O żydach - str 2

  • Pociągiem podróżują Żyd i katolicki ksiądz.

    – Ja bardzo szanownego pana idę przeprosić – odzywa się Żyd. – Kto pan jesteś?  
    – Jestem katolickim księdzem.  
    – Katolicki ksiądz...? A co pan możesz być więcej?  
    – Jak by mi się udało, mógłbym zostać biskupem.  
    – Biskup? Aj, ja ja jaj. Biskup... A co pan możesz zostać więcej?  
    – Jak by mi się bardzo udało, mógłbym zostać kardynałem.  
    – Kardynał? Ten w czerwonym? Ten z brzuszkiem? Aj, ja ja jaj. A co pan możesz zostać więcej?  
    – No, jak by mi się bardzo udało, mógłbym zostać papieżem.  
    – Papież! Ten w białym. W Rzymie. Aj, ja ja jaj. ...A co pan możesz zostać więcej?  
    Zirytowany ksiądz:  
    – Przecież nie zostanę Panem Bogiem!  
    – A jednemu z naszych się udało...

  • - Halo? Poprosze panią zamiejscowa

    - Halo? Poprosze panią zamiejscowa, Lubartów 33... Czi co? Nie: czy? pytajne tylko: czy? wzięte liczebniczo... Taa, mój numer 333... Już jest połączenie? Dziękuję ślicznie...  
    Halo? Halo? HALO??? - Halooo...  
    - Kuba?
    - Kto mówi?
    - Ale czy Kuba?
    - Ale KTO mówi?  
    - Jeżeli nie Kuba, moje nazwisko pana nic nie powie... Kuba?  
    - Jaki Kuba?  
    - Goldberg...  
    - A jeżeli Kuba, to kto mówi?  
    - Rappaport!  
    - BENIEK???  
    - TAK!!!  
    - Tu Kuba...  
    - Goldberg?  
    - Tak. Co jest?  
    - Jest interes do zrobienia.  
    - Interes? Ile można stracić?  
    - Co się mnie pytasz ile można stracić! Się mnie natychmiast zapytujesz ile można zarobić!  
    - Ile się zarobi, to się zarobi. Ja się pytam: ile trzeba mieć żeby ryzykować w razie, że się straci?  
    - Niewiele... dwa, trzy tysiące masz?  
    - Mam mieć. Co jest?  
    - Jest tak: Friedmann ma weksel Szapira z żyrem Glassa, rewindykator jest Barmsztajn... On daje dwadzieścia procent, franko loco towar jest u Lutmana, tylko ten towar jest zajęty przez Honigmanna z powodu weksel Reuberga. Za ten weksel Reuberga można dostać gwarancję od jego teścia Rozencwajga, tylko on jest przepisany na Rozencwajgową, a Rozencwajgowa jest chora...  
    - A co jej jest?  
    - Co by i nie było, to my dziedziczymy dwadzieścia procent, tylko Lutmann musi mieć pewność, że Honigmann go wypuści, oczywiście, jeżeli Rozencwajgowa jeszcze dziś się przeniesie na łono Abrahama, to Malwina Fajnsztajn nie ma nic przeciwko, tylko Lipszyc musi mieć pięćset dolary...  
    - Cooo?  
    - Nie gotówką, tylko połowę, na resztę zwolnienie od protestu. Jassne?  
    - Oczywiście, że rozumiem.  
    - No!  
    - Tylko skąd pewność, że Rozencwajgowa by wyzionęła ducha?  
    - W tym właśnie sęk...  
    - Co?  
    - Sęk!!!  
    - Kto???  
    - SĘK!!!  
    - Nic nie rozumiem.  
    - Deska, w szrodku sęk!  
    - Jaka deska?  
    - Drzewo. Deska drzewniana, w szrodku sęk.  
    - Kto ma drzewo? LUTMANN???  
