Chwila/ cz.2

Rozdział 2
Życie toczy się dalej i ludzie mówią nie szlej.

W nocy nie spałam, myślałam o Oskarze, zastanawiam się czy go jeszcze spotkam. Mimo tego, że chcę przestać o nim myśleć, nie potrafię. Leżę w łóżku, zerkam na zegarek, jest godzina 8.00… no nie zaspałam! Za dużo myślenia jak na jedną noc, i to o chłopaku, którego pewnie już nie spotkam. Próbuję zrzucić z siebie kołdrę, miotam nogami jak szatan, w końcu mi się udaje, lądując przy tym na podłogę. Zastanawiam się dlaczego Jadźka nie pofatygowała się żeby mnie obudzić. Jezu, pierwszy dzień w nowej szkole i na początek taka wpadka. Chyba z dziesięć minut zajęło mi ubranie się, kolejne dziesięć na szybkie pomalowanie, no i tylko pięć na zjedzenie czegoś.  
Jakoś dałam radę. Wpakowałam się do samochodu z takim impetem, że walnęłam się w głowę, muszę na siebie uważać. Jadę nie patrząc na znaki, muszę jak najszybciej dojechać do szkoły. Patrzę na zegarek stojąc już na parkingu przed szkołą, chyba nie pójdę na pierwszą lekcje, nie ma sensu skoro zostało tylko pięć minut do końca. Siedzę w samochodzie tak długo, dopóki nie zobaczyłam tłumu ludzi wychodzącego na plac przed szkołą. Musze przyznać mam obawy co do nowych nauczycieli, w poprzednich szkołach nie przepadali za mną, byłam trochę opryskliwa, może dlatego, że chciałam się za bardzo przystosować, co było spowodowane wieloma przeprowadzkami, to już moja 4 szkoła, w żadnej nie byłam dłużej niż rok, ale mam nadzieję, że to będzie moja ostatnia do końca edukacji.
Idę w stronę budynku, naciągam kaptur na głowę, nie chcę by patrzyli teraz na moją twarz, zwłaszcza na bliznę. Jestem już na korytarzu, pełno tu ludzi, jest strasznie głośno. Ledwo słyszę swoje myśli. Nagle wszyscy tak jakby ucichli, słyszę tylko ten znajomy śmiech, wywołuje to mój uśmiech, postanawiam zdjąć kaptur, wkładam słuchawki i niech muzyka gra, niech wiruje świat, mam to gdzieś, bo w głowię słyszę tylko ten cudowny śmiech. Dopiero teraz widzę chłopaka, w nocy nie sadziłam, że jest tak przystojny, patrzę na niego chwilę, delektują się jego uśmiechem. Odwracam wzrok, przyśpieszam krok, mijam go wiedząc, ze nie mogę sobie pozwolić w tej chwil na rozpłynięcie się, muszę się powstrzymywać od tego, żeby do niego podejść. Nie trawa to długo gdy widzę, że rzuca się na niego jakaś blondyna. Z przerażeniem patrzę jak ona lizę mu twarz, on chyba nie ma na to chęci bo ją odpycha. Słyszę dzwonek, idąc patrzę w podłogę, kieruję się w stronę klasy chemicznej, nie odrywam wzroku od podłogi dopóki na kogoś nie wpadam. Szybko podnoszę wzrok, to on. Patrzę na niego przez chwilę, gdy ponownie ruszam przed siebie słyszę jego głos:  
-Ej no zaczekaj! Nawet ni pozwolisz się przeprosić?
Uśmiecham się lekko i odpowiadam:  
-W sumie to ja powinnam cię przeprosić za swoją nie uwagę, ale skoro zaczerpniesz przyjemność z przeproszenia mnie to proszę bardzo.- W moim głosie wyraźnie słychać nutę kpiny.
Patrzy na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, przygląda mi się uważnie, odwracam się nie mam ochoty na to, żeby ktoś na mnie patrzył, w dodatku w ten sposób.
-Masz znajomy głos, znajomo wyglądasz. Czy my się przypadkiem nie znamy?- Pyta zaciekawiony.
-Nie…- kłamie- nie sądzę, a teraz cześć.- Krzyczę biegnąc do klasy.
Mam go z głowy, teraz tyko marzyć o tym, żeby następnym razem mi się tak nie przyglądał, bo to krępujące.  
