Chwila/ cz.1

Rozdział 1
Chwila, w której myślałam, że straciłam wszystkich, których kochałam… o kimś zapomniałam, bo z pamięci najlepsze chwile wymazałam.




Śnię. Nie jest to sen, który chcę zapamiętać, męczy mnie co noc, nie wiem o co chodzi.  
"Siedzę w samochodzie, za kierownicą jakiś mężczyzna, obok niego kobieta, nie wiem kim oni są, lecz czuję się szczęśliwa, obdarzam ich uczuciem, którego zaznaję tylko w snach. Spoglądam na chłopaka siedzącego obok, wydaje się ode mnie starszy, patrzę chwile na niego, odwraca głowę w moją stronę, suszy zęby w szerokim uśmiechu, odwzajemniam uśmiech, choć nie jest tak imponujący jak jego. Nagle rozlega się dźwięk dzwoniącego telefonu, to do chłopaka obok ktoś dzwoni. Odbiera, nadal na twarzy ma uśmiech. Słucha uważnie, jest bardzo zaciekawiony. Znowu na mnie patrzy i mówi:
-Jezu, siostrzyczko, serio bujasz się w Oskarze?
Więc jest to mój brat, ale kim do cholery jest Oskar?
-Yyym, - zastanawiam się co odpowiedzieć- nie… no co ty!
Przygląda mi się uważnie, zaczyna rechotać, bardzo głośno.
-Serio się w nim bujasz! Mamo, tato słyszeliście?! Ona się w nim buja!- Krzyczy.
-Nieprawda!- Zaprzeczam.
Kobieta z przodu, odkręca głowę w naszą stronę i mówi spokojnie:
-Damianie, uspokój się, bardzo cię proszę.
On jeszcze głośniej się śmieje.  
Zaczynam mieć tego dość, chcę się obudzić, ale nie mogę.
Jestem zła, zaczynam bić tego debila z paskudnym charakterem, jest okropny.
On śmieje się do łez, naprawdę tego nie wytrzymam… słyszę krzyk, jest przeraźliwy. Nie zdaje sobie sprawy, że to ja., dopiero po chwili, uświadamia mi to prawdopodobnie mój ojciec:
-Przestań się drzeć! Czy wy we dwoje naprawdę uwielbiacie sobie dokuczać, my też na tym cierpimy, zrozumcie to.
Milkniemy, zapada krępująca cisza, tata nadal odwrócony jest w naszą stronę, mama również na nas patrzy kręcąc głową. Już na nich nie patrzę, widzę tylko, że samochód z naprzeciwka jedzie prosto w nasze auto, które zjechało na sąsiedni pas. Nie mogę wydusić z siebie krzyku, gula stanęła mi w gardle. Damian krzyczy. Czuję, że jego ręka ściska moją.
Czuję potężne uderzenie, teraz i ja ściskam rękę mojego brata..."
Jest już po wszystkim, budzę się zalana potem, nie mogę krzyczeć, choć mam na to wielką ochotę. Ciężko oddycham. Wstaję z łóżka, pośpiesznie ubieram się w dres, mam ogromną ochotę pobiegać, jak zawsze gdy budzę się po tym śnie. Otwieram drzwi mojego pokoju, wchodzę na ciemny korytarz, idę powoli w stronę schodów, staram się iść jak najciszej, żeby nikogo nie obudzić.  
Przypominam sobie gdy pierwszy raz, zapragnęłam biegać w nocy, czułam naglą potrzebę biegania, wtedy śpieszyłam się bardzo, szłam głośno po korytarzu, potknęłam się i spadłam z tych pieprzonych schodów. Nie ucierpiałam bardzo, mogłam normalnie chodzić, tylko ręka pobolewała, kierowałam się w stronę drzwi wyjściowych, gdy nagle zapaliło się światło, zorientowałam się, że obudziłam Jadźkę i tego jej chłopaka, byli wściekli, szczególnie Ten Jej Chłopak, Jadźka po chwili warczenia na mnie, zapytała czy nic mi nie jest, zaprzeczyłam jak zawsze, niestety jak zawsze nie uwierzyła. Zrezygnowana wróciłam wtedy do pokoju, po tym jak Jadźka nie pozwoliła mi wyjść.
Od tamtej chwili staram się wychodzić z domu jak najciszej, zawsze mi się udaje, nikt nie budzi się w środku nocy i nie wścieka się na mnie, że popsułam im noc.
Pokonałam już schody, teraz trzeba otworzyć, te cholerne drzwi, bez jakiegokolwiek hałasu, udaje mi się. Jestem już na zewnątrz, czuję się jakbym zwyciężyła życie, pokonując bezproblemowo ten cholernie trudny kawałek, od mojego pokoju do drzwi wyjściowych, po prostu mistrzostwo świata!
Czuje to powietrze, tą świeżość i… i to zimno, cholera nie wzięłam bluzy. Nie mam zamiaru wracać teraz do pokoju, postanawiam biec, mimo zimna, które sieka moją skórę, jakby nożem.
Biegnę, myślę, patrzę na to niebo pełne gwiazd, na ten księżyc w pełni. Zamierzam przebiec pięć kilometrów, wiem, że mi się uda, wierzę w siebie.
Trzy kilometry już za mną, jeszcze tylko dwa… zaraz, zaraz, serio jestem taka głupia? Przecież maiłam zamiar zrobić pięć kilometrów w obie strony, wychodzi na to, że pokonam jeszcze dwa biegnąc przed siebie. Tak robię, pięć kilometrów w jedną stronę już zrobione, jeszcze tylko pięć następnych z powrotem.  
