Nim przyjdzie jutro # 11

Nim przyjdzie jutro # 11Za oknem zapadał zmrok, który po tak pochmurnym dniu nie był wyczekiwany, jak choćby jeszcze wczoraj, gdy rozgrzany przez słońce organizm domagał się chłodnego dotyku.

     Ela odłożyła album na półkę i wyszła z sypialni, by zajrzeć do swoich pociech, sprawdzić, co porabiają i zapytać, czy mają chęć na przysmak, truskawki.
To w zasadzie było pytaniem zaczepnym, wręcz retorycznym, one nigdy nie przepuszczały takiej okazji, ale chciała po prostu je zobaczyć, jak bardzo są jeszcze z nią, póki jeszcze mają czas na deser, na chwilę z rodzicem.
Przygotowane w salaterkach truskawki posypała cukrem i dorzuciła do tego kilka łyżek śmietany jogurtowej. Te dla Edwarda umieściła w lodówce, ponieważ wyszedł z domu, by obejrzeć ze znajomymi jakiś mecz i jak to sam określił: - „ przeżyć wewnętrzne uniesienie, gdy jego Barca, zdemoluje Real”.
Ela nie znała się na tym i nie widziała w tym większej ekscytacji, ale starała się to na swój sposób przyswoić, jeśli nie mogła zrozumieć, za to, że on bez słowa krytyki tolerował jej komentarze, jakie wydawała podczas programu –„ Taniec z gwiazdami”.

       Dzieci zjadły w wielkim pośpiechu, nie umiały się delektować posiłkiem, nie umiała je też zachęcić do wyjawienia ciekawostek z ich ostatnich dni, by powiedziały, co je rozbawiło, zdziwiło, toteż chwila sielanki była bliżej rangi tych do przeżycia niż zapadających głęboko w pamięci.  
Kacper patrzył na nią dość sceptycznie, nawet zażartował: -„ Mamo, czy to jest filmowane i zaraz okaże się, że ktoś wyskoczy i powie MAMY CIĘ!!”  
Elę to zasmuciło, być może nie czuła się na siłach, by stawać w konkury o miano najlepszej mamy, ale miała dobry kontakt z dziećmi, no właśnie, może już nie dziećmi.  
Może te pytania już nie były adekwatne do ich wieku, może należy z nimi rozmawiać jak z koleżanką, kolegą, że może trzeba zweryfikować jej matczyny stosunek i zadawać pytania jak dorosłemu?


      
        Miała wieczór dla siebie, szkoda tylko, że nie czuła się wolna od natłoku myśli, które nie mogła odłożyć jak album na półkę, a bardzo tego chciała.  
Weszła do łazienki, ściągnęła czarne dżinsy i koszulkę w biało- niebieskie pasy, następnie bieliznę, gdy przechodziła do kabiny w lustrze zaświecił medalionik. Gdy tak stała pod prysznicem a gorący strumień wody oblewał ciało, to przyszło jej na myśl, że dawno już nikt nie mydlił jej pleców.  
Uśmiechnęła się, że takie niedorzeczności ją naszły, ale mimo wszystko chciała tego, by Edward tu właśnie był i opuszkami palców poprzecinał te wężyki wody.
By zakreślał koła na jej łopatkach, kręgosłupie, a ona prawdopodobnie by nie wytrzymała i z impetem odwróciła się do niego, by spojrzeć mu w twarz i zobaczyć to, co chciałaby zobaczyć.


        Ubrała piżamę, zielony komplet: satynowe spodenki a także koszulkę na ramiączkach i ułożyła się wygodnie na sofie. Nie miała ochoty oglądać tych samych, powielanych, co kilka miesięcy starych filmów, słuchać jak Rosja się odszczekuje reszcie świata, czy jakie trendy są na topie.  
Patrzyła na rzucaną na ścianę poświatę, a przez uchylone okno wpadał od czasu do czasu lekki wietrzyk, poruszał firaną, która przepuszczała go do Eli, by i ona doświadczyła tych wrażeń.


     Już od dawna nie była na babskich pogaduchach, nie chciało jej się też spacerować o ćwiczeniach nie wspominając, nie zwracała uwagi na mężczyzn, ani na to, czy oni zwracają uwagę na nią.  
Gdzieś pomiędzy przedszkolem Gabrysi, a pierwszą klasą Kacpra zostawiła swoje alter ego i została sama powłoka.  
A przecież dawniej nawet spotkania u dietetyka, traktowała jak kolejny krok na drodze do samorealizacji.  
Była tym kimś w związku, kto decyduje o jego spełnieniu, prowadzi ku nowym doświadczeniom, nadaje mu tempo i kieruje. Pamiętała przecież jak po jednym ze spotkań dzielnicowych, na którym brylowała dzieląc się swoimi pomysłami i przemyśleniami, Edward był z niej dumny.  

Gdy wrócili do domu objął ją w pół i powiedział: - „ Nie wiem czemu mnie wybrałaś, ale nie postaram się zrobić, co będzie w mojej mocy, byś tej decyzji nie żałowała”.
Ela zastanawiała się kiedy ostatnio na nią tak spojrzał, czy jeszcze widzi w niej tego wodzireja?


     A może jest tak jak powiedziała Renia: - „Słuchaj kochana, po siedmiu latach twojej dominacji, nastąpił czas posuchy, a może i prosperity twego mężusia”.

Może i tak, ale ona na to nie jest przygotowana, ba! Może i nigdy nie będzie, to nie takiej roli się uczyła od najmłodszych lat.
Co prawda nie dręczyła ją myśl, że z niektórych rzeczy już jej nie wypada robić, ale szkoda jej bardziej było tego, że jak mogła to ich nie spróbowała. Choć te, które przeżyła jak choćby poród i te pierwsze tygodnie nie chciałaby powtórzyć.

Rozważania te przerwał sygnał z komórki oznajmiający, że ktoś jeszcze nie śpi i ma coś do zakomunikowania.

-Tak, słucham?

-To ja właśnie chcę usłyszeć, czemu ty o swojej koleżance zapomniałaś, hę?

-Asiu, wiesz jak to jest, trochę czasu brakuje, bo to i szpital i dom…

-Dobra, dobra, ty mi tu ciotka nie czaruj, bo wiemy, że wieczorem zawsze można tyrknąć. A wiesz, że ja dopiero, co wróciłam z przyjęcia swojego chrześniaka, dziś była jego komunia.

-Aaaa, to już rozumiem, zapewne było na tyle dobrze, że nie mogłaś usnąć by mi uprzednio o tym nie opowiedzieć.

-Bardzo śmieszne. Wiesz bardzo dobrze, że jeszcze w tym roku mam dwa wesela w tym jedno w Olkuszu, a to moja droga wiąże się z dodatkowymi kosztami.  
A ja nie jestem Rockefellerem, więc nie podzielam twojego entuzjazmu, choć nie będę ukrywać, że było na tyle towarzysko, że na dziś zapominam o tym finansowym aspekcie.

Następne części:  Nim przyjdzie jutro 12 Nim przyjdzie jutro 13 Nim przyjdzie jutro 14

milegodnia

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe, użył 1106 słów i 5954 znaków.

Dodaj komentarz