Gra pozorów rozdział 1

Siedziałam jak na szpilkach, czekając, aż pani od matematyki wyczyta ocenę z kartkówki. Wiedziałam, że piątki nie dostanę — nawet na czwórkę nie liczyłam — bo nie byłam orłem z tego przedmiotu, ale musiałam dostać przynajmniej trójkę, żeby móc dzisiaj iść do Justyny na domówkę.

Kiedy powiedziałam o tym mamie, kategorycznie się nie zgodziła. Próbowałam ją przekonać na wszelkie sposoby, począwszy od wychodzenia codziennie rano z psem skończywszy na wysprzątaniu całego domu. Nic. Dopiero gdy weszła na elektroniczny dziennik i zaczęła narzekać na moje oceny z tego przeklętego przedmiotu jakim jest matematyka, spytałam, czy jak dostanę pozytywną ocenę zgodzi się na wyjście. To podziałało. Jednak dla mojej mamy pozytywna ocena zaczynała się dopiero od trójki, a nie jak dla mnie — od dwójki.
Naprawdę uczyłam się do tej kartkówki, dlatego jeżeli dostałabym naprawdę słabą ocenę, straciłabym wiarę w swoje możliwości.

— Alicja — zaczęła pani, spoglądając na mnie spod okularów — widzę, że w końcu się wzięłaś do roboty. — Wstrzymałam oddech. — Trójka plus.

Odetchnęłam z ulgą, gdy wyczytała moją ocenę.

Spokojna już przeczekałam matematykę, bo na szczęście pani brała do tablicy tylko chętnych, w przeciwnym razie prawdopodobnie zdążyłabym złapać jeszcze jakąś jedynkę.

Wychodząc z sali, dopadła mnie moja przyjaciółka.

— To co? Idziemy dzisiaj na tę imprezę. — Bardziej stwierdziła, niż spytała. — Dobrze, że w końcu udało ci się ogarnąć materiał. Swoją drogą nie wiem, jak można…

Przewróciłam oczami i przestałam jej słuchać.

Kamila nigdy nie miała problemów z tym przedmiotem. Znamy się od podstawówki i najniższą oceną, jaką dostała, była czwórka. Pamiętam, że nawet wtedy — mimo iż jest do dobra ocena — lamentowała. Różniłyśmy się i to bardzo, jednak dogadywała się z nią jak z nikim innym. Ona ze mną chyba też, bo inaczej byśmy się nie przyjaźniły.

— Dobra — powiedziałam, przerywając jej. — Przyjdziesz do mnie o siedemnastej, żebyśmy się przygotowały?

Cmoknęła.

— Pewnie. Będę punkt siedemnasta — powiedziała i zasalutowała, na co się roześmiałam.

— To do zobaczenia.

Pobiegła do wyjścia. Nie wracałyśmy razem, bo Kamila mieszkała w drugą stronę.

Kiedy zostałam sama, zaczęłam się zastanawiać, kto będzie u Justyny. Z tego co wiedziałam, dziewczyna zawsze robiła "grube” domówki z dużą ilością alkoholu i sporo ilością osób. Ciekawa byłam, czy będą tam osoby z naszej szkoły, czy może raczej z jej towarzystwa — a wiedziałam, że zadaje się z wieloma ludźmi z poza mojego otoczenia. W każdym razie była to pierwsza domówka na jaką mnie zaprosiła i szczerze powiedziawszy byłam zdziwiona, gdy to zrobiła, bo do tej pory nawet nie zamieniłyśmy ze sobą słowa. No, ale zdecydowała, że pójdę i naprawdę mi zależało, bo nie miałam żadnych planów na ten piątek, a u niej może być ciekawie.

Pierwsze, co zrobiłam po wejściu do domu, to powiedziałam mamie o ocenie. Ucieszyła się i powiedziała, że od teraz pewnie same takie oceny będę zdobywać. Zignorowałam to, bo prawdopodobnie musiałabym zaprzeczyć. Poświęciłam na naukę cały tydzień, od razu po przyjściu ze szkoły aż do samego wieczora, musiałam kuć te wzory i figury. Potem puściłam sobie muzykę i zaczęłam przeglądać internet.

Równo o siedemnastej Kamila zapukała do drzwi mojego pokoju i nie czekając na zaproszenie, weszła.

— Pokaż, co masz w szafie i naszykuj jakieś kosmetyki, żebym cię pomalowała — powiedziała na wstępie i zaczęła przeglądać moją szafę.

Zaśmiałam się pod nosem i zrobiłam to, o co mnie poprosiła.

Spojrzałam na nią i musiałam przyznać, że wyglądała zjawiskowo. Miała na sobie ładną, podkreślającą jej kształty bluzkę i do połowy ud czarną spódniczkę. Gdybym nie wiedziała, że moja przyjaciółka lubi po prostu wzbudzać zainteresowanie, to pomyślałabym, że liczy na jakiś "numerek” na imprezie. Jednak wiedziałam, że ona nie należy do tych dziewczyn — inaczej bym się z nią nie zadawała. Mimo że miała na sobie lekki makijaż, to potrafiła podkreślić nim swoją urodę.

— Nie przyglądaj mi się tak — powiedziała, śmiejąc się szczerze. — Będziesz wyglądała podobnie.

— No, mam nadzieję, że zrobisz mnie na bóstwo — odpowiedziała, również się śmiejąc. Wstałam, żeby zobaczyć, co dziewczyna znalazła w mojej szafie, a powyrzucała już kilka rzeczy. — Wiesz w ogóle kto będzie u Justyny? — spytała, zaglądając jej przez ramię.

