Gra Uczuć 1

Czułam się skrępowana. Jeszcze nigdy w życiu nie miałam na sobie tak kusej sukienki. Ta ledwo zakrywała mi pupę, a jej dekolt był ogromny. Przeglądając się w lustrze zastanawiałam się czy dobrze robię dalej tutaj pracując. Gdyby nie chora Beatka nigdy nie robiłabym tego co robię teraz.

Wzięłam na tacę kubek z mrożoną kawą i poszłam na dwór. Nawet jak na lato jest bardzo gorąco. Rozejrzałam się dookoła. Nigdzie nie było Ludwika. Nie zdziwiło mnie to jakoś szczególnie, ponieważ mężczyzna często wychodził bez powiadomienia mnie. W sumie nie musiał. Powędrowałam do ogrodu. Usiadłam na ławce i wzięłam kubek z kawą do ręki. Uwielbiałam patrzeć na te wszystkie kwiaty, a w szczególności na lilie.

W pewnym momencie usłyszałam jak ktoś za mną chrząka. Natychmiast wstałam z ławki i spojrzałam na nieznajomego mi mężczyznę. Miał soczyście zielone oczy, które podkreślały blond włosy. Byłam pewna, że już go gdzieś widziałam. Zmrużyłam oczy, aby sobie przypomnieć. Jednak to nic nie dało.

- Jest Ludwik Zieliński? – spytał w końcu nieznajomy.

Pokręciłam przecząco głową nie spuszczając wzroku z mężczyzny, który usiadł na ławce. Zdziwiłam się, że czuje się on tak swobodnie. Ludwik ma wielu przyjaciół, ale żaden nie jest tak śmiały.

- Mogę w czymś pomóc? – spytałam niedowierzająco.

Chłopak zilustrował mnie wzrokiem.

- Kim ty w ogóle jesteś? – spytał oschle.

No właśnie… kim ja jestem.

- Ja… – nie wiedziałam co powiedzieć – jestem sprzątaczką pana Ludwika.

Chłopak spojrzał na mnie jakby nie wierzył w to co mówię. Po jakiejś chwili przyglądania mi się, wstał i poszedł przed siebie. Spojrzałam w tamtą stronę. Dopiero teraz zauważyłam Ludwika, który miał szeroko otwarte oczy. Nie wiedziałam co się dzieje.

- Co tu robisz?! – Ludwik nie krył zdziwienia.

- Przyleciałem powiadomić cię, że moja mama, a twoja żona nie żyje – odpowiedział zimno.

Poczułam jak po moi ciele przechodzi dreszcz. Ludwik wspominał, że ma żonę, z którą jest w separacji, ale nigdy nie wspomniał, że ma syna. Moje serce z sekundy na sekundę biło coraz mocniej.

Ludwik nie wyglądał na przejętego. Kiedy spojrzała na mnie poczułam się nie swojo.

- Roksana podejdź tu – polecił mężczyzna.

Niepewnym krokiem podeszłam do nich. Nie mogłam oderwać oczu od nieznajomego. Już wiedziałam skąd go kojarzę. Ludwik w swoim pokoju ma dużo jego zdjęć. Jednak nigdy nie pytałam kto to jest. Teraz żałuję.

- To jest mój syn Adrian, a to moja sprzątaczka Roksana. – Potwierdził moje słowa. – Poczekaj na nas w środku – powiedział Ludwik.

Posłusznie poszłam do domu. Moje serce nie przestawało mocno bić. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Usiadłam na kanapie. Moje ręce drżały.

W końcu po kwadransie w domu pojawił się Ludwik z synem. Stanęli nade mną. Również wstałam. Cały czas czułam na sobie wzrok Adriana.

- Roksana – zwrócił się do mnie Ludwik – Adrian zamieszka tutaj jakiś czas. Chciałbym, abyś zaprowadziła go do wolnego pokoju.

