O żydach - str 11

  • MISTYKA FINANSÓW GOLDBERG Dzień dobry

    MISTYKA FINANSÓW

    GOLDBERG:  Dzień dobry panu, panie Rapaport.
    RAPAPORT:  Jak ja pana widzę u siebie, to już o "dzień dobry" nie może być mowy.
    GOLDBERG:  Kiedy ja pana rozumiem...  
    RAPAPORT:  Ale jak pan tu jest, to siadaj pan. Jak pan tu wszedł? Służąca nie powiedziała    panu, że mnie nie ma w domu?
    GOLDBERG:  Powiedziała, moja służąca też czasem mówi, że mnie nie ma, jak jestem.  
    RAPAPORT:  Patrz pan, jak ta służba nauczyła się kłamać?
    GOLDBERG:  A jak byś pan nie był w domu, to ona by przecież też powiedziała, że pana nie ma, co za różnica?!
    RAPAPORT:  Swoją drogą!...
    GOLDBERG:  Panie Rapaport, pan mnie oddaje pieniądze czy nie?
    RAPAPORT:  Wiele jestem panu winien?  
    GOLDBERG:  Osiemset.
    RAPAPORT:  Ładna sumka.
    GOLDBERG:  W razie pan oddaje to ładna, nawet bardzo ładna. W razie mnie nie oddaje nie jest taka ładna. Otóż ja się pana zapytowywuję jeden z ostatnich razów: czy pan mnie oddaje moje osiemset złotych?
    RAPAPORT:  Naturalnie, że oddaję.  
    GOLDBERG:  Czy pan mi nie może odpowiedzieć po ludzku?
    RAPAPORT:  Przecież mówię panu od pół roku, że nie mam pieniędzy.
    GOLDBERG:  To co ja mam robić?  
    RAPAPORT:  Upominać się!  
    GOLDBERG:  Co mi to pomoże?  
    RAPAPORT:  Nic!
    GOLDBERG:  Szanowny panie Rapaport. Przecież pan rozumie, że osiemset złotych to nie jest suma, której można nie oddać. Można nie oddać dziesięć złotych. Jak się jest bardzo wielki łobuz, to można nie oddać dwudziestu złotych, ale od stu złotych w górę każdy dług się robi honorowy. Pan to rozumie, przecież pan jest kupiec.
    RAPAPORT:  Panie Goldberg szanowny, ja mam inny pogląd na tę sprawę. Dla mnie osiemset złotych to jest właśnie suma, której nie można oddać. Oddać można dziesięć złotych. Jak się jest bardzo lekkomyślnym, to można oddać dwadzieścia złotych. Ale od stu złotych w górę to każdy dług staje się fikcyjny! Pan to wie! Przecież pan jest kupiec.
    GOLDBERG:  Słodki panie Rapaport, więc ja się pana pytam, co ja mam robić?
    RAPAPORT:  To ja się pana zapytam co innego, ale pan mi daje słowo honoru, że pan mnie odpowie całą prawdę!
    GOLDBERG:  Oficerskie słowo honoru.  
    RAPAPORT:  Ja wolę kupieckie.  
    GOLDBERG:  Niech będzie kupieckie.  
    RAPAPORT:  Otóż pan przychodzi do mnie, że bym panu oddał osiemset złotych. Dajmy na to ja wstaję, podchodzę do kasy i... powiedzmy, wyciągam osiemset złotych i, przypuśćmy, panu je daję. To co by pan o mnie pomyślał?
    GOLDBERG:  Ech!... panie Rapaport!  
    RAPAPORT:  Kotuchna! Słowo pan dałeś! Pomyślałbyś pan, że jestem a myszygene kopf?
    GOLDBERG:  No, zaraz a myszygene!...  
    RAPAPORT:  Pomyślałbyś pan tak? Tak czy nie!
    GOLDBERG:  Tak!...
    RAPAPORT:  Dziękuję panu!
    GOLDBERG:  Złocisty panie Rapaport. Teoretycznie pan jest kryty, ale w praktyce pan nie ma racji. Pan mnie musi oddać!
    RAPAPORT:  Dla samego oddania?  
    GOLDBERG:  Nie! Ja jestem winien Gutmanowi osiemset złotych!
    RAPAPORT:  Gutman może poczekać!  
    GOLDBERG:  Gutman nie może poczekać, bo jego dusi Rajtman.
    RAPAPORT:  Rajtman też zaczeka.  
    GOLDBERG:  Rajtman absolutnie nie zaczeka bo on jest winien Maliniakowi.
    RAPAPORT:  Maliniak też może poczekać. Chociaż nie, Maliniak nie może czekać.  
    GOLDBERG:  Dlaczego?
    RAPAPORT:  Bo on jest winien mnie, a ja nie mogę czekać.
    GOLDBERG:  Pan nie może czekać?  
    RAPAPORT:  Bo przecież pan chce, żebym panu oddał osiemset złotych, a ja ich nie mam. Bo ja pożyczyłem Maliniakowi, Maliniak Rajtmanowi, Rajtman Gutmanowi, Gutman pożyczył panu, a pan mnie, nikt ich nie wydał, bo każdy drugiemu pożyczył i nikt ich nie ma. To ja się pana pytam, gdzie się podziały te osiemset złotych?
    GOLDBERG:  A czy ja wiem?!
    RAPAPORT:  O, widzi pan, to jest ta mistyka finansów. I stąd się wziął ten cały kryzys ogólnoświatowy!
    GOLDBERG:  Nie rozumiem.
    RAPAPORT:  Ja panu wytłumaczę. Ameryka pożyczyła Anglii, Anglia Niemcom, Niemcy pożyczyli do Włoch, Włochy pożyczyli Szwajcarii, Szwajcaria pożyczyła Francji, Francja pożyczyła Anglii, a Anglia pożyczyła Ameryce!
    GOLDBERG:  To kto ma te pieniądze?  
    RAPAPORT:  Teoretycznie wychodzi, że myśmy powinni mieć te pieniądze.
    GOLDBERG:  Co myśmy`?
    RAPAPORT:  Bo myśmy nikomu nie pożyczyli i nam nikt nie pożyczył. Sytuacja jest bez wyjścia!  
    GOLDBERG: Ja mam jedno wyjście.  
    RAPAPORT:  Jakie?
    GOLDBERG:  Przez drzwi, do domu!
    RAPAPORT:  Widzisz pan, panie Goldberg. Nareszcie dorósł pan do sytuacji. Przyjdź pan kiedyś znowu się upomnieć porozmawiamy
    GOLDBERG:  Najlepiej nie zastać pana w domu.  
    RAPAPORT: Niech pan się nie obawia. Jak tylko będę miał pierwsze pieniądze, to zaraz pana zawiadomię przez służbę, że mnie nie ma w domu. Nie do zobaczenia się z panem, pa!

