Tęsknie za Tobą cz.8

Tęsknie za Tobą cz.8Stałam przy czarnej trumnie i nie mogłam opanować łez. Chociaż wiedziałam, że jego stan z każdym dniem był coraz gorszy, nie potrafiłam pogodzić się z jego śmiercią, chyba dopiero teraz w obliczu jego straty zrozumiałam ile dla mnie znaczył. Jednak mimo mojego szczerego uczucia, nic nie mogłam już poradzić. Podeszłam do trumny i poczułam na swoim barku dłoń Dominika. Odwróciłam się do chłopaka i wpadłam mu w ramiona. Ksiądz zaczął swoją mowę, a ja nie mogłam zapanować nad łzami. Poszłam za trumną i przytuliłam się do niej. Chciałam po prostu być teraz przy nim, nie rozumiałam dlaczego nie chcą mnie zakopać, nie rozumiałam dlaczego mnie z nim  
rozdzielają.  

- Liz nie możesz - usłyszałam głos Dominika  

Odwróciłam się i spojrzałam w jego stronę. Chociaż udawał twardego, on też miał łzy w oczach. Po drugiej stronie mojego ramienia stała pani Joanna, a ja byłam jej wdzięczna. Przecież to ona pomogła mi wszystko załatwić, ona załatwiła transport i pogrzeb. Ona opłaciła wszystkie koszty i ona w ciągu tych trzech dni, była dla mnie podporą. Poczułam na policzku krople deszczu, a po chwili padało już bez opamiętania. Wszyscy schowali się pod parasolami, tylko ja stałam pod gołym niebem i patrzyłam jak jego trumna wkładana jest do wielkiego dołu. Podeszłam bliżej niej a wszyscy wstrzymali oddech, Dominik spojrzał na mnie zaskoczony, a ja upadłam na ziemie. Leżałam nie zważając na dziwne komentarze starszych kobiet, dla nich byłam sensacją, ale nikt chociaż przez chwile nie pomyślał o tym co czuje. Cierpiałam i to już nie dlatego, że on odszedł, czułam się winna tego, że z nim nie porozmawiałam. Miałam okazję, ale stchórzyłam, wolałam odwrócić się i udawać, że śpię a przecież mieliśmy sobie tyle do powiedzenia. Pół godziny później na cmentarzu nikogo już prawie nie było.Zostało może kilka osób z jego najbliższej rodziny i ja z Dominikiem. Chłopak cały czas stał u mego boku, ani razu się do mnie nie odzywając. Pani Joanna musiała już iść, ale ja nie chciałam się stąd ruszać, nie mogłam. Niebieskie, intensywne oczy Dominika patrzyły w moją stronę, a ja udawałam, ze tego nie dostrzegam. Wiedziałam, że coś go gryzie i chyba już domyśliłam się co. Jednak nie mogłam nic powiedzieć, nie chciałam.Po niecałej godzinie deszcz rozpadał się na dobre a Dominik niemal siłą zabrał mnie do domu.  
***  
Siedziałam w kubkiem w ręce i patrzyłam na obraz za szybą. Chociaż przez mrok mało co widziałam, bałam się spojrzeć Dominikowi w oczy. Co ja miałam mu powiedzieć? czy powinnam przyznać się do mojego idiotycznego planu? nie mogłam. Teraz i tak nic by to nie dało, a ja tylko zraniłabym Dominika. Kochałam go, może nie taką szaloną miłością co Pawła, ale za to dojrzałym, głębokim uczuciem, które w ostatnich dniach wystawione było na ciężką próbę.Prawdę mówiąc pogubiłam się już. Chociaż wiedziałam, że Paweł już nie wróci, gdzieś w głębi duszy wierzyłam i czekałam na niego.  

- Elizo w porządku? porozmawiaj ze mną - szepnął Dominik
  
Na kilka ułamków sekundy mój wzrok utkwił na jego twarzy, lecz po chwili znów spojrzałam na szybę. Czerń, który znajdował się za szybą, tak bardzo przypominał mi kolor jego trumny.  

- Elizo błagam porozmawiaj ze mną! - szepnął proszącym głosem
  
- Nie ma o czym. Chcesz coś do jedzenia? - zapytałam patrząc mu w oczy
  
Wstałam i podeszłam do kuchni, wzięłam nóż w ręce i próbowałam ukroić kawałek chleba. Widziałam zaskoczone, niemal przerażone oczy Dominika, ale nie zważałam na to. Starałam się udawać, że tego nie widzę i zachowywałam się, jakby nigdy nic. Oczy chłopaka pociemniały ze złości, a ja poczułam jego szarpnięcie. Nóż wyleciał mi z dłoni, powodując małe skaleczenie.  

- Liz - powiedział czułym głosem Dominik - Liz tak nie można. Na litość Boską porozmawiaj ze mną - błagał  

Doskonale wiedziałam, że on cierpi, ale nie chciałam z nim rozmawiać, co ja miałam mu powiedzieć? jak się zachowywać? czułam narastającą złość i nie rozumiałam dlaczego mnie tak rani. Przecież on wszystko wiedział, dobrze wszystko wiedział i nie musiałam mu mówić, by zdawał sobie sprawę jak bardzo teraz cierpię.  

- Ja tak dłużej nie mogę Liz. Wychodzę a jak przyjdę to chciałbym z Tobą porozmawiać - powiedział spokojnym głosem.Spojrzałam na niego, a po moim ciele przeszedł dreszcz.  

- Dokąd idziesz? - zapytałam patrząc na niego wyczekującym wzrokiem  

- Przejść się, zebrać myśli. Elizo nie tylko ty cierpisz. Też znałem Pawła, też mnie to boli. Jednak bardziej boli mnie to, że mnie od siebie odpychasz. Nie rozumiesz, że ja cię kocham? nie rozumiesz, że nie mogę znieść twojego cierpienia? chciałbym cię chronić, ale ty traktujesz mnie jak wroga, odpychasz od siebie, a to jest gorsze niż śmierć - powiedział zatrzaskując za sobą drzwi.  

