Nadzieja umiera ostatnia - Rozdział 3 - Knebel

LAYLA

– Wytłumaczysz mi, dlaczego wyszłaś wczoraj bez słowa i wybrałaś ostatnie miejsce, w którym powinnaś się znaleźć? – Ciepło przywitał mnie ojciec, gdy weszłam do kuchni.
Żadnych życzeń urodzinowych, żadnego ‘dzień dobry’.
Wyciągnęłam z szafki filiżankę i włączyłam ekspres do kawy wybierając na ekranie dotykowym cappuccino. Czułam osobliwy lęk będąc z Frankiem sam na sam. Nie dlatego, że byłby w stanie coś mi zrobić, ale z uwagi na jego władczy charakter.  
Gdy byłam mała, za każde najdrobniejsze przewinienie lądowałam w kącie, albo zamykał mnie w sypialni bez kolacji. Nigdy mnie nie uderzył, ani na mnie nie krzyknął, ale oschły ton głosu i rozczarowanie w oczach krzywdziło mnie bardziej niż gdyby ściągnął pasek.  
Teraz, gdy dorosłam, był w stanie uprzykrzyć mi życie o wiele bardziej, niż gdy byłam dzieckiem i nagle zatęskniłam za staniem w kącie.
– Miałam kiepski wieczór. Potrzebowałam odreagować, a z twoimi gorylami na karku nie umiałabym się rozluźnić – odparłam spoglądając przez ramię na otwarte drzwi ogrodowe.
Moja matka leżała na leżaku przy basenie, łapiąc poranne słońce. Uszy stały jej jak psu, który usłyszał w parku szczek innego psa. Podsłuchiwanie było jej ulubionym zajęciem, zaraz po nic-nie-robieniu.
Frank spojrzał na mnie znad gazety. Kolor oczu odziedziczyłam po nim wraz z kolorem włosów, resztę miałam po matce, choć stawiając nas obok siebie nie widać było podobieństwa aż tak bardzo. Przez ostatnie parę lat ludzie często brali nas za siostry, a Jessica nigdy nikogo nie poprawiała. Była młodziutka, gdy mnie urodziła. Brakowało jej dwóch tygodni do szesnastych urodzin, więc nic dziwnego, że ludziom nie przychodziło do głowy, że mogłam być jej córką, zwłaszcza, że Jess wyglądała na maksymalnie dwadzieścia osiem lat a nie swoje prawie już trzydzieści pięć.
– A czemu zrobiłaś z tego tajemnicę? – Brzmiał jak sędzia na moment przed ogłoszeniem wyroku.
Powstrzymałam się przed przewróceniem oczami. – Nie zrobiłam. Powiedziałam Adamowi gdzie jestem. – Usiadłam przy stole i w obronnym geście skrzyżowałam ręce na piersi. – A nie informowałam cię o tym gdzie idę, bo nie pozwoliłbyś mi wyjść do Delty.
– Oczywiście, że nie. Ale mogłaś zabrać Adama, Allie i kogo tam jeszcze byś chciała do jakiegokolwiek innego klubu i nie miałbym z tym problemu.  
– Adama zaliczam do twoich goryli. Płaszczy się przed tobą tak bardzo, że może śmiało całować cię po butach. A Allie zaciągnęłaby mnie w grono swoich plastikowych przyjaciółeczek. Chciałam być sama. Chase mnie rzucił.
W oczach Franka, Allie, dziewczyna Adama, była moją przyjaciółką. Oczywiście. W końcu sam mi ją podstawił. I choć dogadywałyśmy się znośnie, nie dało się tego nazwać przyjaźnią.
– Dlaczego? – Pierwszy raz od dawna w głosie Franka pobrzmiewała nuta zainteresowania moim życiem.
– Jest gejem.
Zaśmiał się pod nosem jakby ktoś opowiedział mu świetny kawał. – Kolejny gej? Jeszcze transwestyty ci brakuje do kolekcji.
– Nie wiem, co cię tak bawi, tato. To ty nas przedstawiłeś.  
– Wybacz, że nie zapytałem go o orientację – syknął zmieniając się na powrót w zimnego drania. – Mogłaś się dwa razy zastanowić zanim pojechałaś do Delty. Od dzisiaj będziesz miała całodobową obstawę.
– Frank! – krzyknęła z ogrodu Jess. – Nie przesadzaj, Layla jest dorosła. Nie możesz jej pilnować jak małej dziewczynki.
Frank wypuścił powietrze nosem jak rozjuszony byk i uciszył mnie gestem, gdy próbowałam się odezwać. – Dante Carrow nie jest głupi, na pewno wie, że byłaś u niego w klubie, a ja nie zaryzykuję, że spróbuje wykorzystać cię przeciwko mnie.  