    - Jaki Lutmann, Lutmann ma manufakturę, a drzewo jest z lasu. Się ścina, się rżnie na deski, jest deska, jest sęk.  
    - A gdzie jest ten las?  
    - Jaki las?  
    - No, że wspominałeś.  
    - Co ciebie obchodzi nagle? W puszczy Białowieszczańskiej jest las! Rosną stuletnie drzewa, się ścina, się rznie, jest deska, jest sęk.  
    - A kto ma ten las?  
    - Kuba, o co ciebie idzie? NIKT!  
    - To można kupić?  
    - Tę manufakturę?  
    - Nie, ten tartak.  
    - Jaki tartak, do cholery?  
    - No ten co sam mówiłeś, że się ścina i się rżnie...  
    - Kuba, odczep się, chodzi o to czy Rozencwajgowa wytrzyma do licytacji!  
    - A ona sprzeda?  
    - Co?!  
    - Ten tartak.  
    - Kuba, przecież... Jaki tartak do cholery?!  
    - No, że się ścina i się rznie...  
    - Kuba! Że mnie co podkusiło powiedzieć jego ten sęk... Kuba, ja cofam ten sęk. Ja cofam wszystkie sęki na świecie!  
    - Co?  
    - Sęk.  
    - Który?  
    - Że pisze w Kurierze Warszawskim tych sztychów. TO JA JEGO COFAM!!!  
    - W Kurierze Warszawskim? To było ogłoszenie?  
    - Jakie ogłoszenie?  
    - No, że on sprzedaje.  
    - KTO???  
    - No ten, co pisze, że parceluje ten las. Słuchaj, tylko ten tartak to ja bym zatrzymał dla siebie.  
    - Kuba... Po co tobie ten tartak? Zleź z tego tartaka!!!  
    - No wiesz, Rappaport, że ja ciebie nie rozumiem. Ty budzisz mnie w nocy. Pół godziny namawiasz mnie, żebym kupił las. A teraz odmawiasz mnie od tego tartaka. To co to jest za interes???  
    - Kuba...  
    - Zaraz, chwileczkę, spokój! Owszem, dajmy na to, ja daję dwa tysiące na las. To kto inny będzie miał tartak, tak? Będzie mnie dyktował ceny? Będę jego dawał zarabiać na rżnięcie? To gdzie jest LOGIKA??? To wolę kupić ten tartak! Mam rację?  
    - Teoretycznie tak... Tylko że mię coś podkusiło. Staropolszczyznę się mnie zachciało. Sęk, sęk, równie dobrze mogłem powiedzieć, ja wiem... - tu leży pies pochowany.  
    -...pieees?  
    - PIES!  
    - Piesek! Jaka rasa?  
    - Szlag mnie trafi...  
    - Słuchaj, Rozencwajgowa ma na sprzedaż psa? Czy to jest może łyżew? Wiesz, ja bym chętnie kupił, bo Hipek bardzo chce mieć łyżwa. No, ostatecznie może być sweter. Albo bulgot? Albo taki mały, biały dupelek... Słuchaj, tylko broń Boże jajnik! A to jest jaka rasa?  
    - Jaka rasa??? NORDYCKA!!! Psiakrew, odczep się od tego zwierzęcia, nieszczęście ty moje!  
    - Słuchaj, Beniek, dwa tysiące za psa? Ja mogę dać... trzydzieści złotych. Duży piesek?  
    - OLBRZYMIE BYDLE!!! (słyszy telefonistkę) Złociutka, to nie do pani! Znaczy, co? Chwileczkę, Kuba, ta rozmowa za chwilę będzie kosztowała czterdzieści dwa złote.  
    - No co to znaczy czterdzieści dwa złote, jak się kupuje i las, i tartak, i psa...  
    - Wiesz co ja ciebie powiem? Ty weź sobie ten las za darmo...  
    - A tartak?  
    - A TAR... A tartak, to ty sobie weź tyż za darmo...  
    - A pies?  
    - A pies??? A pies ci mordę lizał!!!