Chciałam coś powiedzieć, ale jego już nie było. Miał rację, zamknęłam się przed nim, otoczyłam murem i przez te kilka dni nie chciałam z nim rozmawiać, myślałam, że po jego pogrzebie jakoś będzie mi łatwiej, ale tak nie jest. Wciąż chodzę przytłoczona poczuciem winny wobec ich obu. Pawła-bo nie porozmawiałam z nim i Dominika-bo chciałam za jego plecami poślubić Pawła. Jednak moja szczerość wobec ukochanego nie miałaby teraz najmniejszego sensu. Wiem jestem egoistką, bo go okłamuje, bojąc się, bym nie została sama. Chociaż odtrącam go i odsuwam się od niego, tak naprawdę jego obecność, nawet jeżeli oboje milczymy, jest dla mnie bardzo ważna, a teraz go nie ma. Rozejrzałam się po pustym mieszkaniu a ta cisza mnie dobijała. Chciałam ryczeć, ale nie mogłam, wydawało mi się, że nie mam już wcale łez. Usiadłam pod ścianą i na nowo gorzko zawyłam, teraz nie był to ból rozpaczy a bezsilności i cierpienia. Cierpiałam, nie tyle samym odejściem Pawła a dlatego, że czułam jakby Dominik się ode mnie oddalał. Głupia! Przecież tak jest na twoje własne życzenie! Podpowiadał mi wewnętrzny głos. Drzwi od mieszkania otworzyły się, a ja w pośpiechu wstałam, przekonana, że wrócił Dominik, jednak myliłam się. W drzwiach stał Rafał, a ja rzuciłam się w ramiona przyjaciela.  

- Jak dobrze, że jesteś - powiedziałam.Chłopak uśmiechnął się i spojrzała mi w oczy
  
- Nie ma Dominika? - zapytał zaskoczony
  
Pokiwałam głową a ten uśmiechnął się. Wyjął z kieszeni list i wręczył mi go, a ja wiedziałam od kogo on jest.  

- Kiedy Ci go dał? - zapytałam
  
- Tuż przed waszą rozmową. On domyślił się, że umrze. Prosił bym po jego śmierci wręczył ci go osobiście - powiedział.Kiwnęłam głową, zupełnie wyprowadzona z równowagi.  
  
Kochanie  
Gdy będziesz czytała ten list, mnie już nie będzie. Chciałbym przeprosić cię za wszystkie cierpienia jakie ci sprawiłem. Kochałem Cię, byłaś jedyną, najważniejszą osobą w moim życiu. A dzień, gdy ode mnie odeszłaś, był najgorszy w moim życiu. Wiem zawaliłem i nie mam ci tego za złe, ale pamiętaj, że gdyby była taka potrzeba bez wahania oddałbym za Ciebie życie. Nawet nie wiesz jak mnie cieszy to, że jesteś przy Dominiku szczęśliwa. To dobry chłopak i na pewno nie zrani cię tak ja ja. Proszę daj mu szanse i po mojej śmierci nie odtrącaj go, bo będziesz go bardzo potrzebowała. Jest jeszcze coś. Tak bardzo żałuje, że nie mogłem się z Tobą ożenić, ale nie przejmuj się. W tamtym świecie to będzie pierwsza rzecz jaką zrobię.Nie bój się kochanie, ja zawsze będę za tobą czekać i chociaż widzę cię prawie codziennie Tęsknie za Tobą. Za naszymi rozmowami, twoim śmiechem, spojrzeniem. Nigdy o Tobie nie zapomnę a ty mi obiecaj, że będziesz szczęśliwa.  
Kocham cię i nigdy nie przestanę.  

Tęsknie za Tobą, twój Paweł.


Siedziałam w mieszkaniu sama, wciąż patrząc się na białą kartkę papieru. Chociaż była zwykłą kartką z zeszytu, dla mnie miała ogromną wartość, nie sama kartka, co treść w niej napisana.List, list od Pawła. Zerkałam raz na papier, raz na białą ścianę i przerażała mnie pustka znajdująca się w naszym mieszkaniu. Teraz dopiero próbowałam sobie wyobrazić jak wyglądało by moje życie bez Dominika i jakoś nie potrafiłam sobie tego wyobrazić, nie chciałam żyć bez niego. Minuty, godziny mijały a drzwi nadal były zamknięte. Nie przychodził. Nie przychodził, a ja nie mogłam znieść tej samotności.Czy wróci? czy jest dla nas szansa? a może przekreśliłam ją w chwili, gdy wyszedł? nie wiedziałam. I chociaż moja podświadomość modliła się bym miała szanse na rozmowę z Dominikiem, w sercu zagościł strach. Kochałam go i chyba dopiero list od Pawła uświadomił mi to tak na poważnie. Nie wiedziałam, czy robię to dla siebie, czy dlatego, że taka była ostatnia wola Pawła? nie, jednak zdecydowanie dla siebie, dla nas. Rozejrzałam się po mieszkaniu i niezdarnie podniosłam się z podłogi. Założyłam na siebie cieplejszą bluzę i już chciałam wychodzić z mieszkania, gdy drzwi otworzyły się i zobaczyłam w nich Dominika. Pobiegłam i rzuciłam się mu w ramiona, ucieszona jego widokiem.
  
- Porozmawiasz ze mną?- usłyszałam jego głos  

Kiwnęłam głową.próbując opanować łzy. Nie wiedziałam dlaczego płakałam, bo on pojawił się w mieszkaniu? czy dlatego, że znów będę musiała wracać do tego, przed czym tak bardzo uciekałam. Nie chciałam rozmawiać o śmierci Pawła.Nie chciałam bo chyba tak naprawdę jeszcze się z nią nie pogodziłam. Przecież wciąż patrzyłam na drzwi, w nadziei, że on się zaraz tam zjawi. I chociaż jego śmierć była dla mnie realna, bo byłam przy nim w jego ostatnich dniach, moje poczucie winny nie pozwalało mi o nim zapomnieć.