Nie było mowy o tym, żebym zmieniła jego zdanie. Z Frankiem nie było negocjacji. Jeśli coś powiedział, tak musiało być. Miał podły charakter, a ja, niestety go po nim odziedziczyłam. Może nie byłam aż tak zawzięta, ale dużo mi nie brakowało.  
– Trudno, żeby nie wiedział, że byłam w Delcie – powiedziałam zirytowana. – Spędziłam z nim całą noc, i jak widać nie próbował mnie torturować. Jest nawet całkiem przyjemny.  
Chciałam mu dopiec, chciałam, żeby w jego głowie zapanował na chwilę chaos. Jego własna córka, krew z krwi, bratała się z wrogiem.  
No, może nie aż tak, ale Frank nie musiał znać szczegółów. Ważne, że go ruszyłam, że nadepnęłam mu trochę na odcisk.  
Ściągnął usta w wąską linię, a dłonie zacisnął na filiżance, próbując się uspokoić. Brakowało mu słów, żeby wyrazić targające nim emocje, a ja czułam się w końcu na wygranej pozycji. Niczym nie mógł mi tego zepsuć.  
Wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał jakiś numer. Zapewne dzwonił po któregoś ze swoich pracowników, żeby przyjechali mnie niańczyć. Nie miałam ochoty tego słuchać. Zabrałam kawę i wyszłam na ogród.
– Nie przejmuj się – powiedziała Jess spoglądając na mnie znad słonecznych okularów. – Przejdzie mu. Wszystkiego najlepszego.  
– Dzięki.  
Nie wiedziałam czy bardziej chciało mi się śmiać czy płakać. Byłam przyzwyczajona do tego, że rodzice nie traktowali mnie z czułością czy miłością, ale nie mogłam udawać, że nie było mi przykro, gdy nawet w moje urodziny własna matka nie potrafiła się zmusić, żeby mnie przytulić.
Całe życie nie okazywali mi głębszych uczuć, nie mówili, że są ze mnie dumni, a to ile razy usłyszałam od nich ‘kocham cię’ mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. Z jednej strony byłam przez to samowystarczalna. Nie potrzebowałam nikogo, byłam twarda i świetnie radziłam sobie z problemami, bo musiałam się tego nauczyć. Z drugiej strony łaknęłam bliskości. Chciałam czuć się kochana i potrzebna, choć nie byłam pewna, czy sama umiałabym kogoś pokochać.
– Co chcesz w prezencie? – Jess usiadła pod parasolem obok mnie. Krótkie, tlenione blond włosy okalały jej drobną buzię. – Zakupy? Jakaś wycieczka? Może spa?
Frank dołączył do nas zanim zdążyłam się odezwać. Położył na szklanym stoliku kluczyk z przewiązaną przez niego małą różową wstążką. – Wszystkiego najlepszego. Prezent stoi w garażu.
Patrzyłam na kluczyk tępym wzrokiem. – Kupiłeś mi samochód?
Miauczałam o samochód odkąd w szesnaste urodziny dostałam swoje upragnione tymczasowe prawko.  
– Gdybym wiedział, że wywiniesz mi taki numer jak wczoraj to bym się dwa razy zastanowił.  
Byłby chory gdyby po prostu przytaknął.  
Zabrałam kluczyk i skinęłam mu głową. – Dziękuję.  
– Nie ciesz się za bardzo, za pół godziny będzie tu Tęgi. Będzie twoim cieniem, a to oznacza, że będzie też z tobą wszędzie jeździł.
– Tęgi? To jakiś nowy podwładny?
Zapewne był chudy jak szczypawka. Oni wszyscy mieli takie niepasujące do niczego ksywki, jak w filmach gdzie Łysy zawsze ma czuprynę, Kudłaty jest łysy, a Szybki dostaje zadyszki po zejściu ze schodów.  
Frank przytaknął wchodząc z powrotem do domu. – Kuzyn Adama.  
– Nie sądzisz, że trochę przesadzasz? Gdyby Dante chciał coś ze mnie wyciągnąć, nie puściłby mnie do domu.
Zignorował mnie. Wszedł do środka, zasuwając za sobą ogrodowe przesuwne drzwi. Krew gotowała mi się w żyłach, kiedy mnie tak traktował. Nie miałam zamiaru więcej spotykać się z Dantym, ale teraz chciałam wypić z nim jeszcze jednego drinka tylko po to, żeby zagrać Frankowi na nosie.  
Musiałam tylko zgubić goryla i dostać się do Delty.