  • Pewien rabin w swej synagodze miał

    Pewien rabin w swej synagodze miał wieczne utrapienie z młodymi wiernymi, ktorzy na nabożenstwo przychodzili bez jarmułek. Prosił, napominał, aż wreszcie na drzwiach bożnicy wywiesił kartkę z napisem
    PRZYCHODZENIE DO DOMU BOŻEGO BEZ NAKRYCIA GŁOWY JEST TAK SAMO CIĘŻKIM GRZECHEM JAK CUDZOŁÓSTWO!
    Po tygodniu nic sie nie zmieniło, tylko ktos dopisał malymi literami
    "Próbowałem jednego i drugiego - różnica kolosalna!"

  • Pewien stary żydowski swat zapoznał

    Pewien stary żydowski swat zapoznał kiedyś młodego człowieka z wielce urodziwą panną, która to panna bardzo mu się spodobała.
    Młody zaprosił ją więc do kawiarni, a potem do teatru. Na drugi dzień rano któryś z przyjaciół  zapytał go, kim jest dla niego owa niewiasta, z którą widziano go poprzedniego wieczora.
    Młody człowiek oświadczył z dumą, że jest to jego narzeczona. Jego przyjaciel zaczął się śmiać, że chyba zwariował, albowiem z ową niewiastą żyło już pół miasta.
    Zrozpaczony młody człowiek udał się z pretensjami do swata.
    Swat wysłuchał go uważnie, po czym - wcale nie zbity z pantałyku - stwierdził autorytatywnie: "Tyż mi miasto! Tylko pięć tysięcy mieszkańców".

  • Pewien stary żydowski żebrak siedzi

    Pewien stary żydowski żebrak siedzi na ulicy ze swoim garnuszkiem i zaczepia przechodzącego obok mężczyznę:
    - Może ma pan dla mnie 3 centy na kawę...
    - A gdzie kupisz kawę za 3 centy ? - pyta mężczyzna
    - W hurcie, ma sie rozumieć.

  • Pewna żydowska para małżeńska

    Pewna żydowska para małżeńska zbliża się do obchodów 50-tej rocznicy ślubu. Mąż dzwoni do syna, który mieszka w odległym mieście i mówi:
    - Synu, zamierzamy z matką się rozwieść.
    - Tato, daj spokój. Nic nie róbcie i o niczym nie decydujcie, dopóki się nie pojawię u was. Za kilka dni będę!
    Syn dzwoni do swej siostry i informuje ją, że rodzice chcą się rozwieć. Siostra dzwoni do ojca i mówi:
    - Tato, nic nie róbcie i nie podejmujcie decyzji zanim się u was nie pojawię. Za kilka dni będę!
    Ojciec odkłada słuchawkę i mówi do żony:
    - Nie przyjechali na Paschę, nie przyjechali na Rosz Haszana ale namówiłem ich żeby przyjechali na naszą 50-tą rocznicę ślubu.

  • Pewnego dnia Albert Einstein

    Pewnego dnia Albert Einstein realizował czek w banku. Po powrocie do samochodu stwierdził brak pozostawionej na siedzeniu jesionki. W mig otoczyło go grono gapiów.
    - To pańska wina! - odezwał się jeden z nich - Nie pozostawia się tak lekkomyślnie płaszcza w samochodzie.
    Drugi orzekł:
    - To raczej wina szofera, który nie zwrócił uwagi na nie domknięte drzwiczki...
    - Co tam szofer! - wtrącił trzeci - Portier bankowy winien był zauważyć uciekającego z płaszczem złodzieja!
    - Tak jest! - westchnął na koniec znakomity fizyk - My trzej ponosimy winę... Niewinny jest jedynie złodziej, bo musiał, biedaczysko, zarobić parę groszy na chleb powszedni.

