O żydach - str 11

  • Ojciec Żyd pyta się syna Mosze

    Ojciec Żyd pyta się syna.
    - Mosze co byś chciał mieć?
    - Pieniądze.
    -A potem?
    - Bardzo dużo pieniędzy.
    - A gdybyś miał bardzo dużo pieniędzy to co chciałbyś mieć?
    - Odsetki.

  • Pewien chełmski mędrzec pojechał

    Pewien chełmski mędrzec pojechał na koński targ, aby kupić sobie konia. Handlarz końmi zachwalał jedno ze swoich zwerząt:
    -To wspaniała sztuka, szybki jak wiatr. Pomyśl, wsiądziesz na niego w Chełmie o trzeciej nad ranem, a już o szóstej będziesz w Lublinie!
    Chełmianin skrzywił się:
    -To nie dla mnie - powiedział - Co ja będę u licha robił w Lubinie o tak wczesnej porze?

  • Pewien rabin w swej synagodze miał

    Pewien rabin w swej synagodze miał wieczne utrapienie z młodymi wiernymi, ktorzy na nabożenstwo przychodzili bez jarmułek. Prosił, napominał, aż wreszcie na drzwiach bożnicy wywiesił kartkę z napisem
    PRZYCHODZENIE DO DOMU BOŻEGO BEZ NAKRYCIA GŁOWY JEST TAK SAMO CIĘŻKIM GRZECHEM JAK CUDZOŁÓSTWO!
    Po tygodniu nic sie nie zmieniło, tylko ktos dopisał malymi literami
    "Próbowałem jednego i drugiego - różnica kolosalna!"

  • Pewien stary żydowski swat zapoznał

    Pewien stary żydowski swat zapoznał kiedyś młodego człowieka z wielce urodziwą panną, która to panna bardzo mu się spodobała.
    Młody zaprosił ją więc do kawiarni, a potem do teatru. Na drugi dzień rano któryś z przyjaciół  zapytał go, kim jest dla niego owa niewiasta, z którą widziano go poprzedniego wieczora.
    Młody człowiek oświadczył z dumą, że jest to jego narzeczona. Jego przyjaciel zaczął się śmiać, że chyba zwariował, albowiem z ową niewiastą żyło już pół miasta.
    Zrozpaczony młody człowiek udał się z pretensjami do swata.
    Swat wysłuchał go uważnie, po czym - wcale nie zbity z pantałyku - stwierdził autorytatywnie: "Tyż mi miasto! Tylko pięć tysięcy mieszkańców".

  • Pewien stary żydowski żebrak siedzi

    Pewien stary żydowski żebrak siedzi na ulicy ze swoim garnuszkiem i zaczepia przechodzącego obok mężczyznę:
    - Może ma pan dla mnie 3 centy na kawę...
    - A gdzie kupisz kawę za 3 centy ? - pyta mężczyzna
    - W hurcie, ma sie rozumieć.

  • Po wielu latach bez kontaktu pewna

    Po wielu latach bez kontaktu, pewna Żydówka odebrała telefon od swojego syna - geja:
    - Mamo, spotkałem cudowną dziewczynę, powiem krótko - zamierzam się ożenić!
    Matka ucieszyła się, ale nie do końca pewna, nie wierzy w dobre wieści.
    - Myślę, że to by było zbyt wiele pytać, czy ona jest Żydówką ?
    - Mamo, ona jest nie tylko Żydówką, ale pochodzi z zamożnej rodziny z Beverly Hills!
    Matka nie posiada się z radości:
    - Synu, nie wiesz jak bardzo mnie uradowałeś. Jak się nazywa twoja wybranka?
    - Monika Lewinski, mamo.
    Po chwili ciszy matka pyta:
    - A co się stało z tym miłym katolickim chłopcem, z którym się spotykałeś ???

