby się bała, że ktoś usłyszy. Ścisnęła mu policzki dłońmi, a spazmy, jakie ją przeszły sprawiły, że opadła na niego bez sił. A po chwili zorientowała się, że coś napęczniało w jej łonie i zatrzymało cały owoc tej szalonej nocy. Ledwie miała siły, by go pocałować po raz kolejny. Michał zdjął z siebie prezerwatywę i odłożył na nocny stolik. Zapalił lampkę i objął ją ponownie. Całował długo i czule, a ona to odwzajemniała. Gdy tylko oderwali się od siebie i mogli cokolwiek powiedzieć, Sylwia odezwała się pierwszą myślą, jaka jej przyszła do głowy.
- Nie wierzę, pierwszy w życiu orgazm podczas stosunku przeżyłam z Tobą. Dlaczego? Dlaczego Ty? Dlaczego to się w ogóle stało?
Jasnym było jedno - leżeli obok siebie, nadzy, spełnieni...i dopiero teraz docierało do nich to, co zrobili.

Incestor

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 5829 słów i 31734 znaków.

5 komentarzy

 
  • violet

    czekam na c.d. bardzo niecierpliwie

    4 sty 2016

  • Noname

    Jedno jest dla mnie niepokojące: o ile Sylwię rozumiem doskonale, to już motywy Jacka są dla mnie "trochę" niezrozumiałe... Czego on oczekuje brnąc w coś takiego?  
    Całość oczywiście świetnie napisana. I wcale nie jestem zawiedziony brakiem Magdy.  :P  Jej postać ubarwia tą historię i dodaje jej pikanterii, ale jak dla mnie niezbędna nie jest.  :)

    15 gru 2015

  • Incestor

    @Noname nie wiem jakie są motywy Jacka, bo go w tej historii nie ma :D

    15 gru 2015

  • Noname

    @Incestor  :matko:  :redface: oczywiście, że Michała.  :D  Pojęcia nie mam, skąd mi się ten "Jacek" wziął...  :D

    15 gru 2015

  • Incestor

    @Noname Teraz już mogę się odnieść:D Cóż, sam stwierdził, że chciał zobaczyć, co między nimi jest ;) trochę więcej rozjaśni się to w kolejnych częściach

    15 gru 2015

  • Noname

    @Incestor Niby masz rację, ale... nie mogę się pozbyć takiego... niedobrego uczucia... Michał jest bratem Sylwii i (przynajmniej teoretycznie) nie powinien chcieć jej skrzywdzić, z drugiej zaś strony... takie "zobaczenie" kojarzy mi się raczej ze sprawdzeniem, czy ona jest dobra w łóżku.

    15 gru 2015

  • Incestor

    @Noname Nie zapominaj, że to ona to zainicjowała ;) po pijaku co prawda, ale zawsze. W kolejnej części, która pojawi się pewnie już w nowym roku, co nieco rozwinę ten wątek. Natomiast już teraz mogę Cię zapewnić, że nie miał na celu "sprawdzenia" jej w ten sposób

    15 gru 2015

  • Noname

    @Incestor Eeej... Będziesz teraz dziewczynie wypominać?  :D  
    A tak już na poważnie, to: ufff..., ulżyło mi. Dzięki za informację i za zapewnienie.

    16 gru 2015

  • Gal_Anonim

    Można prosić autora o imię pani ze zdjęcia?

    13 gru 2015

  • Pizdolomenty

    @Gal_Anonim  Zdzisława

    21 gru 2015

  • Szarik

    Udana część i dobrze się ją czytało. Nie mój klimat, ale w końcówce dotknąłeś czegoś na prawdę istotnego. Będę czekał na ciąg dalszy.

    13 gru 2015

  • Incestor

    Długo trwało, ale jest część 3 ;) Tym razem bez postaci Magdy, ku zawiedzeniu pewnie niektórych, ale spokojnie - jeszcze się pojawi :)

    13 gru 2015