Trzy pytania, cz.3

-Niech ktoś zadzwoni do jego rodziców…. zostań na razie przy nim… słaby dzień sobie… mamy urwanie głowy w…

Znowu te okropne, marne strzępki słów, które tylko mnie wnerwiają. Coś do mnie dociera, a jednak nic mi to nie mówi. To frustrujące. Mogę otworzyć oczy? Nie wiem i będąc szczerym nie chce mi się próbować, nie chce mi się znowu rozumieć i czuć. A może już nie żyję, może jestem Tam? Szkoda tracić czas na sprawdzanie, zajmę się tym potem, na razie jestem tak strasznie śpiący…
                      *

Otwieram powoli oczy. Najpierw lekko, praktycznie niezauważalnie. Nie poruszam się, patrzę w sufit. Jest cały biały. To dziwne, nie przypominam sobie, żebym miał taki w swoim pokoju. Zmuszam się do pełnego otwarcia oczu, choć wciąż jestem zmęczony. I słyszę głos z lewej strony. Słodki, wysoki, dziewczęcy, ciepły, serdeczny, miły. Jej głos.  
-Proszę pani, obudził się!- krzyczy Sara. Odczuwam wrażenie, że jest podekscytowana i równocześnie zdenerwowana. Z wielkim wysiłkiem odwracam głowę i spoglądam na nią, a raczej jej plecy. Dalej stoi w drzwiach od niewiadomej sali, w której się znajdujemy, i chyba kogoś wyczekuje. Albo nie, nie wiem, mój umysł działa ociężale i powoli. Po chwili wraca do mojego łóżka- bo okazuje się, że leżę na dużym, jakby szpitalnym łóżku- i siada na krześle obok mnie.  

-Jak się czujesz?- pyta cicho. Nie mogę się powstrzymać i uśmiecham się lekko. Sara odwzajemnia uśmiech, ale jej jest inny, zmartwiony. Po chwili do sali wchodzi jakaś kobieta ze starszym mężczyzną. Są w białych fartuchach i niebieskich spodniach.

-Dzień dobry, jak się czujesz chłopcze?- pyta mężczyzna.

-Źle- odpowiadam szczerze i dość cicho. Odkrywam, że boli mnie gardło.  

-Przynajmniej nie kłamiesz, to mnie cieszy. Czy czujesz jakieś bóle wewnętrzne, ucisk w okolicach brzucha, możesz poruszać wszystkimi kończynami i palcami?  

-Nie, nie i tak.- mówię powoli, uprzednio sprawdzając, czy rzeczywiście mogę wszystkim ruszać- Boli mnie tylko głowa.  

-Nie dziwota, rozbiłeś sobie głowę i doznałeś wstrząśnienia mózgu. Nie bądź zdziwiony, jeśli nie będziesz niczego pamiętał sprzed ostatnich paru godzin. Siostro zmień mu kroplówkę- zwraca się do kobiety stojącej obok- a ty chłopcze leż i odpoczywaj, na razie opiekuje się tobą twoja koleżanka, która nawiasem mówiąc uratowała ci życie. Mamy dziś pełno pacjentów, ludziom się na umieranie wzięło, cholera… tak czy siak zajmę się tobą dokładniej jak najszybciej mogę, niedługo wrócę. A twoi rodzice są już w drodze-mówi i wychodzi z sali, zamykając za sobą białe drzwi. I dobrze, poza moją małą salą jest strasznie głośno.  
Zastanawiam się nad słowami doktora, mianowicie tymi o uratowaniu mojego życia przez Sarę. To ja próbowałem się zabić? Nagle ktoś łapie mnie za rękę, to pielęgniarka. Chyba właśnie zmienia mi kroplówkę, która wisi obok mnie na jakimś metalowym wieszaku. Zaraz ją wypuszcza i wychodzi z sali, przedtem instruuje jak wezwać w razie czego pielęgniarkę- wystarczy kliknąć czerwony przycisk, który znajduje się po prawej stronie mojego łóżka. Próbuję się podnieść i zmienić pozycję na siedzącą, podpieram się rękami, ale ku mojemu zdziwieniu nie mogę się ruszyć, nie mam w ogóle siły. Wytężam wszystkie mięśnie i unoszę się na parę centymetrów, ale zaraz załamują się pode mną ręce i upadam na materac.  

-Uważaj, nie przemęczaj się- mówi Sara. Przez chwilę zapomniałem, że tu jest. Czuję się pusty.

-Jesteśmy w szpitalu?- pytam, nieco zdezorientowany.  

-Tak, pamiętasz może cokolwiek?

-Będąc szczerym, to nie za bardzo- wzdycham ciężko próbując wytężyć pamięć i przypomnieć sobie, co i kiedy zaszło, ale na nic. Pustka.- możesz mi opowiedzieć?

