Bezimienni Rozdział 7 cz.II

26 grudzień 2008

Oddycham powoli i równomiernie robiąc wszystko, aby nie patrzeć się w dół. Gdy moje nogi dotykają chodnika nie pewnie jakby za chwilę ktoś miał za mną ruszyć spoglądam w górę. Nie było nikogo. Wypuszczam powoli powietrze i nim ruszam oglądam się za siebie. Zaciskam zęby w niemym rozczarowaniu. Jestem gówniarzem myśląc, że ktoś mnie zatrzyma, zapyta gdzie idę. Na Boga On był na posterunku i nikt, NIKT się tym nie zainteresował. Rozczarowanie, przemienia się w wściekłość.  

- Pierdolcie się wszyscy!

Wrzeszczę sam nie wiedząc dlaczego. Ostatni raz spoglądam na budynek i ruszam ile tylko mam sił w nogach. Sam zajmę się swoim życiem!

6 maj 2016

Dziwne otępienie ogarnia mój umysł. Ból promieniuje na całe ciało, a oddychanie przychodzi z coraz większym trudem. Nie wierzę. Kurwa naprawdę nie wierzę, że to się stało.

- Kurwa śliczny nie odlatuj! Ja pieprze… musimy go odwrócić.

- Chcesz mnie zabić?- mruczę na pomysł Kuby. Wolałbym, aby kula nie zmieniła położenia, gdziekolwiek jest. Staram się oddychać spokojnie i równomiernie, co raczej słabo mi wychodzi. Z coraz większym trudem jestem w stanie zrozumieć słowa chłopaków. Chyba wzywają pomoc, Radek drze się na mnie, dlaczego nie mam kamizelki.

- Jestem zbyt zajebisty na to…- chrypię nim ciemność ogarnia mój umysł.

9 maja 2016

- Zna Pani naszego syna?- facet twierdzący, że jest ojcem Nastka wbija w nią wzrok. Kręciło jej się w głowie. Nie tak miała wyglądać ta rozmowa! Zirytowana westchnęła. Idąc tu spodziewała się, że nie będzie "miło”, ale w życiu nie spodziewała się czegoś takiego…

- Wysoki brunet, zielone oczy, ciemne włosy, przystojny. Podobny do tego chłopaka. Jeśli rysopis pasuje to tak znam waszego syna. Mało tego zostawił mnie, gdy byłam w ciąży.

- Nie wierzę!- Ku zdziwieniu Sonii to cichy nastolatek zerwał się z kanapy.- Nastek nigdy by czegoś takiego nie zrobił.

- Kacper idź do siebie!- starszy brunet hukną na swojego syna, aż nawet Sonia drgnęła na kanapie. Nastolatek wahał się chwilę, ale ponowne warknięcie zmusiło go do wykonania polecenia. Dopiero wtedy Sonia odważyła się odezwać.

- Nic nie rozumiem.

- To tak jak i my. Chyba powinniśmy zacząć od początku. Twierdzisz, że nasz syn- w tym momencie kobieta wyjęła z pudełka fotografię, na której Sonia od razu rozpoznała Saniego- widoczny na tym zdjęciu jest ojcem pani dziecka, tak?

- Nie twierdzę, tak jest! Nie wierzy mi Pani, ale też mam zdjęcia. Mikołaj ma dwa latka i wygląda jak ojciec! Choć skurwiel z niego i poprzysięgłam sobie, że nic od niego nie chcę mój syn jest chory i potrzebuje dawcy szpiku, na już! W dupie mam wasze pytania, ja wiem swoje i Sani też o tym wie! Teraz bądźcie tak mili i dajcie mi jego adres i sobie pójdę!

- Jest jeden problem. Nasz syn został uznany za zmarłego 20 stycznia 2009 roku.

9 maj 2016 (późne popołudnie)

Sonia nie rozumiał, choć starała się z wszystkich sił pojąc jak planowana rozmowa dotycząca dawcy szpiku zmieniła się w godziny przesłuchań. Miała tylko nadzieję, że kobieta spełni swoją obietnicę i poddadzą się badaniom pod względem podobieństwa tkankowego, gdy ona odpowiadała na pytania policji.  

- Kiedy się poznaliście?- Sonia spojrzała na przesłuchujących ją gliniarzy. Marek i Sławek powtórzyła w głowie. Lubiła zapamiętywać imiona, w życiu często się jej to przydawało. Upiła łyk herbaty i oczyściła gardło nim przemówiła.

- Latem 2009 roku- tej daty nigdy nie zapomni.

- Gdzie?

- Pracowałam w Nowym Jorku jako kelnerka. Przychodził tam na śniadania.- gliniarze spojrzeli na siebie, a ich powątpiewające spojrzenia irytowały ją.

- I tam się poznaliście?

- Przecież mówię. On szybciej niż ja wyłapał, że jestem Polką. Byliśmy w podobnym wieku, ja czułam się źle w obcym kraju, a on był strasznie wkurwiony, że ojciec zmusił go do wyjazdu bo dostał lepszą ofertę pracy.

- Ojciec?- Inspektor Marek zawiesił głos.

- Tak ojciec. Tak mówił. Pamiętam bo dziwiło mnie, że mówił tylko o nim. O Matce nie wspominał nawet słowem. Gdy pytałam nie odpowiadał to w końcu przestałam.

- Przedstawił Ci się jako Anastazy Wójcik?

- Nie tamtego lata poznałam tylko jego ksywkę. Sani…

- Utrzymywaliście cały czas kontakt?

- Nie. Ja wróciłam do kraju, a on miał swoje życie. Później mówił, że ojciec strasznie go cisną z szkołą, że jeździł po różnych stypendiach i nie miał czasu.

