O żydach - str 10

  • Julian Tuwim wielki polski poeta był

    Julian Tuwim - wielki polski poeta był pochodzenia żydowskiego i fakt ten rzutował na stosunek do niego różnych ludzi. Miał swego "etatowego " przeciwnika w koledze po piórze A. Nowaczyńskim, który nie przepuszczał żadnej okazji by dopiec Tuwimowi. Na jednej z uroczystości na cześć Tuwima Nowaczyński wzniósł toast: " - Nie ma literatury polskiej bez Adama Mickiewicza, nie ma Adama Mickiewicza bez "Pana Tadeusza" nie ma "Pana Tadeusza bez Jankiela. Niech żyje Tuwim!
    Tuwim niewiele się namyślając "podziękował" również toastem: - Nie ma literatury polskiej bez Adama Mickiewicza, nie ma Adama Mickiewicza bez "Pana Tadeusza" nie ma "Pana Tadeusza" bez Jankiela, nie ma Jankiela bez cymbałów. Niech żyje Nowaczyński....

  • Kon pyta Łabędzia Kiedy

    Kon pyta Łabędzia:
    - Kiedy Ty odpoczywasz w ciągu dnia?
    - Po obiedzie ona zawsze sypia godzinke albo półtorej.
    - Co za ona?
    - No , moja żona!
    - Ale ja sie pytam kiedy Ty wypoczywasz a nie Twoja żona.
    - No własnie. Gdy ona śpi, to ja wypoczywam.

  • Kramarz Jechiel leży w agonii i pyta

    Kramarz Jechiel leży w agonii i pyta ledwo słyszalnym głosem:
    - Małko, moja żono, jesteś przy mnie?
    - Jestem, mężu.
    - Dwojro, moja córko, jesteś przy mnie?
    - Jestem ojcze.
    - Jojlik, mój synu, jesteś przy mnie?
    - Jestem, ojcze.
    - Binem, mój synu, jesteś przy mnie?
    - Jestem, ojcze.
    - Chajka, moja córko, jesteś przy mnie?
    - Jestem, ojcze.
    Konający zrywa się i wykrzykuje ostatkiem sił:
    - A kto siedzi w sklepie?!!!

  • Krawiec damski Benis Litman

    Krawiec damski Benis Litman, najdowcipniejszy spośród rzemieślników stanisławowskich, zwykł był powtarzać: "Nie suknia zdobi człowieka!". Toteż partaczył jak się dało.
    Pewnego razu niezadowolona klientka zaskarżyła go do sądu o zwrot pieniędzy za materiał.
    Sędzia przesłuchuje pozwanego:
    - Nazwisko?
    - Litman.
    - Imię?
    - Proszę wysokiego sądu! U nas, Żydów, imię to sprawa bardzo skomplikowana.
    - Dlaczego skomplikowana?
    - Proszę tylko posłuchać! Ja się nazywam po żydowsku Bajnisz, to znaczy po polsku Benis. W chederze nazywali mnie Berel-cap, w synagodze - reb Ber. Na szyldzie warsztatu nazywam się Bernard, a moja żona nazywa mnie idiotą.

  • Lejb Sobel ożenił się i do znudzenia

    Lejb Sobel ożenił się i do znudzenia wychwala kolegom zalety swej urodziwej żony.     Pewnego dnia spotyka przyjaciela. Ten bierze go pod ramię i szepcze do ucha:
    - Daj ty spokój z tym gadaniem. Śmieją się z ciebie. Czy ty nie wiesz, że twoja żona ma czterech kochanków na boku?
    - I co z tego? - uśmiecha się beztrosko Sobel - Wolę mieć dwadzieścia procent w dobrym interesie niż sto procent w złym!

  • Lili wysyła telegram do przyjaciela

    Lili wysyła telegram do przyjaciela Mosze:
    "Mosze. Przyślij mi pięćset dularów. Chodzi o mój honor."
    Mosze wysłał Liii dwieście pięćdziesiąt dolarów z telegramem:
    "Kochana przyjaciółko. Ratuj tymczasem połowę."