  • Pewnego razu w przedwojennej Warszawie

    Pewnego razu, w przedwojennej Warszawie zdarzyło się, że pokłócili się ze sobą dwaj Żydzi - pan Katz z panem Rosenkrantzem. Pokłócili się oni tak bardzo, że sprawa znalazła swój finał w sądzie. Tenże sąd po rozprawie wydał werdykt przyznający rację panu Rosenkrantzowi. Orzeczono karę - pan Katz miał przeprosić publicznie pana Rosenkrantza. Publiczne przeprosiny miały odbyć się w mieszkaniu tego drugiego.
    W umówiony dzień zebrali się świadkowie w mieszkaniu Rosenkrantza. Wszyscy, włącznie z gospodarzem czekają niecierpliwie na przybycie Katza i złożenie przezeń oficjalnych przeprosin. Wreszcie jest! Pukanie do drzwi, otwiera je Rosenkrantz, za drzwiami stoi Katz i tak oto mówi:
    - Dzień dobry szanownemu panu. Czy tutaj mieszka krawiec Goldberg?
    - Nie! Goldberg mieszka piętro wyżej
    - Aaaaa, to ja Pana w takim razie bardzo przepraszam!!!

  • Pięciu Żydów gra w pokera Mejerowicz

    Pięciu Żydów gra w pokera. Mejerowicz w jednym rozdaniu traci 500 dolarów, wstaje, chwyta się w szoku za pierś i pada martwy na podłogę. Pozostali kontynuują grę na stojąco, dla okazania szacunku swojemu kumplowi. Po zakończonej grze jeden wstaje i mówi:
    - Kto pójdzie i powie żonie Mejerowicza?
    Losują, ciągnąć patyki. Nordchaim, który zawsze przegrywa, wyciąga najkrótszy. Koledzy instruują go, aby był delikatny i dyskretny, aby nie pogorszać sytuacji.  
    - Dyskretny?- mówi Nordchaim- Jestem mistrzem dyskrecji i dyplomacji, zaufajcie mi.
    Idzie do domu Mejerowiczów, puka do drzwi, otwiera żona Mejerowicza i pyta się czego chce.
    -Twój mąż stracił właśnie 500 dolarów i boi się wrócić do domu.
    Żona wzburzona mówi:
    - Powiedz mu, niech się żywy nie pokazuje w domu! Żeby tak padł martwy, łajdak.
    -Tak mu powiem.

  • Po wielu latach bez kontaktu pewna

    Po wielu latach bez kontaktu, pewna Żydówka odebrała telefon od swojego syna - geja:
    - Mamo, spotkałem cudowną dziewczynę, powiem krótko - zamierzam się ożenić!
    Matka ucieszyła się, ale nie do końca pewna, nie wierzy w dobre wieści.
    - Myślę, że to by było zbyt wiele pytać, czy ona jest Żydówką ?
    - Mamo, ona jest nie tylko Żydówką, ale pochodzi z zamożnej rodziny z Beverly Hills!
    Matka nie posiada się z radości:
    - Synu, nie wiesz jak bardzo mnie uradowałeś. Jak się nazywa twoja wybranka?
    - Monika Lewinski, mamo.
    Po chwili ciszy matka pyta:
    - A co się stało z tym miłym katolickim chłopcem, z którym się spotykałeś ???

  • Pogrzeb w USA Ktoś prosi rabina żeby

    Pogrzeb w USA. Ktoś prosi rabina, żeby wygłosił kilka słów o zmarłym.
    Rabin na to: Ja tu jestem nowy, sami coś o nim opowiedzcie.
    Cisza. Mijają minuty. W końcu ktoś mówi: Jego brat był gorszy!

  • Późnym popołudniem dzieci bawią

    Późnym popołudniem dzieci bawią się na podwórzu. Chaimek przypatruje się uważnie umorusanej buzi Abramka i powiada:
    - Załóżmy się, że zgadnę, co dzisiaj jadłeś na obiad...
    - No co?
    - Zupę pomidorową.
    - Nieprawda! Zupę pomidorową jadłem wczoraj!