Weszłam do małej knajpki w centrum punktualnie o dwudziestej pierwszej. Allie nie odzywała się do mnie przez cały dzień, obrażona, że zamiast piątkowy wieczór spędzić z Adamem, ten czekał na mnie pół nocy pod Deltą. Skapitulowała koło dziewiętnastej i zadzwoniła, żeby wyciągnąć mnie z domu na urodzinowego drinka. Nadal głowiłam się nad tym jak niepostrzeżenie wyrwać się z domu, a że nic błyskotliwego nie wpadło mi do głowy, zgodziłam się z nią spotkać zastrzegając, że nie chcę widzieć jej koleżanek.
Allie była przyjemną dziewczyną, a jako dziewczyna Adama wychodziła ze skóry, żeby się ze mną zaprzyjaźnić. Zapewne zarówno z polecenia Franka jak i samego Adama. Z uwagi na profesję mojego ojca, ludzie zwykli trzymać się ode mnie z daleka. Miałam kontakt tylko ze świtą Franka i okazjonalnie z kimś ze studiów.
Ach… no i z moimi chłopakami.
Zgodziłam się z nią spotkać głównie dlatego, że łudziłam się, że łatwiej będzie mi się wymknąć niepostrzeżenie z knajpy niż z domu. Niestety Tęgi wziął sobie do serca rozkazy mojego ojca chcąc się wykazać i nie odstępował mnie na krok. Nawet do toalety ze mną chodził i czekał przed drzwiami jak pies przewodnik. Pech chciał, że jedyne okno w małej łazience było wysokie na jakieś trzydzieści centymetrów i nie otwierało się wystarczająco szeroko, żebym mogła się przez nie przecisnąć.
– Słyszałam, że spędziłaś zeszłą noc z Carrowem – powiedziała Allie bawiąc się kosmykiem blond włosów.  
– Twój mały ptaszek ci wyćwierkał? – Spojrzałam wymownie na Adama, a Tęgi mało się nie udławił, połykając własny śmiech. – Przysiadł się do mnie i nie dał się spławić, ale jak widać nadal tu jestem. Nie zakneblował mnie i nie zamknął w bagażniku.
– Layla, wiesz dlaczego Dante i Frank tak się nie lubią? – Adam oparł się wygodniej o krzesło ignorując moją wcześniejszą uwagę. Był przyzwyczajony i radził sobie z moją opryskliwością poprzez skrzętne jej ignorowanie. Bawił się mieszadełkiem ze swojego martini z nonszalancką miną.
Nigdy nie zastanawiałam się nad tym dlaczego Frank i Dante się nie lubili. Wiedziałam, że poprztykali się o teren i taka wiedza w zupełności mi wystarczała. Interesy ojca obchodziły mnie tyle, co układ oddechowy pijawki. Bawił się w mafię tak długo jak sięgałam pamięcią, ale nigdy nie interesowało mnie, dlaczego wybrał taki zawód a nie inny.
Jako dziecko nie rozumiałam tego, co się wokół działo, ale z wiekiem docierało do mnie coraz więcej, a że wychowywałam się właśnie w takim domu, profesja Franka nie była dla mnie niczym dziwnym. Wręcz przeciwnie, tak jak dla Allie codziennością był ojciec polityk, tak dla mnie codziennością był ojciec kryminalista.  
Parę lat temu w przypływie hormonalnego buntu chciałam odciąć się od rodziców, uciec jak najdalej i nigdy więcej nie obserwować szepcących za moimi plecami i wytykających mnie palcami nauczycieli w szkole czy bardziej poinformowanych co do mojej tożsamości przechodniów na ulicy. Chęć ucieczki przeszła mi zaskakująco szybko z kilku powodów.  
