Faktycznie Sylwia nie miała zbyt dużo swoich rzeczy, może mylnie to wszystko łączyłam w całość, ale wydawało mi się, że dziewczyna pochodziła z biednej rodziny, co w niczym mi nie przeszkadzało, jedynie starałam się ją poznać. Kiedy wczoraj przyjechała z Marcinem, miała jedynie duży turystyczny plecak i torbę. Zjedliśmy pizzę, przy czym Sylwia zjadła jedynie kawałek i stwierdziła, że chciałaby się rozpakować i trochę odpocząć, więc tak zrobiła, a zaraz po tym Marcin zebrał się do domu.
Patrząc na mieszkanie, byłam dumna, że tak to wyglądało, było pięknie, przestronnie i tak po mojemu. Już nie było odwrotu, zaczynało się moje dorosłe życie.
Zanim miałam jeszcze dokończyć układanie ostatnich rzeczy, postanowiłam zadzwonić do Kamila. Już za nim tęskniłam i nie mogłam się doczekać, aż go zobaczę.
- Halo? – na te proste, zwykłe cztery litery od razu moje serce zabiło szybciej.
- Cześć chłopaku – ułożyłam się na łóżku i z uśmiechem na twarzy wpatrywałam się w swój pokój.
- Cześć moja dziewczyno, jak przeprowadzka?
- Dobrze, zostały mi jeszcze tylko drobiazgi, poukładać zdjęcia, kosmetyki i takie tam pierdoły. Marcin właśnie pojechał do domu, a ja mam nową współlokatorkę – czułam się jak armata, która chcąc przekazać jak najwięcej słów w jak najkrótszym czasie, wyrzucała z siebie co popadnie.
- Tak? I jak, fajna?
- W jakim sensie? – moja podejrzliwość z jednej strony była żartem, bo wiedziałam, że Kamil był we mnie naprawdę zakochany, a z drugiej cały czas trzymałam głowę na karku, by czasem nikt mi nie sprzątnął miłości sprzed nosa, tak jak ostatnim razem.
- Oj Gosia, Gosia – słyszałam jak Kamil śmiał się sam do siebie – Polubiłaś ją?
- Tak, bardzo. Jest taka normalna, chociaż bardzo skromna i cicha. – uważałam że te trzy słowa doskonale ją opisywały.
- Znając ciebie za jakiś czas przestanie taka być – moi bliscy uważali, że byłam strasznie postrzelona i byłam wulkanem energii, ale taka też niestety, albo i stety była prawda, nie umiałam wysiedzieć w miejscu.
-Hej, czy ty chcesz powiedzieć, że mam zły wpływ na ludzi? – podpuszczałam go, jak zwykle miałam to w zwyczaju.
- I to cholerny – śmiech Kamila był tym, co jeszcze bardziej pogłębiło moją tęsknotę. Bardzo chciałam teraz widzieć jego dołeczki w twarzy i drobne zmarszczki w kącikach oczu.
- Tęsknię za tobą, chciałabym abyś był teraz obok mnie – wyciągnęłam rękę obok siebie, na puste miejsce… Pamiętam jak razem z Kamilem wybieraliśmy to łóżko, mieliśmy niezły ubaw kiedy w sklepie kładliśmy się na każde łóżko sprawdzając jego miękkość. To, było dla nas idealne, duże, wygodne i kojarzyło mi się tylko z jego osobą. Już się nie mogłam doczekać aż pierwszy raz będziemy spali w nim razem.
- A gdzie jesteś?
- Leżę na łóżku, idealnie byś tu pasował – wiedziałam więcej, idealnie pasowałby wszędzie tam, gdzie byłam ja.
- Akurat z tym się zgadzam, ale już niedługo, w weekend będziemy już razem. Jakbyś czegoś potrzebowała z domu, to daj znać, to ci przywiozę.
- Czyli jednak przyjedziesz? – kiedy się wczoraj widzieliśmy, to nie było to takie oczywiste. Kamil miał w weekend jechać z dziadkiem po jakiś samochód do firmy i raczej były małe szanse by się z tego wykręcił.
- Jasne, że tak. Będę w piątek – niesamowicie ucieszyłam się na tą wiadomość, już w głowie zaczynałam odliczać dni do naszego spotkania.
- Kocham cię, dziękuję, że to dla mnie robisz – nie byłam dzieckiem, wiedziałam, że Kamil mógł się lekko narazić dziadku i tym samym pokazał mi jak bardzo mu zależało. Oczywiście, że nic by się nie stało, gdyby nie mógł przyjechać, widzielibyśmy się wtedy za tydzień, ale każdy dzień rozłąki był jak wbijanie szpilek w serce. Wiedziałam, że w odpowiedni sposób i w odpowiedniej chwili, będę chciała mu za to podziękować.
- Wiesz, że dla ciebie zrobiłbym wszystko. Muszę kończyć bo jeszcze nic nie jadłem. Zadzwonię wieczorem, dobrze?
