Bullet - 6

- Cześć kotek – powiedziałem uśmiechając sie.
- Cześć. Pomóż mi z siatkami – Blondynka schyliła sie żeby wyjąć siatkę z samochodu a jej długie włosy opadły na piersi.
- Czekaj, zostaw to – Podbiegłem i nie chcąc żeby dźwigała, wziąłem od razu trzy siatki.
- Dasz rade? – Ewa sie zdziwiła.
- Tak kurwa na codzień nosze worki z kokainą – powiedziałem w myślach.
- Jasne – odparlem z uśmiechem.
Kiedy weszliśmy do domu, zaniosłem torby do jej pokoju. Potem zjedliśmy obiad, mama wróciła z pracy... Siedziałem u siebie, nerwowo zerkając na zegarek. Krew w moich żyłach pulsowała, denerwowałem sie. Była dopiero 21. A ja czekałem na moment aż mama i Ewa pójdą spać.
- Idziesz oglądać film? – Ewa wyrwała mi z ucha jedną słuchawkę.
- Moge obejrzeć... – westchnąłem, pocierając czoło.
- Zgłupiejesz od tych Bulletów – powiedziała wychodząc.
- A ja nienawidze popu – Rzuciłem w myślach.  
Obejrzeliśmy jakąś komedie. Śmiałem sie, udając że wszystko jest w porządku.  
Nadeszła 23, siostra leżała w łóżku a ja obok niej. Jak zwykle.
Zasypiała przy mnie. Wychodziłem kiedy upewniłem sie że śpi. Można nazywać to chorym ale kocham ją tak samo jak Leo.
A może nawet bardziej?
- Mama... ja sie kłade -  powiedziałem. Mama jak zwykle usnęła w fotelu, oglądając film. Nic nowego, mi to akurat na ręke.
- Cześć, dobranoc – powiedziałem cicho, wiedząc że i tak śpi. Obudzi sie pewnie w nocy zdziwiona że przespała film.  
Wszedłem do swojego pokoju i wyjąłem jeden z wielu poukrywanych wszędzie kolczyków. Włożyłem go w wargę, a gdy spojrzalem w lustro od razu zobaczyłem ten wyraz twarzy. Ta wrogość w oczach – to odróżnia Edyte od Bulleta. I ten demon w środku – właśnie sie obudził.  
Słyszałem nawet plotki że stare dewoty nazywają mnie demonem. Śmiać sie czy płakać, sam nie wiem?
Ale to w sumie komplement.
Wyjąłem z szafy czarną bluzę i założyłem snapback na głowę.
Ubrany, cicho wyszedłem z domu.
Musiałem przejść kawałek do przystanku.  Paląc papierosa, czekałem na autobus który zabierze mnie w okolice mieszkania Leo. Obiecałem jej fajną noc, i taką dostanie.
W kieszeni miałem portfel. Sluchając muzyki, przeliczyłem na szybko pieniądze zabrane dzisiaj z baru. Powinno wystarczyć na klubowe szaleństwo.
Nie wiedziałem na początku na co to wydam ale jak Leo wyskoczyła z klubem... od razu sie dowiedziałem.  
Za oknem przesuwały sie puste chodniki. Było koło północy, autobus był całkowicie pusty. Jechałem sam.
W niektórych oknach, które mijałem paliło sie światło. Ale ogólnie było ciemno. Raj dla Bulleta.
Wysiadłem na końcowym, autobus pewnie zaraz zjedzie do zajezdni. Następne będzie dopiero koło 5 rano.
Idąc do Leo, postanowiłem zaplanować tą noc teraz a nie potem gnać ulicami na złamanie karku i wkurwiać sie na Festera.
Jutro mama ma na rano do pracy. Ewa wyjeżdża o 7 i pewnie zajdzie mnie obudzić. Więc na 6 rano musze być w domu spowrotem.  
- Pojade autobusem – Pomyślałem, zastanawiając sie czy dzwonić po moją prywatną taksówke. Znaczy czy budzić Zacka o 5 rano.  
