***************************************************************************************** Do pokoju wpadły promienie słoneczne, które brutalnie wyrwały mnie z objęć Morfeusza. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Wskazywał 6:55. -Kurna! Są święta, Lany Poniedziałek, a ja tak wcześnie wstaję -pomyślałam. Uznałam, że pójdę pobiegać. Trzeba spalić kalorie, które zjadłam w tych wszystkich ciastach. Od początku roku jestem na diecie i ćwiczę. Moi bliscy wcale mi w tym nie pomagają tylko ciągle powtarzają, że nie potrzebuję się odchudzać. Ja uważam, że muszę, więc to robię.Uznałam, że nie jestem głodna, dlatego odpuściłam sobie śniadanie. Przebrałam się w dres, zawiązałam na ręce bandamke i z butelką wody w ręce wyszłam z mieszkania. Nastawiłam muzykę na full i założyłam słuchawki. Leciała właśnie jedna z moich ulubionych piosenek Aksa- Nic nie wart przyjaźń.Biegałam już dobrą godzinę, gdy poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię. Ze złością odwróciłam się by zobaczyć kto przeszkadza mi w bieganiu. To Dawid, mój sąsiad i bliski kumpel. Złość momentalnie ze mnie uleciała. -Hejka co tu robisz? -Biegam jak widać. Usiedliśmy na murku i zaczęliśmy gadać. Jak zwykle, o wszystkim i o niczym. Był mi bliski, ale jako przyjaciel. Wiedziałam, że on czuje coś więcej. -O widzę, że udało ci się znaleźć bordową bandamke. Gdzie kupi...- nie dokończył zdania, bo w momencie, gdy dotknął moją rękę, syknęłam z bólu.-Wolą-Wika, czy ty? Nie odpowiedziałam. Odwróciłam głowę, żeby nie zobaczył moich łez. Wśród znajomych jestem uznawana za twardzielkę i tak musi zostać.Popatrzyłam mu w oczy. -Zapomnij- szepnęłam i pobiegłam przed siebie. Nie miałam pojęcia dokąd biegłam. Bez skutecznie chciałam uciec przed problemami. Nagle stanęłam jak porażona prądem.Znalazłam się na placu zabaw. TYM placu zabaw. To tu bawiłam się w dzieciństwie z Mateuszem. Moją największą miłością.Kochaliśmy się tak bardzo, mieliśmy plany na przyszłość. Ale go już nie ma. Pozostały tylko wspomnienia, ból i nagrobek z jego imieniem.Kiedyś wam o tym opowiem, ale jeszcze nie dziś. Teraz nieppotrafię. Usiadłam na huśtawce i lekko się bujałam. Ze słuchawek nadal leciała muzyka, a ja jej jakbym nie słyszałam.Zobaczyłam siebie i jego. Mamy po 6 lat. Budujemy nasze królestwo w piaskownicy. Śmiejemy się. Na moim policzku pojawia się pierwsza i ostatnia łza. Nie pozwalam sobie na łzy.Ciszę przerywa dźwięk dzwoniącej komórki. , , Dzwoni mama" widzę na wyświetlaczu. -Już wracam- powiedziałam i rozłączyłam się. Ruszyłam w drogę powrotną do domu. Nie chciało mi się
"-O widzę, że udało ci się znaleźć bordową bandamke. Gdzie kupi...- nie dokończył zdania, bo w momencie, gdy dotknął moją rękę, syknęłam z bólu.-Wolą-Wika, czy ty? " Tego fragmentu nie rozumiem. ;x
6 komentarzy
Marzycielka
Misia przepraszam to słownik w telefonie namieszał. Chodzi oto, że dotknął jej rękę i ona pisnęła z bólu.Domyslił się że dziewczyna się okalecza
vbv
Idealne!
kl4udia
super opowiadanie czekam na następną część
:)
Świetnie się zapowiada nie mogę się doczekać ciągu dalszego
anka:)
piisz jak najszybciej
Misia
"-O widzę, że udało ci się znaleźć bordową bandamke. Gdzie kupi...- nie dokończył zdania, bo w momencie, gdy dotknął moją rękę, syknęłam z bólu.-Wolą-Wika, czy ty? " Tego fragmentu nie rozumiem. ;x
Pisz dalej i dłuższe obowiązkowo.