— Mniej więcej — odpowiedziała zdawkowo. — Większość osób z towarzystwa Justyny… nie bój się, ja też ich nie znam, jak coś trzymamy się razem.

— Nie boję się — zaprzeczyłam, robiąc zdziwioną minę.

Fakt — można się obawiać kogoś nieznajomego, ale bez przesady. Dziewczyna nie zadaje się chyba z szemranym towarzystwem.

— No i — ciągnęła dalej Kamila — kilka osób z naszej szkoły. — Michał, Paweł, Julia, Daniel…

— Daniel? — spytała głucho i samą siebie zdziwiłam jakim głosem zadałam to pytanie.

Przerwała grzebanie w moich ubraniach i spojrzała na mnie, marszcząc brwi.

Wiedziała, jaka jest sytuacja.

Byłam z Danielem w związku przez prawie rok. Jednak tuż przed naszą rocznicą doszły mnie słuchy, że chłopak zdradził mnie z dziewczyną, której nawet nie znałam. Kiedy domagałam się od niego wyjaśnień, on spuścił głowę i kręcił nią przecząco. Może źle zrobiłam, zostawiając go wtedy, ale to było chyba wystarczające potwierdzenie. Naprawdę myślałam, że w ciągu naszego związku, a nawet jeszcze przed nim, dobrze go poznałam. Widocznie bardzo się myliłam…

— Daj sobie z nim spokój. On z tobą już dał. Po prostu nie zwracaj na niego uwagi — poleciła Kamila.

On z tobą już dał…

Nie byliśmy ze sobą jakiś czas, a mimo to coś w środku mnie zabolało. Naprawdę mi na nim zależało.

— Masz rację — powiedziałam i wzięłam od niej ubrania, które wyciągnęła przed siebie.
* * *
Mimo iż wiedziałam od Kamili, że Daniel ma być, to jednak tliła się we mnie jakaś iskierka nadziej, że z jakiegoś powodu go nie będzie. Tylko przekroczyłam próg domu Justyny i iskierka zgasła. Tuż przede mną stał chłopak, którego twarz, tylko gdy mnie zobaczył, przybrała kamienny wyraz. Szczerze nie rozumiałam, dlaczego on miałby do mnie pałać niechęcią, skoro rozstaliśmy się z jego winy, ale nie chciałam w to wnikać. Postanowiłam — tak jak poleciła mi Kamila — nie zwracać na niego uwagi i dobrze się bawić.

Z początku trzymałam się przyjaciółki, bo jak się okazało, nie było nikogo oprócz niej, kogo bym znała. Jednak kiedy obje trochę wypiłyśmy, Kamila poszła tańczyć, a ja usiadłam na kanapie, obserwując całe towarzystwo. Chyba za mało wypiłam, żeby wkraczać w kogoś towarzystwo i zacząć kręcić biodrami — jak zrobiła dziewczyna. Tak się zajęłam przyglądaniem ludziom, że nie zauważyłam, iż ktoś usiadł obok mnie. Przykuł moją uwagę, dopiero gdy wyciągnął w moją stronę rękę.

Zlustrowałam jego twarz wzrokiem. Miał brązowe oczy i tego samego koloru, lekko przystrzyżone włosy, które ustawione były na żel.

— Kuba — przedstawił się, a ja dopiero wtedy przypomniałam sobie, że trzyma wyciągniętą rękę w moją stronę.

Zaśmiałam się pod nosem i podałam mu swoją dłoń.

— Alicja. — Odwzajemniłam uśmiech.

— Dlaczego tak sama siedzisz?

Wzruszyłam ramionami.

— Moja przyjaciółka poszła tańczyć, a ja… nie mam na razie ochoty — powiedziałam zgodnie z prawdą. — A ty? Też siedzisz zamiast tańczyć — dodałam, gdy podniósł brwi.

Wzruszył ramionami, naśladując mój ruch.

— Na razie nie mam ochoty — odpowiedział, śmiejąc się. Zawtórowałam mu. Spojrzał mi w oczy. — Chyba że da się panienka wyciągnąć na parkiet. — Błysnął uśmiechem, wyciągając przed siebie rękę.

Chwilę się zastanawiałam, co zrobić, ale szybko podjęła decyzję i podałam mu dłoń, wstając razem z nim. Już skierowaliśmy się w stronę roztańczonych osób, gdy nagle przed nami pojawił się Daniel.

Rozszerzyłam oczy i podniosłam głowę, bo chłopak był ode mnie wyższy o ponad głowę. Spojrzałam na niego niezrozumiale, co zignorował i zwrócił się do Kuby:

— Ona nie umie tańczyć, będziesz bardzo cierpiał, gdy podepcze ci stopy. — Skrzywił się, jakby wspominał taniec ze mną. Z tym, że my, do cholery, nigdy nie tańczyliśmy! — Poza tym wyobrazi sobie nie wiadomo co — ciągnął dalej, nie zniechęcony moim morderczym spojrzeniem. — Później będziesz miał same problemy… A jak jeszcze jej mama się dowie, że…

— Daniel! — W końcu warknęłam. — Co ty wyprawiasz?

Pokazał ręką na siebie, udając zdziwienie.

— Ja? Ostrzegam go. — Prychnął. — W końcu jakiś czas byliśmy razem, nie?

Zanim się zorientowałam Kuby już przy mnie nie było.

Daniel tylko posłał mi zwycięski uśmiech i zniknął w tłumie.

Evrie

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1657 słów i 9263 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Mascotte

    Czekam na kolejną! Bardzo, bardzo fajne  <3

    5 lis 2016

  • Użytkownik Evrie

    @Mascotte :)

    5 lis 2016