Przystaję na chwilę, coraz bardziej mimo biegu czuję, że jest mi zimno, próbuje się rozgrzać, nie pomaga, no i mam problem, muszę biec mimo tego, że marznę, więc biegnę, lecz nie długo, znowu staję, znowu się rozgrzewam, robi mi się cieplej, lecz zaraz mija. Chcę wrócić jak najszybciej do domu, pod kołderkę…
Słyszę, że ktoś za mną biegnie, słyszę coraz wyraźniej, czyli coraz bliżej. Zbieram się w sobie i zmuszam się do tego, żeby znowu biec, cały czas pocierając ręce. Jezu, ja tu zamarznę.  
Ktoś nadal za mną biegnie, cały czas dotrzymuje mi kroku. W końcu staję, mam dość, muszę wiedzieć kto za mną biegnie. Odwracam się gwałtownie, ktoś na mnie wpada, czuję na sobie to masywne ciało, już wiem, że to facet, jest taki ciepły. Przez chwilę mam ochotę się w niego wtulić, jest mi tak ciepło. Szybko odpędzam te myśli, próbuję się wydostać spod tego cielska, więc mówię:
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam ochotę wstać i pobiec do mojego ciepłego łóżka, bo jest mi cholernie zimno, - podnoszę głos- więc zabieraj to cielsko zemnie!  
Powoli się podnosi, staje i patrzy się na mnie uważnie, mimo, że jest ciemno czuję się strasznie.
W końcu zdecydował się pomóc damie w potrzebie i wyciągną rękę, żeby pomóc mi wstać, mam ochotę coś palnąć ale w końcu facet odzyskał język w gębie i mówi:  
-Strasznie cię przepraszam, tak nagle się zatrzymałaś no wpadłem na ciebie, sorry.
-Okej, ale czego za mną biegłeś?- Pytam.
Jest wyraźnie zmieszany, ale po chwili odpowiada:
-Nie mam pojęcia.
Słyszę w jego głosie nutę sarkazmu.
-Super, przynajmniej trochę mnie ogrzałeś, masz ciepłe ciałko.- Znowu zapomniałam się pohamować. On się tylko śmieje, ma uroczy śmiech, po prostu cudowny. Patrzę w niebo, gwiazd coraz mniej, a mi coraz zimniej.  
-Okej, to ja już lecę, miło było na siebie wpaść- mówię już biegnąc.
-Zaczekaj!- Krzyczy za mną, będę miła, więc stanę.- Jest cholernie zimno, wspominałaś, że masz ochotę leżeć już w ciepłym łóżku, więc, żebyś nie zmarzła w drodze do domu, pożyczę ci moją ciepłą bluzę ogrzaną, przez moje ciepłe ciałko, - śmieje się- i jeśli pozwolisz pobiegnę z tobą, ponieważ mamy w tą samą stronę.  
Jejku, jaki on wspaniały. Daje mi ciepłą bluzę, pachnie miętą, i dymem papierosowym, cudowna mieszanka.
-Dzięki, jesteś bardzo miły- mówię.
Zaczynamy biec, czuję, że cały czas się na mnie gapi. Co jest tego powodem? Może ta cholerna blizna na policzku? Pewnie tak, ponieważ czuję się nie komfortowo naciągam na głowę kaptur.
-Czy mogę wiedzieć ja ci na imię? Czy mam mówić ci Zmarzluch?- Pyta rozbawiony.
Chłopak ma poczucie humoru, cudownie.
-Na imię mi Gabi, ale Zmarzluch też może być.- Odpowiadam.- A ty jak się nazywasz?- Pytam po chwili.
-Oskar- odpowiada.
Przypomina mi się sen, to co mówił ten chłopak, który siedział obok (-Jezu, siostrzyczko, serio bujasz się w Oskarze?)
Robi mi się słabo, muszę stanąć.
-Hej, nic ci nie jest?- Pyta Oskar
-Nie nic, poprosi coś mi się przypomniało.
Przygląda mi się uważnie, nikt jeszcze się tak na mnie nie patrzył, przez co czuję się nieswojo.  
Zauważam, że jestem już niedaleko domu. Zdejmuję jego bluzę i mu ją oddaje.
-Dzięki za bluzę, ale już ją zdejmę, chcę trochę zmarznąć, żeby chwila rzucenia się na łóżko była przyjemniejsza.- Mówię nie mogąc doczekać się tej chwili.
Chłopak patrzy na mnie jeszcze przez chwilę, i uśmiecha się szeroko, mówiąc:
-Oo widzę, że wiesz co dobre.- Śmieje się chicho.
-No pewnie, wiem co mówię. A teraz biegnijmy.
Biegniemy w milczeniu, spoglądam na twarz Oskara, wydaje się znajoma. Widzę, że dyskretnie się uśmiecha, cudownie.
Jesteśmy już przed moim domem, powoli idę w stronę drzwi i mówię:  
-Wiem, że patrzysz, nie wiedziałam, że patrzenie komuś na plecy może powodować "syndrom wywalonego jęzora”- odkręcam się słysząc ten wspaniały śmiech, uśmiecham się na widok śmiejącego się chłopaka.
-No cóż, teraz już wiesz- nadal się śmieje- dziewczyno, masz poczucie humoru- zauważa.
Kiwam głową.  
-Miło było cię poznać Oskarze, może kiedyś jeszcze na siebie wpadniemy.
-Mam nadzieję, że tak się stanie.- Słysząc to czuję motylki w brzuchu, czyli, chce się jeszcze ze mną spotkać.- Ciebie również miło było poznać Gabi Zmarzluchu.
Patrzę jak biegnie dalej i znika za drzewami.

