Noc w lesie

Noc w lesieMieszkam w spokojnym miasteczku. Od dziecka słyszałem może ponad setkę legend i mitów na temat tutejszego lasu. Wierzyłem, lecz nie we wszystko. Zdarzało mi się bowiem, widzieć dziwnych ludzi na spacerach, ale to nic w porównaniu z dzisiejszą nocą.
Razem z kolegą postanowiliśmy pójść na noc w sam głąb lasu. Poszliśmy jeszcze za dnia w godzinach dziewiętnasta-dwudziesta. Rozbiliśmy namiot i rozpaliliśmy ognisko. Chcieliśmy ogólnie sprawdzić nasze organizmy, więc wzięliśmy łącznie jeden litr wody, dwie czekolady i parę cukierków. Do tego jeszcze nóż, sznur i bandaż z wodą utlenioną na wszelki wypadek. Nie liczę już paczki fajek na głowę, gdyż nałóg to nałóg.
Zerknąłem na zegarek, było już po dwudziestej pierwszej. Stwierdziliśmy, że lepiej będzie zebrać drewna tak dużo, aby starczyło na całą noc. Po skończeniu zbierania rozbiliśmy namiot i wchodząc do środka, wyjąłem parę kartek papieru i długopis. Głównie chodzę na takie wyprawy w celu odizolowania się i zebrania myśli, co składa się również na rozwój lub przypływ weny. Nie wiedziałem jednak, że tej nocy nie będę musiał nic zapisywać. Po długich rozmowach i wspólnym śmianiu się z głupot usłyszeliśmy łamanie się gałązek w pobliżu namiotu. Poczułem chłód, a moje serce biło szybciej niż zwykle. Bywa, że w takich sytuacjach jestem strasznie ciekawski, więc biorąc grubszą gałąź z ogniska w celu zapewnienia sobie widoczności od ognia, poszedłem w stronę wydobywającego się dźwięku. Po zrobieniu bodajże trzech, czterech kroków za namiotem zobaczyłem małą ciemną postać. Wyobraźnia zaczęła szaleć, a serce biło jak szalone. Każdy by w takim momencie mówił "Ty idioto nie idź tam", ja jednak zawsze chcę wiedzieć, z czym mam do czynienia. Stanąłem, jak wryty i postanowiłem się nie ruszać. Może z trzy metry przede mną stał ogromny dzik. Patrzyliśmy sobie przez parę sekund w oczy, aż dzik spłoszył się widząc, jak zacząłem wymachiwać gałęzią. Przestraszył się ognia. To, co zrobiłem było głupie, równie dobrze mógł mnie zaatakować, a wybraliśmy najgorsze miejsce z możliwych, gdyż większość drzew na wysokości dwóch metrów była goła, czyli nie dałoby rady się szybko wspiąć.
Wróciłem więc i zaczęliśmy się śmiać z bujnej wyobraźni. Jednak coś nie dawało mi spokoju. Miałem dziwne uczucie, że ktoś na nas patrzy. Powiedziałem to mojemu przyjacielowi, Jakubowi. Stwierdził, że jeśli już, to na pewno leśniczy. Ognisko rozpaliliśmy w miarę legalnie tzn. w dołku z piachem i osłoniliśmy to sporymi kamieniami. Obok mieliśmy kupkę piasku, aby móc je zgasić. Ognisko zaczęło się wypalać, aż w końcu siedzieliśmy przy żarzących się drewnianych konarach. Przyszedł czas, aby posiedzieć w namiocie. Weszliśmy do środka i po chwili znów usłyszałem łamanie się gałązek. Jedna za drugą, ewidentnie brzmiało to jak czyjeś kroki. Strach wszedł we mnie i nie chciał wyjść. Lęk przyspieszył kołatanie serca, że prawie czułem je, jak odbija się na żebrach. Nagle dostrzegłem ludzki cień na naszym namiocie. Był on widoczny, gdyż resztki ogniska rzucały drobny blask wokół. Złapałem się za usta, aby uspokoić oddech i nie panikować. Sytuacja niczym z horroru. Ktoś przyszedł i krążył przy naszym namiocie. Zupełnie jakby czegoś szukał. Mój strach stał się większy, gdy usłyszałem łańcuch. Zwykły metalowy łańcuch obijający się o korę drzewa. Przerażeni nie wiedzieliśmy, co zrobić. Mieliśmy już wychodzić, ale tajemnicza osoba zaczęła coś do siebie pomrukiwać, aż sobie w końcu poszła.
