Nadzieja umiera ostatnia - Rozdział 2 - Czerwona sukienka

DANTE

Gdyby nie to, że Layla wyrosła na ślicznotkę, wypierdoliłbym ją z klubu pół minuty po tym jak się przedstawiła.  
Córka Franka Harstona była wrogiem. Nie tak wielkim jak sam Frankie, ale nadal wrogiem. Syreny wyły, a czerwone lampki migały w mojej głowie, gdy tylko się przedstawiła. Nie powinno jej być w moim klubie. Nie powinno jej być nigdzie w moim zasięgu. Powinna trząść się na samą myśl o przekroczeniu progu Delty, ale wśród kurwików w jej szarych tęczówkach nie dostrzegłem strachu.  
Nie dość, że miała odwagę wejść do Delty to jeszcze jak na rasowego kociaka przystało, prychała na mnie zanim zdążyłem się przedstawić, a moje nazwisko zamiast zmienić jej podejście, tylko bardziej ją rozjuszyło.
Minęło wiele czasu odkąd ktoś miał czelność się tak do mnie odzywać – całe sześć lat – a tym kimś był właśnie jej ojciec. Layla odziedziczyła charakterek, który w jej ojcu mnie wkurwiał, a w niej intrygował. Niewyparzony język, pogarda w oczach i kompletny brak szacunku co do mojej osoby. I wcale mnie to nie irytowało. Wręcz przeciwnie. Przyjemnie było posłuchać, jak tak prycha. Zwłaszcza, że na opakowanie tego charakterku było aż nad wyraz przyjemnie patrzeć.
Wpadła mi w oko, gdy siedziałem w swoim biurze. Na monitorze ukazującym obraz z kamery numer trzy w sali pop dostrzegłem małe zamieszanie. Dziewczyna w czerwonej sukience przeciskała się przez tłum imprezowiczów na parkiecie jakby przedzierała się przez dżunglę.  
Najpierw spodobał mi się jej chód. Szła wyprostowana z wysoko podniesioną głową emanując pewnością siebie. Później spodobała mi się jej zacięta mina i mord w oczach. Ludzie schodzili jej z drogi spoglądając na nią z podziwem.
Nic kurwa dziwnego.  
Brakowało jej w ręce tylko kałacha. Jej długie kasztanowe włosy opadały aż na tyłek. Choć pod rozkloszowaną sukienką nie byłem w stanie ocenić krągłości jej bioder, to tylko bardziej mnie to fascynowało. Dziewięćdziesiąt procent dziewczyn wpadających do Delty na imprezę nosiło sukienki ledwie zakrywające pośladki. Layla nie odsłaniała nawet ud, a moja wyobraźnia wariowała.  
Później było tylko lepiej. Najpierw jakiś młokos jej nie zauważył i nie usunął się z drogi. Nie minęła go, nie poprosiła, żeby zrobił jej trochę miejsca. Zepchnęła go z drogi jakby odpychała irytującą muchę. Koleś usiadł na parkiecie zdezorientowany, a ona nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem i nie przeprosiła. Szła dalej.
Później się do mnie odezwała i bez cienia strachu traktowała mnie jak trędowatego. Pyskowała. Nikt nie odzywał się do mnie tak jak ona. Wszyscy się bali. Ją za to gówno obchodziło, kim jestem. Niewzruszona moją pozycją, nie czuła ani szacunku ani strachu i nie okazała nawet cienia zainteresowania moją osobą, co też było nowością. Dziewczyny raczej nie przechodziły obok mnie obojętnie.
Interesowała mnie bardziej niż ktokolwiek wcześniej, choć z uwagi na to kim był jej ojciec powinienem trzymać się od niej z daleka.
Szkoda tylko, że nie chciałem.