Przytaknęłam głową i ruszyłam schodami w górę. Jedyny wolny pokój jest naprzeciwko mojego. Teraz cieszyłam się, że posprzątałam ten pokój. Wyjęłam z kieszeni klucze i otworzyłam drzwi. Zrobiłam miejsce w przejściu, aby Adrian miał miejsce. Mimo, że ja byłam drobna to jego umięśnione ciało nie zmieściłoby się w drzwiach, gdybym w nich stała. Kiedy wszedł zrobiłam to samo.

- Łazienkę masz po le…- Adrian nie dał mi dokończyć.

- Wiem – powiedział ostro. – To mój dom.

Wystraszona wycofałam się z pokoju chłopaka i poszłam do siebie.

  

&-&-&

Do wieczora nie schodziłam na dół. Syn Ludwika wywołał u mnie dość mieszane uczucia. Pomyślałam, że dopóki on tu będzie ja będę jak najmniej czasu z nimi spędzać. W końcu musiałam zejść i zrobić kolację. Wychodząc z pokoju zastanawiałam się, w którą stronę skręcić.

Dom Ludwika nie należał do małych i skromnych. Mimo, iż pracuję tu od roku, zdarza mi się jeszcze zgubić. Dom ma sześć korytarzy z czego każdy prowadzi do zupełnie innego miejsca. Jest tu również wiele pokoi; nigdy ich nie liczyłam, ale mijałam je. Jednak w większości z nich znajdują się niepotrzebne Ludwikowi rzeczy. Nie chce on ich natomiast wyrzucić, bo są dla niego sentymentalne.

W kuchni starałam się nie zwracać uwagi na Adriana, który, tak jak wczoraj, wpatrywał się we mnie intensywnie. Rozejrzałam się dookoła. Nigdzie nie było Ludwika. Zastanawiałam się czy jeszcze śpi i czy nie trzeba go obudzić. Przez zwoje rozmyślanie zacięłam się nożem., gdy kroiłam pomidora. Szybko zlizałam krew z palca. Jednak rana była głębsza niż myślałam i krew znowu wypłynęła na wierzch. Zaczęłam gorączkowo rozglądać się za jakąś chusteczką.

- Plastry są w szafce nad kuchenką – powiedział Adrian.

Obejrzałam się za siebie. Chłopak siedział ze złożonymi rękami i kamienną twarzą. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do szafki. Faktycznie, były tam plasterki. Założyłam jednego na palec i wróciłam do krojenia pomidora.

Kiedy skończyłam wszystko położyłam na stół. W między czasie na dół zszedł Ludwik. Był w samych spodniach od piżamy. Muszę przyznać, że jak na swój wiek potrafi zadbać o ciało. Gdy położyłam na stół herbatę i chciałam odejść, Ludwik klepnął mnie w pupę.

- Moja Roksanka – powiedział, a ja się zaczerwieniłam. Nie ze wstydu a zażenowania. Nie odwróciłam się do tyłu. Nie chciałam patrzeć na twarz Adriana.

Po śniadaniu pozmywałam i poszłam do pokoju. Zaczęłam rozmyślać na temat Beatki. Moja pięcioletnia siostra choruje od urodzenia. Nikt nie wie co jej jest, a mi ledwo starcza na jej leczenie. Boję się myśleć co będzie, kiedy wyjdzie ze szpitala. Nie będziemy miały gdzie zamieszkać.

Ludwik powiadomił mnie, że zaraz będzie zebranie w kuchni. Założyłam skąpą sukienkę i poszłam na dół. Przy stole siedział już Ludwik ze swoim synem. Gdy zajęłam miejsce obok mężczyzny, zaczął:

- Za godzinę jadę załatwić sprawy związane z pogrzebem. Może mnie nie być parę dni. Chciałbym Roksano – zwrócił się do mnie – abyś zajęła się moim synem, tak samo jak zajmujesz się mną – dokończył.

Kiedy to usłyszałam myślałam, że moje serce wyskoczy z klatki piersiowej. Poznałam Adriana wczoraj, ale nie wyobrażam sobie spędzić z nim paru dni sam na sam. Chciałam zaprotestować, ale wiedziałam, że to nic nie da. W końcu za coś mi Ludwik płaci.

Przytaknęłam głową, odeszłam od stołu i skierowałam się do pokoju.