Po pierwsze, nie miałam gdzie uciekać, po drugie to, że ojciec zarabiał na życie w taki a nie inny sposób w gruncie rzeczy wcale mi nie przeszkadzało. Nie lubiłam tylko ukradkowych spojrzeń i nagle milknących rozmów, gdy wchodziłam do osiedlowego sklepu. Na dobrą sprawę ludzie gadali, gadają i zawsze będą gadać.  
Frank mógł w każdej chwili wpaść, mogli go zamknąć na długie lata, ale choć interesowało się nim nie tylko FBI, ale też CIA, DEA i parę innych skrótów, nic z tego nie wynikało. Musiał im nieźle płacić za to, że wszystkie poszlaki magicznie prowadziły w ślepy zaułek.  
– Kiedy twój ojciec sześć lat temu został szefem…
– Nazywaj rzeczy po imieniu Adam. Kiedy przywiązał duży kamień do stóp Dino i wrzucił go do jeziora Michigan.
O tym nie sposób było nie wiedzieć. Całe miasto, ba, cały stan huczał kiedy wyłowili Dino z jeziora. Był szefem zanim stery objął Frank. Wtedy to Włosi rządzili w Chicago, a kilka rozbitych gangów pracowało dla nich. Po jego śmierci, a raczej po morderstwie, w domu przez kilka miesięcy na okrągło siedziała cała armia goryli, i ani mi, ani matce, nie wolno było nawet wyjść na zewnątrz. Frank był pewny, że Włosi wezmą odwet za Dino, ale nic takiego nie miało miejsca.  
Teraz mafie były dwie.  
– Dante był prawą ręką twojego ojca – syknął Adam zirytowany, że śmiałam mu przerwać. – Wciągnął go w szeregi dwanaście lat temu, nauczył fachu, poznał z właściwymi ludźmi, a gdy Dino zniknął Frank i Carrow przejęli kontrolę.  
– Zaraz, zaraz… Jeśli było tak jak mówisz, jakim cudem Dante nigdy nie był u nas w domu?  
Adam prychnął. – Był, ale byłaś za mała, żeby to pamiętać. Kiedy Dino przestał być problemem, Frank siedział zamknięty czekając na atak przez kilka miesięcy. To na pewno pamiętasz. Dante też się zabarykadował, a kiedy sprawa przycichła bardzo szybko zaczął prowadzić interesy na swój rachunek.  
Nie tylko ja słuchałam jego monologu jak zaczarowana. Tęgi spijał każde słowo z ust Adama z wypiekami na policzkach.  
– Skoro to Dante odsunął się od Franka, a nie na odwrót, to czemu wszyscy myślicie, że chce przejąć jego działkę?  
– Obydwoje chcą się wytłuc. – Allie ucięła rozmowę z impetem odkładając pustą szklankę na stół. – Możemy zmienić temat? Czemu cię to w ogóle obchodzi? Zawsze szerokim łukiem omijałaś temat!
Dobre pytanie. Sama nie wiedziałam, czemu nagle zaczęło mnie to interesować. Może dlatego, że Dante nijak miał się do ich opisu, ani do mojego wyobrażenia o nim.
– Lepiej mi powiedz, czemu Chase cię rzucił – kontynuowała Allie, odsyłając Adama po drinki.  
Musiała mi przypomnieć. A tak dobrze mi szło nie myślenie o tym palancie. – Jest gejem.
– Kolejny? Co ty masz z tymi gejami? Radar ci się nie wykształcił w łonie matki czy co?
Wzruszyłam ramionami dopijając wino. – A twój radar działa?
– Jak najbardziej!
– To trzeba było mnie ostrzec.  
Allie zaśmiała się przejmując od Adama kolorowego drinka z parasolką. – Słyszałeś to? Chase jest gejem.
– Wiem. To znaczy, słyszałem. Frank mi powiedział.
Mój telefon wygrał cichą melodię przerywając nam jakże ciekawą rozmowę. Wyciągnęłam go z kopertówki i otworzyłam nową wiadomość.
     
