Bullet - 4

Kiedy mężczyzna w średnim wieku mnie zobaczył, od razu zaczął sie pocić a jego ręce dostały telepki.
Cieszyłem sie w głębi duszy. Lubie gdy ludzie sie mnie boją.
- Y... Dzień dobry Bullet – powiedział po chwili. Chyba nie chciał palnąć nic głupiego. Nie zbliżyłem sie do niego. Stałem oparty o przeszklone drzwi.
- Dobry... Będzie dobry jak sie rozliczymy – Mruczałem pod nosem.
- Ale ja już zapłaciłem... – wyjąkał. Zaczął sie pocić jeszcze bardziej.
- Ale ja potrzebuje więcej hajsu – powiedziałem podchodząc do lady – TERAZ!
Wydarłem sie, kładąc portfel na blacie. Facet sie przestraszył, mocno.
- Il... Ile chcesz? – wyjąkał, cofając sie do tyłu. Miałem ubaw.
- Hmm... Ile Bullet wydaje na imprezy? – Udałem że myśle. Potem powiedziałem stanowczo – Dwa koła gotówką.  
- Zaraz przyniose – powiedział pośpiesznie, idąc szybko na zaplecze.
- I frytki do tego! – krzyknąłem.
Wlaściciel wrócił po chwili. Niósł w rękach banknoty. Posłusznie włożył je do mojego portfela.
- Dwa tysiące... I frytki – Jakał sie. Kurwa, jaki leszcz...
Obok portfela postawił reklamówke a naszym jedzeniem.
- Dzięki ziomek – powiedziałem chowając portfel do kieszeni. Zabrałem reklamówke .
- Miło robić z tobą interesy. I masz dobre żarcie – Rzuciłem wychodząc.
Recholiłem sie pod nosem, wracając do auta. Przez otwarte okno wrzuciłem frytki na kolana Festera. Obudził sie.
- Zgadnij co właśnie zrobiłem – Uśmiechnąłem sie.
- Okradłeś knajpe? – wymruczał.
- Można tak powiedzieć – rzekłem, wsiadając do samochodu.
Jedliśmy na parkingu.
- To bezpiecznie tak tu stać? – Fester mówił z frytką wystającą mu z ust – A jak zadzwoni na psy?
- Prędzej sie zesra – powiedziałem z pełnymi ustami. Faktycznie, mają tu najlepsze frytki w mieście.
Nagle wpadł mi do głowy następny świetny pomysł. Po frytkach została tylko torebka.  
- Pod siedzeniem jest piłka do bejsbola. I marker. Daj mi to – powiedziałem do Festera. Po uśmieszku na mojej twarzy już wiedział jak to sie skończy. Bullet wpadł na szalony pomysł, Betta watch out.  
Kumpel dał mi rzeczy a ja napisałem coś na papierku i zawinąłem w niego piłke.
- Włącz Raising Hell – poleciłem Festerowi.
Jak Bullet, to For My Valentine.
Włączyliśmy muzyke na cały regulator. The Bullets są w pobliżu, to nasz znak rozpoznawczy. Zawsze na monitoringu w bankach które obrabialiśmy słychać Bullet For My Valentine.
Kiwałem głową w rytm muzyki, skupiając sie.
- Let’s have some fuckin fun – powiedziałem, ruszając z miejsca.
Kiedy przejeżdżaliśmy obok ogromnego okna w knajpie, krzyknąłem „Teraz!”.
Fester, zadowolony z mojego pomysłu rzucił z całej siły piłką w szybe. Ta rozprysła sie na drobne kawałeczki, włączając alarm.
Musieliśmy spadać, ale właściciel znalazł wiadomość „Najlepsze frytki w mieście – B”
- Im raising hell – mruczałem pod nosem. Siejemy zniszczenie i destrukcje, chyba można to nazwać piekłem.
Kiedy Matt Tuck śpiewał o wojnie, my dojechaliśmy pod mieszkanie Festera.  
- To do jutra – pożegnałem sie z nim.
- Wyruchaj Leo – Rzucił wychodząc. Uśmiechał sie szeroko.
- Wypierdalaj! – Rzuciłem, śmiejąc sie.  
Wyjechałem z parkingu. Jechałem w strone mojego/Leo mieszkania.
Stając pod kamienicą, włączyłem mój drugi telefon. Kurwa.
Ewa dzwoniła dwa razy. I smsy „Czego nie piszesz?”...
Westchnąłem, wybierając jej numer.