  

&-&-&

Nie wiedziałam co zrobić. Z jednej strony nie chciałam schodzić na dół, a z drugiej Ludwik powiedział, żebym zajęła się Adrianem. Dlaczego on postawił mnie w takiej sytuacji?

W końcu, kiedy zaburczało w moim brzuchu, postanowiłam zejść i zrobić obiad. Spojrzałam w lustro. Ta sukienka jest zdecydowanie za krótka. Założyłam zwykłą, białą bluzkę i czarne dresy. Mam nadzieję, że Adrian nie wie jak muszę tu chodzić.

Na dole nikogo nie było, więc zabrałam się za obiad. Nie wiedziałam co lubi chłopak, dlatego postanowiłam iść na górę i się go spytać.

Przed pokojem Adriana moje serce, z niewiadomych powodów, zaczęło szybciej bić. Lekko zapukałam trzy razy i po chwili weszłam. Rozejrzałam się po pokoju. Nigdzie nie widziałam chłopaka. Zdziwiłam się, ponieważ w pokoju był większy porządek, niż wtedy, kiedy ja go posprzątałam. Odwróciłam się na pięcie, aby wyjść, ale usłyszałam otwierane drzwi. Spojrzałam zza ramienia w stronę łazienki. Wyszedł z niej Adrian. Był w samym ręczniku od pasa w dół. Chcąc nie chcąc, spojrzałam na jego brzuch, na którym widniały wyraźne mięśnie brzucha. Po chwili, kiedy zdałam sobie sprawę, że chłopak na mnie patrzy, spuściłam speszona głowę.

- Potrzebujesz czegoś? – spytał chłodno.

- Nie – odpowiedziałam szybko. – To znaczy tak! Nie wiem co chcesz na obiad.

Podniosłam głowę, aby zobaczyć twarz chłopaka. Widniało na niej rozbawienie.

- Zrób co chcesz – odpowiedział, a na jego twarz znowu stała się beznamiętna.

Przytaknęłam głową i wyszłam z pokoju delikatnie zamykając drzwi. Na korytarzu wypuściłam powietrze z płuc i pokręciłam głową.

&-&-&

Przy stole czułam się niezręcznie. Nie wiedziałam o czym porozmawiać z Adrianem. W końcu po obiedzie poszłam do pokoju. Postanowiłam z niego nie wychodzić do wieczora. Wzięłam do ręki książkę Stephena Kinga "Bezsenność” i zaczęłam czytać. Uwielbiałam czytać. Wtedy znajdowałam się w innym świecie i przestawałam myśleć o problemach. To była taka chwila tylko i wyłącznie dla mnie.

Powoli zagłębiałam się w książkę, gdy usłyszałam pukanie do pokoju. Domyśliłam się, że to Adrian. Przynajmniej zapukał, pomyślałam.

- Proszę.

Tak jak myślałam do pokoju wszedł Adrian. Zmarszczył brwi, gdy przekroczył próg, co mi się nie podobało. Złapał się jedną ręką za szyję. Zdziwiło mnie to, ponieważ wyglądał na niezbyt pewnego siebie.

- Mam do ciebie sprawę Roksano – powiedział niepewnie wypowiadając moje imię. Ruchem głowy zachęciłam go do kontynuowania. – Dzisiaj przychodzą do mnie znajomi i chciałbym żebyś robiła za moją służącą… – powiedział.

Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Niby jestem służącą, ale, po pierwsze, Ludwika, a po drugie, on mnie tak nigdy nie nazwał.

Chyba zobaczył jak w moich oczach zbierają się łzy, bo dodał:

- Po prostu obsługiwała moich znajomych… chodziła z drinkami, przekąskami.

- W porządku. – Co mogłam innego powiedzieć?! – O której będą?

Adrian spojrzał na zegarek wiszący u mnie na ścianie.

- Za godzinę – powiedział i zwrócił się ku drzwiom. Kiedy już prawie je zamknął, dodał: – Tylko ubierz się ładnie. Na przykład tak jak pierwszego dnia. – Wyszedł.