  • Łabędź podobno przystąpiłeś

    Łabędź, podobno przystąpiłeś do spółki z Cymermanem, ale on jest bogaty a Ty goły jak święty turecki, jak to się dzieje?
    - Posłuchaj, teraz on ma pieniądze a ja doświadczenie, a po roku to ja będę miał pieniądze, a on doświadczenie.

  • Małe misteczko jakiś wieśniak

    Małe misteczko, jakiś wieśniak zaczepia małego chłopca:
    - Ty, Moszek gdzie tu jest magistrat?
    - Skąd pan wie że ja sie nazywam Moszek?
    - Zgadłem.
    - To niech pan zgadnie gdzie jest magistrat.

  • Małego Abramka wywalili ze szkoły

    Małego Abramka wywalili ze szkoły - żydowskiej oczywiście - za brakpostępów w nauce i nieposłuszeństwo. Przenieśli do go innej szkoły - też żydowskiej. Po kilku miesiącach i z tej wyleciał z tych samych powodów. Do kolejnej - to samo. Po jakimś czasie w mieście nie zostało ani jednej żydowskiej szkoły, w której by już Abramka nie znali, został więc umieszczony w katolickiej.
    Po tygodniu dyrektor szkoły wzywa tatę Abramka i oznajmia mu, jakim wspaniałym chłopcem jest Abramek - grzecznym, bystrym i w ogóle] najlepszym uczniem w szkole.
    Tata po powrocie do domu pyta zbaraniały Abramka:
    - Abramek, co się z tobą stało? Mówią mi, że jesteś najlepszym uczniem, nie chuliganisz, no wzór cnót. CO ONI Z TOBĄ ZROBILI?
    - Rozumiesz tato, pierwszego dnia taki pan w czarnym ubraniu zaprowadził mnie do ciemnego pokoju, w którym wisiał jakiś pan przybity do krzyża i powiedział:
    - "Abramek, to jest Jezus Chrystus. On też był Żydem".
    I wtedy zrozumiałem, że to nie przelewki.