  • Rabin i jego żona sprzątają

    Rabin i jego żona sprzątają w mieszkaniu. Rabin natrafił na jakieś dziwne pudełko, ale żona zabroniła mu tam zaglądać. Kiedy nie było jej w domu, rabin otworzył pudełko i ku swojemu zdziwieniu zobaczył tam 3 jajka i 2 tysiące dolarów. Kiedy żona wróciła rabin przyznał się, że zajrzał do pudełka i poprosił żonę o wyjaśnienie tej dziwnej zawartości. Żona wyjaśnia:  
    - Przez całe lata za każdym razem gdy miałeś kiepskie kazanie wkładałam do tego pudełka jedno jajko.
    - Na 20 lat służby tylko 3 kiepskie kazania to niezły wynik- cieszy się rabin.  
    Żona kontynuuje:
    - A za każdym razem gdy uzbierałam 12 jajek sprzedawałam je za 1 dolara.

  • Rachela zgłasza się do rabina

    Rachela zgłasza się do rabina z prośbą o rozwód.  
    - Bój się pani Boga!! - powiada rabin - przecież ma pani takiego porządnego męża! Czy ma pani coś mu do zarzucenia?!  
    - Rebe, ja podejrzewam mojego męża, że to ostatnie dziecko, które mamy, że to nie jest jego.

  • Rozmowa księdza z chasydem Wy Żydzi

    Rozmowa księdza z chasydem:
    - Wy, Żydzi to dziwny naród. Nie wierzycie w zmartwychwstanie Chrystusa Pana, a wierzycie, żę wasz rabin-cudotwórca na chustce od nosa staw przepłynął ...
    - No, tak, ale to jest prawda!

  • Tewje poczuł pragnienieWstapił

    Tewje poczuł pragnienie.Wstapił do piwiarni, wypił kufel piwa i mówi do sprzedawczyni:
    - Czy chce pani sprzedawać dwa razy więcej piwa niż dotychczas?
    - A jak? - sprzedawczyni jest wyraznie zainteresowana.
    - Jak? Niech pani nalewa piwo do pełna!!!

  • W życiu na ogół zawsze miałem

    W życiu na ogół zawsze miałem szczęście. I w rodzinie, i w interesie powodziło mi się wcale nieźle. Żona z małymi wyjątkami, była mi zawsze wierna, bo jak przez 18 lat zdradziła mnie tylko dwa razy, to to nie jest dużo. Raz z jednym muzykantem, a drugi raz ze Stowarzyszeniem Kupców i Rękodzielników, gdzie ja jestem pice-wreses. (z dumą) Wielka instytucja, paręset kilkadziesiąt samych członków, nie licząc zarządu. W interesie także było niźle. I nawet kiedy ostatnio okradli mi sklep, to tyż miałem szczęście, bo akurat poprzedniego dnia obniżyłem ceny o 30% więc, nie tak dużo straciłem. Państwo muszą znać tę firmę na Nowolipkach: "Żółtko i Eierweiss" adres telegraficzny: "Jajko". Eierweiss - to ja, a Żółtko wyjechał. Wraca za rok i cztery miesiące. Nie, nie do Brześcia. Nim się zajęło takie Mokotowie Ratunkowe. Co znaczy za co? On był autor. On pisał fantastyczne książki w rodzaju Walasa, tylko że to byli książki handlowe naszej firmy. Złodziej, ale bardzo porządny człowiek. I mądry człowiek! On na przykład wymyślił sposób darmowej korespondencji, bez nalepiania marek. I wszystkie listy dochodziły i nikt nic nie dopłacał. W jaki sposób? Zwyczajnie, On wszystkie listy kierował do siebie samego, a z drugiej strony koperty, jako wysyłającego, podawał nazwisko tego człowieka, do którego pisał. To poczta zwracała tamtemu list, jako niofrankowany. I takich ludzi się u nas trzyma w więzieniu. Stra... "szne" już nie mogę wymówić, taki jestem oburzony. Inna rzecz, że jak Żółtko zabrali, to Białko odżyło. Ja sam rządziłem, ja sam zarabiałem i mnie się zaczęło lepiej powodzić. A powodzenie obowiązuje. Umeblowanie Ludwik XIV ja zmieniłem na numer większe, na Ludwik XV, latem ja już miałem zamiar jechać do Eks-le-Bęc, tylko zasiedziałem się w Miedzeszynie, ja już kupiłem sobie jedwabną śpiżamę w Gold England (a propos, ja do dziś dnia nie wiem, czy to się nosi na nocnej koszuli czy pod?), słowem zacząłem prowadzić nowe, wytworne życie, coś a la Moryc Chevalieri. I kiedyś mówię do żony: "Regina! Jak się zapatrujesz, żeby kupić auto?" I oto od tej chwili kiedy padło to lekkomyślne zapytanie minęło już cztery miesiące - i od czterech miesięcy ja mam auto, a właściwie auto ma mnie i od czterech miesięcy ja nie spałem, ja nie jadłem, ja nie byłem w sklepie, ja w ogóle przestałem żyć! Może państwo myślą, że ja jeżdżę tym autem? Tyż nie. Moja żona jeździ? Nie. To kto nim jeździ? Grzegorzewski. A kto to jest Grzegorzewski. Zaraz.