- Gdzie byłeś? - zapytałam przyglądając się jego podpuchniętym oczom  

- W parku - odpowiedział unikając mojego spojrzenia - Liz ja coś postanowiłem - powiedział poważnym głosem
  
Spojrzałam na niego czujnym wzrokiem i poczułam strach. A co jeżeli nie będzie chciał ze mną być? co jeżeli mnie zostawi?  

- Jest coś o czym powinieneś wiedzieć - szepnęłam, sama do końca nie wiedząc co robię - Chciałam go poślubić - powiedziałam cicho  

Jego intensywne oczy patrzyły wprost na mnie, a ja nie wiedziałam jak on teraz zareaguje. Głupia! musiałaś mu powiedzieć?? musiałaś być z nim aż tak szczera powodując, że go stracisz? przeklinałam się w myślach  

- Rozumiem - szepnął  

Spojrzałam na niego oniemiała i nie wiedziałam co on teraz do mnie mówi. Rozumiem? tylko tyle ma mi do powiedzenia po tym, jak powiedziałam mu o moim planie poślubienia Pawła? rozumiem? chłopak spojrzał na mnie a w jego oczach pojawił się ból. Bez słowa odszedł i poszedł do naszej sypialni. Położył się a jego wzrok wbity był w sufit. Nie patrzył na mnie. Nie wiedziałam o czym on teraz myśli i co będzie z nami dalej. Wolałabym, żeby na mnie krzyczał, płakał a nie był taki opanowany, sztuczny i zimny.  

- Musiałaś go naprawdę kochać, skoro chciałaś się do tego posunąć - powiedział nagle  

- Dom to nie tak. Ja po prostu chciałam spełnić jego marzenie, chciałam by był szczęśliwy, chciałam przy nim być - powiedziałam  

- Jego? czy twoje? - zapytał patrząc mi głęboko w oczy - To dlaczego tego nie uczyniłaś? dlaczego nie jesteś jego żoną? - dodał po chwili

- Bo on tego nie chciał, domyślił się dlaczego to zrobiłam. Nie chciał mojej litości -przyznałam  

Dominik ponownie spojrzał mi w oczy i nic nie odpowiedział. Patrzeliśmy na siebie przez chwile, po czym znów położył się i spojrzał w sufit.  

- Nie powiesz nic? nie odezwiesz się? - zapytałam oszołomiona jego spokojem  

- Mam ci pogratulować? - zadrwił  

- Nie, po prostu zrozumieć - powiedziałam  

- Co mam niby zrozumieć? fakt, że go kochasz? to przecież oczywiste. Widziałem te wasze spojrzenia, widziałem twój szloch po nocach, widziałem strach w twoich oczach. Od samego początku wiedziałem, ze go kochasz Elizo - powiedział  

- To dlaczego ze mną jesteś? dlaczego się ze mną związałeś? dlaczego się nie przyznałeś, nie porozmawiałeś ze mną? - spytałam zbita z tropu  

- Bo cię kocham a rozmawiać nie ma po co. Bałem się, że mnie okłamiesz, że prosto w oczy powiesz, że już go nie kochasz, że nie przyznasz się nawet sama przed sobą co do niego czujesz. Sam nawet nie wiem czemu. Po prostu może dlatego, że byłem głupkiem? -zapytał spoglądając na mnie

Nie wiedziałam co powinnam odpowiedzieć. Nie był głupi, to ja byłam głupia bo wiecznie go raniłam, bo mając możliwość bycia z cudownym człowiekiem, wciąż myślałam, wciąż zdychałam do niego. Bo nie powiedziałam mu prawdy. A teraz było na to już za późno. Tak bardzo chciałam cofnąć czas i nie ranić więcej Dominika. Tak bardzo chciałabym cofnąć wszystkie rany jakie mu zadałam i powiedzieć jak bardzo go kocham, jednak teraz było już na to za późno.Nie miałam pojęcia jak to dalej z nami będzie, jak teraz będzie wyglądało nasze życie i czy będziemy mieli kolejna szansę? nawet nie potrafiłam powiedzieć Dominikowi o tym co do niego czuje. I chociaż kiedyś wiedział jak bardzo go kochałam, teraz obawiałam się tego, że nie był pewny moich uczuć do niego.A przecież kochałam go jak nikogo innego i właśnie dlatego powinnam pozwolić mu odejść, Jeżeli będzie tego właśnie chciał.  

- Powinniśmy się rozstać - powiedziałam cicho  

Dominik spojrzał na mnie załzawionymi oczami, a ja nie wiedziałam co mam zrobić.Nie chciałam by płakał, przecież ja nie byłam tego warta.
  
- Dlaczego? - zapytał podchodząc do mnie  

- Bo beze mnie będzie ci lżej - powiedziałam szczerze

- Nie sądzisz, że ja powinienem o tym zdecydować a nie ty? - zapytał rozzłoszczony
  
- Przykro mi - szepnęłam próbując wyjść z mieszkania
  
- Zaczekaj!! - usłyszałam jego wołanie, odwróciłam się i spojrzałam mu głęboko w oczy  
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi i spojrzeliśmy na siebie.
  
- Nie otwieraj - powiedział łapiąc mnie za rękę  

Szarpnęłam się i wyrwałam z jego uścisku, zrobiłam kilka kroków w stronę drzwi, gdy nagle poczułam mocny ból na nadgarstku.Dominik ponownie złapał mnie za rękę, a jego uścisk z każdą chwila był coraz silniejszy. Chłopak szarpnął mnie, a ja syknęłam z bólu.
  
- Dom to boli - powiedziałam przez łzy  

Nagle puścił mnie, a ja uciekłam do drzwi, otworzyłam je i spojrzałam na Olę i Sebastiana.  