Przebrnęliśmy przez pół butelki wódki, a Layla wciąż była trzeźwa jak żołnierz na poligonie. Trzymały ją nerwy, a to, że ganiała co chwilę na parkiet z tym samym blondynem, który dzięki niej wylądował w sali pop na tyłku, wcale nie pomagało mi jej upić. Wypalała alkohol w tańcu.
– Koniec tego – powiedziałem, kiedy trzeci raz wróciła na górę po spędzeniu dwudziestu minut w objęciach tego szczyla. Blondyn odprowadzał ją za każdym razem za rączkę, i choć nie powinno, wkurwiało mnie to stanowczo za bardzo.  
– Nigdzie więcej nie idziesz. Siedzisz tu i pijesz.
Koleś ledwo już trzymał się na nogach i jeśli miałby ją zabrać do tańca jeszcze raz, wypierdoliłby się ze schodów – albo by się potknął, albo ja bym go popchnął. Jedno z dwóch.
Layla złapała za sok i stojący obok kieliszek. Uniosła go do góry i odrzuciła głowę do tyłu, połykając zawartość.  
– Tak jest. – Zasalutowała zanim usiadła. – Ulubiony kolor?  
Włożyłem w usta Marlboro i odpaliłem zapalniczkę.  
– Gramy w coś, czy naprawdę chcesz wiedzieć?
– Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.  
– Czerwony. Chcesz grać w dziesięć pytań? – Skinęła głową. – Ile ty masz lat? Dwanaście?
Wytknęła język jakby na potwierdzenie.  
– Boisz się, że zapytam o coś niestosownego?
Ledwo mnie poznała, a już wiedziała jak mnie podejść. Wystarczyło, że zarzuciła mi strach i nie było mowy o tym, żebym z nią nie zagrał. Zresztą, przy odpowiednich pytaniach mogło się zrobić ciekawie.  
– Piosenka?
Złapała dolną wargę między kciuk a palec wskazujący intensywnie myśląc nad odpowiedzią. Ja wyobrażałem sobie moje zęby na miejscu jej palców.  
– Jest ich mnóstwo. W tej chwili chyba "One way or another”.
Uniosłem brwi szczerze zaskoczony. – Żartujesz?  
– Ale nie oryginał.  
– Tylko mi nie mów, że wersja One Direction.
– Until the ribbon breaks.  
Ich nie znałem, ale zanotowałem w głowie, żeby sprawdzić nagranie jeszcze tej nocy. Barman podsunął mi popielniczkę pod nos, bo zbyt zajęty wgapianiem się w Laylę kiepowałem na blat.  
–A ty? Czego namiętnie teraz słuchasz?
Ciebie. – Aktualnie w odtwarzaczu w domu jest płyta Ellie Goulding.
– Spodziewałam się Eminema albo czegoś takiego.
Przez dwie godziny rozmawialiśmy o pierdołach, raz po raz na nowo wracając do zabawy w dziesięć pytań. Z każdym kolejnym kieliszkiem, Layla rozluźniała się coraz bardziej, a nerwy związane z jej byłym wyparowywały.  
Światła w klubie zapaliły się punktualnie o drugiej nad ranem. W piątki ze względu na popieprzone przepisy zamykaliśmy wcześniej. Barmani zabrali się za sprzątanie i w końcu pół godziny później ostatnia osoba z obsługi zamknęła za sobą drzwi zostawiając nas samych w wielkim, pustym klubie.  
Gdybym był gnojem, dobra, gdybym był większym gnojem niż byłem, wyciągnąłbym broń, przystawił ją kociakowi do głowy i zadzwonił do Franka, żądając w zamian Północy.  
W sumie, byłem wystarczająco wielkim gnojem, żeby to zrobić, ale patrząc na Laylę, sam pomysł straszenia jej wydawał mi się zbrodnią. Była inna niż dziewczyny, z którymi do tej pory miałem do czynienia. Delikatniejsza z zewnątrz i o wiele twardsza wewnątrz. Żadna zachuchana księżniczka na ziarnku grochu. Prędzej wiedźma w pięknym opakowaniu. W słabym świetle żarówek nad barem, była jeszcze seksowniejsza. I już sam fakt, że dostrzegłem jej urodę, a raczej to, że tak mi się podobała, wykluczał użycie jej do przejęcia terenu od Franka.