Pochwaliłaś się tacie, z kim spędziłaś noc, gwiazdo?

Świadoma trzech par oczu skupionych na mnie, uśmiechnęłam się szeroko.  

Oczywiście. W nagrodę dostałam samochód. Skąd masz mój numer?

Chcę cię zobaczyć. Przyjedź do Delty.

Chętnie, ale świętuję już z koleżanką i nie mam jak się wyrwać. W pakiecie z autem dostałam goryla 24/7.

Zrobiło mi się gorąco na samą myśl o spotkaniu.  
Czekałam na odpowiedź jak na szpilkach. Na próżno. Dante więcej się nie odezwał. Rozczarowana schowałam telefon, wracając do rozmowy. Allie próbowała mnie namówić na weekend w spa, ale maseczki z błota i masaże dźwiękiem nie zaliczały się moim zdaniem do przyjemności. Lepiej dogadałaby się w tej kwestii z Jess.
Adam obserwował mnie przez dłuższą chwilę. Na końcu języka miał pytanie o to, kto do mnie pisał, ale najwidoczniej uznał, że woli nie wiedzieć.  
Było już po jedenastej, gdy Allie zdecydowała, że pora przenieść się do klubu. Był tylko jeden, do którego miałam ochotę iść, ale wciąż nie miałam jak czmychnąć Tęgiemu.
– Ja się ewakuuję do domu – powiedziałam rezygnując z knucia planu.  
W klubie miały do nas zapewne dołączyć przyjaciółki Allie, a ja nie miałam ochoty gryźć się co chwilę w język, żeby przypadkiem nie powiedzieć czegoś, czego ich maleńkie móżdżki i tak by nie zrozumiały. Były żywym przykładem na to, że ewolucja mogła się cofać, a ja miałam stanowczo za mało samozaparcia, żeby się nie odzywać, więc wolałam trzymać się na dystans.
Adam skrzywił się i wyprostował jak struna. Patrzył na coś ponad moim ramieniem, sztywniejąc coraz bardziej. Prawą rękę włożył pod poły marynarki, pod którą zawsze nosił broń.  
– Zabierz ją stąd – warknął do Tęgiego wskazując brodą na mnie.
Chłopak spojrzał za siebie i zerwał się na równe nogi. Złapał mnie za łokieć brutalnie podrywając z miejsca. Zdążyłam się jeszcze odwrócić i dostrzec dwóch chłopaków wchodzących do knajpki nim zniknęliśmy w korytarzu dla obsługi prowadzącym do tylnego wyjścia.  
Tęgi pchnął ciężkie metalowe drzwi ewakuacyjne i zrobił trzy kroki na zewnątrz ciągnąc mnie za sobą jak psa na smyczy. Zastygł nagle, a ja wpadłam na jego kościste plecy, przeklinając w duchu Franka. Nie mógł mi na niańkę zatrudnić jakiegoś Chudego?  
Dwie sekundy zajęło mu przeskanowanie terenu. Pchnął mnie mocno za siebie i dobył broni. Srebrna rękojeść mignęła mi przed oczami, kiedy odbiłam się z impetem od ściany.
Tęgi celował do opartego o czarnego Chargera mężczyznę.  
W kilku agresywnych krokach Dante zamknął dystans dzielący go od lufy. Jednym płynnym ruchem wytrącił Tęgiemu pistolet z ręki i wycelował go w jego głowę.  
– Następnym razem się nie wahaj. – Wyciągnął magazynek i odrzucił mu broń zanim przeniósł wzrok na mnie. Jego rysy złagodniały momentalnie. – Gotowa, gwiazdo?  
Wyszłam przed szereg ignorując cichy jęk Allie i pocałowałam Dantego w policzek. – Zawsze się tak guzdrasz? – Drażnienie go było moją nową ulubioną zabawą.  
Do głowy mi nie przyszło, że mnie znajdzie, że w ogóle będzie chciał mnie szukać.
– Zaknebluję cię jak tak będziesz pyskować. – Otworzył mi drzwi samochodu, po czym spojrzał na Adama. – Rozluźnij się Blackwell.
– Czego od niej chcesz?  
Dante wzruszył ramionami. – Nudzi mi się.
Rozgościłam się na miejscu pasażera, a Dante zamknął za mną drzwi. Obszedł auto dookoła i pół minuty później widziałam Adama już tylko we wstecznym lusterku.