-Oczywiście. No to wyszliśmy ze szkoły i szliśmy chodnikiem do domu. Ty szedłeś po prawej stronie, przy ulicy. I w pewnym momencie zatrzymałeś się, wszedłeś na ulicę, zamknąłeś oczy i…- załamuje głos, mam wrażenie, że zaraz się rozpłacze, z resztą Ja też- dlaczego chciałeś się zabić?  

Marszczę czoło, znowu ta myśl. Chciałem się zabić? Nie powinno mnie to dziwić, bo od dawna o tym myślałem. Ale dlaczego wdrożyłem te myśli w życie i to jeszcze tak ekstremalnie?  

-Nie wiem. Przepraszam- to jedyna odpowiedź, która przychodzi mi do głowy. Sara nie wydaje się nią zadowolona, wciąż jest smutna, zmartwiona. Nie mogę na nią patrzeć w takim stanie i zdawać sobie sprawę, że to moja wina.- przepraszam…- mówię ponownie, tym razem szepczę.  
Jestem na skraju płaczu, ale za nic nie chcę się przy niej rozpłakać. Muszę się opanować, uspokoić. Wbijam wzrok w sufit i zaczynam głęboko oddychać, opanowuję łzy. Z wysiłkiem wyciągam do Sary rękę, nie wiem dlaczego to robię. Sara za nią łapię, czuje ciepło jej delikatnej dłoni, która tak mnie uspokaja.  

-A więc uratowałaś mi życie?

-Według mnie to przesadzone określenie. Po prostu cię zatrzymałam… będziesz musiał mi wszystko wytłumaczyć.

Spoglądam na nią i uśmiecham się.

-Dziękuję- mówię i zamykam oczy, wciąż jestem śmiertelnie zmęczony, na dodatek znowu zaczyna kręcić mi się w głowię- prześpię się teraz…  

-Śpij, jestem tutaj.

To najpiękniejsze i najmilsze słowa, jakie kiedykolwiek mogłem usłyszeć w całym moim życiu. Momentalnie po nich zasypiam.
     ***

Dzień 3. Miesiąc nieznany, piątek. Rok 2017. Szpital.

To nie koniec podróży. Śmierć to tylko kolejna ścieżka, którą wszyscy musimy podążyć. Znika szara, deszczowa zasłona tego świata i wszystko spowija srebrzysty blask…

Niesamowite słowa, myślę sobie. Rozbrzmiewają mi w głowie, zapewne to moje rekwiem. Idealne na początek mojej nowej przygody. Jestem pewny, że umarłem, ale powstałem w innym świecie. Jestem Odrodzony.  

Otwieram oczy i widzę biały sufit. Dziwię się, inaczej wyobrażałem sobie srebrzysty blask. Rozglądam się powoli, po prawej, obok mnie, leży jakiś chłopak. Ma jakieś 14 lat, nie więcej. Stoi obok niego stojak z kroplówką. Dziwię się jeszcze bardziej. Dlaczego w pośmiertnej krainie leży jakiś chłopak? Za nim stoi jedno puste łóżko, patrzę w lewo i dostrzegam przy mnie szafkę nocną i krzesło, siedzi na nim mój ojciec, głowę ma opartą o ręce, chyba śpi. Patrzę dalej i są one, białe drzwi, które widziałem już wcześniej. Teraz wszystko do mnie dociera. Nie umarłem, nie jestem w pośmiertnej krainie tylko w sali, w której byłem już wcześniej. To szpital. Dotykam ręką głowę, ale pod palcami czuję tylko jakiś materiał, chyba bandaż. Nagle mój ojciec porusza się i podnosi głowę. Dostrzega, że się obudziłem, i momentalnie przytomnieje, uśmiecha się lekko.  

-Cześć synu, jak się czujesz?

Mam wrażenie, że od lat nie słyszałem jego niskiego, szorstkiego głosu. Przez chwilę wydaje mi się obcy.

-Hej, nie najgorzej- dziwię się nawet na swój głos, też wydaje się inny. Być może mój umysł mnie zwodzi-co dziś jest?

-Piątek popołudnie, dokładnie 13.  

Trzynasta… a, tak, to ta wczesna godzina. Podnoszę się i siadam na łóżku, tym razem idzie mi to lepiej, niż ostatnio. Mam trochę więcej sił.  

-Gdzie Sara?  

-Kto?- ojciec wydaje się zdziwiony.

No tak, nie wie, kto to jest. Nikt z mojej rodziny tego nie wie, bo nikogo nie interesuję Ja i moje sprawy. Przynajmniej teraz zbieram trochę uwagi.  