Miałem wobec niej inne plany.
Zaczęliśmy już drugą butelkę, a ona, choć już nie trzeźwa nadal nie wyglądała jakby wypiła więcej niż kilka drinków.  
– Dlaczego nie wróciłaś do domu tylko siedzisz tu ze mną?
Zmarszczyła brwi i wyprostowała się jak struna. – Chciałeś żebym została.
– I dlatego zostałaś?  
– Nie bardzo rozumiem, do czego zmierzasz. Przyszłam tu, żeby odreagować. Miałam wyjść, bo myślałam, że jak nie zrobię tego sama to wyniesie mnie ochrona, ale że moja obecność ci nie przeszkadzała, nie widziałam powodu, żeby wychodzić.
Jej obecność w moim klubie powinna mi przeszkadzać. Mogła szpiegować dla tatusia. Mogła próbować odizolować mnie od wszystkich moich ludzi, co udało jej się wraz z ostatnią osobą, która wyszła z klubu, żeby w odpowiednim momencie Frank mógł wpaść tu ze swoimi żołnierzami. Jakoś ciężko było mi uwierzyć we własne teorie. Tak jak i w to, że została tylko dlatego, że ja tego chciałem.  
Od pierwszej chwili była między nami chemia i byłem prawie pewien, że nie tylko mnie ciągnęło do niej, ale ją do mnie też. Podobno czasem tak właśnie jest. Wystarczy jedno spojrzenie i w okablowaniu robi się zwarcie, i choćby wymienić wszystkie przewody, twardy dysk zdążył już zapisać pożądanie w pamięci i nic nie można z tym zrobić.
Tak właśnie było z Laylą i z każdą kolejną minutą, pożądanie rosło, bo wszystko co mówiła, każdy jej gest i te cholerne prychanie mnie pociągało.
Złapałem za jej stołek i przyciągnąłem ją bliżej. Zamiast rumieńca na policzkach czy przyśpieszającego oddechu, potraktowała mnie sceptycznym spojrzeniem.  
– Znów się na mnie gapisz, Dante.
– Jest na co patrzeć. Jesteś śliczna.
Kąciki jej ust drgnęły ku górze, ale szybko nad tym zapanowała, znów przybierając niewzruszoną minę. Tyle, że jej oczy aż lśniły z zadowolenia i na to nic nie mogła poradzić.  
– Na ciebie też się przyjemnie patrzy.  
Ostatni raz flirtowałem z kimś lata temu. Teraz nie musiałem się wysilać, bo dziewczyny, z którymi spotykałem się od kilku lat nie wymagały adoracji. To one wychodziły ze skóry, żeby zdobyć mnie, a nie odwrotnie. Grubo wypchany portfel miał to do siebie, że przyciągał laski. Dokładnie – laski, a nie kobiety. Rasowe kobiety nie lecą na kasę. Oczywiście wszystkie się zawsze zarzekają, że nie lecą na kasę, ale poszukiwaczki złota widać z daleka. Mają coś takiego w oczach… znaczki dolarów zamiast tęczówek.
Layla nie była poszukiwaczką złota. Nie leciała na moją pozycję ani na moje pieniądze. W ogóle na mnie nie leciała i w chuj mi się to podobało. W końcu jakieś wyzwanie.
Spojrzała na swoje udo, które teraz dotykało mojego kolana i podniosła wzrok na mnie. – Wygodnie ci?
Zamiast coś powiedzieć przyciągnąłem jej krzesło jeszcze bliżej, tak, że ramieniem prawie dotykała mojego torsu.  
– Teraz wygodniej. ¬– Rozlałem nam kolejkę i podałem jej sok. – O czym marzysz?