Ness2812

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i kryminalne, użyła 3196 słów i 17858 znaków, zaktualizowała 16 sie 2017. Tagi: #miłość #mafia #romans #wróg #chicago

12 komentarze

 
  • Iks

    Podoba mi się, że Frank i Dante pomimo tego, że są gangsterami, w wielu sytuacjach przypominają przeciętniaków. Frank ma problemy jak wielu ojców i mężów, Dante też potrafi być kumplem nie tylko nadmuchanym szefem gangu. Nie przerysowujesz i to jest mocno ok. Bije brawka odkąd przeczytałem 1 część i wciąż nie przestaje.

    21 paź 2017

  • agnes1709

    :bravo: I właśnie takie oto klimaty opowiadań przywracają mi wiarę w ludzi. Żadnego różu i przewracających żołądek na lewą stronę miłostek. BRAWO!!!:bravo::kiss:

    31 lip 2017

  • zabka815

    Święte jak zawsze  :bravo:  Czekam na więcej

    16 kwi 2017

  • Mmargo

    Rewelacja, świetny pomysł, a charakterna bohaterka... miodzio:d

    16 kwi 2017

  • Lolitkaa1

    Wyciągnęłam się na maksa  :dancing:

    16 kwi 2017

  • Ness2812

    @Lolitkaa1 Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej :)

    16 kwi 2017

  • scania2014

    Nieziemskie :O <3

    16 kwi 2017

  • Ness2812

    @scania2014 Dziękuję ♡

    16 kwi 2017

  • Xsara94

    <3

    16 kwi 2017

  • Mivia

    Coraz lepsza akcja. Podoba mi sie to  <3

    15 kwi 2017

  • Ness2812

    @Mivia Bardzo mnie to cieszy ;)

    16 kwi 2017

  • Lolisss

    O matko! Nie moge sie kolejnych doczekać!!

    14 kwi 2017

  • Marita

    Najlepsze ❤❤❤❤

    14 kwi 2017

  • Karolina12

    Aaaaa ja chcę więcej  kocham takie klimaty <3  :yahoo:  <3  :bravo:

    14 kwi 2017

  • Ness2812

    @KontoUsunięteina12 ♡

    16 kwi 2017

  • ...

    Oh wiecej... Błagam o wieceeeeej!

    14 kwi 2017

  • Ness2812

    @... ♡ Będzie duuuużo wiecej :)

    14 kwi 2017