Dwa oblicza - Rozdział 2

Dwa oblicza - Rozdział 2-- Katty;

Zatrzymując się na ostatnim schodku, zaczęłam rozglądać się na boki...Jest!

- Hej Ty! Zaczekaj ! - chłopak nie zwracał na mnie uwagi, więc zawołałam raz jeszcze - Zaczekaj !

Odwrócił się, pilnując by kaptur nie spadł z jego głowy.

- Mówisz do mnie? - powiedział marszcząc brwi

- Tak, do Ciebie - podbiegłam do niego i kiedy już pokonałam delikatną zadyszkę zaczęłam mówić dalej  
- Pamiętam Cię z wypadku

Nieznajomy zdawał się być zmieszany i jednocześnie zaskoczony moimi słowami

- Chyba coś Ci się pomyliło. Musze już iść - odwrócił się

- Nie!  Poczekaj!

- Przecież Ci mówię, że to jakaś pieprzona pomyłka ! - warknął

Przestraszyłam się, lecz to nie zmniejszyło mojej ciekawości.

- To nie może być pomyłka - zaprotestowałam - Widziałam Cię.. To byłeś Ty. To Ty mnie potrąciłeś, a potem po prostu uciekłeś !

- Za kogo Ty się uważasz? - parsknął śmiechem - Za pieprzonego glinę czy detektywa?

- Słuchaj! Niczego mi nie udowodnisz, jasne? - chłopak stanął niebezpiecznie blisko mnie, a ja poczułam jak przechodzą mnie zimne dreszcze.

Nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa...bałam się.

- Ciesze się, że się zrozumieliśmy - odszedł

Jego wyraz twarzy był tak bardzo zimny i nieczuły...

Bałam się patrzeć w jego oczy, mimo, że podświadomie czułam, że nie może zrobić mi krzywdy.



Kiedy odszedł, ja również ruszyłam w swoją stronę, czyli w stronę przychodni.


Wchodząc do budynku, udałam się w stronę holu B,  gdzie swój gabinet miał doktor Marcus. Na moje szczęście przede mną była jedynie jedna osoba więc nie musiałam długo czekać.

(Puk puk) - Można? - wychyliłam delikatnie głowę

- Zapraszam

- Nazwisko?  - Dr. Marcus spojrzał na mnie zza okularów

- Thompson

- Proszę usiąść - wskazał



Dylan;



Wpisałem kod i otworzyłem duże, metalowe drzwi.

Ich pisk i skrzypienie zakuło mnie w głowę.

Szedłem długim korytarzem, kierując się do dużego pokoju Blacka.


- Cześć Kong.  Masz to?  - stojący przy ścianie Stranger wskazał na moją torbę

- Jasne - wzruszyłem ramionami, jakby była to najbardziej oczywista sprawa.

Stranger pokiwał głową.  Mogłem dostrzec jak powoli i ze spokojem wypuszcza powietrze.

Stranger to dobry kumpel, ale wcale tutaj nie pasuje.

Jest zbyt miękki, a jeśli tego nie zmieni to może być z nim nie ciekawie...



Otworzyłem drzwi do dużego pokoju.

- Kogo niesie do jasnej cholery?! - odwracając się, Black wypuścił dym z ust

- To ja - powiedziałem stanowczo, rzucając torbę na stół

- Oo Kong - rozłożył powitalnie ręce - A więc nadal żyjesz - uśmiechnął się

- Kiepski żart - uniosłem brwi, a następnie rozsiadłem się na kanapie

- Czy to jest to o czym myślę?  - wskazał na torbę

- Sprawdź - machnąłem ręką

Black otworzył torbę i jednym ruchem wywrócił ją tak, że cała jej zawartość wyleciała prosto na stół.

- Sprawdzę - zaczął liczyć paczki



Wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów.

- Brawo Kong ! Wywiązałeś się

Zacząłem palić.

- Kiedy mi zapłacisz?  - wypuściłem dym z ust

- No no no komuś się śpieszy - Black zaśmiał się

Popatrzyłem na niego pustym wzrokiem

- Pokaż mi się jutro - machnął ręką i zaczął pakować towar

- A więc do zobaczenia - wstałem



- EJ Black!  - Hammer wbiegł jak oparzony  - Słyszałeś wiadomość?



Nie kryłem swojego zdziwienia.

Co takiego mogło się stać, że Hammer już się tu pojawił?



Black spojrzał na niego, unosząc brwi

- A powinienem?  Powiedz mi Hammer

- Czarny Merc o naszej rejestracji jest poszukiwany !

- Że co kurwa?!  - Black oparł dłonie o stół

- Ja jeżdżę swoim - Hammer podniósł ręce w obronnym geście

- Kong!  - uderzył ręką o blat - Ty jeździłeś moim Mercem!

Głośno przełknąłem ślinę.  
Kurwa!  A myślałem, że jakoś uda mi się to ukryć!

- No jeździłem... To od razu robi ze mnie winnego?  - grałem na czasie

- Do jasnej cholery Kong nie każ mi się w to bawić!

- To było zwykle potrącenie jakiejś dupy - wywróciłem oczami - Już dawno o tym zapomniałem

- Cholera ! - Black doskoczył do mnie i łapiąc za brzeg mojej koszulki wysyczał - Chyba nie powiesz mi, że spierdoliłeś robotę?!

Złapałem za jego rękę

- Puść mnie ! Nic nie zrobiłem !

- Nie zrobiłem? - sarkastyczny śmiech wydobył się z jego ust - Nie zrobiłem?! - powtórzył - Teraz ta pieprzona suka zgłosiła sprawę na psy !

Rozejrzałem się wokół szukając wsparcia u reszty, niestety nikt nie odważył się odezwać.

- Nic jej się nie stało!  Widzialem ją dzisiaj

- Jak to? - zmarszczył brwi

- Zaczepiła mnie jak szedłem do samochodu

- Ona Cię kurwa rozpoznała!  - Z jego ust zaczęła wydobywać się piana - Mamy przejebane !  

- Wyparłem się! - krzyknąłem, odpychając go od siebie - Uspokój się Black !

- Widziała jak brałeś towar?

- Nie jestem głupi! - wyrzuciłem ręce w powietrze - Potrąciłem ją dużo później, wtedy nasze sprawy były już dawno załatwione!

- Masz szczęście w nieszczęściu Kong - odsunął się - Teraz masz ją znaleźć i załagodzić sprawę jasne?  - spojrzał na mnie

- Niby jak?  Nie mam zamiaru więcej gadać z tą gówniarą

- Nie masz wyboru Kong.  Spieprzyłeś sprawę i teraz musisz jej dopilnować.  

- Jak to sobie wyobrażasz?

- Detale zostawiam tobie - zaśmiał się - rozkochaj ją,  przeleć,  przekup - rozłożył ręce - Ful opcji nieprawdaż?  - na jego twarzy pojawił się sarkastyczny uśmiech

- Tsa - powiedziałem pod nosem i wyszedłem



Wiedziałem, że z Blackiem nie można dyskutować... To zazwyczaj kończy się źle...

Ten Gość dzisiaj się śmieje, a jutro może Cię zabić !





1 komentarz

 
  • Użytkownik Lula

    Cudowne 😁

    27 mar 2019