Cienie Przeszłości - Rozdział V

W zaciszu porzuconego magazynu Helmut znalazł się w wojskowym raju. Na stole piętrzyła się broń krótka: Makarowy, Tetetki czy też zachodni Colt 1911 bądź brytyjski Webley. Wolf podszedł do granatnika RPG, z chęcią użyłby go przeciwko Kaiserowi.
— Witam towarzysza, trochę lat minęło od naszego ostatniego spotkania. — Borys handlarz, nikt nie znał jego prawdziwego nazwiska. Rosjanin, który zamiast po upadku muru czmychnąć do kraju, zajął się dochodowym zajęciem na czarnym rynku. Dzięki wyszkoleniu z KGB, następczyni NKWD, zdołał wspiąć się na sam szczyt, plotki mówią, że nawet niemiecka armia zaopatruje się u niego.
— Witaj Borysie, cóż mogę powiedzieć, życie. — Lubił tego grubego komunistę. Był szczery, przyjacielski, cenił interes ponad wszystko. Przynajmniej nie udawał kogoś, kim nie jest.
— A jednak ponownie spotykamy się w podobnych rolach. Czym teraz mogę służyć? Może coś ciężkiego kalibru, jak RPD albo PKM? Mam też na stanie niemieckie moździerze z II wojny światowej. Albo ostatni nabytek. Miotacz ognia. Trochę barbarzyński, ale śmiercionośny. — Wskazał na ciężki przedmiot stojący w rogu.
— Chce coś dla siebie, ale nie planuje rozpętać wojny. — Wymienione bronie kusiły, ale musiał myśleć racjonalnie.
— Więc może to… — Wyjął spod biurka karabin szturmowy. — Tradycyjny AK. Kaliber 7,62. Magazynek na trzydzieści nabojów, dwa tryby ognia. Strzela w każdych warunkach, nie to, co M16.
— Wolałbym coś bardziej celnego.
— Na dalszy dystans, co? Jeden strzał z daleka i po kłopocie, nikt nie widział, nikt nie słyszał. Mam trzy takie zabawki. Mosina, z którego zdobywali sławę najlepsi snajperzy Armii Czerwonej, SWD, broń Specnazu i nowe cacuszko WSS, ale jego cena jest dosyć wysoka. — Z leżącej gazety oderwał kawałek i nasypał na nią tytoniu z pojemniczka. Zawinął i zapalił.
— Co możesz mi powiedzieć o SWD? — Nigdy nie słyszał o tej nazwie.
— Nie dziwie się, dla Stasi był to nieosiągalny rarytas. Jest to samopowtarzalny karabin wyborowy, zabawka rosyjskich służb specjalnych. Magazynek na dziesięć naboi, odciągasz zamek i naciskasz spust, póki nie usłyszysz pustego uderzenia iglicy. Strzela celnie powyżej kilometra, posiada też dobre przybliżenie. — Podszedł do długiej broni z drewnianą kolbą i celownikiem snajperskim.
— Ile? — spytał, oglądając oręż.
— Jak dla pana dwanaście tysięcy marek. Normalnie opchnąłbym go za dwa razy tyle, jednak dla lojalnego klienta zejdę z ceny. Dorzucę jeszcze skrzynkę amunicji za pięćset.
— Daj skrzynkę i sześć magazynków 9 mm. — Odliczył odpowiednią ilość i wręczył Rosjaninowi. Ten zapakował karabin do futerału i wręczył razem z resztą zamówienia.
— Powodzenia w polowaniu, towarzyszu. Ciężkie czasy dla zabójców, nie wystarczy teraz sprzątnąć byle śmiecia, potrzeba jeszcze przekupić parę urzędasów. Bez pieniędzy gówno się zrobi, a i tak nie gwarantuje to spokojnych nerwów. Uważaj na siebie, szkoda byłoby tracić tak dobrego konsumenta.
Wolf skinął głową i ruszył za ludźmi Borysa, zapewne po tej wymianie, zmieni miejsce handlu. Był ostrożnym sukinsynem. Szybko wyrzucił go z pamięci, czas się skupić na zadaniu. Wstąpił do jeszcze jednego kupca i zaczął obmyślać następne kroki.
Córkę Wagnera przytrzymywał Heinrich, weteran i wyszkolony żołnierz, ale i on musiał mieć jakieś słabości. Znalezienie go okazało się naprawdę trudne i kosztowne, jednak udało się.
Po kilku dniach śledzenia znał jego zwyczaje, niemal codziennie bywał w burdelu “Kosmate Sny”, żaden mężczyzna nie wytrzyma bez kobiety, Helmut już nie pamiętał, kiedy mógł się cieszyć pięknym ciałem u boku na łóżku. Na to przyjdzie czas po udanej zemście. Dobrze, że lokal był w mieście, śledzenie go poza nim, bez odpowiednich informacji graniczyło z cudem. Przekupił dwie prostytutki, by jedna z nich przyniosła mu płaszcz siwowłosego, podczas gdy druga będzie się z nim zabawiać. Podmienienie guzika na ten z pluskwą okazało się dziecinnie łatwe, ofiara nawet nie zorientowała się, tak była pochłonięta dziewczyną. Teraz wystarczyło słuchać.
— Jak dziewczyna? — Odezwał się Muller. Nadawany sygnał urywał się, ale dało się zrozumieć.
— Wszystko w porządku. Nie boisz się szefie, że ktoś cię zobaczy? — spytał Heinrich.
— A kto by się tym interesował? W końcu jestem płotką, w porównaniu do Kaisera. A właśnie, mam od niego dalsze instrukcje. Dogadał się z Wagnerem, ma mu zapłacić dług plus odsetki.
— Co mam zrobić z córką Wagnera?
— Po co się pytasz, skoro wiesz. — Zabrzmiał głośny śmiech. — Od razu się za to zabierz. Kaiser nie lubi, jak problemy nadal istnieją.
— Właśnie do niej jadę, coś jeszcze?
— To wszystko, ruszaj.
Wolf usłyszał trzaskanie drzwi i dźwięk schodzenia po schodach. Szybko spróbował odpalić silnik Wartburga. Zapłon i… nic. Cholera. Jeszcze raz i jeszcze raz. Heinrich powoli wsiadał do swojego auta. Wreszcie zabrzmiał ryk silnika i Helmut mógł udać się za celem.