- Cześć kochani - powiedzieli radosnym głosem  

Spojrzałam na Dominika wyczekująco a on zostawił nas samych, chowając się w kuchni  

- Cześć wejdźcie - powiedziałam otwierając im szerzej drzwi  

Złapałam się za nadal bolący nadgarstek i zamyśliłam się.Teraz po raz pierwszy w życiu bałam się Dominika. Czy to wszystko może być prawdą? czy on mógłby mi coś zrobić? Dominik wrócił po chwili z szklankami herbaty i usiadł obok mnie. Objął mnie ramieniem a ja zesztywniałam. Nie chciałam udawać, że wszystko jest okej. Rozmawiałam z Olą, zastanawiając się jak wyprosić ich z domu. Musiałam przecież dokończyć z Dominikiem to, co zostało nam przerwane. Po niecałej godzinie para wyszła, a ja zapomniałam już o niemiłym incydencie z Dominikiem.
  
- Liz - powiedział Dominik, gdy zostaliśmy sami.Spojrzałam na niego, nie wiedząc co mam myśleć o jego wcześniejszym zachowaniu  

- Liz ja Cię przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło, nie chciałem zrobić ci krzywdy-powiedział a w jego oczach były łzy.  

Często tak jest, że zadajemy najgorsze ciosy nieświadomie. Tak było również w naszym przypadku. Raniliśmy się, tak naprawdę nie zdając sobie z tego sprawy a może i zdawaliśmy, tylko po prostu byliśmy tchórzami? Nie miałam pojęcia jaka była prawda, ale faktem było to, że Dominik ranił mnie a ja jego. Nieświadomie utworzyłam między nami mur, który z każdym kolejnym dniem oddalał nas coraz bardziej. On natomiast swoim ostatnim wybrykiem, spowodował, że moje zaufanie do niego zostało wystawione na ciężką próbę. Tak można śmiało powiedzieć, że bałam się własnego faceta. Chociaż wiedziałam, że zrobił tak w emocji i ja w pełni na to zasłużyłam, raniąc go kolejny już raz, wywołał u mnie niemiłe wspomnienia z przeszłości. Nic na to nie poradzę, że bałam się by historia się nie powtórzyła i bym nie stała się ofiarą przemocy domowej, tak jak było to u mnie w domu. Dominik oczywiście o tym nie wiedział, ale dlatego, że nikomu się do tego nie przyznałam. Jako dziecko niejednokrotnie widziałam, słyszałam kłótnie rodziców. Bardziej słyszałam bo za każdym razem, gdy ojciec przychodził do domu pijany, matka kazała mi się ukryć w szafie i przeczekać jego agresję. To ona zawsze brała na siebie każdą winę i broniła mnie jak tylko mogła. Ja jako mała, nieświadoma niczego dziewczynka nie potrafiłam obronić jej i siebie. On był dużo silniejszy, dużo większy niż my. Spojrzałam bezradnie na Dominika i poczułam na policzkach łzy. Jego intensywne oczy spojrzały na mnie, a ja wiedziałam, że tym razem będę musiała mu wszystko wyjawić. Nie chciałam. Nie wiem czy wstydziłam się, czy obwiniałam, ale w rzeczywistości nie chciałam wracać do tego co było.  
- Dlaczego płaczesz? - zapytał zatroskanym głosem  
Nie odpowiedziałam. Jego delikatny, czuły głos obudził u mnie, zapomniane, uśpione uczucia. Chciałam by było tak jak kiedyś, pragnęłam cofnąć się w czasie i na nowo zatracić w jego silnych, opiekuńczych ramionach  
- Bo zdałam sobie sprawę, że Cię straciłam - skłamałam  
W rzeczywistości powodów było wiele, ale chciałam wyrzucić je z głowy. Wyrzec się skrywanych na serca dnie uczuć i zacząć normalnie żyć. Przecież nie mogłam wiecznie opłakiwać Pawła, on z całą pewnością by tego nie chciał.  
- Przecież tu jestem. Gdybyś naprawdę mnie straciła nie stałbym tu i nie modlił się o kolejną szansę dla nas - powiedział poważnym głosem  
- To czy damy sobie szanse zależy tylko od nas Dom. To musi być twoja i moja decyzja. Nasza - powiedziałam cicho - A jeżeli znów pójdzie coś nie tak?? jeżeli znowu stanie nam coś na przeszkodzie. Ja się Boję Dom. Czy to takie dziwne? boję się tego, że w końcu nie damy rady - przyznałam spuszczając wzrok  
- Dlaczego ciągle myślisz o tym, że nie damy rady? dlaczego się tym martwisz? jeżeli nie damy rady teraz to spróbujemy jeszcze raz. Będziemy dawać sobie tyle szans ile tylko będzie trzeba - usłyszałam
- Chcę mieć dziecko, postarajmy się o nie - powiedziałam  
Spojrzałam na uśmiechniętą twarz Dominika i rozpromieniłam się. Może to dziwnie zabrzmi, ale dobrze zrobiła mi ta rozmowa, teraz miałam wrażenie, że już nic nie może stanąć nam na drodze. W głębi duszy wierzyłam, że wszystko będzie już dobrze. Bo przecież musiało tak być.Niestety nie trwało to długo. Dominik podszedł do mnie i zaczął powoli ściągać moje ubrania.  
- Może zaczniemy już teraz? - zaśmiał się  
Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. W łóżku pomału, delikatnie zaczął mnie rozbierać. Robił to z taką czułością, troska i delikatnością jednocześnie, że czułam w oczach łzy. Miałam wrażenie, że traktuje mnie jak coś najcenniejszego, bezbronnego i słabego, Zupełnie tak, jakby bał się, że za chwile zniknę, lub rozpłynę się pod wpływem jego gwałtowniejszego dotknięcia. Czułam się jakbym byłą z porcelany a on bał się, że za chwile zbiję się i już więcej mnie nie zobaczy. Kochałam tą jego wrażliwość i byłam przekonana, że to z nim chcę spędzić resztę życia. Gdy już byliśmy nadzy, jego wzrok wędrował po moim ciele. A ja nie mogłam doczekać się tej chwili, gdy poczuje go w sobie. (...) Po wszystkim upadliśmy zmęczeni na łóżko i zaśmiałam się. Schowałam twarz w jego klatkę, zawstydzona swoją reakcją. Moja twarz byłą rozpromieniona, a ja zobaczyłam co oznacza prawdziwe szczęście. Chociaż robiliśmy to niejednokrotnie, nigdy tak jak dziś i nigdy nie czułam tego co teraz. Nie wiem, czy spowodowane było to tym, że staraliśmy się o dziecko? czy tym, że poczułam jakbyśmy na nowo do siebie powrócili.  
- Liz Kocham cię - usłyszałam jego cichy głos  
- Ja ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo - powiedziałam zasypiając w jego ramionach.  
Przez chwile pomyślałam o Pawle, ale starałam się odgonić z głowy tą myśl. Przecież teraz liczyło się to, co jest tu i teraz a teraz leżałam obok Dominika i delektowałam się naszą upojną nocą. Chciałam zapamiętać wszystko bardzo dokładnie. Każdy jego ruch, każde wepchnięcie, każdy uśmiech, dotyk. Nawet to jak dochodziłam i jaka ogromną radość mi to sprawiło.  
- Ożeńmy się - usłyszałam  
Podniosłam się na łokciach i spojrzeliśmy sobie w oczy. Nie byłam pewna, czy dobrze usłyszałam.  
- Ożeńmy się. Jutro poszlibyśmy do kościoła, pochodzili po restauracjach - mówił z przejęciem  
- A pieniądze? skąd my na to weźmiemy?- zapytałam oszołomiona  
- Z konta skarbie z konta - zaśmiał się tajemniczo  
Nie bardzo wiedziałam co on miał na myśli, ale perspektywa zostania jego żoną wydała mi się tak kusząca, że nic innego się dla mnie nie liczyło. Nagle zadzwoniła moja komórka, a ja nieświadoma tego, że zaraz całe moje życie diametralnie się zmieni, odebrałam ją.  