– O gwiazdce z nieba. – Wypiła wódkę i popiła sokiem. – Nie wiem, chyba nie mam marzeń. Mam tylko parę życzeń.
– Jakich?
– To kolejne pytanie. – Pogroziła palcem. – Poczekaj na swoją kolej. Najpierw ja. – Dlaczego gwiazda?
Oczy jej błyszczały, a ciekawość wylewała się uszami. Siedziała na tyle blisko, żebym wśród mieszanki zapachów w powietrzu był w stanie czuć słodkie perfumy.  
– Coś za coś. Chcę znać twoje największe, jeszcze niespełnione życzenie urodzinowe.
– Nie jestem aż taka ciekawa.
– Powiesz, jeśli obiecam, że go nie spełnię?
Przygryzła policzek, znów przybierając ten skupiony wyraz twarzy, przy czym ‘skupiony’ to eufemizm, bo Layla miała po prostu minę wrednej, wyrachowanej suki.  
– Obiecaj.
– Słowo harcerza. – Uniosłem dwa palce do góry.
Miałem zajebistą nadzieję, że jej życzenie nie będzie czymś, co mógłbym, lub co gorsza, chciałbym dla niej zrobić, bo łamanie obietnic nie było w moim stylu.
Wzięła głęboki wdech i wyprostowała się na krześle jakby próbowała sobie dodać odwagi.  
– Chciałam… a raczej nadal chcę, żeby ktoś mnie w końcu pocałował.
Zakrztusiłem się dymem z papierosa.  
Chuj bombki strzelił. Świąt nie będzie.  
Patrzyłem w jej oczy szukając kpiny, rozbawienia, czegokolwiek, czym zdradziłaby, że ze mnie drwi.  
Na próżno.  
Ktoś ją dla mnie zaprojektował. Inaczej nie można było tego wytłumaczyć. Miała wszystkie cechy, które imponowały mi w kobiecie – bezczelna, zadziorna i piękna. I była dziewicą. I jak mnie miało kurwa do niej niby nie ciągnąć? Nawet to, że była córką Franka, czego od jakiegoś czasu trzymałem się jak deski ratunkowej, przestało mieć znaczenie.
– Nikt cię jeszcze nie pocałował?  
– Czemu cię to dziwi? – Odwróciła się do mnie przodem przerzucając włosy na plecy. – Przecież mówiłam, że spotykałam się tylko z chłopcami lubiącymi chłopców.
– Mówiłaś, że spotykałaś się z trzema takimi, a nie, że tylko z trzema. Kurwa, gwiazdo. Widziałaś się w lustrze?  
Wzruszyła ramionami jakby nie było w tym niczego nadzwyczajnego. Nie, oczywiście, bo przecież dziewiętnastoletnią dziewicę o jej urodzie można spotkać na każdym rogu.  
– Ty mi to powiedz. Nie jestem facetem, nie wiem, co jest we mnie takiego odpychającego.
– Tatuś. – Nic innego nie wchodziło w grę. Layla była nieskazitelna. Żaden facet nie przepuściłby takiej okazji. Nachyliłem się do niej, układając dłonie na jej rozgrzanych udach. – Faceci boją się cię dotknąć przez twojego ojca. – Opuszkami palców głaskałem jej gładką skórę, czując jak mój puls przyspiesza, a pożądanie rozlewa się po całym ciele.
Nikt jej jeszcze tak nie dotykał. Nikt jej nie całował i nikt się z nią nie kochał. Czułem się jak Neil Armstrong startujący w kosmos. Miałem przed sobą księżyc w postaci Layli i chciałem być pierwszym facetem, który zrobi z nią wszystko to, co już dawno powinna mieć za sobą.  
– Ty się nie boisz. – Jej głos był wyższy o całą oktawę a wzrok wbijała w moje dłonie, obłapiające jej nogi.  
Przycisnąłem opuszki palców mocniej do jej skóry. – Bo ja się nie boję Franka, gwiazdo.  
