O żydach

  • Zwiedzanie

    Dwaj Żydzi zwiedzają Rzym i Watykan. Oglądają z zachwytem budowle, rzeźby, obrazy.... W pewnym momencie jeden mówi do drugiego. -Popatrz jakie bogactwo, a zaczynali od stajenki.

  • Stary rabin zdecydował, że opuści Związek Radziecki i wróci do Izraela.

    Gdy przeszukiwano go na lotnisku, ochrona znalazła u niego popiersie Lenina.
    - Co to jest? - spytał celnik.
    - Co to jest? Co to jest?! Nie pytaj się: "co", tylko: "kto". To sam Towarzysz Lenin, geniusz, myśliciel, twórca najwspanialszego systemu świata!
    Celnik zaśmiał się i przepuścił Żyda przez bramki.
    Rabin przyleciał do Izraela, gdzie sytuacja się powtórzyła.
    - Co to jest? - pyta celnik.
    - Co to jest? Co to jest? Nie pytaj się: "co", tylko: "kto". To Lenin, zawszony komunista, gdy wrócę do domu, umieszczę go w toalecie.
    Celnik zaśmiał się i bez problemu przepuścił rabina.
    Gdy rabin wrócił do swojego rodzinnego domu w Jerozolimie, jego wnuk zobaczył popiersie i zapytał.
    - Kto to jest?
    - Nie: "kto to jest", tylko: "co to jest". To, moje drogie dziecko, jest 5kg szczerego złota.  

  • Dzwonek do drzwi.

    Sara otwiera, a tam jej mąż, Mosze, z wielkim bukietem kwiatów.
    – Aj, waj! – krzyknęła Sara. – Taka wielka radość. Po raz pierwszy od 20 lat... Co się stało?
    – Sara. Dzisiaj się ty nimi nacieszysz, a jutro pójdziemy z tym bukietem na wesele Abrama i Goldy...

  • Żyd wysłał swojego syna na studia

    Żyd wysłał swojego syna na studia do Ameryki. Po kilku latach pobytu syn wraca i tak oto rozmawiają:
    - Synu, a gdzie twoja broda?
    - Tate, w Ameryce nikt nie nosi brody. Zgoliłem ją.
    -  Ale przestrzegałeś szabasu?
    - Tate, w Ameryce w szabas wszyscy idą do pracy.
    - Mam nadzieję, że spożywałeś tylko koszerne jedzenie?
    - Tate, w Ameryce bardzo ciężko o koszerne jedzenie.
    - Och synu! Powiedz mi tylko jeszcze jedną rzecz. Jesteś nadal obrzezany?

  • Ochrzczony Żyd

    Icek i Mosiek byli kolegami od dzieciństwa.  Kiedy Icek zakochal się w "gojce" musiał przyjąć chrzest. Ponieważ bał sie księdza, poprosił przyjaciela zeby mu towarzyszył kiedy poszedł do księdza.  Icek wszedł do środka a Mosiek czekał na zewnątrz.  Czekał godzinę,dwie,trzy aż wyszedł Icek. Mosiek pobiegł i pyta :- Icek i jak było? W odpowiedzi uslyszał: po pierwsze - nie Icek tylko Jacek, po drugie -idź precz przęklety ŻYDZIE coście Chrystusa ukrzyżowali.

  • Milioner czy chory na płuca?

    Dwóch żydowskich studentów dyskutuje:
    - Kim wolałbyś być: milionerem czy chorym na płuca?
    - Tyż pytanie. Oczywiście że milionerem.
    - Fałszywe rozumowanie. Milionerzy umierają wszyscy, a chorych na płuca tylko 37%.

  • 7 córek? 7 milionów?

    - Co wolałbyś mieć? Siedem córek czy siedem milionów?
    - Tyż pytanie. Oczywiście, że siedem milionów.
    - Fałszywe rozumowanie. Mając siedem milionów chciałbyś więcej i więcej. Z kolei mając siedem córek już nie chciałbyś więcej.

  • Noc poślubna (autor: Julian Tuwim)

    Dziełko Tuwima:

    NOC POŚLUBNA

    Osoby: Mąż i Żona

    (Mąż i Żona. Skromna, ale odświętnie sprzątnięta sypialnia w małym mieszkaniu drobnomieszczańskim. Przez chwilę pusta, potem wchodzi Żona w welonie, białej sukni, za nią zawstydzony Mąż).