Siedziałam w znajomym już gabinecie i patrzyłam z niedowierzaniem na smutne oczy pani Joanny. Jej słowa do mnie nie docierały, rozumiałam co drugie słowo, które mi mówiła. Pomyłka, wyniki, choroba. Nic więcej nie chciałam wiedzieć. Jak to do cholery było możliwe? jak mogło do tego dojść? Całe moje życie diametralnie się zmieniło, wszystkie plany, marzenia legły w gruzach a przed oczami miałam tylko twarz Pawła. Umierałam. Miałam świadomość, że być może już za kilka miesięcy dołączę do niego, ale nie cieszyło mnie to. Jak można żyć z świadomością, że być może rozwaliło się życie ukochanej osoby? a co jeżeli Dom też był nosicielem? co jeżeli on także umierał?  
- Przykro mi. Nie wiem jak mogło do tego dojść. Naprawdę wierz mi Liz, przykro mi - mówiła załamana Joanna  
- Ile, ile mi zostało? - zapytałam  
Oczy kobiety unikały mojego wzroku, miałam świadomość, że niewiele. Chociaż nadal do mnie nie docierało wstałam i wybiegłam z jej gabinetu. Zarażona, nosicielka wirusa, umierająca. Nie wiedziałam jakimi słowami siebie opisać. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Jak sprawdzić, czy on nie jest zarażony? jak mu powiedzieć?  
- Elizo! - usłyszałam za sobą jego głos  
Spojrzał na mnie, nie musząc nic mówić. Wiedział i dobrze o tym wiedzieliśmy.W jego oczach znajdowało się coś dziwnego, coś czego jeszcze nigdy u niego nie widziałam, przerażenie? rozpacz? nie byłam tego pewna. A może strach o siebie?  
- Rozczarowałam cię prawda? rozczarowałam bo jestem zarażona - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy  
- Liz to nie prawda. Jak możesz tak mówić? - zapytał przerażony  
- Dominiku ty nic nie rozumiesz! Ja mam Aids! Umieram nie rozumiesz? umieram! - krzyknęłam na całe gardło  
Po chwili poczułam na sobie kilka par zaciekawionych oczów i zobaczyłam na ich twarzy przerażenie i obrzydzenie Nie chciałam być wytykana palcami, nie chciałam by za mną mówiono szeptem o idzie ta, co może nas zarazić. Chociaż cały czas byłam przy Pawle, widziałam dziwne spojrzenia ludzi, widziałam litość w ich oczach i strach o własne życie. Jemu wmawiałam, że to nie prawda, że mu się to wydaje, ale nie wydawało. A teraz ja miałam przechodzić to samo co on? miałam być dla innych tylko nosicielem śmiertelnego wirusa? Może i moje myślenie było zacofane i staroświeckie, może nie było we mnie za grosz zrozumienia, ale do licha teraz chodziło o moje życie, o mój strach i rozpacz. Podziwiałam panią Joannę, podziwiałam ją i naprawdę byłam z niej dumna. Ona miała w sobie tyle zrozumienia, tyle tolerancji, tyle ciepłą i życzliwości dla innych, a ja? czy ja też taka byłam?  
- To ci w niczym nie pomoże - usłyszałam za sobą damski głos  
- Ja się boję. Czy to coś złego? - zapytałam  
- Nie, ale widzisz. Każdy się boi. Bał się Paweł a mimo to wierzył. Do końca wierzył, że mu się uda i to była twoja zasługa - powiedziała  
Odwróciłam się za siebie, ale nikogo nie było. Grupka ciekawych osób, rozpłynęła się, zupełnie jakby jej nie było. a może nie było?może to tylko moja wyobraźnia? może ja sobie to wszystko wyobrażam? nie wiedziałam.  
- Chodźcie do środka. Porozmawiamy na spokojnie - powiedziała  
Otulona Dominika ramionami ruszyłam w stronę budynku.  