  • MISTYKA FINANSÓW GOLDBERG Dzień dobry

    MISTYKA FINANSÓW

    GOLDBERG:  Dzień dobry panu, panie Rapaport.
    RAPAPORT:  Jak ja pana widzę u siebie, to już o "dzień dobry" nie może być mowy.
    GOLDBERG:  Kiedy ja pana rozumiem...  
    RAPAPORT:  Ale jak pan tu jest, to siadaj pan. Jak pan tu wszedł? Służąca nie powiedziała    panu, że mnie nie ma w domu?
    GOLDBERG:  Powiedziała, moja służąca też czasem mówi, że mnie nie ma, jak jestem.  
    RAPAPORT:  Patrz pan, jak ta służba nauczyła się kłamać?
    GOLDBERG:  A jak byś pan nie był w domu, to ona by przecież też powiedziała, że pana nie ma, co za różnica?!
    RAPAPORT:  Swoją drogą!...
    GOLDBERG:  Panie Rapaport, pan mnie oddaje pieniądze czy nie?
    RAPAPORT:  Wiele jestem panu winien?  
    GOLDBERG:  Osiemset.
    RAPAPORT:  Ładna sumka.
    GOLDBERG:  W razie pan oddaje to ładna, nawet bardzo ładna. W razie mnie nie oddaje nie jest taka ładna. Otóż ja się pana zapytowywuję jeden z ostatnich razów: czy pan mnie oddaje moje osiemset złotych?
    RAPAPORT:  Naturalnie, że oddaję.  
    GOLDBERG:  Czy pan mi nie może odpowiedzieć po ludzku?
    RAPAPORT:  Przecież mówię panu od pół roku, że nie mam pieniędzy.
    GOLDBERG:  To co ja mam robić?  
    RAPAPORT:  Upominać się!  
    GOLDBERG:  Co mi to pomoże?  
    RAPAPORT:  Nic!
    GOLDBERG:  Szanowny panie Rapaport. Przecież pan rozumie, że osiemset złotych to nie jest suma, której można nie oddać. Można nie oddać dziesięć złotych. Jak się jest bardzo wielki łobuz, to można nie oddać dwudziestu złotych, ale od stu złotych w górę każdy dług się robi honorowy. Pan to rozumie, przecież pan jest kupiec.
    RAPAPORT:  Panie Goldberg szanowny, ja mam inny pogląd na tę sprawę. Dla mnie osiemset złotych to jest właśnie suma, której nie można oddać. Oddać można dziesięć złotych. Jak się jest bardzo lekkomyślnym, to można oddać dwadzieścia złotych. Ale od stu złotych w górę to każdy dług staje się fikcyjny! Pan to wie! Przecież pan jest kupiec.
    GOLDBERG:  Słodki panie Rapaport, więc ja się pana pytam, co ja mam robić?
    RAPAPORT:  To ja się pana zapytam co innego, ale pan mi daje słowo honoru, że pan mnie odpowie całą prawdę!
    GOLDBERG:  Oficerskie słowo honoru.  
    RAPAPORT:  Ja wolę kupieckie.  
    GOLDBERG:  Niech będzie kupieckie.  
    RAPAPORT:  Otóż pan przychodzi do mnie, że bym panu oddał osiemset złotych. Dajmy na to ja wstaję, podchodzę do kasy i... powiedzmy, wyciągam osiemset złotych i, przypuśćmy, panu je daję. To co by pan o mnie pomyślał?
    GOLDBERG:  Ech!... panie Rapaport!  
    RAPAPORT:  Kotuchna! Słowo pan dałeś! Pomyślałbyś pan, że jestem a myszygene kopf?
    GOLDBERG:  No, zaraz a myszygene!...  
    RAPAPORT:  Pomyślałbyś pan tak? Tak czy nie!
    GOLDBERG:  Tak!...
    RAPAPORT:  Dziękuję panu!
    GOLDBERG:  Złocisty panie Rapaport. Teoretycznie pan jest kryty, ale w praktyce pan nie ma racji. Pan mnie musi oddać!
    RAPAPORT:  Dla samego oddania?  
    GOLDBERG:  Nie! Ja jestem winien Gutmanowi osiemset złotych!
    RAPAPORT:  Gutman może poczekać!  
    GOLDBERG:  Gutman nie może poczekać, bo jego dusi Rajtman.
    RAPAPORT:  Rajtman też zaczeka.  
    GOLDBERG:  Rajtman absolutnie nie zaczeka bo on jest winien Maliniakowi.
    RAPAPORT:  Maliniak też może poczekać. Chociaż nie, Maliniak nie może czekać.  
    GOLDBERG:  Dlaczego?
    RAPAPORT:  Bo on jest winien mnie, a ja nie mogę czekać.
    GOLDBERG:  Pan nie może czekać?  
    RAPAPORT:  Bo przecież pan chce, żebym panu oddał osiemset złotych, a ja ich nie mam. Bo ja pożyczyłem Maliniakowi, Maliniak Rajtmanowi, Rajtman Gutmanowi, Gutman pożyczył panu, a pan mnie, nikt ich nie wydał, bo każdy drugiemu pożyczył i nikt ich nie ma. To ja się pana pytam, gdzie się podziały te osiemset złotych?
    GOLDBERG:  A czy ja wiem?!
    RAPAPORT:  O, widzi pan, to jest ta mistyka finansów. I stąd się wziął ten cały kryzys ogólnoświatowy!
    GOLDBERG:  Nie rozumiem.
    RAPAPORT:  Ja panu wytłumaczę. Ameryka pożyczyła Anglii, Anglia Niemcom, Niemcy pożyczyli do Włoch, Włochy pożyczyli Szwajcarii, Szwajcaria pożyczyła Francji, Francja pożyczyła Anglii, a Anglia pożyczyła Ameryce!
    GOLDBERG:  To kto ma te pieniądze?  
    RAPAPORT:  Teoretycznie wychodzi, że myśmy powinni mieć te pieniądze.
    GOLDBERG:  Co myśmy`?
    RAPAPORT:  Bo myśmy nikomu nie pożyczyli i nam nikt nie pożyczył. Sytuacja jest bez wyjścia!  
    GOLDBERG: Ja mam jedno wyjście.  
    RAPAPORT:  Jakie?
    GOLDBERG:  Przez drzwi, do domu!
    RAPAPORT:  Widzisz pan, panie Goldberg. Nareszcie dorósł pan do sytuacji. Przyjdź pan kiedyś znowu się upomnieć porozmawiamy
    GOLDBERG:  Najlepiej nie zastać pana w domu.  
    RAPAPORT: Niech pan się nie obawia. Jak tylko będę miał pierwsze pieniądze, to zaraz pana zawiadomię przez służbę, że mnie nie ma w domu. Nie do zobaczenia się z panem, pa!

