W blasku księżyca cz.3

Gdy wsiadłam do samochodu nieznajomy ruszył z piskiem opon. Nawet nie wiedziałam kiedy a już byliśmy za miastem.  
- Gdzie ty mnie wieziesz?- zapytałam.
On milczał. Denerwowało mnie to. Pomyślałam, że jeśli za chwilę on mi nie odpowie to zacznę wrzeszczeć.
- Mów dokąd jedziesz!- krzyknęłam.
On dalej się nie odzywał. Wkurzyło mnie to jeszcze bardziej. Ku mojemu zdziwieniu jeszcze nigdy nie byłam taka zła. Popatrzyłam się na niego i wzięłam kierownicę w ręce, po czym gwałtownie skręciłam, co spowodowało wypadek. Zderzyliśmy się z drzewem i zapadłam w sen.

Gdy się ocknęłam myślałam, że już nie żyję. Obok mnie były płomienie. Tajemniczy nieznajomy był nieprzytomny... bynajmniej mi się tak wydawało. Nagle w zadziwiająco szybkim tempie wyciągnął mnie z samochodu i znaleźliśmy się jakiś kilometr od samochodu.  
- Zadowolona jesteś z siebie?!- burknął.
- Tak! -odpowiedziałam jeszcze bardziej oburzona.
Nie interesował mnie fakt, że o mało nas nie zabiłam i że zniszczyłam ten piękny niebieski samochód. Naszła mnie chwila smutku. Chciałam przeprosić swojego towarzysza ale stwierdziłam, że wywoła to większą kłótnię.
- Brawo! No to teraz idziemy pieszo! Ten Olivier to jednak ma pecha do tych dziewczyn.
- Co proszę? Odszczekaj to!- krzyknęłam.
- Nie! Dziewczyno posłuchaj! Właśnie zniszczyłaś nasz transport! Będziemy musieli iść pieszo 258 km. A wszystko dzięki Tobie! Możesz być z siebie dumna.
Ile? Na samą myśl o tych kilometrach nogi mi się ugięły. Zaczęliśmy iść.
- No to cóż. Może przestaniesz na mnie krzyczeć i ciągle mnie obwiniać. To nie ja Cię porwałam tylko ty mnie! A w dodatku nawet nie wiem kim jesteś! I skąd ty w ogóle znasz Oliviera?
- Alvario. Tak mam na imię ale wolę gdy mówi się do mnie Avi.
- Wow... no więc przejdę do sedna... Avi. Czemu mnie porwałeś?
- No więc posłuchaj. Teraz już nie jesteś zwyczajnym człowiekiem. Należysz teraz do zupełnie innego świata. Porwałem Cię bo dostałem zlecenie od szefa aby przyprowadzić Cię do naszego biura. Musisz się nauczyć kilku nowych rzeczy.
Zdziwiłam się. Jakich rzeczy? Jaki szef? Gdy te pytania przeszły przez mój mózg od razu zaczęłam je mu zadawać.
- Lekko ujmując- postaraj się nikogo nie zabić do czasu gdy dojdziemy do biura. Nie będzie chciało mi się Ciebie gonić. Zwłaszcza gdy teraz możesz się poruszać z prędkością światła.  
- Z prędkością światła powiadasz- zaczęłam knuć całkiem niezły plan - no więc sprawdźmy to!- z uśmiechem ruszyłam przez siebie.  
Na początku biegłam jak normalny człowiek i dosyć wolno jak na normalnego człowieka. Ja z natury nie byłam urodzoną sprinterką. Wolałam siedzieć z ciepłą herbatą i książką w łóżku. Nawet gdy było lato niezbyt miałam ochotę na wychodzenie na dwór. Słońca zawsze nienawidziłam. Bardzo grzało i nie dało się oddychać. Ale wróćmy do mojego biegu. Gdy skupiłam się na szybkości nagle biegłam tak szybko, że nawet tego nie dało się nazwać biegiem. To było... tak naprawdę nie wiem co to było. Ale podobało mi się to. Czułam się spełniona. Coraz to szybciej pokonywałam kolejne kilometry aż nagle przypomniałam sobie o Avim. Zatrzymałam się ale nigdzie go nie ujrzałam. Zmartwiłam się, gdyż nie wiedziałam gdzie jestem. Zaczęłam rozglądać się we wszystkie strony, lecz Aviego nigdzie nie było. Nagle coś przebiegło szybko koło mnie. Wiedziałam, że to on i że chce się ze mną ścigać. Nie uda Ci się tego wygrać cwaniaczku - pomyślałam. Zaczęłam znów skupiać się na szybkości i z wielkim rozpędem ruszyłam za nim. W ułamku sekundy już byłam koło niego. Podobały mi się te wyścigi jednak chciałam się dowiedzieć jeszcze paru rzeczy i go zatrzymałam. Nie wiedziałam, że jestem bardzo silna i niechcący odepchnęłam go na ulicę i upadł a ja razem z nim. Wylądowałam na nim, niebezpiecznie blisko jego ust. Spojrzeliśmy się sobie głęboko w oczy. Widziałam w nich zainteresowanie jak i zaciekawienie moją osobą. Trwało to kilka minut gdy on wydostał się spode mnie.  
