Bezimienni Rodział 9

Rozdział 9
6 Maj 2016

Świadomość zawsze wraca szybciej niż bym tego chciał. Moje wyostrzone zmysły nigdy nie mogą pozostać zbyt długo uśpione. Wsłuchuje się w odgłosy poddenerwowanych rozmów, ignoruje dłonie, które dotykają moje ciało. Zapach błota nie jest przyjemny i zmuszam się, aby powstrzymać odruch wymiotny. Wiem, że całe moje ubranie jest nim uwalane co uważam za całkowicie obleśne.  
Gdy ktoś zdziera moją koszulę mimowolny jęk wyrywa się z moich ust.  

- Jest przytomny?- zdziwiony i poddenerwowany głos rozbawia mnie. Unoszę powoli powiekę, i uśmiecham się, gdy światło nie razi mnie. Jest dobrze. Chyba jeszcze nie umrę. Myślę z ironią. Położyli mnie na brzuchu co jest niewygodne, ale całkowicie zrozumiałe zważając na umiejscowienie kuli.

- Wyciągniecie ją w końcu?- Warczę, a cichy śmiech uświadamia mi, że On tu jest.

- Muszą sprawdzić czy kula nie uszkodziła nerwów.- mówi obojętnie, a ja mogę tylko kiwnąć głową.

- Co tu robisz?- pytam z nieukrywaną pretensją. Bądź co bądź zostawił mnie tu bez słowa wyjaśnienia, bez konkretnego celu, bez planu. A teraz gdyby nigdy nic siedzi na krześle i uśmiecha się. Zastanawiam się z którym z nich mam do czynienia. Milszy czy ten bardziej psychopatyczny? Przez ostatnie lata uważałem, że koleś ma rozdwojenie jaźni. Teraz okazuje się, że jest ich dwóch. Przynajmniej wiem, że moje obserwacje były słuszne.

- Wydaje mi się, czy jesteś obrażony?- przewracam oczami. Ja obrażony? Takie uczucia są przeznaczone dla małych dziewczynek nie dla mnie. Jednak uważam, że słowo wyjaśnienia mi się należą.

- O co tu chodzi?- Warczę przez zęby.

- Zostałeś postrzelony.- odpowiada całkowicie poważnie.

- No nie pierdol. Tak się składa, że dobrze o tym wiem. Co Ja tu robię do kurwy nędzy? Gdzie jest Olo? Co znowu kombinujesz?

- Oj Sani Sani jak zwykle masz zbyt wiele pytań.

- Jakbyś na nie odpowiedział miałbyś spokojniejsze życie. Wiem, że bawi Cię zabawa nami, ale to robi się nudne.

- Byłoby zabawniej jakbyś chciał się z nami bawić. Może ty powiesz mi, dlaczego zlewałeś szkolenie? Dlaczego dałeś się postrzelić? Gdzie twoja zapobiegliwość? Nie chcę być złośliwy, ale śmiem twierdzić, że twoje zachowanie było co najmniej żałosne.

Zamykam oczy, gdy ktoś przemywa moje plecy, jednocześnie mówiąc coś o prześwietleniu, badaniu krwi. Staram się zachować równomierny oddech.  

- Panowie porozmawiacie o tym później.- mruczy lekarz świecąc latarką po moich oczach. Odsuwam głowę, krzywiąc się na tą czynność.

- Posłuchaj mnie ten jeden raz. Powiedz szefostwu, że ja w wojsko bawić się nie będę. Pracuje sam i nie zrobią ze mnie przywódcy grupy. To były bardzo pouczające miesiące, miesiące, w trakcie których wiele zrozumiałem i zaczaiłem co wy tu robicie. Jestem waszą zabaweczką, ok. Ale zabaweczka ma swój rozumek i swoje zasady. Zaczniecie się do nich stosować, albo zrobię tu piekło na ziemi.

- Grozisz nam?

- Sam oceń czy jestem dla was zagrożeniem.-Mruczę zadowolony. Być może z tego małego wypadku wyniknie coś dobrego.

15 czerwiec 2016

Zaciągam się powoli papierosem, rozglądając się po swoim mieszkaniu. Najwyraźniej nikt tu nie zaglądał od czasu mojej ostatniej wizyty. On stoi pod oknem i mruży z niezadowoleniem oczy.  

