Materiał zarchiwizowany.

A gdy już będzie za późno - rozdział 1

Zamykałam drzwi od domu na wszystkie możliwe zamki. Mama była przewrażliwiona po ostatnim włamaniu na domek sąsiada. Na dworze znowu padało. To już któryś dzień pod rząd. Pogoda nie dopisywała ani nastrojowi, ani drodze do szkoły. W końcu na przystanek musiałam iść kilka minut, więc ledwie po wyjściu z domu byłam przemoknięta. No a wsiadając do autobusu już ze mnie kapało. Usiadłam jak zawsze tyłem do kierunku jazdy pod oknem i męczyłam się całą drogę (aż 18 minut!) żeby nie zasnąć. Nic dziwnego – była 6:27. Do przerwy świątecznej zostały jeszcze dwa tygodnie, więc starałam się być dobrej myśli, że kiedyś może się wyśpię.
Lekcje minęły dość szybko. Nawet matma nie dłużyła mi się zbytnio. Około godziny czternastej pojechałyśmy z Jessicą na praktyki do fryzjera. Chodziłyśmy do kosmetycznego technikum w Irvine w Szkocji. I jak wskazuje na to nazwa szkoły, przeważały głównie dziewczyny. Szczerze mówiąc brakowało mi obecności chłopaków, od zapachu pudru miałam już zawroty głowy, a od nożyczek do włosów skurcze w palcach,  ale wiedziałam że to jest zawód który będę kiedyś wykonywać. W każdym razie, nie było aż tak źle. Serio.
- Idziemy jutro do Smokers? – spytała Jess.
- Nie wiem, muszę odpocząć po cał…
- Emily, daj spokój. To jest piątek – warknęła na mnie.
     Smokers to mały bar na obrzeżach Irvine. Chodziłyśmy tam często wypić po prostu piwo. To było jedyne miejsce w naszym mieście, gdzie sprzedawali alkohol nieletnim, czyli na przykład mi.  
- Dobra – odpowiedziałam. – Ale bierzemy ze sobą Jacka i Christiana – uśmiechnęłam się do przyjaciółki z nadzieją, że ulegnie na ten pomysł.
- Podkochujesz się w Jacku od pierwszej gimnazjum – odparła i przewróciła oczami. – Kiedy w końcu wyjdziecie z friendzonu? Jesteśmy w drugiej liceum, chyba najwyższy czas.
- Tak. Wiem – odpowiedziałam nieco zawstydzona, po czym moją twarz oblał czerwony rumieniec.
- Prędzej zostanie gejem niż coś między wami zajdzie – zaśmiała się.
     Doszłyśmy już do fryzjera. Dzisiejsze zajęcia były o farbowaniu włosów. Jak dla mnie nic nowego. Maluję włosy na brąz od dobrych kilku lat. Wyłączyłam więc słuchanie i znów z trudem starałam się nie zasnąć. To naprawdę nie było takie proste.  
     Około godziny szesnastej byłam już w domu. Mama zrobiła na obiad risotto z kurczakiem, więc byłam skazana na spędzenie trochę czasu w kuchni. Byłam wegetarianką od dwóch lat. Dużo osób twierdziło, że jestem po prostu na coś chora i dlatego nie jem mięsa, ale nie jadłam go z własnego wyboru.  
     Na obiad zrobiłam ryż z jabłkiem i cynamonem, czyli jedno z prostszych i szybkich dań dla roślinożerców. Następnie usiadłam na łóżku i starałam skupić się nad przeczytaniem referatu o zamrażaniu kończyn na przyrodę, co nie bardzo mi wychodziło. Niezbyt interesowałam się tego typu rzeczami. Z resztą, po co ktoś miałby zamrażać sobie rękę czy nogę? To kompletnie nie miało sensu. Zniechęcona czytaniem położyłam się na łóżku i obudziłam o szóstej rano. Nie mam pojęcia kiedy zasnęłam i jak to się stało, ale przynajmniej wyspałam się. Pogoda nadal była taka sama jak od kilku dni. Wciąż padało. Ten sam scenariusz. Jednak nie zasypiałam znów w autobusie.
- I co? Idą z nami? – spytałam po cichu Jessicę na francuskim.  
     Przyjaciółka od razu domyśliła się, że chodzi o Jacka i Christiana. Cóż, było to chyba oczywiste.  
- Tak – odparła. Nie była tym faktem tak zafascynowana jak ja. – Serio, aż tak ci na nim zależy?
     To pytanie nie wymagało odpowiedzi. Obie wiedziałyśmy, że na widok Jacka miękły mi kolana i traciłam oddech. Jess chyba zrozumiała moje milczenie i zaśmiała się pod nosem. - Zdradzić Ci newsa? – spytała po chwili.
     Potaknęłam głową i nadstawiłam ucho.
- Claus umawia się z moją matką.
- Pieprzysz – odpowiedziałam.
- Nie. Serio.  
     Otworzyłam buzię ze zdziwienia. Wszystko być  może byłoby w porządku, gdyby nie to, że Claus to nasz pedagog. Pedagog, z którym Jessica ma średnio dwa razy w miesiącu do czynienia. Zazwyczaj odsyłali ją do niego, bo odszczekała któremuś nauczycielowi coś na lekcji. Więc jak to możliwe, że ten gość spotyka się z jej mamą?
