Moje Życie cz. 2

Moje Życie cz. 2No, jak pech to pech...hmm...Mama była załamana, nie wiedziała czy jej mąż przeżyje, obie córki chore. Szczęście w nieszczęściu, że ja miałam tylko zapalenie stawów. Lekarze nie dawali Tacie szans na przeżycie, praktycznie to czekali tylko na jego śmierć. Gdyby tego wszystkiego nie było dość moja mama została wciągnięta w jakąś aferę z dawaniem łapówek. Walczyła prawie pół roku o swoją niewinność, bo jednymu z pacjentów pomyliły się osoby, no ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze. W domu cały czas była napięta atmosfera, kiedy przyjeżdzał były szef taty babcia wszystko potwierdzała i tylko przytakywała, jednak kiedy tylko on pojechał wszystko co robiła mama było źle i nie dobrze. Ciągłe awantury mamy i babci...to jest to co najbardziej pamiętam. W tym samym czasie jednak trzeba było zająć się moją siostrą, tu znowu zaczynał się problem, mama nie miała prawa jazdy i musiała wynajmować kierowców by zawozili ją ponad 500 kilometrów do miejsca gdzie była leczona Karolina, trzeba było jeżdzić tam kilka razy w miesiącu, więc podliczając to wszystko wychodziła całkiem spora sumka.Z pieniędzmi nie było za wesoło, ciągłe wydatki, trzebabyło kupować leki dla taty i Karoliny, oraz transport do kliniki, a przecież mama nie pracowała i musiałyśmy się utrzymać, wiadomo rachunki, jedzenie itp. Babcia mogła nam pomóc, ale nie chciała, gdyż uważała, że cały ten wypadek to wina mojej mamy, bo pozwoliła, żeby tata wtedy pojechał.
_________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Przepraszam, ale nie mogę bardziej opisywać, bo ja wtedy byłam mała, a to co piszę wiem z opowiadaniń mamy, babci i innych osób z rodziny.
____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Kiedy miałam 10 lat mama powiedziała mi, że poprostu nie da rady więcej. Tata zyskał władzę w rękach i zaczoł ją bić, nie raz mu się to zdarzyło. Poprostu mama spakowała nas kiedy byłyśmy w szkole i podjechała po nas z ciocią. Nieukrywam, że było mi bardzo smutno, pamiętam jak płakałam w nocy i kiedy mama była w pracy, żeby jej nie martwić. Zamieszkałyśmy u babci Uli i dziadka Szczepana, mieszkaliśmy w ośmioro : ja, siostra, mama, babcia, dziadek, Mateusz (to mój wujek, ale mówię mu po imieniu bo jest tylko trzy lata ode mnie starszy), wujek Maciek i ciocia Magda. Jednym z kolejnych utrudnień było to, że przeniosłyśmy się w czasie trwania roku szkolnego. To było najgorsze. Właśnie rozpoczynał się drugi semestr. Wtedy wydawało mi się, że jest wszystko ok i nikt nie zauważy, że jestem nowa. I faktycznie na początku było fajnie, ale potem przestali mnie akceptować, poprostu coś im we mnie nie pasowało. Do dziś nie mam z pewnymi osobami za dobrych stosunków. No, ale jakoś przetrwałam podstawówkę, praktycznie bez przyjaciół i bez dobrych wyników w nauce, ale się udało. Zanim się przeniosłam byłam piątkową uczennicą, a pierwszą jedynkę dostałam dopiero w czwartej klasie właśnie wtedy kiedy się przeniosłam. Jakoś to było, przyszedł czas na gimnazjum, coś się we mnie zepsóło, zaczełam palić, nie wiem dlaczego poprostu obracałam się w takim towarzystkie i chyba chciałam im zaimponować. Moja przygoda z papierosami trwała pół roku, potem o wszystkim dowiedziała się moja mama. Oczywiście mogłam się tego domyślić, że moja młodsza kochana siostrunia wszystko wypapla, bo jak by inaczej, zresztą do tej pory jest tak, żę gdy coś zrobię ona pierwsze co to leci do mamy i jej mówi. Myślę, że prawie cztery lata różnicy między nami to trochę za dużo byśmy mogły się zrozumieć. Do gimnazjum poszłam z entuzjazmem, myślałam, że trafię do przeciwnej klasy niż moja klasa z podstawówki, ale niestety trafiłam z większością z nich do klasy na profil matematyczno-informatyczny, stwierdziłam, że nie dam sobą tak pomiatać jak w podstawówce, ale mi się nie udało. Znów przechodziłam przez to samo piekło. Jeszcze sama sobie zaszkodziłam w czasie walentynek...hmm...teraz wiem że napewno bym tak nie postąpiła, poprostu wysłałam walentynkę do chłopaka w którym byłam zauroczona. Tak wyśmiał mnie stwierdził, że jestem blazą, kurcze nawet nie wiedziałam co to znaczy, później gdy się dowiedziałam myślałam, że oszaleję, ale wkońcu mi przeszło.Teraz jestem w drugiej klasie, o dziwo idzie mi lepiej...hmm... tak myślałam na początku potem pożarłam się z Damianem, a z resztą nie ja się z nim pożarłam, tylko on mnie obraził, a ja głupia zamiast mu odpowiedzieć tylko siedziałam i słuchałam jak się ze mnie z chłopakami śmieje. Na przerwie poprostu nie wytrzymałam i wybuchnełam płaczem. Niby między mną a Damianem wszystko się ułożyło, ale klasa straciła do mnie szacunek.Obiecałam sobie, że gdy następnym razem Damian mnie obrazi to dam mu w pysk i nie będę patrzyła na to, że dostanę minusowe i ocenę w dół z zachowania, poprostu to zrobię. Mam jeszcze jedno do powiedzenia chyba jestem zauroczona...ach fajnie bybyło gdyby któryś z nich chociaż przez chwilę ze mną był, ale to raczej nie możliwe :bo jeden z nich to nauczyciel, no niestety już nie najmłodszy napewno po trzydziestce koło czterdziestki albo nawet już po, drugi z nich to uczeń pierwszej klasy gimnazjum, rok ode mnie młodszy, ale bardzo go lubię, podoba mi się i co najważniejszema zajebisty charakter, no a trzeci to dwudziesto ośmioletni kierowca autobusu, którym jeżdzę, może nie jest przystojny, ale ma poprostu wspaniałą osobowość. Powiecie sobie pewnie "kurwa kolejna nastolatka zakochana w swoim nauczycielu lub innym starszym od siebie facecie" haha nie, albo haha właśnie tak, ale co ja mogę poradzić na to, że oni są jacy są i poprostu są idealni jak dla mnie przynajmniej. Jeśli chodzi o to to nie ma problemu, bo wszyscy oni są wolni tak samo jak ja ( mam jeden wymóg co do chłopaków muszą być wyżsi ode mnie, no a ja wyrosłam i mam 176 cm wzrostu, więc ciekawie). To nie jest ostatnia część opowiadania, ale kolejna ukaże się trochę później, będzie ciekawsza, bo opowiem Wam co udało mi się ustalić i czy w końcu znalazłam swoją pierwszą miłość.

tygrysek13

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1158 słów i 6496 znaków.

2 komentarze

 
  • bartek

    Współczuję ci może kiedyś opiszemy ?

    19 mar 2014

  • nemfer

    Brakuje mi tu "kochany pamiętniczku" hi hi... ;)
    A tak serio serio... Jeśli to jest faktycznie prawda to masz prze****ne w życiu :/ nic tylko współczuć...

    11 lis 2013