- Zadowolony?- warczy, a ja zmuszam swoją twarz to najszczerszego i najbardziej dziecięcego uśmiechu.

- Oczywiście. Widzisz jak chcesz to potrafisz współpracować.

- I tak uważam, że to największa głupota na świecie! Wychylasz swój tyłek młody.

- Chyba po to mnie wyszkoliłeś, prawda?- Mruczę z uśmiechem.

- Wyszkoliłem Cię to cichej roboty. Miałeś być cieniem, bezimiennym, najlepszym z najlepszych, ale miałeś żyć w ukryciu. Taki był zamysł.

- Zamysł może i był taki, ale życie układa się inaczej. Nie lubię się ukrywać jak ty. To nie jest moje życie. Poświęciłeś mi osiem lat. Obaj wiemy, że jestem zajebisty i znam się na robocie. Obaj też wiemy, że jestem zbyt charyzmatyczny, przystojny i ambitny, aby siedzieć w cieniu.

- Twoja głupota zabije Cię.

- Każdy kiedyś umrze. Tak już jest. A teraz spływaj. Mam dość twojego towarzystwa.

- Młody…

- Nie tłumacz się. To były moje decyzje. To ja uciekłem z posterunku, to ja zostawiłem Sonie i to ja kazałem Ci upozorować własną śmierć.

- W końcu dorosłeś.-Mrukną jakby z ulgą. Gdy drzwi zamknęły się z trzaskiem najbliższy stolik przeleciał przez pokój. Upadłem na podłogę, wyrywając swoje włosy z głowy. Osiem lat piekła. Osiem lat szkolenia. Tyle śmierci. Tyle żalu. Nienawidzę Go, nienawidzę siebie. Jednak nie jestem już nastolatkiem. Mam swoje lata i jak bardzo bym tego pragną, nikt nie odda mi tych straconych lat. Jednak mogę zrobić coś, aby jeden mały chłopiec miał lepsze życie niż ja. Gdy drzwi ponownie się otwierają nie muszę pytać kim jest mój gość.

- Sani…- zaczyna

- Zamknij się. Zamknij mordę zanim zatłukę cię jak psa. Wiedziałeś, wiedziałeś od początku. Zawsze więcej  Ci mówił. Dlaczego? Czym się różnimy? Dlaczego uważa, że ty jesteś lepszy.

- A pomyślałeś, że Ty zawsze miałeś wybór, a ja nie? Ciebie starzy wyrwaliby z tego piekła, gdyby tylko wiedzieli. Zrobiliby dla ciebie wszystko. W dalszym ciągu zrobią wszystko. A moi? Mój własny ojciec zgłosił mnie do szkolenia. Wywalił mnie z domu i zabronił do niego wracać. Ja byłem wyrzutkiem, ciebie zawsze chcieli. Może dlatego On zawsze mówił mi więcej, bo wiedział, że ja nie wykorzystam każdej informacji do ucieczki.

- Już nie chcę uciekać.

- Byłbyś skończonym kutasem, gdybyś mając swoje zdolności, wiedzę i umiejętności skazał własnego syna na życie w tak popieprzonym świecie. Czytałeś raporty? Zaczyna się piekło Sani. Prawdziwe piekło dla każdego. Już nie będzie wybrańców. Każdy nawet najniewinniejszy mieszkaniec tej ziemi zapłaci jeśli my popełnimy błąd. Twój syn zapłaci najwyższą cenę jeśli popełnimy błąd.

- Wiem…

- W końcu przyjacielu. W końcu.

Podniosłem się z ziemi i spojrzałem w szare oczy Oliwiera. Stał wyprostowany, jego twarz była lekko skrzywiona, a oczy zamyślone. Do tej chwili traktowałem swoje życie jak pasmo przegranych gier, uważałem siebie za pokrzywdzonego. Dopiero teraz zaczynam rozumieć, że jako nieliczny zostałem przygotowany na nowy świat. Dali w ręce chłopca broń nad którą nie mogą dłużej panować. Wydaje mi się, że Olo zrozumiał to dużo szybciej niż ja.

***

Cała historia posypała mi się. Zgubiłam ogólny zamysł i potrwało trochę zanim wymyśliłam jak właściwie mają potoczyć się losy Saniego. Jednak tym krótkim rozdziałem zamykam część pierwszą.

AJM

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 1240 słów i 6838 znaków.

Dodaj komentarz