Pierwszego dnia? Przez chwilę zastanawiałam się o co mu chodzi. Jednak po chwili domyśliłam się, że chodzi chłopakowi o tą skąpą sukienkę. Skrzywiłam się. Myślałam, że tylko przy Ludwiku będę musiała ją nosić.

Przygotowania zajęły mi około godzinę i gotowa byłam na czas. Zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Adrian. Był ubrany w niebieską koszulę i ciemne spodnie. Włosy miał postawione na żel. Musiała przyznać, że wyglądał seksownie. Szybko odgoniłam od siebie te myśli. Chłopak podał mi tace, na której były już postawione drinki. Zdziwiłam się. Myślałam, że to ja będę miała je przygotować. Jednak ucieszyło mnie to, ponieważ jeśli chodzi o drinki to niezbyt mi to wychodzi.

Patrzyliśmy na siebie z Adrianem. Chłopak oceniał mnie wzrokiem. Nagle usłyszeliśmy dźwięk dzwonka. Adrian odchrząknął. Zrozumiałam o co chodzi. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Przed mną stał umięśniony, wysoki, ciemnowłosy chłopak. Na mój widok otworzył szeroko swoje ciemne oczy i uśmiechnął się czarująco. Zrobiłam miejsce w drzwiach, a chłopak, nie spuszczając ze mnie wzroku, wszedł.

- Nie powiedziałeś Adrian, że przywiozłeś ze sobą taką ślicznotkę – powiedział i puścił do mnie oczko. Uśmiechnęłam się nieśmiało.

- To jest… – W ostatniej chwili ugryzł się w język. – To nie jest moja dziewczyna.

Do domu powoli schodzili się znajomi Adriana. Kiedy byli już wszyscy zaczęłam chodzić z drinkami. Zdecydowana większość osób uśmiechała się do mnie miło. Zdarzyła się tylko jedna dziewczyna, która patrzyła na mnie wrogo, ale olałam ją.

W końcu, około północy, drinki się skończyły, a ja poszłam do kuchni się napić. Przez cały czas chodziłam z drinkami, a że nie piję alkoholu nie mogłam wziąć jednego. Wzięłam do ręki butelkę wody i poszłam do ogrodu. Tam usiadłam na ławce i zaczęłam delektować się wodą.

- Tu jesteś.

Usłyszałam głos ciemnowłosego chłopaka, który, jak się okazało, ma na imię Tomek. Widziałam, że jest pijany, a kiedy się do mnie dosiadł również to poczułam.

- Skąd się znasz z Adrianem? – spytał, ale nie dał mi odpowiedzieć, bo kontynuował. – Tak naprawdę to kim dla niego jesteś, co? Co robisz w jego domu?

Słyszałam w jego głosie dziwną nutę. Chciałam wstać i wejść do domu – tam czułabym się pewniej – ale chłopak złapał moją rękę i wylądowałam na jego kolanach. Tomek natychmiast zaczął całować moją szyję. Chciałam się wyrwać, ale chłopak był za silny. Położył mnie na ławce, a ciężar jego ciała zaczął na mnie napierać. Chłopak zaczął całować mój dekolt. Wiedziałam, że jeśli zacznę krzyczeć nic to nie da, ponieważ muzyka była za głośna. Z moich oczu poleciały łzy. Zamknęłam oczy i modliłam się, żeby Tomek się opamiętał. W pewnym momencie ciężar ustąpił. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak Adrian daje po twarzy chłopakowi. Pijany zatoczył się do tyłu, a Adrian podszedł do mnie.

- Nic ci nie zrobił? – spytał trzymając mnie za ramiona.

Przecząco pokręciłam głową.

- Poczekaj na mnie w swoim pokoju. Wygonie wszystkich i do ciebie przyjdę – powiedział i wziął mnie za rękę.

W domu, przy schodach, pokazał głową, abym weszła na górę. Posłuchałam chłopaka. Po chwili znalazłam się w swoim pokoju. Usiadłam na łóżku i nie mogłam opanować swoich łez. Trzęsłam się; nie wiem czy z zimna czy z przerażenia. Do mojego pokoju wszedł Adrian. Usiadł na łóżku. Patrzyliśmy na siebie chwilę. W końcu nie wytrzymałam i przytuliłam się do chłopaka.

