Do Amsterdamu [fragment]

[... ]Samolot szybował w powietrzu już dobrą godzinę. Sama maszyna nie była duża, a pasażerów można było zliczyć na palcach u jednej ręki.  
Lara siedziała w przedostatnim rzędzie, koło okna z noga założoną na nogę. Niecierpliwie szperała w małym, choć pojemnym beżowym plecaczku. Apteczki, kabury, dwa chromowane pistolety, ciemne okulary, PDA, a na samym dnie to czego szukała – mała słuchawka douszna. Kiedy sprzęt był już na swoim miejscu, wyszeptała:  
- Chłopaki, słyszycie mnie?
Do jej słuchu w odpowiedzi doszły jedynie nieregularne trzaski i szmery. Głośno westchnęła. Zaczęła domyślać się, że może to być skutek braku zasięgu, bo jakby nie patrzeć maszyna leciała wiele kilometrów nad ziemią.  
Rozsiadła się wygodnie i wsunęła okulary na nos. Z głośników powywieszanych po pokładzie wydobywała się cicha, operowa muzyka. Skierowała głowę w stronę okna. Przyglądała się "przepływającym” grubym warstwą chmur.  
Reszta lotu minęła nadzwyczaj spokojnie, wręcz nudno. Kiedy z głośników przemówił pilot, że można wysiadać, zarzuciła na ramiona skórzaną kurtkę i plecak, po czym ruszyła w stronę wyjścia.  

- Amsterdam. Stolica na światowym poziomie, a nawet nie ma tutaj mapy, albo chociaż informacji turystycznej... - Poirytowana Lara od połowy godziny błądziła między rozmaitymi kamienicami, sklepami, blokami, różnorodnymi zabytkami... i nie miała bladego pojęcia, gdzie się znajduje. Przepychała się przez tłumy ludzi na zakorkowanych przejściach dla pieszych. Po raz pierwszy była w Amsterdamie, ale od lądowania na lotnisku potrafiła opisać to miasto trzema słowami: hałas, zgiełk i kurz.  
Przechodziła właśnie koło bijącego soczystą zielenią parku, kiedy niespodziewanie usłyszała głos Zipa w słuchawce:
- Lara, słyszysz mnie? Gdzie ty jesteś?
- Gdzieś w Amsterdamie. Próbowałam się z wami połączyć półtorej godziny temu, gdzie wy byliście?
- Mieliśmy mały problem z komputerem... chociaż wszystko by działało, gdyby ktoś nie wylał kawy na kable...  
- Zip, to twoja wina... już dawno ci mówiłem, że przez te twoje zabawki koś się potknie! - Krzyknął gdzieś w dali Alister.  
- To nie są zabawki, tylko prototypy robotów! - Zirytował się czarnoskóry.  
- Może wy się pobijecie, a ja pójdę do laryngologa, bo coś czuję, że straciłam przez wasze wrzaski słuch w prawym uchu... ? - Przerwała Lara. Najprawdopodobniej ta uwaga zadziałała, bo mężczyźni nie odezwali się słowem.  
Kobieta mijała kolejne, ciemniejące już ulice. Miasto powoli zaczynało pustoszeć. Z wcześniej ogromnego tłumu ludzi, aut, tramwajów i zwierząt niewiele pozostało. Powietrze stało się rześkie. Słońce stworzyło wspaniały pejzaż, kiedy w mieszaninie barw czerwieni i żółci, zawisło nad starymi kamienicami. Croft zaczęła intensywnie myśleć, w którą ma pójść stronę.  
- Gdzie ty tak właściwie idziesz? - Zapytał zupełnie zdezorientowany Alister.  
- Do mieszkania Griso.  
- To ty wiesz, gdzie on mieszka? - Ożywił się Zip.  
- Nie wiem.  
- No to, gdzie ty idziesz?! - Obydwaj współpracownicy po barwie głosu zdradzili, że wpadli w ciężki szok.  
- Jak znajdę odpowiedni dom to będę wiedzieć.  
- Ale po czym? - Dopytywał się Alister.  
- Po płaskorzeźbie z wizerunkiem gryfa koło numeru domu.  
- Hej, dziewczyno, zwolnij trochę, bo my tu nie mamy pojęcia o czym ty mówisz? - Wyrwał się czarnoskóry.  
- Kiedyś wam wyjaśnię jak będzie trochę czasu o co z tym chodzi, bo to odpowiednia historia na nudne długie wieczory...  
- A nie lepiej kogoś zapytać o adres? Albo sprawdzić na zdjęciach satelitarnych?
- Po pierwsze, nie znam Holenderskiego, a po drugie, satelita ma widok jedynie na dachy, a nie tabliczki z numerami.  
- Okej, rób to po swojemu, a ja zajmę się w tym czasie kamerą...  
- Jeszcze jej nie uruchomiłeś?
- Nie. Byłem zbytnio zajęty szukaniem odpowiednich kabli w piwnicy... [... ]

zavi99

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 725 słów i 4000 znaków.

Dodaj komentarz