Sara z bezradnością przypatrywała się otoczeniu. Bolały ją ręce od więzów, była brudna i spocona. Czyżby ojciec o niej zapomniał? Spędzony tutaj czas, sprawiał, że zaczęła błądzić myślami. Straciła rachubę, ile już tu siedziała. Johanson przez ten cały czas obserwował ją ohydnym wzrokiem, od którego przechodziły ciarki. Zaczęła się nawet modlić do Boga, by ją ocalił od złego losu.
Skrzypnęły drzwi i wszedł siwowłosy.
— Johanson, pakuj się do auta, przenosimy się. — Położył dziwny akcent na ostatnie słowa.
— Mówisz serio, szefie? — Zaczął być niezwykle podniecony.
— Nie będę się powtarzał. — Podszedł do związanej i rozciął jej więzy na nogach. — Wstawaj, przenosimy cię do nowej kryjówki. Tam spotkasz się z ojcem i rozejdziemy się każdy w swoją stronę. — Jego słowa brzmiały niezbyt przekonująco, ale nadzieja rozbłysła w zmęczonym umyśle, przyćmiewając jakiekolwiek podejrzenia.
Bez problemu pozwoliła wprowadzić się do auta i z radością patrzyła na drzwi od magazynu, wierząc, że już tam nie powróci. Zabrzmiał silnik i pojechali dalej. Krajobraz zaczął się zmieniać, zniknęły budynki, pojawiły się liczne drzewa.
— Dokąd mnie wieziecie? — Otoczenie nie wskazywało na uzyskanie wolności.
— Spokojnie, chatka w lesie jest punktem neutralnym.
Tylko na chwile uspokoiło ją to. Wreszcie skręcił z głównej drogi na trakt, zatrzymali się po kilku minutach. Nigdzie nie widziała żadnego budynku.
— Wysiadaj, teraz pójdziemy pieszo.
Z widocznym lękiem posłuchała rozkazu. Spacer nie trwał długo, ale zamiast drewnianej budowli zobaczyła tylko wykopany dół.
— Johanson, oto twoja nagroda za lojalną służbę. Rób, co chcesz.
Sara myślała, że się przesłyszała. Lęk powoli napełnił jej ciało, zaczęła uciekać, lecz była bez szans. Dopadł ją i przewrócił na ziemię.
— Nawet nie wiesz, ile na to czekałem, mały króliczku. — Polizał ją po szyi. — Wspaniale smakujesz.
Zaczęła krzyczeć, daremnie. W głębokiej głuszy nie znalazł się nikt, kto mógł jej pomóc. Wytatuowany młodzieniec przeniósł dłoń na jej piersi, mocno ściskając. Wydobył jedną dłonią nóż z kieszeni i przeciął bluzkę.
— Ukrywasz całkiem niezłe skarby jak na taką okularnicę. — Zaśmiał się szyderczo, radując się z krzyków dziewczyny. Przytrzymał jej związane ręce, a drugą kończyną zaczął dobierać się do spodni. Sara nie mogła uwierzyć w ten koszmar. Wciąż miała nadzieję, że to się zaraz skończy. Wolałaby szybką kulkę od takiego losu, wreszcie poddała się zmęczona. Z jej pięknych oczu pociekły łzy, zaraz zostanie zbrukana.
Nagle padł pojedynczy strzał, potęgowany przez echo. Johanson ciężko legł na kobiecie, w panice nie zauważyła jego śmierci, póki nie poczuła czegoś ciepłego. Spojrzała na bluzkę i zobaczyła krew, krzyknęła głośno. Heinrich chwycił za broń i pobiegł do najbliższej kryjówki, nie zdążył, gdy kula z SWD przebiła mu gardło, on również legł na poszycie leśne.
Dziewczyna w śmiertelnym strachu wpatrywała się w całe to zajście, serce biło, jak szalone, a oddech stawał się coraz cięższy.
— Nic ci nie jest? — Usłyszała głos nad sobą. Przestraszona zemdlała.

1 komentarz

 
  • Użytkownik shakadap

    Dobrze napisane, brawo.

    24 cze 2019

  • Użytkownik Bordo

    @shakadap Dzięki

    26 cze 2019