Layla odwróciła wzrok skupiając uwagę na kręceniu pustym kieliszkiem po barze. Delikatny rumieniec na jej policzkach wysłał jakiś impuls elektryczny w głąb mojego ciała. Nie do końca potrafiłem określić co to było, ale chętnie poczułbym to jeszcze raz.
– Nie sądzę, że w tym problem. Mój ojciec nie jest wobec mnie protekcjonalny. Mało go obchodzi z kim się spotykam.
Kiedy dowie się, że spędziłaś noc ze mną, zacznie go to obchodzić aż za bardzo.  
– To nie ma znaczenia. Wszyscy wiedzą kim jest i jaki jest Frank i to wystarcza. Nikt nie chce mu się narazić.
Layla oparła czoło o blat i westchnęła żałośnie. – Umrę dziewicą.
Jeśli ja będę miał w tej kwestii coś do powiedzenia, to na pewno nie.
– Twoja kolej. Dlaczego gwiazda?
Zabrałem ręce z jej nóg i oparłem się łokciem o blat baru. – Bo jesteś jak te wszystkie gwiazdy filmowe. Piękna, niedostępna… wkurwiająca i zadziorna.
– Nie jestem zadziorna. A przynajmniej nie na co dzień. Po prostu działasz mi na nerwy Dante.
– I wice wersa. Zdrowie.
– Coś kiepsko ci idzie upijanie mnie.
Zaśmiałem się pod nosem. – Twarda z ciebie sztuka.  
– Albo masz kiepskie tempo. – Dopiła resztę soku i złapała za torebkę. – Dziękuję za zaskakująco miły wieczór.
Gdybym mógł, włączyłbym replay i przeżył tę noc jeszcze raz.  
– Poczekaj. Zadzwonię po kierowcę. Odstawi cię do domu.
– Nie trzeba. Adam na pewno czeka na zewnątrz. – Nachyliła się nade mną i jej rozpalone wargi musnęły mój policzek.  
Znów ten elektryczny impuls trafił mnie w samo serce. Stłamsiłem rosnącą potrzebę posadzenia jej sobie na kolanach i odebrania dziewictwa jej pełnym ustom.  
– Dobranoc Dante. Obyśmy się więcej nie spotkali.
– Nie licz na to – odparłem pewny swego.
Już byłem gotowy postawić na nogi pół miasta, żeby tylko znaleźć okazję na kolejne spotkanie. Zaszła mi za skórę i nie zajęło jej to wiele czasu. Patrzyłem jak odchodzi nieśpiesznym krokiem w stronę schodów. Bujała biodrami od prawej do lewej skupiając moją uwagę na falującej sukience.
– Nie gap się tak na mój tyłek – powiedziała głośno nie odwracając się za siebie.
– To nim tak nie kręć.
Teraz się odwróciła. Chyba tylko po to, żebym zobaczył jej powalający uśmiech. – Dobranoc Dante.
– Dobranoc gwiazdo.
Słuchałem stukotu szpilek odbijającego się echem po pustym klubie przez kolejne dwie minuty póki nie zamknęła za sobą drzwi wejściowych. Zza baru wyciągnąłem butelkę whiskey i odpaliłem papierosa. Ze szklanką w dłoni zszedłem na dół i usiadłem za konsoletą DJ’a. W Internecie znalazłem piosenkę, o której mówiła wcześniej Layla i chwilę później cały klub wypełnił się nastrojową muzyką.
W takiej wersji tej piosenki jeszcze nie znałem. Po skocznym rytmie nie było śladu. Wolna, przesycona mrokiem melodia i wokal wywołujący całą gamę różnych odczuć.
Siedziałem bez ruchu wsłuchując się w tekst, który znałem tak dobrze, a który w nowej aranżacji nabrał zupełnie innego znaczenia. Włoski na karku stawały mi dęba przy każdym niemal wyszeptanym wersie. Melodia i słowa odzwierciedlały idealnie to jak się czułem, kiedy Layla była obok.  
Trochę jak psychopata.  
Zafascynowany psychopata.