    ŻONA: I oto nasze gniazdko, drogi Izaaku. Daj Boże, żebyśmy byli w nim szczęśliwi.
    MĄŻ: Dlaczego nie? Daj Boże. (siada w kapeluszu przy stole, patrzy nieruchomo w jeden punkt)
    ŻONA: Co coś tak jestem smutny, Izaaku?
    MĄŻ: Smutny? Nie. Dlaczego smutny? Trochę zmęczony, trochę piłem.
    ŻONA: Ale ty nie będziesz pić, prawda, Izaaku? No, obiecaj żonce?
    MĄŻ: Mogę nie pić. Dlaczego nie? Proszę cię
    usiadaj.
    ŻONA: I tak będziemy siedzieć?
    MĄŻ: Można siedzieć, można pochodzić. Wszystko jedno.
    ŻONA: Oczutki moje. Nosek kochany. Kochasz swoją Dorcię?
    MĄŻ: (uśmiecha się zawstydzony) Co za pytanie. Naturalnie. Dlaczego nie?
    ŻONA: Wiesz co? Ja tak myślę, że my sobie urządzimy piękne życie. Wiadomo ci wszak, iż na inteligencji mnie nie zbywa, więc ja chciałam i ciebie wciągnąć w wyższe zainteresowania.
    MĄŻ: Dlaczego nie? Jak będę miał czas... Jutro nie mogę. Muszę skończyć frak dla Szmulsona... tu z przeciwka, spodnie prasować...
    ŻONA: Miły dzieciaku. Lubię cię za tę prostotę... Pocałuj swoją panią. Mocniej. Jeszcze mocniej. I już odchodzisz?
    MĄŻ: Ja nie odchodzę. Ja tu mieszkam.
    ŻONA: Ale przytul. To przecież nasza noc poślubna. Gody.
    MĄŻ : (chce wstać) Sodowa, czy zwyczajna?
    ŻONA: Nie. Nie wody. Gody weselne, mówię.
    MĄŻ: A u Szpilcwajga to muszę być o ósmej rano mierzyć...
    ŻONA: Niedobryś Izaaku. Mógłbyś wszak o tym dziś nie myśleć.
    MĄŻ: Dlaczego nie? To o czym ja mam myśleć? Krawiec jestem, to mój fach, a Szpilcwajg klient.
    ŻONA: Wiesz, czytałam ongiś pewne dzieło "Miłość w naturze". Tam właśnie opowiedziano jaka to potęga. Opowiedziano i o zbliżeniu ciał... o misterium powiedziano.
    MĄŻ: Czy ja mogę się zbliżyć do misterium? Ja muszę szyć, żeby żyć. To jak twój tatunio ma dać dwa tysiące złotych, to będę mógł kupić parę sztuk towaru i spłacić Cukiersteina dług. Co ja więcej wiem?.
    ŻONA: Nie wiesz, co kochać znaczy?
    MĄŻ: Dlaczego, nie wiem? Wiem. Ja bardzo lubię kochać.
    ŻONA: No to chodź. Chodź. Weź mnie wszak raz w swoje ramiona.
    MĄŻ: I to jeszcze tatunio powiedział, że da mieszkanie na Solnej to pracownię można większą zrobić. To wziąłbym dwa czeladniki... dlaczego nie? Zaraz obstalunki więcej, i wszystko.
    ŻONA: Przestań, Izaaku. Tutaj mnie kochaj, tutaj w naszym gniazdku. Ty tatuniowi nie wierz. Ty nie znasz tatunia. Żadnego mieszkania na Solnej nie będzie. Chodź, pocałuj mnie w usta, jedyny.
    MĄŻ: Nie może być, żeby nie było na Solnej. Tatunio obiecał. A jak ja oddawałem swoją krawiecką pracownię na naszą sypialnię, to ja w kuchni muszę szyć. To ja nie mogę.
    ŻONA: Pocałuj wszakże. Ale nie... czekaj Izaaku. Ja muszę ci coś wyznać... Ja jestem zbytnio uczciwa, ażebym nie wyznała tobie... Mężusiu słuchaj...
    MĄŻ: Gdzie ja się w kuchni podzieję? Dlaczego? Jak się już zakochałem w panienkę, co ma 41 lat, to dlaczego ja mam w kuchni?
    ŻONA: Izaaku, nie rań moje serce z tą chronologią. Ja ci coś chcę wszak oświadczyć - ja byłam niegdyś uwiedzioną... ale to było wbrew, nawet w obie brwi mojej woli... to był brutalny gwałt, Izaaku. Lecz ty mi wybaczysz wszak.
    MĄŻ: Dlaczego nie? Wybaczyć mogę, ale to nie jest przyjemne. Dorcia, kto to był?
    ŻONA: Nie wiem, .Izaaku. Tatunio go szuka. Trzech już ma. Wybacz.
    MĄŻ: Ich to tatunio szuka. A jak mnie miał dać pięćset złotych zaliczki, to mnie oszukał. No, ale przecież te dwa tysiące złotych to da: Obiecał. To kupię parę sztuk towaru i Cukiersteina spłacę...
    ŻONA: Nie martw się, nie trap, mój jedyny ty. Zaczniemy nowe piękne życie... Czy lubisz dzieci, Izaaku?
    MĄŻ: Dlaczego nie? Bez dzieci smutno. Dzieci się śmieją, to jest wesoło.
    ŻONA: Więc posłuchaj żoneczki, kochanie. Dzieci przyjadą. Teraz, kiedy już mamy gniazdko, będziemy z dziećmi razem... Napiszę...
    MĄŻ: Które dzieci, Dorciu?
    ŻONA: Wybaczyłeś mi już przecież, że nie jestem wszak panienka. Wypij kielich goryczy do dna u cioci są moje dzieci, trzy dziewczynki, Izaaku, i chłopczyk jeden.
    MĄŻ: Dlaczego nie? Niech przyjadą. Ale to nie jest dobrze. To jest nawet bardzo niedobrze. Tutaj będą te dzieci? A kto ich da jeść?
    ŻONA: Jeżeli na nas dwojga starczy, Izaaku, to i dla sześciorga się znajdzie kąsek...
    MĄŻ: Może się znajdzie, może nie. Skąd ja wiem? Ale to bardzo nieprzyjemne, że ja w kuchni, a cztery dzieci przyjdą. Jak ja już się zakochałem w panienkę, co ma 41 lat, to jeszcze na jej cudze dzieci harować? Ale: trudno, Dorcia. Co robić?
    ŻONA: A teraz wszystko twoje. Całuj, pieść. Weź mnie, Izaaku.
    MĄŻ: Dlaczego nie? Mogę wziąć. Jak tatunio da te dwa tysiące i zapłacę Cukiersteina, i towar kupię, to będzie lżej. Dzieci też coś potrzebują. A kiedy tatunio da, Dorcia?
    ŻONA: Nie mów o tym - ja jestem cała twoja ja tak płonę - a ty o jakichś pieniądzach. Ty w ogóle przestań o tym myśleć. Ty nie znasz tatunia. Obiecał, ale nie da. Nie licz na to, Izaaku. Noc jest nasza. Chodź.
    MĄŻ: (osłupiały po pauzie) Nie da? Dlaczego nie da? Zakochałem się w panienkę 41 lat... i na Solnej nie będzie mieszkania... i ja muszę w kuchni... i cztery dzieci przyjadą... i jeszcze dwa tysiące tyż nie da? I nie zapłacę Cukiersteina? I towaru nie kupię? To co ja mam robić, Dorcia? (płacze)
    ŻONA: Tutaj masz iść, Izaaku... całować... tulić, objąć... zaczniemy nowe, piękne życie... Pójdź.
    MĄŻ: (zdejmuje smoking, pólkoszulek, zostaje w kapeluszu, rozbiera się w dalszym ciągu i mówi przez łzy) Dlaczego nie? Już idę. Tylko pamiętaj obudź mnie przed siódmą... muszę spodnie z przeciwka wyprasować i o ósmej być u Szpilcwajga.