On jest właśnie takim moim chłopcem na posyłki. Nie wiem czy to dlatego że jest ciotą, ale mam do niego takie nastawienie. Że nie pasuje do The Bullets. Wygląda jak pedał i dlatego nie traktuje go jak pełnoprawnego członka gangu. Ale przyjacielem jest pierwsza klasa.  
Doszedłem do mieszkania i wszedłem na górę. Leo stała przed lustrem opartym o ściane obok drzwi. Ubrała czarne obcisłe szorty, jakiąś bluzke złożoną z pasków która odsłaniała jej płaski brzuch i czarne szpilki. Założyła też okrągłe ciemne oklulary i bransoletkę z łańcuszków.  
- Dziewczyna Bulleta – powiedziałem, sugerując że mi sie podoba. Rzuciłem bluzę w kąt i podszedłem do wieszaka z moimi ciuhami. Ja też musze sie przebrać skoro idziemy do klubu.  
Włożyłem czarną koszulke i ciemno-granatowe dżinsy. Poprawiłem kucyk i nałożyłem na siebie czarną, skórzana kurtkę. Na nogi wybrałem czarne ciężkie trepy.
- Idziemy? – spytałem, stając koło drzwi. Leo pakowała moje fajki i nasze telefony do małej kopertówki.  
- Tak, kotek. Już – powiedziała i ruszyła przodek, zapinając torebkę. Zjechaliśmy windą na dół i trzymając sie za ręce, ruszylliśmy przez miasto utrzymując je przy życiu.
Na uicach miejscami było spokojnie i pusto, a gdzie indziej jakieś pijaki darły ryje. Wolałem te pierwsze okolice.
- Wchodzimy tu? – zapytała Leo kiedy przechodziliśmy obok drzwi zza których było słychać głośną muzyke.
- Dawaj! – powiedziałem głośniej i pociągnąłem ją po schodach do klubu.  
Bramkarz tylko na na zerknął. Nic nie powiedział, tylko nas wpuścił.
- Jak to zrobiłeś? – zapytała Leo. Nie wyglądam nawet na 15 lat a co już mówić o wejściach do klubów...
- Jestem Bullet. Moge wszystko – powiedziałem zbliżając sie do baru. Lada świeciła na niebiesko, oświetlając nogi i dupy zgromadzonych tam, skąpo ubranych lasek.  
Przyciągały wzrok...
- Ej... Tu jestem – Leo mnie szturchnęła kiedyt moje oko zawiesiło sie na dupie w ciemnej mini.  
- Wiem kotek... – wytłumaczyłem sie. Barman zapytał nas co chcemy pić.  
Przekrzykując muzyke i hałasy w tle zawiadomilem go że whisky z colą. Całe butelki, znaczy.
-Hahaha – Demoniczny śmiech wydobył sie z moich ust kiedy nisłem butelki w stronę jednej z wolnych kanap na tyłach klubu. W sumie mógłbym wynająć loże i przy okazji zrobić tam z Leo coś jeszcze ale... po ca tracić hajs?
Leo postawiła na stoliku przed kanapą dwie okrągłe szklanki a ja napełniłem je brązowym piciem. Whisky z colą . To co Bullet lubi najbardziej.
Leo usiadła obok mnie i uśmiechając sie słodko, stuknęła sie ze mną szklanką.  
Ja pocałowałem ją w usta i wziąłem łyk drinka. Ona zrobiła to samo.
Obok nas ludzie tańczyli ale to miejsce było trochę dalej od parkietu. Było tu więc troszke spokojniej.
Leciał Wiz Khalifa – Get High. Zapaliłem papierosa i pocałowałem swoją dziewczynę jeszcze raz, wpuszczając dym do jej ust.
Damn... Zajebiście wyglądała gdy pary wypływaly z jej kształtnych lecz delikatnych ust.
Ten uśmiech na mojej twarzy... Zauważyła go.
- What? – Burknęła śmiejąc sie.
- Masz może ochote... – Chciałem o coś zapytać lecz ona przystawiła mi palec do ust.
- Cii... Potem. Chodź tańczyć – powiedziała i pociągnęła mnie na parkiet.