- Poznali się jak wezwał ją do szkoły, gdy miałam ten incydent z Angelą. Pamiętasz?  
     No tak, pamiętam jak niecały miesiąc temu prawie się pobiły na jednej z przerw. Poszło o to, że Angela odbiła Jessice chłopaka. A Jess nie odpuszcza, więc rzuciła się na nią od tyłu. Gdyby nie Claus to pewnie obie skończyłyby z podbitym okiem. A tak, siniaka miała tylko Angela.  
- Myślałam, że twoja mama ma bardziej wyrafinowany gust – powiedziałam zszokowana.
- Ta, ja też. Nie wiem co w nim widzi.
     Widziałam po przyjaciółce, że nie jest zadowolona z tego powodu. Nie dziwiłam jej się ani trochę. W końcu kto by chciał, żeby jego rodzic umawiał się z nauczycielem?
- Najlepsze jest to, że spotykają się u mnie w domu – warknęła. – Nie dość, że widuję Clausa w szkole to jeszcze muszę spędzać z tym draniem resztę dnia.
- Daj spokój, prędzej czy później zostawi go – odpowiedziałam.
     Przez resztę lekcji starałyśmy się słuchać, bo Madame Rouge swoim spojrzeniem dawała nam do zrozumienia, że jej przeszkadzamy. Na lekcjach języka francuskiego trzymała mnie tylko jedna rzecz, a raczej osoba. Jack.  
     Całą chemię modliłam się, żeby nauczyciel nie wziął mnie do zadania ze stechiometrii, jednak moje prośby nie zostały wysłuchane. Byłam przy tablicy dwa razy, a przy tym zarobiłam jedną pałę z aktywności.  
- Em, mogę dziś u ciebie spać? – spytała się mnie Jessica jak wracałyśmy do domu.
     Spojrzałam na nią podejrzliwie.
- Przychodzi dzisiaj do nas na wieczór, pewnie zostanie na noc – odparła. – Mama napisała mi smsa chwilę temu.
     Domyśliłam się, że chodzi o Clausa. Nie dziwiłam się Jess, że chciała wynieść się z domu.  
- Jasne, nie ma problemu – uśmiechnęłam się.     
     W domu wzięłam szybki prysznic i podczas suszenia włosów starałam się coś zjeść. W końcu za niecałe pół godziny wychodziłam na autobus jadący do Smokers. Jak zawsze byłam w dupie, z niczym się nie umiałam wyrobić. A pomimo tego, że był to tylko głupi wieczór ze znajomymi, to strasznie mi na nim zależało. Co tu więcej mówić? Chciałam zwrócić na siebie uwagę Jacka.  
     Zanim jednak wyszłam z domu dostałam kazanie od taty o tym, że mam być w domu przed dwunastą i uważać na siebie. Myślę, że był on po prostu przewrażliwiony. A może chodziło o te włamania? Czyżby bał się, że włamywacze okażą się i pedofilami?  
- Dobra, tato. Jest ok. Nic mi nie będzie. Zresztą idą z nami chłopcy, odprowadzą nas – próbowałam go zapewnić, ale argument z płcią przeciwną chyba nie przypadł mu do gustu bo się lekko skrzywił. Zaraz potem jednak uśmiechnął.
- Weź gaz pieprzowy - poklepał mnie po ramieniu i wrócił do salonu.
     Wybiegłam z domu na autobus, na który nie wierzyłam że zdążę. Nie dość że było mglisto, to nadal padał ten cholerny deszcz, który ograniczał widoczność. I może te dwie rzeczy sprawiły, że stało się to co się stało.  Biegnąc w zakręt między domkami zdołałam tylko dostrzec ciemną postać naprzeciwko mnie. Następnie dobiłam w nią (a był to chyba facet i to twardy jak kamień). Gdy podniosłam z ziemi czapkę, która spadła mi wprost do kałuży kiedy się zderzyliśmy, on był już pięć metrów za mną. Nawet się nie obrócił żeby spytać czy nic mi się nie stało.
- Palant! – krzyknęłam.
     Nie zareagował.  
     Olałam to i pobiegłam dalej w stronę przystanku autobusowego. Czapka była tak przemoczona, że nawet nie starałam włożyć się jej do torebki, a co dopiero na głowę. Matko, co za ironia losu.  
     Na autobus nie zdążyłam, ale chwilę później jechał następny, więc nie spóźniłam się aż tak bardzo. Smokers jak zwykle było przepełnione ludźmi i z początku nie umiałam znaleźć moich przyjaciół. Zajęli stolik we wnęce na samym końcu, więc trochę mi to zajęło żeby rozpoznać gdzie są.  
- Cześć – powiedziałam i uśmiechnęłam się.

blondyneczka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1590 słów i 8337 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik ???

    Kiedy kolejna? :exclaim:

    3 lut 2016