Marek prawnikiem cz 5

Po której kładę się do łóżka leżę na wznak bokserki mam opuszczone i dłonią bawię się moim wackiem.  
     Robię to tak długo dopóki nie poczuję bólu w pachwinie wtedy przyśpieszam, aż czuję pieczenie w dłoni.
     Na skutek czego w powietrze jak z procy wystrzeliwuję białą fontannę. Gdy już jest po wszystkim wstaję z łóżka mokre i lepkie prześcieradło wymieniam na suche potem biorę prysznic i idę spać.
     Następnego dnia wstaję o ósmej jem szybkie śniadanie, gdy kończę naczynia wkładam do zlewu i wychodzę do przedpokoju.  
     Gdzie wciągam buty, a potem sprawdzam, czy wszystko mam i opuszczam mieszkanie.  
     Po dojechaniu do kancelarii parkuję na parkingu po czym wysiadam i ruszam do drzwi wejściowych. Nie wiem czemu, ale coś każe mi się pośpieszyć gwałtownie je otwieram  jak burza wbiegam po schodach.      
     Zatrzymuję się przed drzwiami mojego gabinetu przez chwilę nasłuchuję, a ponieważ nic nie słyszę wchodzę.  
     Moim oczom ukazuje się istne pobojowisko wszędzie są dokumenty. Z kieszeni wyciągam komórkę i wykręcam numer policji.  
     - Komenda policji słucham.
     -  Chciałbym zgłosić włamanie do kancelarii.
     - A jaka to ulica?
     - Już podaję chwileczkę tylko znajdę wizytówkę.
     - Dobrze, dobrze a czy może nazywa się pan Marek Bieluch?
     - Tak to ja.
     - Kto mógłby chcieć się włamać do kancelarii?
     - Nie wiem to wy jesteście od ustalania tego za to macie płacone.
     - Fakt.
     - No wreszcie znalazłem adres ma pan czym pisać?
     - Tak tak proszę mówić.
     - Jasia i Małgosi 5.
     - Dziękuję już wysyłam tam patrol.
     - To czekam.
     Po tych słowach się rozłączam i przechodzę do sekretariatu od razu podchodzę do biurka sekretarki Eli. Żeby nie marnować czasu zaczynam przeszukiwać papiery, ale nic nie znajduję. Otwieram kalendarz i na pierwszej stronie znajduję notatkę informującą o spotkaniu z Pawłem Soplem wyrywam kartkę i chowam do portfela.  
     Potem wracam do swojego gabinetu, gdzie czekam na policję. Po chwili do środka wchodzi dwóch mundurowych.  
     - Dzień dobry czy to pan nas wezwał?
     - Tak.
     - Proszę przygotować dowód osobisty.
     Z teczki wyciągam dowód i wręczam policjantowi, a ten przekazuje go koledze.  
     - Proszę mi powiedzieć co tu się wydarzyło?

Margerita

opublikowała opowiadanie w kategorii obyczajowe, użyła 396 słów i 2239 znaków.

Dodaj komentarz