- Dziękuję – powiedziała mocniej obejmując chłopaka.

- Nie ma za co – odpowiedział i pocałował mnie w czoło.


&-&-&

Następnego dnia, kiedy się obudziłam dotknęłam swój policzek. Nie wiem czy to zdarzyło się naprawdę czy było tylko snem. Jednak, gdy przypomniał mi się Tomek moje oczy zaszły łzami. Cieszyłam się, że skończyło się to w ten a nie inny sposób. Byłam naprawdę wdzięczna Adrianowi.

Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki.

Na dole jeszcze nikogo nie było. Podeszłam do lodówki, z której wyciągnęłam mleko i do szafki po płatki. Z gotowym śniadaniem usiadłam przy stole. Patrzyłam przed siebie wpatrując się w jeden punkt. Nie zauważyłam, kiedy Adrian się zjawił. Wyciągnął z szafki kubek i kawę. Ani razu na mnie nie spojrzał ani nie odezwał się słowem. Dobrze, bo nie chciałam poruszać wczorajszego incydentu, ale czułam się skrępowana tą ciszą.

W pewnym momencie kubek z kawą spadł na podłogę. Natychmiast się obudziłam i popędziłam, aby pozbierać szkło i wytrzeć podłogę. Schyliłam się w momencie, w którym Adrian robił to samo. Lekko stuknęliśmy się głowami. Przygryzłam wargę i nie patrząc na chłopaka zaczęłam zbierać szkło. Czułam się zażenowana tym co przed chwilą się stało. Przez swoją nieuwagę skaleczyłam się odłamkiem szkła. Postanowiłam nie zwracać na to uwagi.

Chłopak westchnął. Przestał zbierać szkło i wstał.

- Później to posprzątam. Usiądź na krześle – powiedział i zaczął grzebać w szafce.

Posłusznie poszłam na krzesło. Nie wiedziała czego mam się spodziewać. Patrzyłam na chłopaka, który gorączkowo czegoś szukał. Zmrużyłam oczy, gdy wyciągnął z szafki plasterki. Odwrócił się w moją stronę i podszedł pewnym krokiem. Uklęknął i zaczął przemywać mój palec wodą utlenioną, a następnie delikatnie założył mi plasterek. Nie rozumiałam czemu to robi, bo plasterek mogłam założyć sobie sama.

Adrian podniósł lekko głowę, tak że teraz patrzył mi w oczy. Nie mogłam oderwać wzroku od jego cudownie zielonych oczu. Kiedy zobaczyłam lekki uśmiech na twarzy chłopaka, stwierdziłam, że jest on najprzystojniejszym mężczyzną jakiego widziałam.

- Mam do ciebie prośbę – powiedział.

Albo mi się wydawało, albo usłyszałam w jego głosie nutkę niepewności. Zdziwiłam się.

- Jutro wieczorem mam bankiet i muszę być na nim z dziewczyną… której nie mam.

Otworzyłam szeroko oczy. Czy on mi próbuje powiedzieć, żebym z nim poszła. Otwierałam usta, aby coś powiedzieć, ale chłopak mnie wyprzedził.

- I chciałbym, żebyś ze mną poszła – powiedział już pewniej. – Dawno mnie tu nie było, więc żadnej dziewczyny, prócz ciebie, nie znam.

Zmarszczyłam czoło. Po pierwsze, jestem pewna, ze mógłby mieć każdą i bez poznawania się z nimi, a po drugie, na jego imprezie roiło się od dziewczyn.

- To jak? – spytał.

Chciałam odmówić, ale kiedy uśmiechnął się do mnie szelmowsko, nie wiem jak, ale przytaknęłam głową. Adrian wstał.

- Dzisiaj po południu pojedziemy po sukienkę – dodał i puścił mi oczko. Następnie wyszedł z kuchni.