- To kiedy spotkaliście się ponownie?

- Początkiem 2012 roku

- Gdzie?

- Tutaj w Warszawie. Wpadliśmy na siebie w klubie nocnym.

- Tak zwyczajnie?

- Tak zwyczajnie. Rozpoznaliśmy się, zaczęliśmy gadać i poszło…

- Długo byliście parą?

- Nigdy nie byliśmy parą. Przyjaciółmi od seksu owszem. Nie będę ukrywać, że ja miałam nadzieję na coś więcej, ale on miał inne plany.

- Jakie plany?

- Karierę. Może nakreślę sytuację. Ja byłam zwykłą barmanką w nocnym klubie, on DJ który zaczyna nagrywać płyty, kariera na najwyższym poziomie. Mało tego jego ojciec cisną go, aby wszedł do firmy. Na weekendach grał w klubie, a na tygodniu pracował w firmie ojca.

- Poczekaj bo chyba już ustaliliśmy, że to nie był jego ojciec.- Sonia westchnęła z irytacją.

- On tak na niego mówił. Był nie był, nie wiem! Wiem jedno, świrus trzymał go na krótkiej smyczy.

- To znaczy?

- To znaczy, że żaden normalny facet nie wpadałby do sypialni syna, gdy ten jest z dziewczyną i nie wyciągał go z łóżka, klnąc we wszystkich językach świata. Bałam się tego gościa.  

- Dlaczego?

- Miał to w spojrzeniu. Sani też czuł przed nim respekt. Czasem miałam wrażenie, że boi się go bardziej niż ja. Tatuś zawołał, a ten rzucał wszystko i leciał jak na złamanie karku.  

- Czyli wielokrotnie widziałaś tego faceta?

- Tak.

- Rozpoznałabyś go?

- Jasne.

- Dziewczyno jesteś pewna? Zrobiłaś tym ludziom nadzieję. Pochowali swojego syna siedem lat temu, a teraz rozgrzebujesz zabliźnione rany. Śmierć Anastazego dla nas wszystkich była bardzo bolesna. Na pewno się nie mylisz?

- Nie. Mam z nim dziecko, rozpoznałabym go w nocy o północy. Ta kobieta pokazywała mi zdjęcia swojego syna. To jest Sani. Mój synek jest do niego podobny do jasnej cholery! Zrobicie badania i wszystko się wyjaśni!

- W porządku. Pytam dla pewności. Jeszcze jedno raz mówisz o nim Sani raz Nastek. Rzadko używasz pełnego imienia i nazwiska.

- Przedstawił się jako Sani i tak zostało. Kiedyś zapytałam dlaczego akurat tak, powiedział, że matka mówiła do niego Nastek, a ojciec to jeszcze poprzeinaczał i wyszło Sani. Do niedawna nie wiedziałam jak się naprawdę nazywa.

- To kiedy się dowiedziałaś?

- On dalej pracował w tym klubie. Do lutego tego roku. Ja odeszłam, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Moja koleżanka dalej tam pracuje. Opowiedziałam o wszystkim Karoli jak trudno znaleźć dawcę i o tym, że po tylu latach nawet nie znam nazwiska tego kutasa, a gdy w końcu zebrałam się na odwagę, aby z nim pogadać to on zrezygnował z pracy. Wtedy okazało się, że w lutym w klubie była spora awantura. Podobno Sani wkurwił się na szefa, nie było tajemnicą, że facet żerował na nim. Wtedy padło jego nazwisko. Anastazy Wójcik. Jako barmanka zdobyłam wielu "przyjaciół” poprosiłam ich o pomoc i tak dotarłam do domu Pana Wójcika, tylko…

- Tylko to nie była osoba, której się spodziewałaś.

- Dokładnie.

- W trakcie waszego związku, Sani wspominał coś o rodzinie?

- Niewiele.

- Przyjaźnił się z kimś? Utrzymywał stały kontakt?

- Raczej był zamknięty w sobie. Wolał słuchać niż mówić. Jedyne osoby, które zawsze przy nim były to ojciec i ten drugi.

- Jaki drugi?

- Wtedy myślałam, że to jego brat. Teraz sama nie wiem. Czasem wpadał z jego ojcem, gdy Sani poszedł za bardzo w tango.

- Mamy do ciebie jeszcze jedną prośbę. Damy Ci kilka zdjęć. Mogłabyś je przejrzeć i powiedzieć czy kogoś poznajesz?

Sonia warknęła z irytacją bo miała dość gadania o swoim byłym. Tym bardziej, że cała sytuacja staje się z godziny na godzinę coraz bardziej popieprzona. Wzięła zdjęcia do ręki i jedno po drugim przeglądała. Nie wiedziała kim są ci chłopcy i tak szczerze miała to daleko w poważaniu. Dopiero zdjęcie bruneta o szarych oczach zmusił ją do dokładnego przyjrzeniu się fotografii.  

- Poznałaś kogoś?- Sonia podała zdjęcie funkcjonariuszowi.

- Daje sobie rękę uciąć, że to jego kumpel, brat, kochanek czy kim on tam dla niego jest. A teraz mogę iść do dziecka?

Obecnie nawet nie starała się ukryć irytacji. Miała już dość i jedyne o czym marzyła to przytulenie się do Mikołaja.

AJM

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 1629 słów i 8826 znaków, zaktualizowała 9 wrz 2016.

2 komentarze

 
  • cklyx

    Jutro? Super. Czekanie na nowy rozdział tyle czasu jest męczące. A rozdział świetny. Jak zawsze : )

    8 wrz 2016

  • xptoja

    Błędy jakoś mi się nie rzuciły w oczy, ale podoba mi się że jutro kolejna część ma się pojawić : )

    8 wrz 2016