Bullet - 18

Mama na szczęście była u siebie w pokoju także bez problemu naszykowałem alkohol i bawiąc sie telefonem, czekałem na kolegów.  
Zjawili sie punktualnie. Domyślałem sie że przyjechali autobusem.Zack, Fester, Niko i Ross.
Otworzyłem furtkę i przywitałem sie z każdym z nich. Dobre humory dopisywały, czułem że ta niedziela nie będzie taka zjebana jak zapowiadał poranek.  
- Przeniosłem grila na ogród, także znacie droge – powiedziałem i poszedłem za nimi za garaż. Była tam furtka na nasz ogródek.
Spore miejsce porośnięte trawą, drewniany stolik, łewki i huśtawka. Oraz miejsce na ognisko ale dzisiaj jego funkcję spełniał stary grill.  
- Lubie ten twój ogródek – powiedział Fester . Nie widzialem jego oczu zza ciemnych okularów – Klimatyczy kawałek trawnika.  
Chłopaki to potwierdzili a ja nieudolnie zabrałem sie na rozpalanie grilla.  
- Daj to ofermo – rzekł Niko po 5 minutach. Zastąpił mnie a ja wcisnąłem sie na ławkę obok Festera. Przez telefon mówił coś o biznesie a wolałbym to zalatwić najpierw zanim sie schlamy i moja mama przyjdzie z wizytą.  
- Co miałeś na myśli mówiąc „sprawy służbowe”? – spytałem, obserwując jak Nikko rozpala grila.
- A, no tak – odparł, bawiąc sie  otwieraczem do piwa – Mam coś dla ciebie.
Chłopak sięgnął do kieszeni i wydobył z niej niewielkie zdjęcie. Podał mi je, od razu poczułem sympatię do osoby na nim.  
Była tam twarz dziewczyny. Miała jasne blond włosy i opaloną skórę. Uśmiechała sie, zupełnie jakby wziął to zdjęcie z facebooka.  
- Znalazłeś mi kochanke? – zaśmiałęm sie. Nie, to nie może być prawda.
- Podoba ci sie? – zapytał, głupio sie uśmiechając.
- Nawet fajna – odłożyłem fotografie na stolik – Co z nią?
Zapytałem całkiem poważnie, dostałem całkiem poważną odpowiedź.
- Mamy ją porwać.
- Co? – zapytałem, będąc zdziwionym. Zabijalem ludzi, okradałem ich a także ich domy... nawet centra handlowe. Ale porywaniem ludzi sie nie zajmuje.
- No... normalnie. Mamy ją gdzieś „ukryć” na kilka dni.  
- Ukryć znaczy... porwanie dla okupu? – zapytałem aby sie upewnić.  
- Tak, najlepiej to zrobić jutro – powiedział kumpel. Otworzył sobie w końcu piwo i dodał – Jak będzie szła na uniwerek.  
Uniwerek... chciałem kiedyś studiować. Ale tak sie złożyło że jestem po skończeniu liceum, bez matury i pracuje za lepszy hajs niż niejeden magister inżynier. Tak, z tą różnicą że moge w każej chwili zginąc albo zostać aresztowanym .
- Masz jakiś plan? – spytałem.
- Tak, bierzemy vana i załatwaimy sprawe. Nic prostszego  -  Fester upił łyk piwa.
- Vanem ja sie zajme, przyjade po ciebie koło 6 – wtrącił sie Ross który dotychczas tylko sie przysłuchiwał.
- A ja znalazłam miejscówke – dodał Zack – Ta chatka na końcu tej leśnej dróżki o tam – wskazał kierunek. Cholera...
- ALE TAM JEST MOJA MELINA! – Powiedziałem, troszkę zdenerwowany.  
- No... lubisz tam siedzieć... jest to jakby twoja druga chata... wytrzymasz tam kilka dni w towarzystwie więżniarki do ruchania – wyliczał Zack zgłupim uśmieszkiem na ustach.  
- Nie takie miałem plany – wymamrotałem, obracając papierosa w palcach.
- Nie masz wyboru, Bullet – powiedział Fester ze skupieniem na twarzy – A hajs za to będzie niezły.
Zastanowiłem sie chwilę. Nie miałem ochoty na kilkudniowy urlop... praktycznie od życia. Od Leo... rodziny...
- Ile mam ją tam trzymać? – zapytałem, wiedząc że chłopaki czekają na odpowiedź.
- Mniej niż tydzień, takie są prognozy – odparł jeden z nich.  
Po jeszcze kilku pytaniach, zgodziłęm się. I tak by mnie do tego zmusili, chociaż to moi kumple.  
Grill sie palił, kiełbasa na nim dochodziła.
Ja w myślach pakowałem plecak wiedząc że musze jeszcze wymyśleć wymówkę „Mamo, znikam na tydzień bo...” no właśnie. Co?
Nie wiem co jej powiedzieć. Ale... czy wogóle muszę...
Moge powiedzieć że ktoś mnie porwał... Tak, bardzo śmieszne Bullet.
Po kilku chwilach jedzenie było już gotowe. Smakowało, słyszałem śmiechy kumpli ale cały czas byłem skupiony na jutrzejszej akcji. I to nie tak jak zawsze.