Siedziałam na krześle osłupiała. Tak szybko zmienił się z zimnego mężczyznę w miłego faceta?! To wszystko było dziwne, ale już nie było odwrotu. Jak ja się mogłam na to zgodzić?!

&-&-&

Po zjedzonym obiedzie poszłam szybko do pokoju, aby przygotować się na wyjście. Chciałam wyglądać jak najlepiej, ale moje ubrania były dość staromodne. Od dawna nie byłam na zakupach po ubrania, czasem jedynie po jakieś produkty spożywcze. Wszystko co tutaj nosiłam dawał mi Ludwik.

Ostatecznie wybrałam biały golf i czarne spodnie z szerokimi nogawkami. Wiem, że dzwony są niemodne, ale co poradzę. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam strasznie, mimo że były to najlepsze ubrania z mojej szafy. Postanowiłam się nie malować – to i tak nic nie da. Zabrałam portfel i wyszłam z pokoju.

Schodząc na dół moje serce biło jak oszalałe. Bałam się reakcji Adriana na mój widok. Chłopak czekał przy drzwiach, gdy mnie ujrzał skrzywił się lekko.

- Nie masz innych ubrań? – spytał oschle.

Pokręciłam przecząco głową.

Chłopak westchnął.

- Trudno, chodź – powiedział beznamiętnie i przepuścił mnie w drzwiach.

W samochodzie nie zamieniliśmy ze sobą słowa. Adrian cały czas patrzył na drogę, a ja bałam się zacząć rozmowę. Pomyślałam sobie, że mogłabym chłopakowi podać swoje rozmiary, a on sam by pojechał wybrać mi sukienkę. Po chwili moje myśli zaczęły krążyć wokół Ludwika. Myślałam, że nie ma przede mną tajemnic. Myliłam się. W mojej głowie było tyle pytań. I najważniejsze: kiedy wróci Ludwik?!

W pewnym momencie samochód się zatrzymał. Spojrzałam w stronę Adriana. Patrzył przed siebie i trzymał ręce na kierownicy. Wzięłam głęboki wdech. Chłopak otworzył drzwi i wyszedł. Zrobiłam to samo.

Po drodze jak i w samym centrum handlowym mijaliśmy dziewczyny, które patrzyły na nas. Szeptały sobie coś do ucha i się śmiały. Obawiałam się, że to z mojego powodu, i że przynoszę wstyd Adrianowi.

W końcu weszliśmy do jednego sklepu. Rozejrzałam się i musiałam przyznać przed sobą, że gdyby chłopak mnie tu nie przyprowadził sama nigdy bym tu nie zajrzała. Adrian podszedł do jednego z wieszaków i zaczął przebierać. Rozejrzałam się dookoła. Nawet kasjerka patrzyła na mnie z politowaniem. Zagryzłam wargę. Po co ja się na to zgadzałam? Następnym razem odmówię… o ile będzie następny raz, a w to bardzo wątpię. Myślę, że Adrian już teraz żałuję, że poprosił mnie o to.

W pewnym momencie przed moimi oczami ukazała się czerwona sukienka. Spojrzałam na Adriana, który ją trzymał. Wzięłam ją od niego niepewnie.

- Przymierz – polecił.

Skierowałam się do przymierzalni. Mój wzrok przykuła metka z ceną. Podniosłam ją wyżej i nie wierzyłam w to co widzę. Spojrzałam na chłopaka.

- Adrian – zaczęłam – mnie nie stać na tą sukienkę… prawdopodobnie nawet na jej rękaw by mnie nie było stać.

Chłopak zaśmiał się cicho.

- Zapłacę – powiedział. Chciałam zaprzeczyć, ale mnie wyprzedził. – Idź ją przymierz.