- Jesteś całkiem niezłą zawodniczką. Od lat takiej nie spotkałem - uśmiechnął się do mnie co wywołało we mnie lekkie zdziwienie.
On próbował być dla mnie miły? Zamierzałam to wykorzystać i wypytywałam dalej.
- Powiedz mi czym ja jestem?
- To skomplikowane. Na pewno chcesz to wiedzieć?
- Oczywiście, że tak. Skoro ma to być już ze mną przez całe życie to chcę wiedzieć.
- Raczej przez całą wieczność- powiedział.
- Jak to całą wieczność?- zapytałam zaskoczona.
Zdziwiłam się. Wieczność? Czym ja do cholery teraz jestem? Wszystko było dla mnie wielkim znakiem zapytania.
- Jesteś stworzeniem, które żyje całą wieczność. Nie można nas zabić. Jesteśmy nieśmiertelni. Żywimy się ludzką krwią. Mamy nadludzkie zdolności. To coś takiego jak wampiry ale my mamy jeszcze coś. Potężną moc. Z każdym dniem ona rośnie.  
- Że co? Ale jakim cudem ja się tym czymś stałam?
- Proszę Cię. Nie nazywaj nas TYM CZYMŚ. Denerwuje mnie to bardzo. Jesteśmy po prostu inni niż wszyscy. Nazywaj nas nieśmiertelnymi. Olivier Cię przemienił. On tak naprawdę ma już 563 lata, zaś ja jestem od niego starszy o 145 lat. Wiem, że to Cię przeraża. Normalnie powinniśmy już nie żyć.  
- Chwila... ty masz 708 lat? Co proszę? Jakim cudem wyglądasz jak dwudziestolatek?
- To jest właśnie nieśmiertelność. Nie starzejemy się. Gdy przemieniono mnie w wieku dwudziestu dwóch lat też wiedziałem tyle co ty. Tyle, że ja jestem nieszczęśliwym wypadkiem. Normalnie umarłbym w 1327 roku ale dzięki Alzebiuszowi przeżyłem.
- Ja też będę tyle żyć?
- Nie wiem.. jeśli nie dasz się zabić ursusom to prawdopodobnie nawet dłużej.
Przeraziłam się. Wieczność to naprawdę bardzo długo. A co z moją rodziną? Ja nie dam sobie bez nich rady. Chciałam płakać. Avi zauważył to i się zatrzymał.
- Nie martw się. Dasz radę. Twoją rodzinę da się ocalić przed śmiercią.
Przytulił mnie ale ja od niego odskoczyłam. Skąd on wiedział o czym ja myślę? Przerażał mnie z każdą chwilą coraz bardziej.
- Skąd wiesz o czym ja myślę?!- krzyknęłam.
- Posiadamy także zdolności czytania w myślach, niestety nie da się tego zrobić u wszystkich nieśmiertelnych.
Świetnie! Facet może czytać w moich myślach. A co jeśli pomyślę o czymś czego nie chcę aby wiedział? Cholera!  
- A da się to jakoś wyłączyć?- zapytałam.
-Tak - odpowiedział.
- Jak?
Nie udzielił mi odpowiedzi. Stanął przede mną i zaczął się w coś wsłuchiwać.  
- Co ty..
- Cicho siedź! Ktoś nas śledzi.
-Ale kto? - zapytałam zdenerwowana i przestraszona.
- Zakładam, że to ursusi.
-Ale czego oni od nas chcą?
- Ciebie.
Co? Jak to mnie?! Ja chcę do swojego domu! Zaczęłam znowu płakać. Nie wytrzymałam już. Chciałam uciekać ale Avi nie pozwolił mi na to.
- Obronię Cię. Nie martw się.
Przywarł do mnie mocniej swoim ciałem. Dosłownie jakby chciał we mnie wejść. Nagle poczułam bliskość. Nie mogłam się powstrzymać. Przytuliłam go. On uśmiechnął się. I złapał mnie swoją prawą ręką i ruszyliśmy w górę.
- A to co za zdolność?- spytałam.
- Zdolność latania.
- Ale ja chcę na dół!- krzyknęłam.
Niestety teraz to nie było możliwe. Wnioskowałam to z tego, że za nami uganiało się dwóch facetów. Nie chciałam mieć takiego życia. Nagle poczułam ten silny głód. Moje kły wyszły na wierzch.  
- Nie. Tylko nie teraz - powiedział zmartwiony Avi.

wampireczka11

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1427 słów i 7652 znaków.

5 komentarzy

 
  • nnn

    wciągnęło mnie i to na maxa dawaj szybciutko kolejną częsc!

    23 gru 2013

  • hojojojo

    kolejnaaa część!!!  :jupi:

    20 gru 2013

  • Alexis

    Kiedy następna część ??

    9 gru 2013

  • julia

    superowe szybko dalej :)

    8 gru 2013

  • Arni

    Ciut dłuższe i będzie ok.  Pisz dalej :)

    8 gru 2013