-Nikt, nieważne. Głowa mnie boli…

-Poczekaj, pójdę po lekarza- wstaje i wychodzi z sali, zaraz wraca ze starszym mężczyzną w białym fartuchu, którego widziałem ostatnio.

-Dzień dobry, wreszcie wstaliśmy-mówi mężczyzna- Przespałeś resztę wczorajszego dnia i spory kawałek dzisiejszego. Czujesz się już lepiej?  

-Mam więcej siły- stwierdzam.  

-No tak, cały czas dostajesz kroplówkę, która jest dla ciebie jak na razie posiłkiem. Powiedz mi chłopcze, kiedy ostatnio sam coś jadłeś?

Marszczę czoło. Kiedy Ja jadłem? Sięgam pamięcią do początku tygodnia, poniedziałku. Śniadania nie jadłem, obiad już tak, na kolacje zjadłem kanapkę. Wtorek- tylko dwie kanapki. Środa i czwartek już nic, jeśli nie liczyć kroplówki.  

-We wtorek- stwierdzam po dłużej chwili.

Ojciec załamuje głowę i wzdycha głęboko. Jest w tym coś smutnego, wręcz bolesnego, nigdy go takiego nie widziałem.

-Dzisiaj jest piątek. Nie wiem synu, czy próbowałeś się zagłodzić, ale jeśli tak, to prawie to zrobiłeś- mówi doktor- Jak wcześniej powiedziałem doznałeś wstrząśnięcia mózgu i małego pęknięcia czaszki, poza tym nic ci nie dolega. Oczywiście prócz twoich problemów psychicznych. Zaraz przyjdzie do ciebie nasz psychiatra, chciałbym, żebyś z nim porozmawiał i pozwolił sobie pomóc. Proszę pana, możemy na słówko?- prosi ojca i oboje wychodzą z sali.  

Dalej zastanawiam się, gdzie jest Sara. Przypominam sobie, że jest piątek. No tak, po prostu jest na lekcjach. Leżę pięć minut i rozglądam się po sali, przyglądając się wszystkiemu, aż wchodzi do mnie- i mojego śpiącego współlokatora- mężczyzna, najpewniej psycholog. Ma niewątpliwie czarny kolor skóry, nosi okulary, jest prawie łysy, zachował jedynie trochę włosów po bokach głowy. Ma plus minus trzydzieści lat. Ubrany jest jak każdy tutaj: biały fartuch i niebieskie spodnie. W prawej ręce trzyma czarną teczkę. Uśmiecha się do mnie, widzę jego idealnie białe zęby. Spogląda na mojego śpiącego towarzysza niedoli i siada na krześle obok mnie.  

-Huh, duszno tu- ma niski głos i dziwny akcent. Stara się mówić cicho, chyba ze względu na mojego współlokatora.- Otworzyłbym okno, ale wtedy ordynator by mnie chyba zwolnił- ponownie się uśmiecha. Nie mogę się powstrzymać i odpowiadam uśmiechem. Emanuje od niego coś przyjaznego. Do końca nie wiem dlaczego, ale już mu ufam.  

-Ale gdzie moje maniery, nie przedstawiłem. Nazywam się Charlie Stankiewicz, jestem psychologiem w dziecięcym szpitalu, w którym to właśnie się znajdujemy. Pochodzę z Ameryki, moi rodzice są rodowitymi Polakami. Parę lat temu się tu przeprowadziliśmy i teraz pracuję jako psycholog.  

-Dzień dobry, nazywam się Daniel Zagórski. I chyba tyle- nie mam pojęcia, co więcej powiedzieć.

-Niczego więcej nie wymagałem- uśmiecha się i poprawia na krześle- Dobrze, jeśli czujesz się na siłach, chciałbym z tobą porozmawiać. Nie tylko o zajściu, które miało wczoraj miejsce i przez które tu jesteś. Jeśli wciąż czujesz się źle, po prostu powiedz, a przyjdę później.  
-Nie, miejmy to za sobą- decyduję się po chwili namysłu. Jestem okropnie zmęczony, ale naprawdę chcę mieć to za sobą.  

-Świetnie. To zaczynajmy.

Rozmowa trwała dobrą godzinę. Początkowo pytał o bardzo ogólne rzeczy, na przykład jak się czuję, jakie mam kontakty z rodzicami, czy dobrze się uczę. Dalej przeszedł do bardziej rzeczowych spraw. Pytał, dlaczego tyle nie jadłem. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie czułem potrzeby, mimo poczucia głodu. Dalej rozmawialiśmy o mojej kondycji psychicznej i myślach samobójczych. Do ostatniego się do końca nie przyznałem. Powiedziałem tylko, że przed moją wczorajszą próbą nigdy wcześniej nie myślałem o odebraniu sobie życia. Wiedziałem, że jeśli to zrobię, będę miał duże problemy. Ostatnie pytanie dotyczyło mojej wczorajszej próby samobójczej.  

