Nowy porządek część 2

Siedziałem spokojnie paląc papierosa, którego zapijałem martini. Słysząc dźwięk otwieranych drzwi nie wiedziałem czy mam strzelać. Krótkie ‘’Jezu Chryste Bartek znowu?’’ Utwierdziło mnie w przekonaniu żeby nie tracić kul na znajomych. Ruchem ręki wskazałem rozmówcy jego miejsce. Bezzwłocznie usiadł. Przybliżył się do mnie i szeptem się zapytał ‘’I jak spotkanie z rodziną?’’. Wstałem ze swojego miejsca odkładając peta do popielniczki. Jednocześnie biorąc do ręki klucz francuski. Wszedłem w strefę, której światło lampy nie oświetlało. Uśmiechnąłem się w triumfalnym geście i uderzyłem przed siebie. Krótki przeszywający skowyt wydobył się z ust poszkodowanego. Podszedłem pod nisko zawieszony żyrandol i zabujałem nim. Światło oświetliło na krótką chwilę osobę przywiązaną do krzesła. Nie uderzałem w twarz a w kolano, z którego leciała teraz krew. Zaproponowałem coś do picia. Po nalaniu kolejnej szklanki poprawiłem włosy i spokojnie powiedziałem ‘’jak widzisz……. Mamy naszą wtykę’’ Pogawędziliśmy jeszcze krótką chwilę na temat sportu. Po opróżnieniu trzeciej szklanki nastał czas pożegnań. Postać oddalała się w stronę drzwi. Ja podwijając rękawy koszuli rzuciłem jeszcze krótko ‘’przyniesiesz mi kombinerki?’’  
   Włączając światło w pokoju byłem już gotowy na to, co ma się stać. Najwidoczniej druga strona jeszcze tego nie odczuwała. Było to jednak kwestia czasu, kiedy przekona się, że tu nie chodzi o interesy. Utrzymując mój głupkowaty uśmiech przywitałem niedoszłą ofiarę. Pojedyncze łzy zaczęły spływać mu do oczu. Poklepałem biedaka po ramieniu prosząc go żeby nie płakał. Zapewniłem go krótko, że nie potrwa to dłużej niż trzeba. Podniósł swoją marną twarz raz jeszcze. Mając wyraz pełen współczucia zapytałem, ‘‘Kto jeszcze wie o tym?’’ Nie czekałem na odpowiedź. Szybkim ruchem klucza pogruchotałem wszystkie kości, które znajdowały się w jego prawej dłoni. Dalej nie słysząc odpowiedzi zreflektowałem się. ‘’Zaraz, zaraz dobrze, że mi przypomniałeś…. Knebel…’’ Zawodzenie stało się jeszcze głośniejsze i pełne. Teraz kawałek tkaniny nie blokował nagłego ataku emocji. ‘’Nie, nie wiem o innych’’ Popatrzyłem na niego krótko obserwując uważnie. Cichym głosem powiedziałem ‘’Nie ta odpowiedź… Skup się’’ Nadstawiłem ucho tak blisko jego ust, że słyszałem przełknięcie śliny. ‘’Naprawdę nic nie wiem o innych to ja miałem informować Kolumbijczyków’’ Spojrzałem spod oka. Kąciki ust szły w górę ku mojemu zadowoleniu. Następne uderzenie padło na goleń. Płacz przeradzał się w błaganie, błaganie przeradzało się w ból. ‘’Bardzo KURWA dobrze!!!!’ Zamachnąłem się jeszcze pięć razy. Chrupot, który słyszałem fascynował mnie. Ale jednak w tym fachu nie można przesadzać.  