  • Mosze przychodzi do domu i od progu

    Mosze przychodzi do domu i od progu Salcia mówi:
    - Mośku, słyszałeś nowinę?
    - Jaką?
    - Berni przestał palić, ten nałogowy palacz co wypalał 3 paczki dziennie
    przestał.
    - Niemożliwe!
    - A jednak, widzisz on ma w sobie to czego Ci barkuje, silną wolę.
    - Łee tam, jeden odosobniony przykład...
    - Poczekaj nie skończyłam jeszcze.
    - Więc?
    - Twój przyjaciel Morty, ten alkoholik, wiesz który?
    - No wiem, co z nim?
    - Przestał pić, widzisz, on też ma to czego Ci brakuje, silną wolę!
    - I co myślisz ze ja jej nie mam?
    - Nie masz.
    - A własnie że mam!
    - W takim razie udowodnij.
    - Dobrze, od dziś, bede spał w stołowym, i nie zbliżę się do żadnej kobiety.
    - Dobrze, zobaczymy jak długo wytrzymasz Mośku...
    Mosiek jak obiecał, spał w stołowym i nawet nie pomyslał przez tydzień o ani
    jednej kobiecie.
    Aż którejś nocy w drzwiach od stołowego stanęła Salcia w samej bieliznie
    trzymając w ręku swoją poduszkę:
    Mosiek się wybudza i pyta?
    - A ty czego chcesz?
    - Wiesz Mośku, Berni podobno znów zaczął palić.

  • Mówi Mojsze do Salcie wieczorem

    Mówi Mojsze do Salcie wieczorem w łóżku:
    -Salcie, a zamknełaś ty drzwi do sklepu?
    -Zamknełam, Mojsze.
    -A ten nowy zamek Gerdy też zamknęłaś?
    -Zamknęłam, Mojsze.
    -Na dwa razy?
    -Na dwa razy, Mojsze.
    -a tą zasuwę taką też zamknęłaś?
    -Zamknęłam, Mojsze.
    -Na dwa razy?
    -Na dwa razy, Mojsze.
    -A ten zamek na dole też zamknęłaś?
    -Zamknęłam, Mojsze.
    -Na dwa razy?
    -Na dwa razy, Mojsze.
    -A ten rygiel podłogowy zamknęłaś Salcie?
    -Zamknęłam, Mojsze.
    -Na dwa razy?
    -Na dwa razy, Mojsze.
    Mojsze myśli przez chwilę i w końcu pyta.
    -A łańcuszek też zamknęłaś?
    -Oh, łańcuszka zapomniałam zapiąć!
    -No proszę! Wchodź kto chcesz! Bierz co chcesz!