-Doktor, który się tobą zajmuje, uprzedził mnie, że możesz nic nie pamiętać z wczorajszej sytuacji. Powiedział też jednak, że pamięć powinna powoli ci wrócić. Może już coś pamiętasz?

-Szczerze mówiąc nie za bardzo, ale spróbuję sobie przypomnieć.

Zanim dam mu odpowiedzieć zamykam oczy i myślę. Wytężam mózg, mija minuta za minutą, Charlie chyba się nie niecierpliwi, pozwalam więc sobie na dokładne zastanowienie. I nagle coś mi się przypomina. Nie, nie byle "coś”, ale prawie wszystko. Jest to tak niespodziewane, aż biorę głębszy wdech, potrzebuję więcej powietrza.

-Wszystko dobrze, iść po pielęgniarkę?- pyta zaskoczony Charlie, w połowie stojąc.

-Nie, nie. Po prostu nagle sobie przypomniałem.- staram się mówić spokojnie, uspokajam oddech. Psycholog ponownie wraca na krzesło.

-Mógłbyś mi powiedzieć, co dokładnie?

-Chyba tak… No więc szedłem wtedy, chyba do domu, z moją koleżanką Sarą.- zaczynam mówić, Charlie co chwilę kiwa głową- Szedłem przy ulicy, odgradzały mnie od niej barierki. I nagle ogarnęło mnie dziwne poczucie… wolności? Nie jestem pewny. Czegoś, co po prostu wyłączyło mi myślenie i skupiło się na samochodach, ulicy. Chwila słabości. Wyobraziłem sobie, że zamykam oczy, robię krok i na nią wchodzę. Potem jeszcze jeden krok, żeby być na jej środku. A potem uderza mnie samochód i wszystko się kończy- mówię dalej, choć wiem, że prawdopodobnie przez to już do końca życia będę chodził do psychologa. Ale nie mogę przestać, muszę się wyżalić. Właśnie tego mi brakowało.- Kiedy skończyły się barierki stanąłem. Sara cały czas coś do mnie mówiła, ale już dawno wyłączyłem się na jej słowa. Zamknąłem oczy, poczułem się jak gdybym był w stanie nieważkości. Taki czysty, spokojny… pusty, ale w pozytywnym znaczeniu. I nagle całe moje życie stało się niczym w obliczu śmierci, którą zaraz miałem sobie zafundować.-Charlie już nie kiwa głową, siedzi nieruchomo i dokładnie się we mnie wpatruję. Pewnie już mnie wziął za wariata, mówię więc dalej:
-Zamknąłem oczy i zszedłem z chodnika. Byłem już na ulicy, obok mnie śmigały samochody. Chyba wszystkie trąbiły, ale nie jestem pewien, bo każdy osobny głos wydawał mi się jakby zamazany. Nie mogłem niczego zrozumieć, czułem się jak w transie. Chciałem zrobić kolejny krok, bardzo tego chciałem. Ale nie mogłem. To Sara, trzymała mnie za rękę i ciągnęła z powrotem na chodnik. Zmusiła mnie do ponownego otworzenia oczu. I wtedy nagle wszystko znowu zaczęło do mnie powracać; dźwięki stały się wyraźne, zacząłem słyszeć trąbienie samochodów, krzyczała też Sara. Nawet nie wiedziałem, że dalej mnie ciągnęła. Kiedy wszystko do mnie dotarło, poczułem się ciężki, zmęczony. Świat mi zawirował przed oczami, przerażony chciałem uciec jak najdalej od ulicy. Zrobiłem gwałtowny krok w tył, potknąłem się o krawężnik… i dalej nie pamiętam.

Skończyłem mówić, zapadła długa cisza. W końcu Charlie się odezwał.

-Dziękuję Daniel, że tym wszystkim się ze mną podzieliłeś. Zdaję sobie sprawę, że musiało być to dla ciebie trudne, żeby się przełamać. Naprawdę to doceniam. Zakończymy na dziś, i tak długo cię wypytywałem. Pójdę teraz porozmawiać z twoim ojcem- wstał z krzesła i już miał wychodzić, kiedy zatrzymał się i powiedział:
-Pamiętaj, nie jesteś z tym sam. A Sarze powinieneś kupić tak duży bukiet kwiatów, jaki zdołasz unieść.

Uśmiechnął się i zostawił mnie z tymi słowami sam na sam z moim dalej śpiącym współlokatorem.

Cytat

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 2718 słów i 15201 znaków, zaktualizował 29 mar 2017. Tag: #dramat

1 komentarz

 
  • agnes1709

    Krótkie:spanki::D

    29 mar 2017