   ‘’Bo widzisz… ‘’kumplu’’ pewien miły Pan ze znajomej instytucji powiedział o innych’’ Zeszklone oczy zdradziły wszystko, co ukrywał niedoszły członek rodziny. Poprawiając rękaw rzuciłem obojętnie ‘’ile można okładać żelastwem? To jest takie nudne i powtarzalne.. Spróbuję czegoś innego.’’ Udając się na drugi koniec pokoju zmierzałem w kierunku stołu. Triumfalnie i wzniośle podniosłem kombinerki uiszczając całemu światu prawdziwe rozpoczęcie zabawy. ‘’Teraz fuhrer.. Nazwiska wszystkich skurwysynów, którzy ważyli się obrazić mój autorytet sprzedając nasze działania jakimś zasranym ćwokom!’’ Dalej nie słyszałem odpowiedzi. Jednak tym razem nowy element wystąpił a mianowicie modlitwa. Pierwszy raz słyszałem jak ktoś tak zażarcie się modli. Zawsze mnie to fascynowało sam kiedyś zresztą wyznawałem wiarę w siły wyższe. ‘’Nie tym razem!’’ Otworzyłem siłą usta i złapałem metalowymi ramionami pierwszy lepszy ząb. ‘’GADAJ SKURWYSYNU!!’’ Wrzasnąłem. Jednak to nie przyniosło skutku. Złapałem wygodniej za uchwyt i zacząłem ciągnąć z całej siły do siebie. Musiałem sprawić ogromny ból, bo potok łez wznowił się. Wraz z postępami pojawiała się krew. Jednak po krótkich staraniach udało mi się wyrwać zęba wraz z korzeniem. Przybliżyłem twarz raz jeszcze. Tym razem po wielu próbach dowiedziałem się tego, co chciałem. Troy, Blazko, Albert nawet Simon sprzedawał każde moje posunięcie Kolumbijczykom, którzy przechwytywali transporty towarów zostawiając tylko trupy najbardziej lojalnych towarzyszy. Jednak, co mnie rozczuliło miało dopiero nadejść. Ostatkami sił i słabnącym głosem poprosił mnie o coś. ‘’Proszę… nie krzywdź mi rodziny’’ Po raz kolejny poprawiając grzywkę odpowiedziałem krótko wyjmując papierosa. ‘’Spokojnie zajmę się nimi w swoim czasie.’’ Solidne odwodnienie dawało się we znaki, bo już biedak nie miał, czym płakać. Spuścił tylko głowę przyjmując do wiadomości najgorsze.  
   Wejście nieoczekiwanych odwiedzających zbiło mnie z tropu. Jeden z nich podbiegł i witając się zaczął mówić szybko. ‘’Szefie podobno nawiązała się strzelanina pod lokalem’’ Unosząc brew zapytałem się ‘’Pod tym lokalem?’’ Potwierdzający gest przekonał mnie, że sprawa jest ważna. Przekazałem instrukcje o pobraniu broni i zebraniu kilkudziesięciu ludzi. ‘’Powstrzymując podekscytowany grymas twarzy powiedziałem głośno ‘’Wojna panowie!’’ Drugi podkomendny zapytał się, co zrobić z delikwentem na fotelu. Zaciągnięciem papierosa skwitowałem ‘’Spalić…. To samo z rodziną…, ale to potem teraz jedziemy zabijać!’’

BlackBazyl

opublikował opowiadanie w kategorii kryminał, użył 951 słów i 5744 znaków.

1 komentarz

 
  • Fanriel

    Super. Naprawdę lubię klimat twoich opowieści. Czekam na ciąg dalszy.

    31 paź 2016

  • BlackBazyl

    @Fanriel Dzięki wielkie ;)  
    Nowy porządek będzie co środę ;)  
    Więc jeszcze troszkę i kolejna część :)

    31 paź 2016

  • Fanriel

    @BlackBazyl Tylko nie zapomnij o Najciemniejszym lochu.  ;)

    31 paź 2016

  • BlackBazyl

    @Fanriel Nie zapominam ;) Następna część jeszcze się tworzy. Powiedzmy że mam już 50% :P

    31 paź 2016