    On przyszedł kiedyś do sklepu i mówi: "Grzegorzewski jestem". Dobrze. "Eierweiss. Czym mogę służyć?" - "Słyszałem, że Pan kupuje Piperlaka (bo ja mam Piperlaka! Świetna marka!), więc chciałem przystać na szofera". Pokazuje mi świadectwa, z hrabiami jeździł, z cesarzami jeździł, Waldemarsową woził, kto tylko jest - to on woził. To go wziąłem. I nazajutrz ranoon zajechał Piperlakiem przed mój sklep. Regina już czekała, dzieci już czekały. "No panie Grzegorzewski, mówię, jedziemy". Wtedy Grzegorzwski uśmiechnął się i rzekł "Dziś, panie Eierweiss, nie pojadziem, bo mi korbowód suwaka tłucze w karter" - Kto, panie Grzegorzewski? - "Korbowód suwaka" - A dlaczego on tłucze, panie Grzegorzewski? - "Bo to bezzaworowy silnik Knighta, to się suwak zatarł i uszy mu się obrywają". Aha, powiedziałem. To może pan przyprawi te uszy? Dzieci tak chcą pojechać! W tym miejscu Grzegorzewski znów uśmiechnął siępobłażliwie i poprosił o 150 złotych z powodu karbowód suwaka tłucze w karter. Po tygodniu kochany pan Grzegorzewski znów zajechał pod sklep, z przyprawionymi uszami suwaka i karbowiaka, dzieci i żona już czekały, wsiadamy - i prosimy jechać w Aleje. Państwo znają drogę z Nowolipki do Aleje? Więc na rogu Przejazd i Bielańskiej myśmy się zatrzymali. - Co jest, panie Grzegorzewski? "Panewka się wytopiła..." - To co zrobić? - "Niech państwo biorą taksówkę". Tośmy wzięli taksówkę. I tak jest od czterech miesięcy! To kulung nie w porządku, to bolec nie sztymuje, to mamka nie łapie, to kicha nawala, a tu jest grajcownica, a tam jest nagar! A dzieci płaczą i ja ich wożę taksówką, albo leżę z Grzegorzewskim w garażu pod moim Piperlakiem i na mnie kapią różne świństwa, a on mi tłumaczy! On mi tłumaczy, że trzecia szczotka na kolektorze nie działa, że się świeca zaoliwiła, że karburator się zapchał, że akumulator się wypiperlaczył, że błoto ma magneto, że grzybek ma ślimaka, że ślimak ma suwaka! I płacę już czwarty miesiąc: Piperlakowi raty, Grzegorzewskiemu pensję, garażowi za kaburowiaki, a taksówkom za kursy!