Hope3

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1615 słów i 9057 znaków, zaktualizowała 24 maj 2015.

3 komentarze

 
  • LittleScarlet

    Nie jest źle, chociaż nagromadzenie słowa "cholernie" jest z lekka irytujące. Dialogi całkiem niezłe, ale zadrzyło się parę powtórzeń. + przydałoby się małe wyjaśnienie kim jest Jadźka, bo imie ma cudne, ale czytelnik dowiedział się tylko tyle, że jest cholerną (hihi) grzesznicą i śpi ze swoim chłopakiem przed ślubem  :P  :devil:

    24 maj 2015

  • Hope3

    @LittleScarlet Obiecuje, że w 3 części wszystko będzie wyjaśnione. I bardzo dziękuje :D

    24 maj 2015

  • tYnKa

    Dla mnie cudna <3 3 opowiadanie które mi się spodobało no więc ma być dużo części ! XD

    24 maj 2015

  • Hope3

    @tYnKa Dziękuje! Bałam się, że się nie spodoba. :D Postaram się napisać "dużo części" :) Wiedz, że 2 jest w trakcie pisania.

    24 maj 2015

  • tYnKa

    No to się cieszę bo nie mogę się doczekać ^^

    24 maj 2015

  • zakr3cona

    Historia ciekawa :) pisze się: pożyczyć :D

    24 maj 2015

  • Hope3

    @zakr3cona Haha, lubisz mnie poprawiać! :D Dzięki, będę pamiętała :)

    24 maj 2015

  • tYnKa

    zakr3cona a ty rusz  tyłek i pisz kolejne części rudzielca xD

    24 maj 2015

  • zakr3cona

    @tYnKa staram się, ale kompletny brak weny. Do tego dochodzą poprawy na koniec roku :)

    24 maj 2015

  • tYnKa

    No to będę czekać... XD

    24 maj 2015