Nim przyjdzie jutro # 14

Nim przyjdzie jutro # 14Ela spojrzała na haftowaną makatkę, która wisiała tuż pod świętym obrazem. Przytwierdzona była kilkunastoma małymi gwoździkami, przy czym ostatni z lewej na tyle odstawał od ściany by uwidocznić jaśniejszą część tynku.


    - Nigdy nie dowiedzieliśmy się, co stało się z jej rodzicami, jaka była przyczyna, że opuściła swój dom.  
Dość powiedzieć, że dobrze się stało, że akurat wybrała ten tą trasę, a pan Bronek wziął nas by odebrać przesyłkę do sklepu. My z Elwirką to czekałyśmy jak zwykle na boku, fantazjując o tym, co to może przyjechało z zabawek.  
Jedynie Inga nie potrafiła usiedzieć na jednym miejscu, Pan Bóg nie obdarzył jej darem cierpliwości, musiała wszędzie pozaglądać. W pewnym momencie zauważyliśmy, że prowadzi jakąś młodą kobietę.  
Pamiętasz jak ci opowiadałam o tych ulotkach, które umieszczała w wagonie?


   - Tak, taka informacja o sklepie, gdzie jest usytuowany i jaką prowadzi działalność.


    - Dokładnie.
   Ale gdy w wagonie ktoś siedział to zaczynała oprócz zostawiania ulotek i że tak się wyrażę agitować, bo uwierz mi Inga na pewno nie robiła tego normalnie jak każdy inny.  
I co to ja miałam powiedzieć…..
A! I wtedy zdarzyła się rzecz bardzo dziwna, ta właśnie kobieta wstała i powiedziała do Ingi ni mniej ni więcej a takie słowa:
    - „ Możesz mi panienko nie wierzyć, ale mnie się to wyśniło, jak tu weszłaś ja przypomniałam sobie  
      tą scenę i wiedziałam, co powiesz i wiem, że ja mam teraz wysiąść.”

Inga mówiła, że jak na nią spojrzała, to wyglądała jakby ją ktoś śmiertelnie wystraszyła, a musisz wiedzieć, że Ksenia to z charakteru i postury była taka baba herszt i ją nie było łatwo usadzić, o to to nie.  
A jednak ta korpulentnej postury kobieta ciężko oddychała, jakby nagle zabrakło w pomieszczeniu powietrza, a ona ostatkiem sił próbowała wciągnąć ostatnie hausty.


       Ela odstawiła talerz i nie wiedziała, co powiedzieć, bo co prawda sama słyszała o takich sytuacjach, że ktoś doznawał proroczych wizji, ale jej nigdy nie udało się wyśnić niczego, co można by przełożyć na przyszłość.

  - Tak moja droga, takie rzeczy zdarzają się bardzo rzadko. Moja mama powtarzała, żeby o tym nie rozmyślać, bo to mary, a w snach to przeważnie złe się sprawdza.

Pani Czesława pobiegła z myślami w odległe czasy, bo jej, że to twarz zastygła a wzrok utkwiła w firanie.

   - I ona tak po prostu wysiadła z pociągu i z wami została?


    - Wiem, że to ma posmak bajdy, ale przypominam ci, że to były lata trzydzieste, wiele osób szukało pracy, własnego kąta, często najmowali się, jako pomoc domowa.  
Minęło kilkanaście lat od końca wojny światowej, o której jeszcze nikt nie mówił pierwsza, ale już za parę lat jak wiesz zeszła na drugi plan.
Tak, więc wszystko powoli wracało do normy, ludzie zaczynali wierzyć, że najgorsze za nimi, ale wciąż jeszcze wielu szukało swego kąta. Dlatego w tym czasie dla nas to nie było aż tak dziwne, co nie znaczy, że to było nagminne.


  Ela starała się to przyswoić, choć ciężko jej było to pojąć, nie wyobrażała sobie by mogła tak jechać bez planu, ona zawsze miała uporządkowane życie i uważała to za wartość, która procentowała.


  - Ale najciekawsze w tym wszystkim było zachowanie pana Bronka, który na głośno artykułowane prośby Ingi, skierował tylko dwa pytania do Kseni.  
  Pierwsze brzmiało:
    
     - „Czy jak ci powiem abyś wróciła do domu, bo cokolwiek się zdarzyło będzie dobrze, to mi  
        uwierzysz?”  

     Ksenia popatrzyła mu prosto w oczy i odpowiedziała:

      - „ Proszę pana, a jak ja powiem, że ja już nie mam domu, a cokolwiek dobrego się zdarzy  
         przyjmę z wielką radością, to pan mi uwierzy?”

      
      Pani Czesława wstrzymała się przez kilka sekund z opowieścią, by zrobić większe wrażenie.  
Ela nie pośpieszała, stwierdziła, że staruszka sama zdecyduje, kiedy odkryje resztę opowieści.  
Powoli uczyła się odgadywać jej upodobania, zamiłowanie do egzaltowanych wypowiedzi, przykładania wagi do wypowiadanych słów, by miały większą siłę rażenia.


    - Pan Bronek potarł podbródek i po chwili zapytał:
    
     - „ Jesteś przy nadziei, to znaczy w stanie błogosławionym?”  

      Kseni to się nie spodobało, bo zmrużyła te swoje wielkie czarne oczy, przestąpiła z nogi na nogę, zrobiła głęboki wdech i rzekła:  

       - „ Jestem wolna, to znaczy jeszcze o tym nie zdecydowałam”.  

  Kazał jej poczekać aż załadujemy przesyłkę, a gdy skończyliśmy, wziął od niej walizkę i ruszyliśmy już bez słowa do sklepu.


     W tym momencie pod posesje podjechał samochód, z którego wysiadł mężczyzna.
Pani Czesława spojrzała od niechcenia by stwierdzić, że zna tego człowieka. Najwidoczniej spodziewała się jego wizyty, bo nie widać było po niej efektu zaskoczenia.

  - To mój zięć, miał mi przywieść parę drobiazgów.

Ela poczuła się nieswojo, co by nie mówić, to jednak była obcą osobą.  
Różnica wieku nie przemawiała na jej korzyść, a krótki okres znajomości pogłębiał jej niepewność, co do jej obecności w tym miejscu.

  - Dzień dobry mamo – dało się słyszeć już w korytarzu.

- Wejdź, jesteśmy w kuchni.  
   To mój zięć, Marian, a to Elżbieta, o której wam opowiadałam.

-  Dzień dobry pani. Marian Ogarek.

Następne części:  Nim przyjdzie jutro 15 Nim przyjdzie jutro 16 Nim przyjdzie jutro17

milegodnia

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe, użył 1021 słów i 5435 znaków.

Dodaj komentarz