Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Nic na siłę

Była sierpniowa noc. Przez uchylone okno wpadały chłodne podmuchy wiatru. Kobieta siedziała w fotelu. Na jej kolach leżała książka. Jednak nie czytała jej. Wpatrywała się w ścianę. Konkretnie na wiszącą na niej ogromną fotografię. Nie było to mistrzostwo sztuki. Kilka nieoheblowanych desek, na których leżała mała czerwona róża. Tło było czarno-białe. Kolor miał tylko kwiat. Na delikatnie rozchylonych płatkach było widać trzy krople wody. Ciszę przerwało głośne pukanie do drzwi. A właściwie nie tyle pukanie co walenie. Tylko jedna znana jej osoba nie korzystała z dzwonka.
- Otwieraj!  – dobiegło ją wołanie.
Nadal nie zamierzała się ruszyć, ale wiedziała, że to nic zmieni. Osobnik za drzwi nie odejdzie. Miała rację.
- Nic na siłę – usłyszała i poczuła powiew chłodu. Drzwi nie wytrzymały naporu. Nie musiała odwracać nawet głowy, żeby wiedzieć kto w nich stał.  
- No to przyszedłem.
W jego głosie nie było słychać gniewu, bo nie było słychać nawet zadyszki.  
- Idź sobie – mruknęła cicho kobieta.
- Głodny jestem – usłyszała w odpowiedzi i zanim zdążyła się odezwać olbrzym był już w kuchni.
Po chwili w całym domu czuć było zapach smażonej cebuli i jajek.  
- Przydałoby się jakieś pęto kiełbasy albo dwa – stwierdził mężczyzna, wchodząc z parującą patelnią do pokoju.  
- Nie jem stworzeń, które niedawno miały oczy – stwierdziła kobieta.  
- Ziemniaki też mają – zaśmiał się, pomiędzy jednym a drugim kęsem.  
- Mówiłam, żebyś więcej nie przychodził. Nie chcę cię.
- Nie mów? Poważnie?
- Tak.
- Trudno. Masz pecha. Przyszedłem.
- No to sobie idź.
- Np. coś ty. Nie mogę cię zostawić samej w taką noc z wyłamanymi drzwiami. Przyjdą zbóje, napadną cię, zgwałcą, zabiorą klejnoty …
- Jakie klejnoty – przerwała mu kobieta. – Nie mam żadnych klejnotów. Nie lubię świecidełek.  
- Jak nie masz? – zdziwienie w jego głosie było duże.
- Nie mam. Idź sobie.
- A te wszystkie opowieści o smokach to pies? Wyobrażasz sobie, że mogłoby zniknąć z dnia na dzień?
- Nikt nie kradnie książek o smokach. To nie są unikaty.
- A jak to będzie wataha od ojca dyrektora, który właśnie wpisał je na listę książek zakazanych?
- Nie wpisał. Idź.
- Skąd wiesz? Przecież nie masz radia. Dobra te jajka. Pewnie od tej mojej czarnej kury.
- O koguta, rudego i nie od ciebie.
Mężczyzna zaśmiał się głos.
- Brakowało mi tego, nawet nie wiesz jak bardzo brakowało - na jego czole na chwilę pojawiła się zmarszczka.  
- Nie zaczynajmy tego od nowa. Nie mam już siły. Po prostu idź.  
- Nie ma problemu. Dam ci mojej siły. Myślisz, że wiadro wystarczy. A może od razu przynieść dwa.  
- Posłuchaj, znalazł się ktoś kto mnie chce. Jest miły, dobry, spokojny. Nie walczy o niewinne dziewice za lasami i górami. Po prostu jest.
- Wypierdek jakiś. Co to za smok, co nie walczy o biedne dziewice.
- Nie jest smokiem.
- Nie jest smokiem?! – wrzask jakie wydał z siebie mężczyzna, sprawił, że czarny kot śpiący na kaloryferze obudził się i nastroszył sierść.  