- Hej. Chciałaś coś? – powiedziałem gdy odebrała.
- Martwiłam sie. Co sie stało?
- Telefon mi padł i zgubiłam ładowarke... znowu – Skłamałam.
-  Jak zgubiłaś ładowarke? Wczoraj ci dałam! – Wyczułem że moja siostra zaraz sie wkurzy. Drugi dzień z rzędu to samo kłamstwo. Bullet, zaraz spieprzysz sprawe...
- Ale znalazłam już, kotek... – wyjęczałam, chcąc żeby już dałą mi spokój.
- Ehh... Będe za jakieś trzy godziny, musze gdzieś zostać po pracy. Zakupy, wiesz...
- Aha, czyli nie idziemy na spacer? – Powiedziałem, udając zawiść. Musze stwarzać pozory.
- Przeprasza, zapomniałam całkiem.
- Spoko – powiedziałem, uśmiechając sie. Czyli mam jeszcze jakieś dwie godziny które moge spędzić z Leo.
- A co robisz? – spytała Ewa.
- Siedze przed kompem, pisze opowiadanie... – powiedziałem.
- Aha... No dobra, to wyklep coą fajnego.
- Jak zawsze – Uśmiechnąłem sie.
-  Kończe. Pa.
- Kocham cie.
- Nie kłam.
Uśmiechnąłem sie. Zawsze  tak mówi. Ale ja naprawde nie kłamie. Jest dla mnie wszystkim i nigdy nie chciałem jej okłamywać. Ale... życie toczy sie tak jak chce a nie tak jak my chcemy.  
Była 15. O 16 Ewa kończy prace, 0 18 moja mama. Czyli ja w domu musze być koło 17.
Wyliczyłem, po czym wysiadłem i zamknąłem samochód. Wszedłem na klatkę schodową i wszedłem schodami na 4 piętro.
Nie pukałem. Tylko po prostu otworzyłem drzwi do mieszkania. Leo wie że Bullet nie puka i lubi wpadać bez zapowiedzi.  
Mieszkanie jest urządzone w stylu industraialnym Czerwona cegła naścianach, miejscami pomalowana przeze mnie na ciemneijszy odcień. Na podłodze sam kładłem ciemne, stylizowane na stare panele.
Mieszkanie jest oświetlane jarzyniówkami. Kiedy sie wejdzie, stoi sie w małym salonie. Jest oddzielony ścianą od sypialni.W salonie stoi tylok narożnik i stolik pod telewizorm wiszącym na ścianie.
Po prawej stronie mieszkania jest szafa w ścianie. Ale to jest raczej garaz dla mojej Rki.
Mój kochany R1. Tak, trzymam motor w mieszkaniu na 4 piętrze. Trzeba być  Bulletem.  
Obok szafy są drzwi do małej kuchni.
A sypialnia obok której właśnie przeszedłem... Jest tam tylko materać na którym właśnie walał sie koc.  Obok niego stało kilka tojaków na nasze ubrania. A nad nim... plakat Bullet For My Valnetine. Kamień węgielny tego mieszkania.  
W kuchni były drzwi do łazienki, szafki, kuchenka i mała lodówka. I Leo która akurat gotowała spaghetti. Jakby sie mnie spodziewała.  
Leo była dosyć niska, tak jak ja. Szczupła, piękna. Włosy miała nieco dłuższe niż moje tylko że miała wygolony tylko jeden bok. Jej bujne, ciemne kosmyki opadał na lewą część twarzy.
Ubierała sie na czarno. Jak ja.
Spod krótkiej bluzki, było widać jej kawałek tyłka.
Szczerząc żeby, klepnąłem ją w dupe.
Pisnęła, odwrwacając sie gwałtownie. Jej gładka twarzy wyrażała zaskoczenie. I... jakby chciała mi zajebać.
- Jezu Bullet! – krzyknęła.
- Wiesz że wpadam bez zapowiedzi – powiedziałem  śmiejąc sie.  
- Osz ty... – Dziewczyna wróciła do mieszania w garnku wypinając do mnie swój zgrabny tyłek.
- Naprawde masz zajebistą dupe – wypaliłem. Miałem wyjebane co powie. Jest moja i tylko moja.
- Weź sie zamknij i talerze wyjmij – odparła, kończąc temat.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1231 słów i 6833 znaków.

1 komentarz

 
  • NataliaO

    Fajne opowiadanie :)

    17 wrz 2015