Siedziałam już tu drugi dzień. Za namową pani Joanny i Dominika siedziałam w szpitalu i poddałam się szczegółowym badaniom. Chcieliśmy wiedzieć na jakim jestem już etapie i czy coś da się jeszcze zrobić. Chciałam zawalczyć o życie, bo miałam po co. Miałam cudownego narzeczonego z którym planowałam wspólne, szczęśliwe życie. Byłam wolontariuszką i miałam wspaniałych przyjaciół, którzy nie zostawili mnie. Dziś miały przyjść wszystkie wyniki i mieliśmy wiedzieć na czym stoimy. Dr Paweł był przyjacielem pani Joanny i na jej prośbę, przyjął mnie do najlepszego szpitala, by porobić nowoczesne badania. Chociaż wszyscy robili wszystko, ja już się nie łudziłam. Dobrze wiedziałam, że coś jest nie tak.Wiedziałam i pogodziłam się z tym, że umieram. Spojrzałam na Dominika i szeroko się do niego uśmiechnęłam. Wtulona w jego opiekuńcze ramiona, zamknęłam oczy.  
- Kocham cię maleńka -powiedział  
W jego oczach widniał ból, połączony ze strachem. Bał się.a ja bałam się równie mocno jak on. Może i nawet nieco bardziej. Jednak nie bałam się o siebie a o niego. Nie wiedziałam jak on sobie z tym wszystkim poradzi, nie wiedziałam co zrobi jak mnie zabraknie i nie wiedziałam, czy on też nie jest zarażony. Żyliśmy w niewiedzy i o chyba przerażało mnie najbardziej.Usiedliśmy na korytarzu i spojrzeliśmy na lekarza, który szedł w moją stronę. Z jego miny nie wróżyłam nic dobrego.  
- Mamy już wszystkie badania i chyba pani wyjdzie dziś do domu - powiedział - Damy pani leki, które będzie musiała pani zażywać i myślę, że zobaczymy się dopiero za rok na kontroli - powiedział  
- Kontroli? przecież za rok mnie nie będzie - powiedziałam nagle  
Lekarz spojrzał na mnie chłodno, a ja zobaczyłam w jego oczach rozpacz. Nie wiedziałam co się dzieje i dlaczego ma taką minę. Co przed nami ukrywał.  
- Nie umrze pani a przynajmniej nie tak szybko. Trafiła pani do nas w odpowiednim momencie i przy systematycznym braniu leków myślę, że będzie pani jeszcze długo żyć, ale proszę na siebie uważać. Wie pani, dbać o siebie i o to dziecko - powiedział nagle  
- O co? - zapytałam oszołomiona  
- Jest pani w ciąży. Nie wiedziała pani?- zapytał zaskoczony - A swoją drogą, chyba gorszego momentu nie mogła pani wybrać - dodał  
- Dlaczego? jak może dr tak mówić? - wtrącił się zdenerwowany Dominik  
- Ciąża wszystko nam skomplikuje. A i tak nie ma gwarancji, że dziecko urodzi się zdrowe - powiedział odchodząc  
Siedziałam oszołomiona i załamana jednocześnie. Nagle w jednej chwili wszystko skomplikowało się. Najpierw dowiedziałam się, że jestem zarażona a teraz okazuje się, że jestem w ciąży. Nie miałam pojęcia, czy płakać, czy się cieszyć. A jak dziecko się urodzi chore? jak mu zaszkodzę? nie wiedziałam, Położyłam głowę na jego barkach i zamknęłam oczy. Chciało mi się płakać.  
- Dominiku co my narobiliśmy? - zapytałam po chwili patrząc mu głęboko w oczy  
- Damy sobie radę, damy radę - powiedział przyciągając mnie do siebie.  

Obudziłam się zalana potem. Rozejrzałam się po pokoju, wszystko wydawało się takie naturalne, normalne, spokojne. Dominik spał spokojnie oddychając, a ja nie wiedziałam gdzie jestem. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to wszystko było moim koszmarem. Nie byłam zarażona, nie byłam nawet w ciąży. Wstałam z łóżka zastanawiając się, co oznaczał ten sen. Czy to co mówił Dominik było prawdą? czy jego propozycja ślubu również mi się wyśniła. Wstałam i spojrzałam na małą fotografię pary, na zdjęciu byliśmy tacy szczęśliwi. Czy jest to w ogóle możliwe? czy możemy jeszcze odzyskać nasze szczęście? Dominik poruszył się, pomału otwierając oczy.  
- Kochanie stało się coś? - zapytał  
- Nie, Spij dalej - powiedziałam podchodząc do niego  
Położyłam się obok Dominika i próbowałam na nowo zasnąć, Miałam nadzieje, że zły sen nie powróci.  

Obudził mnie czyjś dotyk. Spojrzałam na Dominika i uśmiechnęłam się do niego. Chciałam powiedzieć mu o niespokojnym śnie, ale nie chciałam go denerwować. Mógłby wziąć to za zły sen, a ja nie chciałam przysparzać mu zmartwień.  
- Powiedz mi, czy twoja propozycja ślubu była moim snem czy jawą? - zapytałam zakłopotana  
Dominik spojrzał na mnie zaskoczony i zakłopotany jednocześnie, a ja nie wiedziałam jak zareagować. Chyba nie miałam wyjścia, postanowiłam powiedzieć mu prawdę. Opowiedziałam mu wszystko bardzo dokładnie, o telefonie jakim dostałam, o ciąży i pomylonych wynikach. Powiedziałam o strachu i o tym, że zaproponował mi ślub.  
Patrzył na mnie skupionym wzrokiem, a po chwili szeroko się uśmiechnął.  
- To ostatnie nie było snem kochanie. Naprawdę zaproponowałem Ci ślub - zaśmiał się  
- Ale kochanie wiesz jakie to wszystko jest drogie? a my jesteśmy spłukani. Nie stać nas - powiedziałam trzeźwo oceniając sytuację  
- Nie byłbym tego taki pewny - powiedział podając mi pod nos kartkę z wyciągiem z banku  
Konto było Pawła a pieniądze przepisane na mnie. Zaraz? dostałam po byłym chłopaku spadek? na koncie była równa kwota dwudziestu tysięcy złotych a mi odebrało mowę. Do Wyciągu dołączony był również list od Pawła, który jakimś cudem trafi w ręce mojego narzeczonego.  