Niechętnie weszłam do jednej z kabin. Bałam się jej dotykać, żeby niczego nie zepsuć. Zakładałam ją bardzo delikatnie. Kiedy założyłam cała przejrzałam się w lustrze. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Leżała na mnie idealnie. Jakby była szyta na miarę. Moje oczy zaszły łzami. Czułam się tak… wyjątkowo. Pokręciłam głową. Nie mogę się rozpłakać. Odwróciłam się przodem do drzwi. Otworzyłam je. Zauważyłam, że obok Adriana stoją dwie dziewczyny. Chłopak, w przeciwieństwie do nich, nie wyglądał na zainteresowanego rozmową. Kiedy mnie zobaczył zostawił dziewczyny i podszedł do mnie. Kiedy oceniał mnie wzrokiem miał szeroko otwarte oczy. Słyszałam bicie swojego serca. Adrian spojrzał w moje oczy.

- Bierzemy ją – powiedział uśmiechając się do mnie delikatnie.

Przy kasie stałam za Adrianem, który płacił. Widziałam maślany wzrok kasjerki. Zrobiło mi się jej żal, bo Adrian ani razu na nią nie spojrzał. Spojrzałam na biżuterię. Zobaczyłam piękny, złoty naszyjnik z jedną połową serca. Od dziecka od takim marzyłam. Jednak wiedziałam, że moje zarobki są za małe, a i tak większość z nich idzie na leczenie Beatki.

- Idziemy księżniczko.

Podskoczyłam, gdy usłyszałam tuż przy uchu głos Adriana. Odsunęłam się lekko od niego. Chłopak puścił mi oczko i skierował się do wyjścia. Zrobiłam to samo.

  

&-&-&

  

Stoję przed lustrem i patrzę intensywnie w swoje odbicie. Musiałam przyznać, że pasuje mi czerwony. Ciekawa jestem czy Adrian to zauważył. Skoro ją wziął to chyba tak. Mój delikatny makijaż i czerwona szminka świetnie grały razem. Mimo to nie byłam pewna czy dobrze robię.

Wychodząc z pokoju modliłam się w duchu, aby nie przewrócić. Ostatni raz szpilki miałam na swojej komunii, a do tego były gdzieś o połowę mniejsze. Kiedy zeszłam na dół Adrian intensywnie patrzył w swój telefon. Ubrany był w czarny garnitur, który świetnie na nim leżał. Byłam pewna, że będzie główna atrakcją na bankiecie. Stanęłam przed nim i czekałam, aż zauważy moją obecność. W końcu podniósł na mnie wzrok. Zmierzył mnie od stóp do głowy. Zatrzymał się na moich oczach. Sama nie mogłam oderwać swoich od jego cudownych, zielonych tęczówek. Gdy się otrząsnął pokazał mi ręką, abym wyszła.

Przed domem stała czarna limuzyna. Stanęłam przed jej drzwiami i już miałam je otwierać, gdy wyprzedził mnie jakiś chłopak. Uśmiechnęłam się do niego i weszłam. Po chwili obok mnie pojawił się Adrian. Czułam pomiędzy nami napiętą atmosferę. Jakie było moje szczęście, gdy po jakimś czasie jazdy Adrian zaczął rozmowę.

- Na bankiecie przedstawiaj się jako moja dziewczyna – powiedział. – I nie wdawaj się w rozmowy – dodał.

Nie miałam zamiaru. Po chwili spojrzałam w stronę chłopaka. Ciekawe jakby to było być dziewczyną Adriana. Szybko jednak wyrzuciłam te myśl z głowy. Taki ktoś jak ja i taki ktoś jak Adrian? Niemożliwe.

W końcu się zatrzymaliśmy. Adrian powiedział, żebym nie wychodziła. Po chwili drzwi z mojej strony się otworzyły, a Adrian wyciągnął rękę. Kiedy jej dotknęłam po moim ciele przeszedł dreszcz. Widziałam jak przez twarz chłopaka przenika uśmiech. Kiedy szliśmy do wejścia, tak jak myślałam, wszyscy patrzyli w naszą stronę.

Po wejściu Adrian przywitał się z paroma osobami, a następnie podeszliśmy do stolika i usiedliśmy. Chłopak podał mi kieliszek wina. Rozejrzałam się dookoła. Mój wzrok stanął na znajomej blondynce, która patrzyła na mnie wrogo. Nie znałam jej imienia, jedynie kojarzyłam dziewczynę z imprezy. Wstała z miejsca i powolnym krokiem podeszła do nas nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Cześć Adrian – powiedziała do chłopaka i pocałowała go w policzek. – Rzadko kiedy bywasz na bankietach. Co cię skłoniło przyjść tym razem? – spytała uśmiechając się jak idiotka.

