Zaawansowany stopień miłości. (cz.9)

Zaawansowany stopień miłości.  (cz.9)- Grr! Kto o tej porze?! - powiedziała zaspana Tosia, gdy ktoś dobijał się do drzwi. Spojrzała na zegarek była siódmna.
- Cudownie! - burknęła pod nosem i zeszła na dół.  
Poprzedniego dnia, po tych wydarzeniach z Kubą i Kajtkiem, musiała troszkę odpocząć, a więc Ksawery zabrał Kajtka do siebie. Chciała spać do południa, no cóż nie dzisiaj..
Ktoś cały czas nerwowo walił do drzwi, nie odpuszczał
. - No już idę!  
Otworzyła drzwi. Marcela? Co ona tu robi? Nie chcę widzieć tej suki! Od razu z rana humor zjebany. powiedziała sobie w myślach dziewczyna.  
- Czego chcesz? - spytała spoglądając na zdenerwowaną Marcelę.
- Kuba ... - miała łzy w oczach a jej ręce drżały.
- No... co z nim?
- On... on chciał...
- Wejdź. - zaprosiła ją do środka, chociaż nie lubi jej zbytnio, stop! ona jej nienawidzi.! Ale w sumie Kuba jest ojcem jej dziecka... no jej dziecka również. - No a więc co się stało?
- Ja... pojechałam do niego i ... - dziewczyna była tak zdenerwowana że nie mogła wydusić z siebie ani słowa, co drażniło  Tośkę.
- Marcela! Kurwa, mów o co chodzi. Nie mam ochoty na żadne podchody. - powiedziała głośniejszym tonem głosu.
- On ... leżał nieprzytomny. On znowu zaczął ćpać. Jego stan jest ciężki. - powiedziała do niej.
Tośka głupio uśmiechnęła się pod nosem. ' I dobrze mu tak! A niech cierpi, tak jak ja cierpiałam przez niego! Boże jaka ja jestem okrutna! ' - pomyślała.
- Na własne życzenie doprowadził się do takiego stanu.  
- Ale on może umrzeć! - powiedziała do niej Marcela z pretensją.
- Przepraszam, ale do mnie masz pretensje? Ja mu nie kazałam brać.  
- Czemu jesteś taka okrutna? Jest ojcem twojego dziecka. Rozumiem że cię zranił, ale w tej sytuacji chyba możesz ...
- W tej sytuacji jedyne co mogę zrobić, to zamknąć Ci drzwi przed nosem. Tak więc do widzenia! - wyrzuciła ją z domu.  
- Bezczelna suka. - powiedziała sama do siebie. - Co sobie myślała, że mu wybaczę bo zaczął ćpać? Rzucę wszystko i polecę do niego? Haha, śmieszne.  
Z rozmyślań wyrwała ją dzwoniąca komórka.
- Halo?  
- Tosia? Możesz przyjechać do szpitala? Kuba tu jest.
- Wiem, że tam jest. Nie mam ochoty na to.  
- Proszę. Z nim jest na prawdę źle.
To była mama Kuby. Tosia rozłączyła się. Nie wiedziała co ma zrobić. Jechać do niego?  
Poszła na górę ubrała się, umalowała, wzięła kluczyki od samochodu i pojechała do szpitala.  

- Pomyślałeś chociaż przez chwilę, o niej? O Kajtku? Nawet nie wiesz jak ona to wszytko przeżywa, nie radzi sobie z tym. Chodzi do psychologa. A ty tu takie rzeczy odpierdalasz? Kuba! Fakt nie lubimy się, ale obu nam zależy na szczęściu Tośki. Ogarnij się i zacznij zachowywać się jak facet. - powiedział Ksawery do leżącego na łóżku szpitalnym Kuby.
- Myślisz że to jest łatwe? Nie jest. Wszystko mi się zawaliło. Przez jeden głupi błąd. Cieszę się chociaż że ona ma Ciebie.  
- Przestań się mazać! Bądź facetem!  
Czas na mnie, nie chcę żeby Tośka dowiedziała się że tutaj byłem.
Tośka podsłuchała całą rozmowę stojąc w drzwiach, po chwili weszła.  
- Przykro mi, ale Tośka jednak się dowie o tym że tutaj byłeś. Co tutaj robisz? - spytała spoglądając na chłopaka.  
- Ja, ja ... poczekam na Ciebie w samochodzie. - odpowiedział i wyszedł z sali.  
Tosia podeszła bliżej łóżka i usiadła na krześle. Spojrzała na niego. Wyglądał okropnie! Był blady... A jego nos był złamany, przez Ksawerego.  
- Nie wiem dlaczego tu przyjechałam. - powiedziała do niego.
- Dziękuję. - złapał ją za dłoń ale ona szybko ją zabrała. - Tosiu, Zuzia nie jest moją córką. Marcela to wszystko sobie wymyśliła. Czy istnieje jakakolwiek szansa, na to byś mi wybaczyła?  
- Ze względu na Kajtka, wybaczę Ci. Nie chcę żeby on musiał cierpieć z powodu błędów rodziców.  
- A czy my kiedyś ...
- Nie, za bardzo mnie zraniłeś Kuba. Nie potrafiłabym Ci wybaczyć. Przepraszam.  
Powiedziała do niego i odwróciła wzrok, gdyż do jej oczu napłynęły łzy.  
- Nie płacz,proszę. - dotknął jej policzka. - Przepraszam.  
Tosia wstała z krzesła i ruszyła w stronę drzwi, odwróciła się do niego i powiedziała:
- Nie będę utrudniała ci kontaktów z synem, tylko proszę chociaż tego nie spierdol.
I wyszła. Usiadła na korytarzu, schowała głowę w dłoniach i rozpłakała się. Znowu wszystko wróciło, wspomnienia ... Nagle poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu, pomyślała że to Ksawery, ale to nie był on.
- Co tutaj robisz? - spytał mężczyzna spoglądając na nią i ocierając jej łzy. Kamil. To był Kamil.
- Nic, właśnie wychodzę. A ty? - spojrzała na niego.
- Idę do pacjenta.  
- On potrzebuje twojej pomocy... - domyśliła się, że idzie do Kuby.  
- To ktoś ważny dla Ciebie?
I bum! Wybuchła. Znowu zaczęła płakać.
- Już nie.
Wybiegła ze szpitala. Od razu podeszła do Ksawerego i wtuliła się w niego bardzo mocno.  
- Nie ma siły już! To dla mnie zbyt wiele...- powiedziała cicho pod nosem.  
- Ciii, jestem przy Tobie. Razem damy radę. - powiedział i pocałował ją w czoło.

koniuu

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1006 słów i 5165 znaków.

5 komentarzy

 
  • czarnyrafal

    Zakończenie dające wiele do myślenia, a po za tym piękne jak całe opowiadanie, znamionujące talent Autorki.Nie będę poganiał ale - ale zaciekawiasz. <3

    12 maj 2016

  • Misiaa14

    Boskie !

    12 maj 2016

  • Tusiaqq

    Wspaniałe!!!! <3

    12 maj 2016

  • chaaandelier

    Mi również podoba się zakończenie tego rozdziału. ;) Czekam na następny rozdział.

    12 maj 2016

  • NataliaO

    Jakie ładne zakończenie rozdziału  ;)

    12 maj 2016