Bezimienni Rozdział 3 cz.2

Bezimienni Rozdział 3 cz.26 luty 2016

Huk muzyki, migające światła przyprawiają mnie o zawrót głowy. Niestety praca to praca. Przeciskam się przez tłum małolatów, delikatnym skinieniem głowy witam ochroniarzy. Kaptur dobrze zakrywa mają twarz, ale i tak mnie rozpoznają. A przynajmniej tak im się wydaje.  

Kiedyś On powiedział, że ciemność jest jego kryjówką. Moją są nocne kluby, migające światła, półnagie dziewczyny, litry alkoholu, tony narkotyków i brunet tego samego wzrostu, tej samej postury co ja.  

Jeśli kiedyś w klubie zobaczycie DJ w masce możecie być pewni, że to któryś z nas. A dokładnie który, to już tylko nasza tajemnica….

16 wrzesień 2008

- Pomogę Ci wyjść- ojciec odzyskuje głos po moim wspaniałym przywitaniu. Prycham i opieram głowę o płytki. Ocieram krew z twarzy, co jest bez celowe bo za chwilę pojawia się kolejna fala.

- Dlaczego uciekłeś ze szpitala!- Mów do niego, a on dalej swoje! Tak ciężko zrozumieć, że nie mam ochoty o tym gadać.

- Anastazy… Dziecko, pozwól sobie pomóc…- wręcz błagający głos. Wzdycham bo ciężko zrozumieć tego gościa.  

Teraz chce mi pomagać? Teraz! Jest jeden mały problem, obecnie już nikt mi nie pomoże! Jeśli sam tego nie zrobię, nikt inny nie zdoła. Z trudem podnoszę się z płytek i owijam ręcznik wokół bioder. Odpycham jego dłonie, gdy do mnie podchodzi. Przy zlewie wykorzystuje waciki mamy do zatkania nosa i dopiero wtedy obmywam twarz. Spoglądam w lustro, a moje odbije jest drwiną. Kiedyś uchodziłem za przystojniaczka, teraz wyglądam jakby mnie ktoś przeciągną przez wyrzynarkę. Zapadnięte policzki, cienie pod oczami, ziemisty kolor cery. Zielone oczy, odziedziczone po mamie, nie błyszczą jak dawniej. Chodź nie chętnie to przyznaję widzę w nich lęk, obawę i ból. Krótko mówiąc wyglądam jak gówno i tak też się czuje. Jednak nie dam Mu satysfakcji.  

Nawet jeśli jeszcze dzisiaj myślałem, aby to skończyć, nie zrobię tego. Nie dopóki On nie pożałuje dnia, gdy wsiadłem do jego auta. Teraz to jest mój koszmar, ale sprawię, że będzie jego.  

Z wręcz nieludzkim trudem poruszam swoim ciałem, aby wyjść z łazienki. Czuje wzrok ojca na swoim ciele, jego myśli wręcz krzyczą co o mnie myśli. Dwadzieścia pięć kroków do mojego pokoju są katorgą. Pewnie bym się darł, gdybym już i tak nie czuł się dogłębnie poniżony.  

Kiedy kładę się na swoim łóżku, wcale nie jest lepiej. Gdy opieram głowę na jasnozielonej poduszce z dziką fascynacją obserwuje kropelki krwi zabarwiające tkaninę. Serce łomocze jakby chciało się wyrwać, a ciało drży.  

Moje racjonalne Ja drze się, abym prosić o pomoc. Jednak ta dziecinna obrażona część mojej duszy mocno tupie nóżkami na ten pomysł. Tylko chwilę zajmuje mi podjęcie decyzji.

- Wezwij pogotowie tato…- chrypię, zaciskając oczy.



6 luty 2016

Obserwuje bawiących się ludzi. Moich rówieśników. Są tacy beztroscy, naiwni, pewni swojej nieomylności i wspaniałości. Młode ciała poruszają się w takt puszczanej muzyki. To fascynujące jak wielką moc daje kilka nut, słów…  

Rozglądam się po sali i uśmiecham się pod nosem namierzając brązową czuprynę. Olo siedzi przy barze popija piwo i wiem, że obserwuje moje ruchy. Uczy się mnie, tak jak ja uczę się jego.  

Takie drobnostki jak uniesienie dłoni, kiwnięcie głową, ruch ramieniem, zwieszenie głowy, mogą zaważyć na całej naszej przykrywce.  

Na chwilę obecną mam więcej niż 100% pewności, że S-cool jest nikim znaczącym dla władz. Mam też pewność, że 4 tygodniowa trasa po klubach w całej Polsce jest wiarygodnym alibi. A wszystko to dzięki Oliwierowi. Teraz przyszedł czas, aby po pięciu latach wszyscy skojarzyli maskę S-cool z twarzą Anastazego W.  

Kiwam na młodzika, a ten jak na skrzydłach podchodzi i z dziecięcą frajdą przejmuje władzę nad konsolą. Warczę, aby nic nie zepsuł. Niewidocznym dla publiki drzwiami schodzę ze sceny prosto do zaplecza.  