Wmieszaliśmy siew tłum. Szczerze... kiepsko tańcze. Zazwyczaj tylko bujam sie w rytm muzyki. Gdyby tu zrobić mosh pita to dopiero bym zaczął tańczyć. Ale niestety, jesteśmy w pierdolonym klubie.
Leo to lubi, ja lubie tylko pić. Mógłbym siedzieć całą noc na kanapie, sluchać muzyki, jarać i chlać do rana. Ale skoro ona chce tańczyć...
Ocierała sie o mnie. Tak jak większość ludzie. W tym tłumie każdy ocierał sie o każdego. Nienawidziłem tego ale byłem tu z Leo. Musiałem sie opanować.
Sam kiedyś słuchałem rapu, trance, techno... Ale teraz słucham metalu i nienawidze takiej sieczki jaką puszczają w takich miejscach.  
Po kiku piosenkach miałem dość. Leo chyba to zauważyła.  
- Co jest? – zapytała widząc wyraz mojej twarzy. Wkurwienie, znudznie...
- Zaraz wracam – Rzuciłem i nie mówiąc nic więcej, oddaliłem sie od niej.
Zostawiłem ją samą tylko na chwile.
Szybko znalazłem Dja. Zaprosiłem go... Odciągnąłem od konsoli... Dobra,  zaciągnąłem go na bok, ten sie szarpał nie wiedząc o co chodzi...
Chłopak może rok starszy ode mnie, wyższy ale przestraszył sie.
Przyciskałem go do ściany, równocześnie celując z broni w jego brzuch.
- Słuchaj kurwa. Dzisiaj jest Metalowa Noc – powiedziałem powoli.
- Jaka kurwa noc? – zapytał. Jego oczy sie szkliły. Wyglądał i mówił jak pedał. Miałem przez to jeszcze większy ubaw.
- Taka że zapierdalasz tam i puszczasz jakaś cięższą muzyke. I zapuść Bullet for my Valentine bo pociągne za spust -  Kończąc zdanie, przycisnąłem lufe bardziej.
Chłopak chyba przystał na moje warunki. Puściłem go i wróciłem na sale. Leo siedziała na kanapie, sącząc rinka.
- Gdzie byłeś? – powiedziała cicho.
- A... gadałem z kumplem – skłamalem. Ale... ha, to jest Leo.
- Nie kłam. Zostawiłeś mnie samą... – Przycisnąłem palec do jej ust a w tym momencie usłyszałem Tears dont Fall. Najpiękniejsza piosenka jaka istnieje...
Nie chciałem sie z nią kłócić.
- Cii--- Chodź tańczyć – Uśmiechnąłem sie. Leo chyba też, tak leciutko.
Kołysaliśmy sie w rytm muzyki. Tak to ja moge tańczyć...
Położyła mi głowę na ramieniu.
- Bullet... – wymamrotała.
- Ym...?
- Coś ty zrobił...
- To co trzeba było – Uśmiechnąłem sie, czując jej policzek obok mojego.
Po kilku następnych wolnych, ale ciężkich kawałkach zauważyłem że w klubie jest jakoś mniej ludzi.
W głębi duszy czułem dumę...
- Chyba mamy klub dla siebie – powiedziałem patrząc Leo w twarz. Uśmiechałem sie,  dumny z siebie.
- Trzeba być Bulletem żeby tak rozjebać impreze – powiedziała.
Zaśmiałem sie i pocałowałem ją mocno.
Tuliłem do siebie aż oboje uznaliśmy że nie ma co czekać.
W klubach zawsze sa jakieś pokoiki dla Dja czy coś takiego. Właśnie taki znaleźliśmy. Stał tam jakiś facet i odpalał skręta z ziołem. Zasmrodził atmosfere...
- Wypierdalaj! – wydarłem sie, ciągnąc Leo za sobą.
Facet szybko opuścił małe pomieszczenie.  
Śmierdziało trawą, ale nie przeszkadzało to nam. Kopnąłem mały stolik który mi zawadzał i wylałem czyjeś piwo. Przycisnąłem Leo do ściany, nie odrywając swoich ust od jej.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1831 słów i 9747 znaków.

Dodaj komentarz