Kochanie wiem, że nie przyjęła byś ode mnie tych pieniędzy, dlatego przekazałem to Dominikowi. Zbierałem tą kwotę przez lata, którą planowałem przeznaczyć na nasz ślub, ale skoro los zechciał inaczej, chciałbym, żebyś przeznaczyła je na wasze wesele. Jest tylko jedno ale. Pragnąłbym, żebyście wybrali nasze ulubione miejsce, które tak bardzo ci się podobało. Elizo pamiętaj, że zawsze byłaś i będziesz miłością mojego życia. O mnie się nie martw. Przecież to, że mnie nie ma, nie znaczy wcale, że przy tobie nie jestem. Jestem i opiekuje się wami z góry.Chociaż pisze ten list przed moją śmiercią, wierze, że po tamtej stronie będzie mi o wiele lepiej i nie będę musiał brać tych przeciwbólowych tabletek, by funkcjonować. Kocham Cię Elizo, ale nie myśl o mnie. Dominik kocha Cię równie mocno jak ja i z nim będziesz szczęśliwa. Inaczej biada mu w nocy, oj biada.To mój ostatni list i proszę nie zatrzymuj go, by ci o mnie nie przypominał. Weź Dominika, który jest teraz pewnie przy tobie i idźcie nad jezioro, gdzie podrzyjcie oba listy i wyrzucicie go do wody. W ten sposób uwolnisz się od wspomnień i będziecie mogli szczęśliwie iść dalej do przodu. Proszę nie odwracaj się za siebie i nie szukaj mnie wśród żywych, pamiętaj spotkamy się po tamtej stronie. Twój kochający Paweł.  

