Kiedy ją poznałem, miałem osiemnaście lat. Byłem młody, miałem pełno marzeń i ogromne zaufanie do ludzi. Myślałem pozytywnie, starałem się być dobrym człowiekiem. Niektórzy uznawali mnie za przystojnego, gdy patrzę na fotografie z tamtych lat, mogę im przyznać rację. Wtedy nie było to dla mnie ważne. Ubierałem się stosowanie do okazji, brakowało tego wielu moim znajomym, którzy cały czas chodzili w podobnych ubraniach, niezależnie dokąd się wybierali. Nie miałem jednak jakiegoś określonego stylu, a do samych ubrań nie pałałem miłością, czy zachwytem. Gdybym mógł cofnąć się w czasie do jakiegokolwiek momentu z mojego życia, cofnąłbym się do tamtych lat. A szczególnie do tego słonecznego dnia, w którym zobaczyłem ją po raz pierwszy. W drodze na spotkanie z moimi znajomymi, wstąpiłem do kawiarni, miałem po prostu ochotę na coś słodkiego. Zamówiłem pierwsze lepsze ciastko i usiadłem przy najbliższym stoliku. Wtedy dosiadła się ona. Nie spytała czy może, po prostu usiadła i się przedstawiła. Było to dla mnie tak dziwne, że przez jakiś czas po prostu na nią patrzyłem, jednak nawet w tak zaskakującym momencie nie brakło mi manier, też się jej przedstawiłem, a potem zaczęliśmy rozmawiać. Było w niej coś niesamowitego, płynęła od niej odwaga, której brakuje większości dziewczyn. Nie rumieniła się na komplementy, nie uciekała wzrokiem. Była uprzejma, towarzyska i miała niesamowite poczucie humoru. A, zapomniałem dodać, że była także niesamowicie piękna. Miała dosyć ciemne włosy i prawie czarne oczy, których kolor, jak się potem dowiedziałem, chętnie zamieniłaby na jasnoniebieski, ja jednak uważam, że były to jedne z najwspanialszych oczu jakie kiedykolwiek widziałem. Rozmawialiśmy dość długo, śmialiśmy się. Pewnie wielu z was stwierdzi, że brzmi to jak z filmu. Może tak właśnie było. Nie oczekiwałem, że spotkam miłość. Czasem o tym myślałem, jednak nie tęskniłem za tym. Miałem kilka dziewczyn, żadnej z nich nie kochałem w ten sposób, w jaki kochałem ją. I mogę wam zdradzić, że po niej żadnej już nie pokochałem taką miłością. Była jak wiatr, szalona, spontaniczna, orzeźwiająca, czasem nawet agresywna (tylko, gdy bardzo ją zdenerwowałem). Nie była idealna, ja też nie byłem, chyba nikt taki nie jest. Miała w sobie jednak coś więcej, jej wady mi nie przeszkadzały. Czasem mnie denerwowała, czasem była trochę infantylna, jednak spędziłem z nią najpiękniejsze lata swojego życia, wiem, że bez niej nie byłyby one najpiękniejsze. Mieliśmy po dwadzieścia lat, gdy wzięliśmy ślub. Wszyscy mówili nam, że to nie ma racji bytu, że jesteśmy za młodzi, że nie wiemy jak wygląda miłość. Szybko nauczyliśmy się ignorować takich ludzi, najczęściej sami nigdy nie spotkali miłości, a w swoich sądach kierowali się podręcznikową wiedzą, która nijak ma się do prawdziwego życia. Mieszkaliśmy w małym mieszkaniu, oboje studiowaliśmy i nie robiliśmy wtedy żadnych planów na przyszłość, jedyne co wiedzieliśmy, to że będziemy razem. Potem zaczęliśmy pracować. Jakoś poukładaliśmy sobie życie, kupiliśmy większe mieszkanie, urządziliśmy je. Gdy braliśmy ślub, myślałem, że nigdy nie będę mógł kochać jej bardziej, później zorientowałem się, że z każdym dniem moja miłość do niej rosła. Nasze umysły, dusze i ciała były do siebie dopasowane pod każdym względem. Uwielbiałem z nią dyskutować, słuchać muzyki, przygotowywać posiłki, kochać się, czytać, kąpać się, pływać, oglądać gwiazdy, śmiać się.. Chyba kochałem wszystko, co z nią robiłem. Nie była tylko moją żoną, ale też przyjaciółką i bratnią duszą. Gdy mieliśmy po trzydzieści lat, w planie dzieci i wspólne starzenie się, zachorowała. To był rak. W dodatku złośliwy. Była załamana, gdy się o tym dowiedzieliśmy. Płakała całą noc, a ja płakałem z nią. Rak zabierał mi ją powoli. Chociaż starała się nie zmieniać, nadal uśmiechać i być sobą w każdym calu, to mimowolnie gasła. Widziałem to, obserwowałem jej walkę. Nosiłem ją, gdy nie mogła chodzić, karmiłem ją, patrzyłem jak ból wykręca jej piękną twarz, obciąłem jej włosy, zanim same wypadły. Byłem przy niej i cały czas starałem się ją podnieść na duchu, a w nocy, gdy byłem już sam - płakałem. Nie do opisania jest to, co wtedy przeżyłem. Nikt nigdy nie poczuje tego bólu, który ja wtedy czułem. Nikt się nie dowie, co czułem na jej pogrzebie. Wiedziałem wtedy, że miłość mojego życia mnie opuszcza. Przez tydzień chodziłem pijany, aż w końcu mój przyjaciel się mną zajął. Powoli dochodziłem do siebie. Podczas swojej choroby pomyślała o mnie, wiedziała, że po jej śmierci będę załamany i zostawiła mi list. Był długi, opisywała w nim to co czuła, gdy mnie poznała, przypominała nasze wspólne chwile, ale napisała też, że mam się nie poddawać, że nic nie dzieje się bez przyczyny i że zawsze będzie koło mnie, że będzie wiatrem, tym do którego zawsze ją porównywałem. Kiedy czuję się wyjątkowo źle, wracam do tego listu. Czytam go uważnie, za każdym razem mam wrażenie, że czytam go od nowa. Zawsze napełnia mnie miłością do tej kobiety oraz lekkością, która towarzyszyła jej na co dzień. W życiu każdego człowieka zdarzają się jakieś cuda, w moim życiu było ich kilka, największym było poznanie właśnie jej, tamtego słonecznego dnia, gdy tak naprawdę szedłem tylko na jedno z wielu spotkań ze znajomymi i nie miałem pojęcia, że ten dzień zmieni moje życie.
8 komentarzy
Caroliness
Znam taką historię z doświadczenia. Chyba rak jest najgorszy, bo żegnasz się z ukochaną osobą każdego dnia.
SzalonajestemXD
To piękne popłakałam się, to jest takie mega wzruszające. Czytając to miałam takie poczucie zazdrości że ta dziewczyna miała takie szczęście że zakochała się w kimś kto ją naprawdę kocha i szanuje. Wiem to bardzo egoistyczne z mojej strony ale mówię prawdę ... Współczuję mu tego ze tak cierpiał:(
g owno
Popłakałam się ,dogłębnie zostałam poruszona, czekam na nexta
SzalonajestemXD
Super pisz dalej ^-^
Ramol
Mocne... i cóż można dodać?
Jaga
Wzruszające, emocjonalne i bardzo prawdziwe
Gucio322
Nie każdemu dane jest zaznać choć trochę szczęścia z drugim człowiekiem w czasie swojego życia
prf
Piękna historia. Jestem pod wielkim wrażeniem