Jeśli nigdy nie byliście w takim miejscu muszę was rozczarować. Nie ma tu półnagich kobiet, litrów alkoholu, ani wygodnych foteli. Pomieszczenie jak na mój gust jest zdecydowanie za małe, ale to nie mój lokal. Pomieszczenie jest wyciszone, ale dźwięki ze sceny i tak dochodzą, a moc basu powoduje, że pomieszczenie pulsuje. Nie wiem jak to opisać. Kiedy grzmi można wyczuć delikatne wibracje ziemi. Może nie jest to idealne porównanie, ale najbliższe jakie przychodzi mi do głowy.  

Zaplecze składa się tak naprawdę z trzech małych dziupli. Łazienka, garderoba dla dziewczyn i pomieszczenie główne w którym obecnie się znalazłem. Po lewej znajduje się mały stolik z żarciem, po prawej wisi  monitor na którym można obserwować wszystkie trzy sale, łazienki i wejścia. Na krześle naprzeciwko monitora siedzi podstarzały koksu. Lata swojej świetności ma już dawno za sobą, ale podobno nikt jak on nie wyłapuje zalążków bójki. Na przeciwko wejścia stoi coś podobnego do kanapy. Historie głoszą, że wiele ten mebel widział. Jestem stałym bywalcem tego lokalu od kilku lat i nigdy nic takiego nie zaobserwowałem. Może za szybko wychodzę.  

Na wyżej omawianej kanapie siedzi nikt inny jak właściciel lokalu, a także człowiek odpowiedzialny za moją promocję. Chełpi się tym faktem jakby odnalazł perełkę, idiota nie wie, że wszystko zostało wcześniej ukartowane. Nie wie też, że zamiast jednego Dj ma dwóch.

Może powinienem zacząć od początku. Moja współpraca z tym człowiekiem rozpoczęła się  w sierpniu 2011 roku. Potrzebowałem przykrywki, roboty i pieniędzy, by nikogo nie dziwiło, że wynajmuje własne mieszkanie. Club „Prestige” był nowo otwartym lokalem w mieście. Kupa forsy zastała zainwestowana, ale facet nie pomyślał, że aby klub się kręcił potrzebuje dobrego rezydenta. A właściwie pomyślał, tylko ja bardzo skutecznie każdego przeganiałem. Cierpliwie czekałem aż lokal chylił się ku zamknięciu i wtedy wkroczyłem do akcji. Bez pytania wszedłem za nieobsługiwaną przez nikogo konsole. Włączyłem kawałki zmajstrowane specjalnie na tę okazję, Olo nakręcił kilka niezłych lasek, które za kilka drinków zajęły pusty parkiet.  

Zapewne wiecie jak wielką siłę przebicia mają portale społecznościowe. A co znaczą słowa, człowieka mające kilka tysięcy polubień? Chyba każdy z nas wie... Tak się składa, że Olo jest kimś takim. Pochlebna recenzja, gwarancja, że odwiedzi ten klub jeszcze wiele razy i robota była moja. Początkowe założenia, przerosły moje oczekiwania, gdy okazało się, że mogę się przy tym dobrze bawić. Muzyka zawsze, gdzieś tam była w moim życiu. Już jako mały łepek, łapałem się za gitarę, a tworzenie muzyki elektronicznej okazało się przyjemną alternatywą. Gdybym nie był tym kim jestem, mógłbym zająć się tym na poważnie.  

Niestety moje drugie życie ma większe wymagania. Dlatego od początku, ukrywam swoją twarz pod maskami, nie odzywam się za wiele, unikam ludzi. Tak, aby nikt nie zorientował się, gdy Olo zajmuje moje miejsce.  

O ironio jestem młody, przystojny, nadziany i „znany” w całym mieście, a nikt mnie nie rozpozna! Do dziś…  

Kiwam mu głową, a on zaczyna swoje ględzenie, że za krótko grałem, że bez niego byłbym nikim, stała śpiewka którą zlewałem przez lata. Słuchałem tego bez słowa, kiwałem głową i gdyby nigdy nic usiadłem na kanapie, popijając wodę z butelki.  

- Masz wyjść i grać!-  unoszę głowę i ściągam kaptur, włosy mam mokre od potu.

- Nigdzie nie idę! Nie, dopóki nie naprawicie klimy na scenie!

- O popatrzcie komuś sodówka do główki uderzyła! Wymagania ma!- zaśmiał się ironicznie do wchodzących dziewczyn. Tancerki przewróciły oczami, jakbym naprawdę wydziwiał. Jedna z nich obdarzyła mnie spojrzeniem, szefa, a później wzruszyła ramionami.

- Może Dziwak ma wymagania, ale bez niego impreza za godzinę się skończy.- skrzywiłem się, gdy odezwała się jakby mnie nie było w pomieszczeniu. Co jak co, ale nie lubię być ignorowany. Mało tego, wydarzenia ostatnich dni zbyt mocno buzują w moich żyłach, bym mógł tak po prostu utemperować swój charakterek.  