  • Mosze przychodzi do domu i od progu

    Mosze przychodzi do domu i od progu Salcia mówi:
    - Mośku, słyszałeś nowinę?
    - Jaką?
    - Berni przestał palić, ten nałogowy palacz co wypalał 3 paczki dziennie
    przestał.
    - Niemożliwe!
    - A jednak, widzisz on ma w sobie to czego Ci barkuje, silną wolę.
    - Łee tam, jeden odosobniony przykład...
    - Poczekaj nie skończyłam jeszcze.
    - Więc?
    - Twój przyjaciel Morty, ten alkoholik, wiesz który?
    - No wiem, co z nim?
    - Przestał pić, widzisz, on też ma to czego Ci brakuje, silną wolę!
    - I co myślisz ze ja jej nie mam?
    - Nie masz.
    - A własnie że mam!
    - W takim razie udowodnij.
    - Dobrze, od dziś, bede spał w stołowym, i nie zbliżę się do żadnej kobiety.
    - Dobrze, zobaczymy jak długo wytrzymasz Mośku...
    Mosiek jak obiecał, spał w stołowym i nawet nie pomyslał przez tydzień o ani
    jednej kobiecie.
    Aż którejś nocy w drzwiach od stołowego stanęła Salcia w samej bieliznie
    trzymając w ręku swoją poduszkę:
    Mosiek się wybudza i pyta?
    - A ty czego chcesz?
    - Wiesz Mośku, Berni podobno znów zaczął palić.

  • Mówi Mojsze do Salcie wieczorem

    Mówi Mojsze do Salcie wieczorem w łóżku:
    -Salcie, a zamknełaś ty drzwi do sklepu?
    -Zamknełam, Mojsze.
    -A ten nowy zamek Gerdy też zamknęłaś?
    -Zamknęłam, Mojsze.
    -Na dwa razy?
    -Na dwa razy, Mojsze.
    -a tą zasuwę taką też zamknęłaś?
    -Zamknęłam, Mojsze.
    -Na dwa razy?
    -Na dwa razy, Mojsze.
    -A ten zamek na dole też zamknęłaś?
    -Zamknęłam, Mojsze.
    -Na dwa razy?
    -Na dwa razy, Mojsze.
    -A ten rygiel podłogowy zamknęłaś Salcie?
    -Zamknęłam, Mojsze.
    -Na dwa razy?
    -Na dwa razy, Mojsze.
    Mojsze myśli przez chwilę i w końcu pyta.
    -A łańcuszek też zamknęłaś?
    -Oh, łańcuszka zapomniałam zapiąć!
    -No proszę! Wchodź kto chcesz! Bierz co chcesz!