Ness2812

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i kryminalne, użyła 2957 słów i 16410 znaków, zaktualizowała 16 sie 2017. Tagi: #miłość #mafia #romans #wróg #chicago

10 komentarze

 
  • Iks

    Historia prawie sama się czyta, tak łatwo operujesz słowem pisanym. Ciekawym bardzo, jak potoczą się  losy młodej zadziory i oświeconego bandziora.

    21 paź 2017

  • Ness2812

    @Iks  <3 Nie wiesz nawet jak budujące są takie komentarze. Aż się chce siadać i pisać  ;)

    21 paź 2017

  • Malolata1

    Powinno być tu więcej takich perełek, bo strasznie dobrze się czyta a bohaterów świetnie prowadzisz przez dalszy rozwój wydarzeń i świetnie kreujesz ich charaktery :D brawo!

    14 sie 2017

  • Ness2812

    @Malolata1 Witaj! Dziękuję pięknie. Co do przecinków, o których pisałaś wcześniej - przyznaję się bez bicia, że interpunkcja to moja największa zmora. Pracuję nad tym ;)

    14 sie 2017

  • Malolata1

    @Ness2812 to najważniejsze, że pracujesz! Widać to w kolejnych częściach, także jest naprawdę dobrze! Masz taką fajną lekkość, że już jestem na 7 części :D

    14 sie 2017

  • Ness2812

    @Malolata1 To masz niezłe tempo  :rotfl:

    14 sie 2017

  • agnes1709

    Przymierzałam się, przymierzałam i w końcu ruszyłam. Jest kilka błedów, ale to nieistotne, napisane bardzo ładnie i zdecydowanie zachęca do przeczytania dalszych części. No i co najważniejsze - jest sarkazm, który ubóstwiam, wręcz KOCHAM w opowiadaniach (za który bardzo Ci dziękuję):kiss: Nadaje barwy, nieco bezczelności i słodkiej pikanterii, ale także i szerokiego (o taaakiego właśnie:D:D:D) uśmiechu, który wywaliło na mej facjacie przy czytaniu tejże cześci:D
    Ciekawie, bez nudy, fabułka się kręci nie  działając jak na prochy nasenne i o to właśnie chodzi! Gratuluje pomysłu, talentu, podpisując łapą w górę. Pozdrawiam!;)

    29 lip 2017

  • Ness2812

    @agnes1709 Cieszę się, że jak na razie Ci się podoba :)

    30 lip 2017

  • ...

    A i wgl posłuchałam tej piosenki w tej wersji - jedno słowo: CUDO!

    13 kwi 2017

  • Ness2812

    @... Oj tak :) Świetna aranżacja ♡

    14 kwi 2017

  • Xsara94

    Jedna część tygodniowo to zdecydowanie za mało moja droga. Ranisz swoich czytelników :p cudnie <3

    13 kwi 2017

  • Ness2812

    @Xsara94 Gdyby doba miała więcej godzin dodawałabym codziennie, a tak, niestety, żeby to miało ręce i nogi nie jestem w stanie częściej wrzucać :(

    14 kwi 2017

  • ...

    Boze. Jakie. To. Jest. Boskie. Umieram.

    13 kwi 2017

  • Ness2812

    @... Dziękuję! ♡ :)

    14 kwi 2017

  • scania2014

    Zajefajne! ❤ Kiedy kolejna? ❤

    8 kwi 2017

  • Ness2812

    @scania2014 Pod pierwszym rozdziałem była notka, że będę dodawała co tydzień :)

    10 kwi 2017

  • Mivia

    Super  <3  <3  <3  <3

    7 kwi 2017

  • zabka815

    Świetnie napisana część  :rotfl:  Czekam na kolejną ????.Bardzo mi się podobają Twoje opowiadania przeczytałam nawet te na blogu  :bravo:

    7 kwi 2017

  • Ness2812

    @zabka815 Bardzo się cieszę :)

    7 kwi 2017

  • Karolina12

    Kooooooocham <3

    7 kwi 2017