Wybiegliśmy z namiotu i rozglądaliśmy się we wszystkie strony świata. Nikogo już nie było. Jednak przerażenie wróciło. Zobaczyłem wielki kawał łańcucha, który wisiał wysoko na gałęzi. Nie było go tam wcześniej. Nie mniej jednak postanowiłem złamać zasady naszego obozowania i użyć latarki. Zabieramy zawsze ze sobą latarkę, telefon i inne rzeczy, lecz używamy w bardzo wyjątkowych przypadkach. Ten w szczególności do takiego należał. Ruszyliśmy przed siebie i spotkaliśmy tajemniczego gościa. Siedział na ziemi i płakał. Kiedy zauważył światło latarki, wystraszył się i nie wiedział kim jesteśmy. Staliśmy tuż przed nim, a mężczyzna rozglądał się zupełnie jakby był ślepy. Jego ręce były związane łańcuchem. Nie wiem do końca, czy na pewno związane, ale oplecione na bank. Gość zaczął krzyczeć, jego słowa były prawdziwe, przerażające i miały w sobie tyle cierpienia.
"Uciekajcie stąd. Śmierć zakuła mnie w kajdany i prowadzi odebrać mi życie. Uciekajcie stąd! Proszę!"
Prawie opróżniłem pęcherz. Nigdy jeszcze tak się nie bałem. Byłem blady i zacząłem się trząść. Poczułem najprawdziwszy i najczystszy strach oraz lęk. Uciekliśmy do obozu. Nie mogliśmy usnąć, więc czuwaliśmy resztę nocy, myśląc o tym mężczyźnie. Z rana zwinęliśmy nasze rzeczy i wyruszyliśmy do domu. Las dzieli jedna jedyna ulica, na którą wyszliśmy, gdyż był to skrót do domu. Dzieliło nas od niej może dwa, trzy kilometry. Nasz wzrok przykuł radiowóz stojący na poboczu. Policjant widząc nas, wysiadł i podszedł, pytając, gdzie idziemy o godzinie piątej rano. Powiedzieliśmy prawdę, iż kierujemy się właśnie do domu. Spytał, czy byliśmy w nocy w lesie. Pewnie poznał po namiocie, który Jakub trzymał w ręce. Nie wiele myśląc, odpowiedzieliśmy twierdząco. Padła kolejna seria pytań. Czy nie widzieliście starszego mężczyzny dziś w nocy? Może, słyszeliście kogoś w lesie? Rozum kazał się zamknąć, lecz coś w środku uwolniło się i opowiedziałem o całym zajściu. Zabrano nas na komendę, gdzie od nowa musieliśmy wszystko opowiedzieć. Przymknęli oko na nasz nielegalny biwak. Nie wiedząc, o co chodzi spytałem, czy coś się stało, że musimy składać zeznania. Wysoki policjant usiadł i powiedział, że tego samego mężczyznę znalazł z rana leśniczy. Powiesił się łańcuchem, na jednym z drzew.
Na razie postanowiliśmy przerwać nasze obozy po tym zajściu.

VastoLorde

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 1129 słów i 6250 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik anielica01

    Dobre😊

    13 maj 2018

  • Użytkownik Misiaa14

    Świetne *-*  !!!

    18 sie 2015