  • Pewien chełmski mędrzec pojechał

    Pewien chełmski mędrzec pojechał na koński targ, aby kupić sobie konia. Handlarz końmi zachwalał jedno ze swoich zwerząt:
    -To wspaniała sztuka, szybki jak wiatr. Pomyśl, wsiądziesz na niego w Chełmie o trzeciej nad ranem, a już o szóstej będziesz w Lublinie!
    Chełmianin skrzywił się:
    -To nie dla mnie - powiedział - Co ja będę u licha robił w Lubinie o tak wczesnej porze?

  • Pewien rabin w swej synagodze miał

    Pewien rabin w swej synagodze miał wieczne utrapienie z młodymi wiernymi, ktorzy na nabożenstwo przychodzili bez jarmułek. Prosił, napominał, aż wreszcie na drzwiach bożnicy wywiesił kartkę z napisem
    PRZYCHODZENIE DO DOMU BOŻEGO BEZ NAKRYCIA GŁOWY JEST TAK SAMO CIĘŻKIM GRZECHEM JAK CUDZOŁÓSTWO!
    Po tygodniu nic sie nie zmieniło, tylko ktos dopisał malymi literami
    "Próbowałem jednego i drugiego - różnica kolosalna!"

  • Pewien stary żydowski swat zapoznał

    Pewien stary żydowski swat zapoznał kiedyś młodego człowieka z wielce urodziwą panną, która to panna bardzo mu się spodobała.
    Młody zaprosił ją więc do kawiarni, a potem do teatru. Na drugi dzień rano któryś z przyjaciół  zapytał go, kim jest dla niego owa niewiasta, z którą widziano go poprzedniego wieczora.
    Młody człowiek oświadczył z dumą, że jest to jego narzeczona. Jego przyjaciel zaczął się śmiać, że chyba zwariował, albowiem z ową niewiastą żyło już pół miasta.
    Zrozpaczony młody człowiek udał się z pretensjami do swata.
    Swat wysłuchał go uważnie, po czym - wcale nie zbity z pantałyku - stwierdził autorytatywnie: "Tyż mi miasto! Tylko pięć tysięcy mieszkańców".

  • Pewien stary żydowski żebrak siedzi

    Pewien stary żydowski żebrak siedzi na ulicy ze swoim garnuszkiem i zaczepia przechodzącego obok mężczyznę:
    - Może ma pan dla mnie 3 centy na kawę...
    - A gdzie kupisz kawę za 3 centy ? - pyta mężczyzna
    - W hurcie, ma sie rozumieć.

  • Po wielu latach bez kontaktu pewna

    Po wielu latach bez kontaktu, pewna Żydówka odebrała telefon od swojego syna - geja:
    - Mamo, spotkałem cudowną dziewczynę, powiem krótko - zamierzam się ożenić!
    Matka ucieszyła się, ale nie do końca pewna, nie wierzy w dobre wieści.
    - Myślę, że to by było zbyt wiele pytać, czy ona jest Żydówką ?
    - Mamo, ona jest nie tylko Żydówką, ale pochodzi z zamożnej rodziny z Beverly Hills!
    Matka nie posiada się z radości:
    - Synu, nie wiesz jak bardzo mnie uradowałeś. Jak się nazywa twoja wybranka?
    - Monika Lewinski, mamo.
    Po chwili ciszy matka pyta:
    - A co się stało z tym miłym katolickim chłopcem, z którym się spotykałeś ???

  • Rabin i jego żona sprzątają

    Rabin i jego żona sprzątają w mieszkaniu. Rabin natrafił na jakieś dziwne pudełko, ale żona zabroniła mu tam zaglądać. Kiedy nie było jej w domu, rabin otworzył pudełko i ku swojemu zdziwieniu zobaczył tam 3 jajka i 2 tysiące dolarów. Kiedy żona wróciła rabin przyznał się, że zajrzał do pudełka i poprosił żonę o wyjaśnienie tej dziwnej zawartości. Żona wyjaśnia:  
    - Przez całe lata za każdym razem gdy miałeś kiepskie kazanie wkładałam do tego pudełka jedno jajko.
    - Na 20 lat służby tylko 3 kiepskie kazania to niezły wynik- cieszy się rabin.  
    Żona kontynuuje:
    - A za każdym razem gdy uzbierałam 12 jajek sprzedawałam je za 1 dolara.

  • Rachela zgłasza się do rabina

    Rachela zgłasza się do rabina z prośbą o rozwód.  
    - Bój się pani Boga!! - powiada rabin - przecież ma pani takiego porządnego męża! Czy ma pani coś mu do zarzucenia?!  
    - Rebe, ja podejrzewam mojego męża, że to ostatnie dziecko, które mamy, że to nie jest jego.