Wchodzę do klasy jako ostatnia, wszyscy już siedzą, gapią się na mnie. Miałam nadzieję, że uniknę tych spojrzeń, zawiodłam się. Widzę wolne miejsce na końcu klasy, powoli idę w jego stronę. Staję jak wryta gdy słyszę zachrypiały, okropny głos nauczyciela. Odkręcam się powoli w jego stronę. To co widzę przeraża mnie do tego stopnia, że chyba zaraz zemdleję, twarz ma pokrytą w bliznach, wygląda jakby ktoś przejechał mu po niej wielkimi szponami, naprawdę zemdleję, jak jeszcze raz się odezwie naprawdę nie wytrzymam. Mdleję, upadam na podłogę, leżę, zapominam o wszystkim.
Co się stało, gdzie jestem? Widzę białe, sterylne pomieszczenie, śmierdzi tu lekami.
Podnoszę się z łóżka, ktoś stoi naprzeciwko, kobieta koło 40. Patrzy na mnie zatroskanym wzrokiem. Nikt w tej szkole jeszcze tak na mnie nie patrzył. Magia, po moim ciele rozpłynęło się ciepło wychodzące z serca. To mną wstrząsnęło. Po chwili się odzywam:
-A więc jednak zemdlałam?  
Kobieta roześmiała się głośno.
-Jednak tak. Myślałam, że i ja padnę gdy zobaczyłam pana Korwina, mimo wszystko to bardzo miły człowiek.-Odpowiedziała.  
Miły człowiek…hahaha, ZABAWNE! No nie wytrzymam zaraz.
-Yhym, bardzo miły.-Wymuszam uśmiech na swojej twarzy.
-Bardzo się przeraził gdy tak nagle straciłaś przytomność. Teraz czatuje pod gabinetem i czeka aż wyjdziesz.-Powiadomiła mnie.
-To bardzo miłe z jego strony…-powiedziałam ironicznie- naprawdę.
Higienistka wybuchła śmiechem, aż sobie usiadła, tak się śmiała. Patrząc na nią i ja zaczęłam się śmiać. Śmiałam się do momentu, w którym ktoś wszedł do pomieszczenia. Szybko spoważniałam gdy zobaczyłam tego nauczyciela.
-Widzę, że naszej nowej uczennicy nic nie jest, w takim razie wracamy na lekcje.- Powiedział nie ukrywając złości w głosie.
Kobieta siedząca obok szybko wstała. Schowała twarz w rozpuszczonych włosach, które teraz opadały jej na twarz.  
Zrobiłam to co kazał nauczyciel. Wyszłam z gabinetu i skierowałam się w stronę klasy. Na plecach cały czas czułam wzrok nauczyciela. Gdy byłam już pod drzwiami usłyszałam ten okropny głos:
-Proszę wejść do klasy i zabrać swoje rzeczy, nie pozwolę na to żebyś zrujnowała resztę mojej lekcji.
A miał być bardzo miły…  
Weszłam do klasy, znowu się gapią. Popatrzyłam na chłopaka i dziewczynę siedzących razem obok mojej ławki. O czymś rozmawiali, pewnie o mnie.
Szybko zabrałam plecak i wybiegłam z klasy.
Biegnę do wyjścia, muszę się przewietrzyć. Pierwszy dzień i już mam dość tej budy. Wzniosłam oczy do góry. Niebo jest piękne, takie błękitne, bez żadnej chmury. Zwalniam chcę się nacieszyć tym widokiem. Wdycham powietrze, to dziwne bo czyje zapach dymu papierosowego i mięty, zaciągam się tym boskim zapachem. Zaraz, zaraz! Zatrzymuje się, patrzę w prawo. No nie obok mnie stoi Oskar. Dlaczego właśnie on?! I dlaczego się tak gapi?  
-Jestem pewny, że cię znam.-Odzywa się po chwili.
Tak głupku, w nocy na mnie wpadłeś, pożyczyłeś mi bluzę, myślę.
-A ja jestem przekonana, że masz coś z głową. A teraz przepraszam, śpieszę się.-Odpowiadam.
Sprawnie go mijam i idę w stronę ławeczki. Wyciągam słuchawki i telefon. Włączam moją ulubioną piosenkę. Odprężam się słysząc słowa. Zamykam oczy i odpływam. Znowu to czuje, papierosy i mięte. Mam go gdzieś, niech sobie siedzi i się gapi.

Hope3

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1251 słów i 7026 znaków.

1 komentarz

 
  • Hope3

    Jutro cz. 3.

    24 maj 2015