Marek prawnikiem cz 1

Mam na imię Marek Bieluch i jestem trzydziestopięcioletnim mężczyzną z krótko ściętymi włosami. Pracuję jako prawnik w jednej z krakowskich kancelarii. W Krakowie mieszkam od urodzenia pod tym samym adresem.  
     W łazience szykuję się do pracy biorę szybki prysznic. Następnie zakładam garnitur ze stolika w przedpokoju chwytam aktówkę i wychodzę.  
     Przekręcam klucz w zamku i zaczynam schodzić, po schodach, kiedy jestem już na parkingu podchodzę do mojego srebrnego audi i pilotem otwieram drzwi i wsiadam do niego.  
     Czterdzieści pięć minut później parkuję przed kancelarią, która się mieści na ulicy Jasia i Małgosi 5.  
     Budynek jest zbudowany z czerwonej cegły i składa się z trzech pięter.  Pośpiesznie wysiadam z auta i szybkim krokiem ruszam w  stronę budynku.  
     Kancelaria, której jestem właścicielem mieści się na parterze. Naciskam klamkę od wielkich dębowych drzwi, które mają przepiękne zdobienia; Po czym wchodzę na przepiękną przedwojenną klatkę  i trzymając się poręczy idę po marmurowych schodach. Gdy znajduję się przed dębowymi drzwiami ze złotą wizytówką z napisem kancelaria. Z kieszeni wyciągam klucz z brelokiem wkładam do zamka przekręcam, po czym wchodzę  do środka.  
     Przeszedłem korytarzem do końca po czym zatrzymałem się przed drzwiami ze złotą wizytówką, na której widniał napis kancelaria adwokacka Marka Bielucha. Naciskam klamkę i wchodzę do środka pomieszczenie mojego biura było urządzone luksusowo.  Na podłodze leżał dywan z niedźwiedzia, a w oknie wisiała biała firanka w z dłuż ściany stał dębowy regał.  
      Usiadłem przy biurku z orzecha kaukaskiego z szuflady wciągnąłem kartkę, na której zacząłem coś zapisywać, gdy kończę to otwieram teczkę z aktami nad którymi obecnie pracuję.  
     Nagle otwierają się drzwi i staje w nich moja sekretarka, która jest ubrana w czarną mini spódniczkę oraz białą bluzkę.