Odłożyłam list i spojrzałam zapłakanym wzrokiem na Dominika. Nie mogłam nadal w to wszystko uwierzyć. Paweł przeznaczył wszystkie pieniądze jakie zbierał na nasz ślub, a ja nie wiedziałam jak mam zareagować. Cieszyć się? czy płakać cierpieć, że go nie ma.  
- Kochanie - powiedział cicho Dominik  
- Tak, zaraz pójdziemy - powiedziałam oszołomiona  
- Nie musimy. Przecież możesz go zatrzymać, możesz zatrzymać wszystkie pamiątki po Pawle - powiedział czułym głosem  
- Nie Dom. On chciał bym o nim zapomniała, prosił mnie i mam zamiar spełnić jego prośbę - powiedziałam podniesionym głosem  
Dominik spuścił wzrok a mi zrobiło się głupio. Nie powinnam tak na niego naskoczyć, ale nie umiałam poradzić sobie już z tym wszystkim. Nie chciałam i chyba nie potrafiłam. Znów poczułam ten sam pękający ból po lewej stronie i upadłam na kolanach. Teraz? gdy już prawie wydawało się, że wszystko wraca do normy a ból złagodniał, znów popękało mi serce.Tylko, że teraz nie miałam bladego pojęcia, czy cierpliwość i troska Dominika posklejają je i czy uda nam się wrócić do tego co było. Chociaż nie było między nami Pawła, między mną a Dominikiem coś nie odwracalnie się zmieniło. Nasze dotychczas gorące uczucia ostygły a moje pęknięte serce zamieniło się w lód.  
- Ja nie chcę żyć - szepnęłam  
Dominik spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem a w jego oczach wyczytałam pustkę, połączoną z bólem.  
- Ja chyba nie daje rady - przyznał - Zawsze gdy już jest dobrze, pojawia się coś, co psuje wszystko między nami. Pojawia się on i wszystko niszczy. Nie chce konkurować z kimś kto nie żyje - powiedział  
- To tego nie rób. Proszę spróbuj mnie zrozumieć. On na zawsze pozostanie w moim sercu. Ale chce żyć tu i teraz z Tobą. Zestarzeć się u twego boku, mieć z Tobą dzieci - powiedziałam  
Dominik spojrzał na mnie zaskoczony i bez słowa podszedł i mocno mnie przytulił. W milczeniu wyszliśmy z mieszkania i udaliśmy się nad jezioro, gdzie z godnie z życzeniem Pawła podarłam i wyrzuciłam od niego listy.  
- Kocham cię Liz - powiedział Dom przytulając mnie  
- Ja ciebie też kocham - powiedziałam składając na jego ustach delikatny pocałunek.  
Spojrzałam ku górze i uśmiechnęłam się, bo wiedziałam, że gdzieś tam jest Paweł i cieszy się z naszego szczęścia.
Następnego dnia poszliśmy do banku wypełnić wszystkie formalności i odebrać pieniądze. Czułam dziwne spojrzenie kobiety, która nas obsługiwała, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Przecież nie byłam żadnym złodziejem a pieniądze oddał mi z własnej woli. Gdyby chodziło o mnie, nigdy nie przyjęłabym tego od niego i chyba się tego domyślał, dlatego przekazał list Dominikowi. Oj Paweł, on zawsze znał mnie najlepiej i potrafił przewidzieć każdy mój ruch. Po wypełnieniu potrzebnych dokumentów i odebraniu pieniędzy, już po dziesięciu minutach wyszliśmy z banku i udaliśmy się do Kościoła. Chcieliśmy jak najszybciej ustalić datę ślubu i załatwić wszystkie potrzebne formalności. Gdy weszliśmy do kościoła poczułam dziwne ciepło na sercu.Miałam dziwne wrażenie, że Paweł jest obok mnie i przygląda się na nas z góry, chroni nas. Czekaliśmy za młodą parą, która mocno trzymała się za ręce.  
Wyglądali jak przestraszeni dzieci, którzy bali się kary. Czy aż tak bali się ślubu??  
- Kochanie jesteś tego pewny? - zapytałam dla pewności  
Wzrok Dominika skierował się w moją stronę, a w jego oczach wyczytałam strach.  
- Tak a ty? - zapytał  
- Też - szepnęłam  
Młoda para przed nami weszła i zostaliśmy sami. Dominik objął mnie ramieniem, a ja oparłam swoją głowę na jego ramieniu. Bałam się, ale nie wiedziałam czego. Ślubu? czy tego, że zdradzę Pawła? nie wiedziałam. Nie całe pół godziny później drzwi otworzyły się i przyszła nasza kolej, weszliśmy. Ksiądz wyglądał na zmęczonego. Spojrzał na nas z błyskiem w oku i uśmiechnął się.  
- Chcecie się pobrać? - zapytał jakby nigdy nic  
- Tak - odpowiedział Dominik  
- Na kiedy chcecie termin? - zapytał  
Spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się. Termin chcieliśmy jak najszybciej.  
- Wiosną - odpowiedzieliśmy zgodnie  
Ksiądz spojrzał do wielkiej książki z zapiskami i podał nam datę 21 maja. Uśmiechnęliśmy się do niego i Dominik złapał mnie za rękę.  
- Kochane dzieci chodziliście na kursy? - zapytał  
Kiwnęliśmy głową i zapisaliśmy się. Kursy przed małżeńskie mieliśmy zacząć już w następnym tygodniu. Podziękowaliśmy i wyszliśmy z kościoła.Postanowiliśmy pojechać do restauracji i zamówić salę. Gości postanowiliśmy zaprosić na pięćdziesiąt osób, by otoczyła nas tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. Nie chciałam takiego hucznego wesela, bo zawsze marzyłam o skromnym, spokojnym ślubie. Chciałam by wydatek okazał się jak najmniejszy, by jeszcze zostało nam na wynajęcie małego mieszkania. Dwie godziny później wróciliśmy do domu. Byłam zmęczona i smutna jednocześnie. Nie wiem dlaczego, ale tak bardzo za nim tęskniłam.  
- Kochanie wszystko gra? - zapytał Dominik  
- Tak - skłamałam  
Powiedziałam mu, że boli mnie głowa i poszłam się położyć. Nie wiem dlaczego, ale chciałam zostać sama, potrzebowałam tego.Leżałam w naszej sypialni i trzymałam jego zdjęcie w dłoni, nadal nie mogłam pogodzić się z jego śmiercią, tym bardziej teraz, gdy przeczytałam od niego ten list. Chociaż minęło już kilka dni, moje serce wciąż wydawało mi się martwe i zimne jak lód. To nie tak, że nie kochałam Dominika, kochałam go i to bardzo. Jednak z odejściem Pawła, umarła część mnie. Tak właśnie ostatnio się czułam, jakby jakaś część mnie umarła, jakby coś się nieustannie zmieniło. To bolało, bardzo bolało. Zamknęłam oczy i odłożyłam fotografię, chciałam zasnąć i nie czuć tego bólu, chciałam zapomnieć. Leżałam w bezruchu około godziny, już chciałam wstać, ale usłyszałam zbliżające się kroki, doskonale wiedziałam kto to był. Na szyi poczułam ciepły oddech Dominika i mocniej zamknęłam oczy.  
- Śpisz? - zapytał  
Chciałam odpowiedzieć, że nie, ale nie mogłam. Czułam ucisk w gardle i żadne słowo nie chciało przejść mi przez gardło. Nie rozumiałam tego co się ze mną działo. Po chwili kroki oddaliły się, a ja ponownie zostałam w pokoju sama. Leżałam tak jeszcze kolejną godzinę i szukałam słów, z którymi mogłabym porozmawiać z Dominikiem, niestety nic  
sensownego nie przyszło mi do głowy. Postanowiłam wstać i udać, że dopiero się obudziłam.Wstałam i otworzyłam drzwi, poprawiłam ręką włosy i poszłam do kuchni, skąd wydobywał się ładny zapach.  
- Cześć kochanie przygotowałem nam obiad - powiedział  
Usiadłam przy stole i oparłam rękę o policzek, siedziałam tak zamyślona kilka minut. Tak bardzo chciałam powiedzieć mu o swoich obawach, ale bałam się, że nie zrozumie. Dominik chyba wyczuł, mój nastrój, bo podszedł do mnie i usiadł na przeciwko mnie.  
- Kochanie co się dzieje? - zapytał z troską w głosie  
- Boję się Dom - przyznałam  
Chciał coś się odezwać, ale nie dopuściłam go do słowa.  
- Ślub to poważny krok. Boję się, że nie podołamy. Boje się, że cię zawiodę, że nie zdołam zapomnieć o Pawle. Nie chce skazywać cię na życie w trójkącie - przyznałam sama przed sobą  
- Kochanie - szepnął Dominik łapiąc moją twarz w dłonie - Ja rozumiem, że wciąż go kochasz być może zawsze będziesz go kochała. Jednak wiem też, że kochasz mnie i chcę ułożyć sobie z Tobą życie. Też się boje - szepnął  
Spojrzałam na niego zaskoczona i nie wiedziałam co ma na myśli, dopiero po chwili zaczął mi wszystko wyjaśniać.  
- Boję się, że któregoś dnia pożałujesz swojej decyzji. Boję się, że nie zapewnie ci tego, na co zasługujesz - powiedział w końcu  
Chciałam coś powiedzieć, ale przerwała nam moja komórka, Telefon dzwonił któryś już raz i ani myślał przestać. Nie wiedziałam, kto aż tak bardzo uparcie mógł się dobijać i podeszłam nie ufnie do telefonu, na wyświetlaczu zobaczyłam tak bardzo znajomy numer. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 7602 słów i 40025 znaków, zaktualizowała 15 cze 2015.

5 komentarzy

 
  • Olciam2

    Błagam napisz więcej i więcej ;*** Pozdrawiam :)

    4 lis 2014

  • natalllkaaa

    To takie wzruszające, mam łzy w oczach. Pisz dalej <3

    4 lis 2014

  • Rain

    Mimo tego, że przeczytałam tylko kilka pierwszych i ostatnich części, tak mi się to podoba! Przy kilku zeszłych częściach, chciało mi się płakać, super ^^

    4 lis 2014

  • *.*

    Błagam pisz dalej, czytałam i ryczałam jak małe dziecko

    4 lis 2014

  • Meggi

    Chcę więcej!!

    4 lis 2014