- Jasne, pa – po pożegnaniu się z chłopakiem wzięłam się od razu do ostatnich porządków a potem wzięłam prysznic. Nie było jakoś późno, dochodziła 19, postanowiłam trochę się zintegrować z nową koleżanką. Wzięłam wino z lodówki i zapukałam do drzwi pokoju zajmowanego przez Sylwię.
- Proszę – po usłyszeniu jej głosu delikatnie uchyliłam drzwi i zobaczyłam ją siedzącą na łóżku.
- Miałabyś może ochotę? – uśmiechnęłam się lekko do niej mając nadzieję, że to będzie dodatkowy bodziec, dzięki któremu się zgodzi.
- W sumie, czemu nie.
- To zapraszam do salonu – zawróciłam do kuchni z której wzięłam kieliszki i otwieracz, po czym usiadłam na sofie, włączyłam muzykę i czekałam na dziewczynę. – Trzeba opić nowy rozdział – w sumie niczego o niej nie wiedziałam, czy tak jak ja zaczynała nowy etap. – Też jesteś na pierwszym roku?
- Tak – jej lakoniczna wypowiedź trochę mnie speszyła, nie wiedziałam czy czuła się skrępowana w moim towarzystwie, że za dużo nie mówiła, a może nie chciała za wiele o sobie zdradzać.
- Skąd jesteś? – podając jej kieliszek z winem rozsiadłam się wygodnie na kanapie i przyglądałam się jej osobie.
- Z małej wsi, 300 kilometrów stąd.
- Wow, ja myślałam, że moje 150 kilometrów od domu to tragedia. – zrobiłam wielkie oczy na usłyszaną odległość.
- Jakbym miała takiego chłopaka, to też bym pewnie tak myślała – po tych słowach wiedziałam, że drzemie w niej temperament, o którym może ona sama nie miała pojęcia. Na jej twarzy wystąpił rumieniec, a za chwilę Sylwia uciekała wzrokiem, jakby powiedziała coś niestosownego.
- Mówisz o tym bałwanie? Marcinie? To mój brat – głośno się zaśmiałam, bo jeszcze nikt nigdy nie wziął Marcina za mojego chłopaka. Maćka kiedyś owszem, ludzie tak postrzegali, ale nigdy nie Marcina.
- Przepraszam, po prostu tak świetnie się dogadujecie – obserwując Sylwię miałam wrażenie, że czuła się obco, unikała mnie wzorkiem, który notorycznie spuszczała. Ona miała tak piękne oczy i naprawdę ładnie się rumieniła, tylko, że cały czas się chowała.
- To prawda mamy dobry kontakt, ale mój chłopak ma na imię Kamil.
- To o nim wspominał twój brat? – Sylwia musiała doskonale pamiętać moją wymianę zdań z Marcinem, kiedy to on zagroził, że zadzwoni do mojego chłopaka ze skargą.
- Dokładnie.- uśmiechnęłam się do dziewczyny, na co ona znów spuściła wzrok- A ty masz rodzeństwo?
- Nie, jestem jedynaczką. – trudno było cokolwiek z niej wyciągnąć, powoli też zaczynałam czuć się głupio, że tak ją wypytywałam. Postanowiłam dać sobie na wstrzymanie i po prostu pozwolić by się oswoiła a może sama w odpowiednim czasie się przede mną otworzy.
- Znasz tu kogoś czy jesteś obca w wielkim mieście?
- Obca, a ty?
- Też, ale w sumie już takie obce nie jesteśmy, prawda? Jutro pierwszy dzień na uczelni, stresujesz się?
- Trochę, chociaż marzyłam o tym od dawna – ujrzałam uśmiech na jej twarzy i wyczułam, że dla niej było to naprawdę ważne.
- Poważnie? To fajnie, że twoje marzenia się spełniają – dla mnie pójście na studia było czymś naturalnym i oczywistym, a może to dlatego, że w mojej rodzinie taka właśnie była kolej rzeczy? Liceum, matura, studia. Ciekawe, jak moi rodzice zareagowaliby gdybym nie chciała iść do liceum, a do technikum, a później nie chciała iść na studia. Szczerze wątpiłam czy pozwoliliby mi na to.
- Dziękuję ci, że jesteś dla mnie taka miła i obdarzyłaś mnie zaufaniem. Wiem, że chciałaś wyższy czynsz za ten pokój i pierwszy raz, ktoś jest dla mnie tak uprzejmy. – mówiąc to, Sylwia trochę spoważniała, ale także widziałam, jakie to było dla niej ważne.
- Nie masz za co dziękować, to normalne, że ludzie są dla siebie mili. – później jeszcze chwilę rozmawiałyśmy, a potem zrobiłam jej miejsce w lodówce, pokazałam gdzie co się znajdowało zarówno w kuchni jak i w łazience. Po niedługim czasie, obie byłyśmy już zmęczone, więc postanowiłyśmy się położyć, bo przed nami pierwszy dzień w roli studentek
Dodaj komentarz