- Nie jest – powtórzyła kobieta.
Przez chwilę panowała cisza. Kot zeskoczył na podłogę. Przez chwilę przypatrywał się kobiecie. Jednak ostatecznie ruszył w przeciwnym kierunku. Otarł się o nogi mężczyzny, który złapał go za grzbiet.
- Wyobrażasz sobie sierściuch, on nie jest smokiem – mówił takim głosem, jakby wygłaszał jakąś dziwną teorię. Kot tylko cicho pomrukiwał. Widać było, że lubi, jak olbrzymia łapa głaszcze jego futro.
- Nie jest. Nigdy więcej żadnych smoków. Chcę być normalna. Mieć normalne życie, kogoś swojego, kto nie ugania się zbawiając świat. Żadnej dominacji, żadnego sadyzmu, żadnej uległości, żadnego czekania. Chcę być normalna!
- Ależ jesteś – cicho oznajmił olbrzym - jesteś normalna dziewicą od smoka. Moją w dodatku.
- Nie jestem twoja! Rozumiesz! Jestem swoja tylko i wyłącznie swoja.
- Ależ rozumiem. Jesteś moja!
- NIEEEEEEEEEEEEEEEEE! Wynoś się! Nie chcę, nie potrzebuje. Won!
Mężczyzna powoli podniósł się z krzesła. Stanął przed nią.
- Jesteś tego pewna? Absolutnie pewna?
- Tak. Nie chcę cię. Nie chcę tego wszystko. Idź sobie.
Mężczyzna ruszył w kierunku drzwi. Szedł powoli. Jakby cały czas miał nadzieję, że go zawróci. Ale tylko kot ocierał się o jego nogi. W końcu doszedł do drzwi. Przesunął je i wyszedł. Do domu wpadł wiatr. Kobieta nadal siedziała w fotelu, po jej twarzy spływały łzy. Na początku próbowała je wycierać. Po chwili jednak przestała. Oparła głowę na ramionach. Jej ciałem wstrząsały kolejne spazmy. Nagle usłyszała hałas. Podniosła głowę. Tuż u jej stóp wylądowała sterta książek. Na wierzchu leżał „Smok i Jerzy” Gordona R. Dicksona .  
- To jakby cię napadły te staruszki. Może uda ci się coś przed nimi schować. A w razie czego mam jeszcze cztery takie porcje. Nie dałem rady ich wziąć. Twój upiorny kot, postanowił, że się z nich nie ruszy. Furka na mnie. Wyobrażasz sobie?
Kobieta z niedowierzaniem patrzyła.  
- Miałeś sobie iść – powiedziała przez łzy.  
- Ja? – zdziwił się mężczyzna
- No, ty. Przecież ci kazałam.
Śmiech był na tyle głośny, że kryształki żyrandolu delikatnie zaczęły dzwonić.  
- Smokom nie można kazać – stwierdził w końcu olbrzym.
- Ale ja kazałam.
- Poprosiłaś, żebym poszedł. No to poszedłem i przyniosłem książki. Jesteś moja.
- Nie… - protest kobiety nie był już tak mocny.
- Jesteś. Sama to powiedziałaś, że wyjdziesz za tego, kto przyniesie ci zamiast pierścionka dwie sterty książek o smokach. Masz cztery.
- Tylko jedną.  
- Cztery. Na trzech pozostałych siedzi kot.
- Więc tamte są jego.
- Nie przeciągaj…
- Nie jestem twoja.
- Jesteś.
- Wrrr.
- Trzeba te drzwi wstawić coś wieje.
- Ty je wywarzyłeś, ty wstawiaj.  
- No widzisz, to rozumiem. Zawsze mówiłem. Nic na siłę, nic na siłę. Wystarczy przecież wziąć większy młotek...A lanie ci się i tak należy, bo młotka zapomniałem z tego wszystkiego.  
- Mnie?
- A komu? Przecież kota nie będę bił. Nie mam sumienia jakoś tak.

Przeklenstwo

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1143 słów i 6234 znaków.

Dodaj komentarz