  • Dysputa rabinacka

    Czterech rabbich prowadziło dysputę teologiczną. Ponieważ nie mogli dojść do porozumienia zrobili głosowanie. Głosowanie zakończyło się stanem 3:1. Rabbi, który przegrał w głosowaniu zaczął modlić się do Boga:- Panie mój! Wiem, że mam rację a serce moje jest czyste. Pokaż im jakiś znak, żeby wiedzieli, że racja jest po mojej stronie...
    I faktycznie w jednej sekundzie na niebie pojawiła się ciemna chmurka.
    - Widzicie! ? krzyczał ten, który się modlił ? Oto jest znak od Pana! To ja miałem rację...
    Jednak pozostali trzej powiedzieli, że to tylko zwykła chmurka i to na pewno nie jest znak od Pana. Wtedy, rabbi zaczął modlić się jeszcze raz:
    - Panie mój! Tak bardzo Cię proszę... Daj nam większy znak, na potwierdzenie mych słów...
    Na niebie pojawiło się jeszcze kilka ciemnych chmurek i nagle strzelił piorun. Trafił on w drzewo oddalone od rabbich jakieś 100 m. Wtedy Żyd, który się modlił powiedział:
    - Widzicie! Pan znowu do nas przemówił!
    Na co jeden z rabbich odpowiedział mu:
    - No to co, że Pan Ci odpowiedział. Nadal my mamy rację, bo jest 3:2!

  • Moja żona?

    - Wiesz, Dawid, wczoraj mi się śniła twoja żona.
    - Moja żona. A co ona mówiła?
    - Nic.
    - Wiesz. To nie była moja żona.

  • Filosemita

    - Kto to jest filosemita?
    - To jest taki antysemita, który lubi Żydów.

  • Spotyka się dwóch starych Żydów w Nowym Jorku

    Spotyka się dwóch starych Żydów w Nowym Jorku:
    - Mosze, jak ja się cieszę, że Ciebie widzę. Ty mnie powiedz, co tam u twojego syna Chajma?
    - A, u Chajma wszystko dobrze, on teraz mieszka w Paryżu.
    - I co on tam robi w tym Paryżu.
    - Nu, wiesz, on tam w Paryżu wprowadza multi-kulti
    - A co u twojego drugiego syna, Tewje?
    - A, Tewje! U niego też wszystko dobrze, on mieszka w Berlinie.
    - I co on robi w tym Berlinie?
    - A wiesz, on tam też wprowadza multi-kulti.
    - A co twój najmłodszy, Arie?
    - A u niego też wszystko dobrze, on mieszka w Tel-Awiwie.
    - I co, też wprowadza multi-kulti?
    - Czyś ty zwariował, we własnym kraju?!