Zwykle skupiam się i zaklinam rzeczywistość żeby wszystko dkobrze poszło. Ale teraz miałem pewne ogromne obawy.
I dotyczyły mnie, nie akcji. Naprawde nie chciałem znikać na kilka dni – jak już to do Leo i nigdy nie wracać, ale coś takiego...
- Fester, a ty nie możesz sie tym zająć? – spytałem nagle kumpla. Wyrwałem go z jakiejść ciekawej rozmowy z resztą. Zastygł w uśmiechu, poważniejąc po chwili.  
- Jesteś dowódcą, a zachowujesz sie jak cipa. Kurwa, Bullet! Dorośnij!
Jak widać nic sobie nie robił z moich obaw. A ja naprawde nie chciałem podejmować sie tego zadania.  
- Ja pierdole... Zaraz wracam – Po prostu odszedłem od stołu. Znalazłem się po chwili, oparty o ścianę domu z fają w ręce.
Przez okno, widziałem mamę krzątającą sie w kuchni.  Ewa jest ze znajomymi, Leo nudzi sie u siebie... W poniedziałek miałem się z nią spotkać... Dlaczego ostatnio wszystko sie pierdoli?!
Zacząłem rozmyślać o miejscu, gdzie spędze następny tydzień. O mojej chatce niedaleko stąd.
Jest to opuszczony domek letniskowy, który kiedyś znaleźliśmy przypadkiem, włócząc się po wsi. Nie ma prądu, wody... Ale gdy wszedłem tam pierwszy raz po prostu się zakochałem.
Ta chatka była mojąkryjówką przed światem. Gdy miałem dosyć jednego ze swoich oblicz, po prostu jechałem tam. Nikt mi nie przeszkadzał, mogłem być po prostu sobą. Nie Edytą czy Bulletem, po prostu SOBĄ.
A teraz mam tam spędzić tydzień w towarzystwie fajnej laski.
Każdy normalny by sie zgodził. Tylko ja nigdy nie byłem normalny.
Jednak, nie miałem za bardzo wyboru.  Zgasiłem papierosa i wszedłem do domu. W korytarzu poczułem zapach mielonych.
Kotlety mojej mamy – najlepsza rzecz na świecie. Zamierzałem powiedzieć rodzicielce że nocuje u Festera. Wiem że „bardzo ją to ucieszy” bo ostatnio rzadko bywam w domu, ale nie mam innej opcji. Lepiej zrobić to szybko, będzie mniej bolało. Zniknę już dzisiaj.  
Gdy tylko wszedłem do kuchni, mama zapytała „Co tam?”.
- Mama... my z chłopakami wyjeżdżamy na troche – Ten pomysł pojawił się nagle... I chyba był dobry.  
Kobieta zastygła.
- Gdzie? – spytała nieco zaskoczona.  
- Pod namioty. Na jakiś tydzień – skłamałem, opierając się ręką o ścianę.  
Nie odpowiedziała nic, tylko zaczęła przekręcać mięso na patelni.  
Czekałem, na jej słowa. Dłuższą chwilę.
- A daleko?  
- Nad  Białe – Wymieniłem pierwsze lepsze jezioro.  
- Byliśmy tam rok temu – skomentowała, nie spuszczając wzroku  czynności którą wykonywała.  
- No, my jedziemy w tym roku. Dzisiaj jade do Festera, a jutro rano wyjeżdżamy – kontynuowałem swoją opowieść.  
- To sie spakuj. I nie zapomnij niczego – Posłała mi lekki uśmiech.
- Dobra, zaraz to zrobię. Za chwile – Szybko wyszedłem z domu i poszedłem na ogródek.
Czułem sie jak ostatnia gnida i kłamca. Ale co zrobić, cel uświęca środki.
- Fester! – krzyknąłem, zamykając furtkę – Mam plan.
Opowiedziałem mu, co wymyśliłem. Zgodził się, będąc pod wrażeniem że już sie nie stawiam i zamierzam wykonać tą misję.  
- Okej, to może u mnie dokończymy te flaszki – powiedział, zbierając browary ze stolika. Gdy ja poszedłem spakować plecak, on pakował do swojego całe jedzenie które znalazł.  
Ja w ciszy spakowałem kilka ciuchów, jakieś kosmetyki, broń, więcej browarów, laptopa, słuchawki i kilka kostek do gitary. Zabiorę od Festera akustyka, przynajmniej nie zanudze się tam na śmierć.  
Nie dopuściłem do głowy myśli, że mogę po raz ostatni wychodzić z tego domu. Że ostatni raz widzę mame.
Pożegnałem się z nią tak jak zwykle. Nie było opcji że coś pójdzie nie tak. Nie pozwolę na to.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 1424 słów i 7943 znaków.

3 komentarze

 
  • Disco

    @EdD ok, bardzo ciekawe opowiadanie ;) :)

    13 lip 2016

  • EdD

    Bedzie, nawet zaraz wstawie :) Zapomniałem całkiem

    13 lip 2016

  • Disco

    Będzie kolejna?

    13 lip 2016