- Interesy, Wiktoria – odpowiedział również się uśmiechając. – A skoro o nich mowa, mogę cię na chwilę prosić? – spytał, a dziewczyna wręcz natychmiastowo przytaknęła głową. – Zostań tu Roksana – powiedział do mnie i odszedł.

Szedł ramie w ramie z Wiktorią, która w pewnym momencie odwróciła głowę w moją stronę i uśmiechnęła się zwycięsko. Nie wiedziałam o co jej chodzi, ale nie chciałam się nad tym zastanawiać. Po co ja mu tutaj byłam potrzebna, jeśli i tak mnie zostawił. Ponownie rozejrzałam się po wielkiej sali. Z głośników leciała cicha, przyjemna dla ucha muzyka. Na parkiecie zaczęły zbierać się pary, które tańczyły. Uśmiechnęłam się do siebie. Z drugiej strony byłam wdzięczna Adrianowi, że mnie tu zabrał. Zawsze chciałam, przynajmniej raz zobaczyć jak żyją ludzie bogaci, zawsze chciałam uczestniczyć w takim czymś. To było moje marzenie, które dzisiaj się spełniło. Jednak już za chwilę posmutniałam. Kiedy ostatni raz widziałam się z Beatką, obiecałam jej, że wkrótce zabiorę ją na bal. Kiedy jej to mówiłam moje serce łamało się na pół. Nawet, gdybym mogła ją zabrać, to nie wiedziałam czy będę miała okazję. Zdawałam sobie sprawę, że zostało jej niewiele czasu. Nikt nie ma jej odwagi tego powiedzieć. Sama nie wiem czy by zrozumiała. Jest jeszcze dzieckiem. Czemu spotkało to akurat ją; dziewczynkę, która ma przed sobą najpiękniejsze lata? Poczułam jak po moim policzku spływa łza. Szybko wytarłam ją ręką. Nagle przede mną pojawił się Adrian.

- Zatańczysz? – spytał i wyciągnął rękę przed siebie.

Zdziwiona otworzyłam oczy. Po chwili powróciłam na ziemię i podałam chłopakowi swoją rękę. Powoli wstałam krzesełka, a Adrian podążył ze mną na parkiet. Z głośników poleciała nowa piosenka, a w sali zrobiło się ciemno. Adrian delikatnie złapał mnie w biodrze, a ja niepewnie położyłam swoją rękę na ramieniu chłopaka. Zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki. Kiedy całkowicie oddałam się tańcu i oparłam głowę o Adriana pierś poczuła jego perfumy. Czułam się tak cudownie… jak księżniczka. Jeszcze do niedawna nigdy bym nie pomyślała, że jest to możliwe.

Kiedy piosenka się kończyła, Adrian ostatni raz obrócił mnie wokół własnej osi. Następnie przyciągnął do siebie i złączył nasze usta w pocałunku. Na początku nie wiedziałam co mam robić. Jednak, gdy chłopak przejechał swoim językiem po moich ustach, poddałam się chwili. Całował tak delikatnie i z pasją. Światło oświetliło salę, a Adrian natychmiast oderwał się od moich ust. W ogóle na mnie nie patrząc poszedł w jakąś stronę zostawiając mnie samą. Stałam na środku parkietu oniemiała.

liyett

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4946 słów i 27001 znaków.

6 komentarzy

 
  • Użytkownik olinka

    Napisz następną część proszę !!!! Błagam !!! :) :D

    25 lip 2014

  • Użytkownik Hahah xD

    Fajne :)

    1 lip 2014

  • Użytkownik natalia

    Idealne:)

    1 lip 2014

  • Użytkownik anulka

    No, zaczyna się ładnie, jestem pod wrażeniem :smile:

    1 lip 2014

  • Użytkownik Justyna

    Super ;D

    30 cze 2014