Zerwałem się z kanapy zdecydowanie za szybko, bo mój pracodawca cofną się o krok, a ochroniarz stojący przy otwartych drzwiach zrobił krok do przodu, gotów interweniować. Jednak ja miałem inny plan, twarz tego kutasa zleje innym razem. Zerwałem maskę z twarzy i trzasnąłem nią w ścianę.  

- Pierdole to i nasz układ. Koniec z wykorzystywaniem!- warknąłem, mierząc go najzimniejszym spojrzeniem jakie mam w swoim repertuarze.

Oglądacie bajki? Kojarzycie te jak nad głową rysunkowego bohatera pojawiają się dolary? Z ręką na sercu mogę przysiąść, że to zauważyłem w jego oczach. Wiedziałem, że tak będzie. Nie jestem skromną osobą i jestem świadomy, że moja twarz sprzedałaby wszystko. I on to teraz też sobie uświadamia. Już prawie wychodziłem, gdy zatrzymał mnie jego głos.

- Zaczekaj! Po co te nerwy. Skołujemy jakieś wiatraki, S…-

- Nazywam się Anastazy Wójcik, po tylu latach wypada abyś to wiedział.-jak to ja, prychnąłem z ironią i trzasnąłem drzwiami. Ta jedna przykrywka właśnie umarła. Musiała. Tak czy inaczej, jeśli ktoś ich o mnie zapyta to dowiedzą się, że Anastazy Wójcik przez ostatnie tygodnie zaliczał trasę życia. Podszedłem do głównego baru, a tam czekała na mnie szklanka whisky, wypiłem całą zawartość i kiwnąłem Oliwierowi głową w podziękowaniu. Bez słowa powtórzył zamówienie tym razem delektowałem się alkoholem. Z nieukrywanym żalem obserwowałem jak młody na scenie robi wszystko, aby publika dobrze się bawiła.

- I co teraz?-  Olo miał wbrew pozorom spokojny głos. Jak zawsze opanowany.

- Zachlejemy pałę przyjacielu. Nic więcej…

Barman dolał nam alkoholu i już sięgałem ręką po szklankę, gdy nagle znikła. Odwróciłem się wkurwiony, ale mój zapęd ostygł, gdy zbyt dobrze znajomy blondyn zmierzył mnie wzrokiem. Wypił Mój! alkohol i dopiero wtedy odezwał się lekko zachrypniętym głosem. Głosem, który dotarł do moich uszu pomimo huku jaki sprawiała muzyka.  

- Tym razem obaj przegięliście!

Październik 2008

Wysiadam z auta ojca i wdycham chłodne powietrze. Trzy tygodnie. Tyle zajęło, nim lekarze poskładali mnie do kupy. Choć wydaje mi się, że dałbym radę bez ich pomocy. On przecież nie chce mnie zabić, myślę ironiczne.  

Nim wchodzę do domu rozglądam się, zastanawiając się, gdzie się ukrył. Na pewno mnie obserwuje. Jeszcze nie wie, że w końcu jestem gotów na tą potyczkę. Bo co jak co, ale nie jestem ani mięczakiem, ani słabeuszem, ani nie mam zamiaru kończyć swojego żywota.  

Determinacja jest przyjemnym uczuciem, gdy ma się siły, aby walczyć.

Gdy wiatr rozwiewa moje włosy, zakładam kaptur na głowę i lekko kulę ramiona. Mama dotyka mojej dłoni. Kiwam głową, że wszystko w porządku i wchodzę do domu.  

Ostatnio coś odkryłem. Im mniej mówię, tym łatwiej mogę się z nimi dogadać. Interesujące wiedza...




@@@

Tak wiem, wiem, krótko… Wszystko się rozwinie, ale z czasem. Spisanie nawet tak krótkiego tekstu zajmuje sporo czasu. Czasu którego nie mam za wiele.  

Dziękuje za komentarze, bez nich tekst pojawiłby się duuuuużo później.

AJM

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 2028 słów i 11410 znaków.

5 komentarzy

 
  • Alastefaniak

    Kocham to. Chyba się uzależniłam

    11 cze 2016

  • cklyx

    *2016. Wydarzenia z 2008 i 2016. Osobiście bardziej wolę te wspomnienia (chyba tak to mogę nazwać) z 2008 roku. Gdy Nastek odczuwa strach przed Nim (brak imienia dodaje tej postaci tajemniczości), próbuje poradzić sobie z tym co się stało i tego konsekwencjami.

    11 cze 2016

  • SzalonaZuza

    Genialne. Szkoda że tak długo było czekać :*

    11 cze 2016

  • agness

    Bardzo dobra część, czekam na kolejną.

    11 cze 2016

  • cklyx

    Fantastyczne. Szkoda że tak długo trzeba było czekać. Ale wiadomo: brak czasu. No nic. Czekam na następny, bardzo fajne jest to, że wydarzenia z 2008 i 2011 się przeplatają. Weny życzę

    9 cze 2016